Data: 2013-09-24 12:01:45
Temat: Re: Lotnictwo
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 24 Sep 2013 09:48:25 +0200, Chiron napisał(a):
> Proszę pani! A jak
> pani tam weszła?
Moje córki były uczone ładnych parę lat muzyki, w domu. No, jakieś 6-7 lat
w każdą niedzielę bez wyjątku (nawet w Święta - jako gość) przywożona była
pani i były lekcje skrzypiec i fortepianu. Po tylu latach pani,
zaprzyjaźniona z nami, już niemal na stopie rodzinnej,
przywożona=zapraszana była razem z dorosłym synem, bo czasu spędzała u nas
mnóstwo - odbywały sie koncerty, po lekcjach obiad rodzinny, potem
koncertowanie, fajnie było (a że dla mnie i meża to kilkuletnia przerwa w
życiorysie, co tam, dla dzieci wszystko, nie?...)
Mniej więcej w 3 roku muzykowania, na którymś tam z kolei rodzinnym
polekcyjnym niedzielnym obiedzie, pani jak zawsze wyraziła swoje
zadowolenie z formy, w jakiej się kontaktujemy, tzn że się systematycznie
odbywają lekcje, i że w niedzielę, i że jest przywieziona i odwieziona do
miasta, i że te miłe potem posiadówki, i że rodzinna taka atmosfera, na co
moje młodsze dziecko, wtedy jakieś 7 lat mające, bez chwili namysłu
palnęło: "...i obiady za darmo pani u nas ma!"
Nie wiem, skąd ona to wzięła, bo w domu nie postało nigdy nawet
najmniejszej aluzji na ten temat. Czyż trzeba coś więcej dopowiadać na
temat doceniania dzieci? No.
3-]
|