| « poprzedni wątek | następny wątek » |
131. Data: 2002-06-03 14:28:50
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
"Ula Dynowska" <u...@a...net> wrote in message
news:adfh8p$2tkh$1@pingwin.acn.pl...
> >
> > news:ade6tc$4r9$1@news.tpi.pl - konkretnie słowa
> >
> > : kobiety, CIACH będą za wszelką cenę wysyłać
> > chłopów po zakupy
> Ania może i ma poukładane stosunki ze swoim mężem, ale moim zdaniem jest
> arogancka w stosunku do wszystkich, którzy z partnerem układają sobie
troche
> inaczej.
O rany. Jesteś następną osobą, która wszystko bierze do siebie. Jak facet
lubi i umie robić zakupy, a żona lubi, jak on to robi, to niech spędza nawet
cały wolny czas w sklepach i jest jedynym zaopatrzeniowcem swojej rodziny.
Jezeli obydwoje są w takim ukladzie absolutnie szczęśliwi, to trzeba się
tylko cieszyć.
Ja miałam na myśli te zwiazki nie całkiem poukładane.
To znaczy żona wysyła chlopa po zakupy, a on idzie dla świętego spokoju i
albo bardzo się stara (z miłości do niej/dla świętego spokoju - niepotrzebne
skreślić) ale i tak mu nie wychodzi i wraca z gumą do żucia nie przymocowana
do szufelki i połową sklepu rybnego:)))), albo udowadnia, że w dziedzinie
zakupów jest kretynem większym od Szwejka i więcej posyłać go tam nie
można:)))) Ja nie jestem pewna, czy w takich związkach wszystko jest
poukładane. Moim zdaniem ani on nie jest szczęśliwy perspektywą zakupów, ani
ona wynikiem.
Ja parę razy w pierwszym roku małżeństwa prosiłam męża o kupienie jakichś
drobiazgów po drodze, o efektach pisałam na początku:)))))) Więc wiem na
pewno, że mój mąż tego nie lubi i nie umie i nie zmuszam go do tego w imię
idei partnerskiego związku.
Mnie osobiście trochę ruszyło w ostatnim poście Ani to wyciąganie
> 1000 złotych następnego dnia po niczym nieskrępowanych zakupach. Nie wiem,
> czy to był żart, czy prawda, ale z moich osobistych doświadczeń - jeśli
sie
> nie ma problemów finansowych, to wszystko jest pięć razy prostsze.
To był żart. Chociaż nie do końca. Przede wszystkim gdzie ja napisałam o
niczym nie skrępowanych zakupach? Tu chodziło o sytuację, kiedy w domu
kompletnie skończy się gotówka. Wszystkie nasze pieniądze wpływają na konta.
Jak chcemy gotówkę, to musimy pofatygować się do bankomatu. Limit dzienny
wynosi 1000zł. Ale gdzie ja napisałam, że ja podejmuję 1000 zł
codziennie?:))))) Codziennie, to ja bankonatów nie odwiedzam. Po prostu,
biorę 1000 zł na raz, a nie pięćdziesiąt dwa razy dziennie jak niektórzy.
Biorąc pod uwagę, że wszystkie rachunki płaci nam bank a większość zakupów
robimy na kartę to ten tysiąc nieraz starcza na bardzo długo. Po prostu
chodziło mi o śmieszny fakt, że któraś żona poskarżyła się, że mąż z zakupów
nigdy nie oddaje jej reszty. Więc jak ja mu czasem daje ostatnie moje
banknoty, to nie oczekuję, że coś mi odda, tylko następnego dnia podejmuję
następny zapas. Aha. O gotówkę w domu, żeby zawsze był ten tysiąc na wszelki
wypadek, muszę dbać ja. Bo mąż o takich przyziemnych sprawach zapomni.:)))))
zeby się nagle nie okazało, że powstają
> dziwne pretensje o wysokość wydawanych sum...
No wlaśnie opisywane uprzednio pretensje mężów moich kolezanek wydają mi się
dziwne (delikatnie mówiąc)
Poza tym, większość "żon",
> nawet jeśli by chętnie trochę posiedziała w domu i pozajmowała się dziećmi
i
> mężem, jest zmuszona do powrotu do pracy - z przyczyn finansowych. I co w
> dalszym ciągu ta druga połowa ma być zwolniona ze wszelkich obowiązków
> domowych?
Oczywiście, że nie. Tylko te obowiązki można tak podzielić, że każdy robi
to, co umie najlepiej.
Dla Ani wyrazem miłości jest gotowanie mężowi
> swoich super potraw, dla mnie było np. zjadanie z uśmiechem jego
pierwszych
> produkcji, mimo smaku nie zawsze udanego.
Aż tak zakochana to nigdy nie byłam.:)))) Ja jestem wyjątkowo wybredna. Jako
dziecko bardzo często nie jadłam obiadów, nawet niektórych gotowanych przez
moją mamę:))) Nie smakowaly mi, nie jadłam i już. Moje dziecko jest podobne.
I mam teraz eksperymentować jego kosztem, czy będą jej smakować obiadki
tatusia? Z góry wiem, że nie będą.:)))))
Na szczęście mój mąż nigdy nie wykazywał żadnej inicjatywy nakarmienia mnie
przyrządzonym przez siebie obiadem. Bo byłaby to ciężka próba uczuć:))))))))
> A Ty Aniu, nie wiesz, czy gdyby dom twoich znajomych urzadzał mąz, to
byłby
> ładniejszy? Niby dlaczego? Bo co faceci mają z natury lepszy gust? Wybacz,
> ale nie sądzę. Znam przypadki "pięknych" wnętrz zarówno autorstwa męskiego
> jak i kobiecego, tyle, ze facetom zwykle się nie chce ruszyć palcem, bo
żona
> go wyręcza w podejmowaniu decyzji o przysłaowiowym(?) kolorze firanek.
Firanek to moje szwagrowstwo w ogóle jeszcze nie ma. Ale myślę, że gdyby
remont robił szwagier, to farba byłaby równiej, a nie w łaty, tapety nie
odpadałyby platami od ścian, glazura by się porządnie trzymała a klepki w
podłodze nie byłyby ruchome.:)))))
Zresztą ja twierdzę, że remonty powinny robić fachowe ekipy. Niech każdy
robi to, co umie dobrze i co sprawia mu przyjemność.
Pozdrawiam
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
132. Data: 2002-06-03 16:57:10
Temat: Re: Mężczyzna na zakupachAnia napisał(a) tak:
> Więc wiem na pewno, że mój mąż tego nie lubi i
> nie umie i nie zmuszam go do tego w imię idei partnerskiego
> związku.
A jakbys tak padła na tydzień-dwa do łóżka złożona ciężką chorobą
albo złamaną nogą to co wtedy? Cała rodzina przestanie jeść, bo
małżonek zakupów nie umie zrobić?
Tu już nie chodzi o ideę partnerstwa tylko o umiejętności niezbędne
do codziennego funkcjonowania. Słyszałam o przypadku, kiedy kobieta
po ciężkim porodzie zakończonym cesarskim cięciem musiała tyrać w
domu i skończyło się to ponowną operacją, bo jej szwy puściły.. A
powód? Prosty: przez lata małżeństwa przyzwyczaiła męża, że jest
niezastąpiona i biedaczek nie umiał sobie bez niej nawet herbaty
zaparzyć... Robienie z faceta niedołęgi na dłuższą metę nie popłaca.
Z mojego męża mamusia zrobiła takiego księcia pana i ja teraz trzeci
rok pracuje ciężko nad tym, żeby on przestał uważać, że obsługa mu
się należy. Mimo, że jestem na jego utrzymaniu, nie poczuwam się do
bycia li i jedynie gosposią. Dlatego on też musi robić akupy, pomagac
mi w porządkach i takie tam. Nawet jeśli tego nie lubi i nawet jeśli
robi to gorzej. Zresztą nie czuje się niezastąpiona przy garach i
odkurzaczu.
> No wlaśnie opisywane uprzednio pretensje mężów moich kolezanek
> wydają mi się dziwne (delikatnie mówiąc)
A przyszło Ci do głowy zaślepionej dobrobytem, że są rodziny żyjące
skromniej niż Wy? I że każda złotówka może mieć znaczenie, bo w ciągu
miesiąca udaje się zaoszczędzić z tych złotówek całkiem poważną kwotę
na niezbędne wydatki? Na przykład buty dla dziecka? Warto, żebyś,
droga Aniu zobaczyła coś więcej niż czubek swojego nosa i przyjęła do
wiadomości, że nie każdy miał tyle szczęścia co Ty. Pokory, kochana,
więcej pokory.
--
pozdrawiam
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
133. Data: 2002-06-03 19:55:20
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach> Użytkownik "Ania" <i...@w...pl> napisał w
>> Ale koszul mu nie prasuję. W ogole nie mamy żelazka a ja nie prasuję
>> niczego.
I mąż się jeszcze nie utopił ? Albo Ciebie za to, że nie prasujesz
koszul ?
Tak poważnie to ja bym się ze wstydu spaliła, gdyby mój TŻ wyszedł w
nieuprasowanym ciuchu z domu, a na codzień chodzi w koszuli z krawatem.
--
Pozdrówka
Joanna gg 1489928
www.JoannaR.prv.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
134. Data: 2002-06-03 20:05:46
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach Użytkownik <i...@w...pl> ślicznie napisał/a :
>Ale nie jestem pewna, czy pamięta, ile kosztuje puszka
> piwa. Jego ceny czegokolwiek obchodzą tyle, co mnie zjawiska
> jonizacji w mgławicy Andromedy. Mnie zresztą też.
To jest wypowiedź osoby, której z nadmiaru pieniędzy wzrok się zepsuł i
nie zauważa, że są ludzie, którzy nawet na masło nie mogą sobie
pozwolić.
> Nic mnie nie obchodzi, że róznią się ceną o
> np. złotówkę. A mam takie koleżanki, że ich mężów obchodzi. O czym
> pisalam w poprzednim poście.
Bo ci mężowie muszą się zaharowywać na śmierć, żeby mieć co do garnka
włożyć, a jak ich żony są na tyle nieodpowiedzialne, że robią zakupy, na
które ich rodzin nie stać, to się nie dziwię, że się denerwują.
A czy mogę zapytać, ile godzin dziennie pracuje Twój mąż?
Albo nie odpowiadaj, bo żal mi siebie, że jestem szczęśliwa w związku z
facetem, dla którego 1000 zł na koncie to kuuuuuuupa forsy.
:-/
--
Pozdrówka
Joanna gg 1489928
www.JoannaR.prv.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
135. Data: 2002-06-03 20:09:24
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach Użytkownik <i...@w...pl> ślicznie napisał/a :
> Ja miałam na myśli
> raczej fakt, że mnie samej nie obchodzą żadne ceny niczego. Ja po
> prostu na nie nie patrzę. Jak mam na coś ochotę, to kupuję i nie
> myślę, czy to jest stosunkowo drogie. W momencie wyjścia ze sklepu
> nie powiem, nawet na torturach, ile wydałam i czy dobrze wydano mi
> resztę. Po prostu nie zwracam uwagi na takie przyziemne detale. Daję
> jakiś banknot, biorę, co mi z niego wydają i najczęściej myślę o
> sprawach dużo przyjemniejszych.
Kurde, przychodź do mnie do sklepu codziennie, ja nawet dla Ciebie
specjalne zamówienia będę realizowała ! Mam sklep w Gdańsku, na pewno Ci
się spodoba :-)
--
Joasieńka, Włodek i Wiktor 2 lata, 3 mce
SOPOT gg 1489928
www.wiktoriwanek.prv.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
136. Data: 2002-06-03 20:52:54
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach"Ania" napisała
> Jak kupuję masło, to patrzę, które opakowanie mi się podoba. I żeby to
> bylo czyste masło, a nie z olejem. Nic mnie nie obchodzi, że róznią się
> ceną o np. złotówkę. A mam takie koleżanki, że ich mężów obchodzi.
A nie pomyślałaś, że ci meżowie zarabiają być może_znacznie_mniej niż Twój
mąż, ale żony mają za to takie, jak Ty (jeśli chodzi o totalnie bezstresowe
podejście do zakupów i takież "ot po prostu" podejmowanie kolejnego 1000
zł).
I dlatego są "trochę" przerażeni tym beztroskim rzucaniem się w wir
zakupów, podczas, gdy być może należałoby oszczędzić trochę grosza.
--
Pozdrawiam
Maja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
137. Data: 2002-06-03 20:53:28
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach"Ania"napisała
> po telefonie do koleżanki. Ona jak zwykle wyżaliła mi się
> na męża i jego skrupulatne sprawdzanie domowych wydatków.
Wiesz, jeśli ona ma takie podejście do pieniędzy, jak Ty, to ja się jej
mężowi naprawdę nie dziwię. Bo pewnie nie zarabia tyle, co Twój geniusz.
> W kiliku przypadkach wydatki zapisują skrupulatnie moje koleżanki. Ale
> żadne z nas dwojga, ani ja, ani mąż, nie jest zdolne do takich wysiłków
> arytmetycznych. :)))))
Bo nie przychodzi Ci do głowy, że inni nie robią tego z nudów czy ze
sknerstwa, ale ze zwykłej konieczności oszczędzania ciężko zarobionych
pieniędzy. Dla Ciebie liczenie każdego grosza jest być może śmieszne i
oburzające, zatem życzę Ci, byś nigdy nie poznała takiej sytuacji. Bo wtedy
szybko znalazłabyś czas na takie "wysiłki arytmetyczne".
--
Pozdrawiam
Maja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
138. Data: 2002-06-03 21:04:49
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach"Joasienka" <w...@p...onet.pl> wrote at pl.soc.rodzina:
>> Użytkownik "Ania" <i...@w...pl> napisał w
>>> Ale koszul mu nie prasuję. W ogole nie mamy żelazka a ja nie prasuję
>>> niczego.
>
> Tak poważnie to ja bym się ze wstydu spaliła, gdyby mój TŻ wyszedł w
> nieuprasowanym ciuchu z domu, a na codzień chodzi w koszuli z krawatem.
E tam, nie kumasz? Nie prasuje, bo nie pierze. Nie pierze, bo kupuje nowe.
Proste.
--
Alf/red/ nie biedak, ale.... ja prasuję. czasem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
139. Data: 2002-06-03 21:10:49
Temat: Re: Mężczyzna na zakupachDnia Fri, 31 May 2002 00:30:01 +0200, podpisując się jako "Ania"
<i...@w...pl>, napisałeś (aś) :
> Jeśli nawet już, to jesteś
>mężatką od bardzo niedawna.
Co ma piernik do wiatraka?
Chyba znali się przed ślubem i jakby on był taki jak opisujesz to ona
pewnie za niego by nie wyszła.
Wogle nie rozumiem co ma staż małżeństwa do rzeczy?
>I skąd wiesz, czy twój partnerski mąż nagle nie
>zacznie się czepiać, co kupujesz, ile to kosztowało, czy musisz kupować te
>gotowe surówki po pięć złotych za opakowanie, bo jak sama zetrzesz na tarce
>i wymieszasz to ci za pięć złotych wyjdzie dziesięć takich porcji,
domowe są smaczniejsze i na pewno zdecydowanie bardziej swieze ;)
> Może mężowie twoich koleżanek to ideały. Ale moich -
>czepiają się często takich detali.
To pechowo wybrały sobie tych mężów :(
Nie mogły jakoś lepiej się rozejrzeć? :)))))
Marzena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
140. Data: 2002-06-04 05:54:52
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Użytkownik Oasy <O...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:adf74h$d41$...@n...onet.pl...
>
> Żeby nie było nieporozumień, nie chodzi nam o to by preferować jeden
jedyny
> według nas słuszny podział obowiązków w rodzinie, tylko o to by ten
podział
> odbywał się na logicznych zasadach.
Na logicznych zasadach?
Czyli on jest frajerem, który bez niej zginąłby i za to płaci cenę błogiej
nieświadomości, na co ona bierze te następne tysiące z konta, a ona bawi się
w małą manipulację (sorry, ale tak to odebrałam, te teksty o tym, że dzięki
nieuświadomieniu męża ona może sobie wydawać pieniądze na co chce), ale by
móc tego dokonywać bierze na siebie wszelkie obowiązki tzw. "babskie".
Logiczne zasady małżeńskie :-)))
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |