Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 80


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2002-03-08 09:50:33

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: Izabella Wieczorek <i...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

On Thu, 7 Mar 2002 23:30:23 +0000 (UTC), EDI <k...@c...pl>
wrote:

>Dane statystyczne mowia same za siebie; chociaz ogolna liczba urodzen
>spadla z 547 tys. w 1990r. do 370 tys. w 2001r. (czyli o ponad 30 %),
>rozkwit przezywa samotne maciezynstwo. W 1988r. bylo 822 tys. matek
>utrzymujacych dzieci. wedlug badan statystycznych z 1995r. liczba ta
>przekroczyla 905 tys. dzis, jak szacuje prof. zbigniew Strzelecki,
>prezes Polskiego Towarzystwa Demograficznego, jest ich okolo 980 tys.
>Liczba samotnych matek rosnie z roku na rok.

Jak wiadomo danymi statystycznymi bardzo łatwo manipulować:-). Nie
zwracając uwagi na to, że a) panna z dzieckiem nie jest traktowana jak
ladacznica i zmniejszyła się presja żeby brać ślub, b) samotna matka
ma wyższy zasiłek wychowawczy więc choćby ze względów ekonomicznych w
pewnych okolicznościach ludzie nie decydują się na ślub. Ile par nie
jest zameldowanych pod wspólnym adresem? Przecież jeśli nie mają
ślubu, to nie prowadzą wspólnego gospodarstwa, a dziecko oficjalnie
wychowuje się bez ojca (bo domyślnie jest meldowane z matką). Moim
zdaniem to bicie piany.

Pozdrawiam
--
Izabella Wieczorek
i...@p...com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2002-03-08 10:46:50

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

zwiazku odpowiedzialne sa dwie osoby. I
> jak sobie nie przemyslisz, dlaczego sie nie udalo, to skonczysz jak moj
> byly, ktory sie wlasnie drugi raz rozwodzi.
>
> Margola
Wiesz tylko że ja to wiem i rozumiem - szkoda że tylko ja ;-( al;e jeszcze
walczę
Pozdrawiam
Marek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2002-03-08 10:53:01

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora


> A co wg Ciebie dałyby przeciągające się w nieskończoność rozprawy sądowe,
> jeśli postanowienie padło już ze strony odchodzącego partnera? Co miałby
> osiągnąć człowiek zatrzymując przy sobie partnera na siłę, nie pozwalając
mu
> na odejście, nie wyrażając zgody na rozwód?
> Jednym słowem co zmieni w całej tej sytuacji fakt, że rozwód zamiast po
> miesiącu uzyska się np. po dwóch latach?
> --
> Pozdrawiam
> Maja

Rylko że u nas często jest to pójście po najmniejszej linii oporu - po co
walczyć, próbowac się porozumieć - wystaczy pójść do sąu i dostanie sie to
co chce - ile kobiet hołduje takim postawom?? i jest to zasługa
interpretacji zdonimowanych przez feministki sądów, gdzie rola faceta
sprowadza się do dawania pieniędzy - im więcej tym lepiej - nie ma znaczenia
wina, powody ?? Skończyć z rozwodami na zawołanie, z limentami w dowolnej
wysokości - hcce odejść - prosze bardzo ale bez prawa do dziecka - jeśli
opuszcza rodzinę to także dziecko. A u nas kobieta jeszcze w nagrode za
rozwalenie rodziny dostaje dziecko i alimenty - kompletna paranoja.
Marek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2002-03-08 11:53:16

Temat: Re:OT Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Agnieszka Król" <a...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Katarzyna Kuć <a...@s...com.pl> wrote in message
news:a67ldj$k9a$1@news.tpi.pl...
> Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie że Twoje słowa są dokładnie moimi -
> wypowiadanymi, kiedy odpowiadałam na pytanie :dlaczego?
> Ech, życie....
> Kasia

Czy mogłabyś zachowywać tę część wypowiedzi, do której się odnosisz, bo
zupełnie nie wiem, o co chodzi. Z góry dziękuję...
--
Pozdrawiam
AgnieszkaK


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2002-03-08 15:44:02

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: EDI <k...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora

Pt, 08 mar 2002 09:50:33 GMT news:08032002.303BF007@T-1000.org
Izabella Wieczorek napisał(a) i EDISONA sprowokował(a)

> Jak wiadomo danymi statystycznymi bardzo łatwo manipulować:-). Nie

Mozna je roznie interpretowac, jednak cyfry sa coraz wieksze

> zwracając uwagi na to, że a) panna z dzieckiem nie jest traktowana
> jak ladacznica i zmniejszyła się presja żeby brać ślub, b) samotna
> matka ma wyższy zasiłek wychowawczy więc choćby ze względów
> ekonomicznych w pewnych okolicznościach ludzie nie decydują się na
> ślub.

to teraz wiemy czemu tak bardzo pragna legalizacji konkubinatu.

> Ile par nie jest zameldowanych pod wspólnym adresem?
> Przecież jeśli nie mają ślubu, to nie prowadzą wspólnego
> gospodarstwa, a dziecko oficjalnie wychowuje się bez ojca (bo
> domyślnie jest meldowane z matką). Moim zdaniem to bicie piany.

No a ile jest teraz rozwodow w porownaniu jak bylo kiedys ?
Nie tak dawno bylem z zona na imprezie, przecietna wieku 30-40 lat.
Praktycznie same rozwodki i rozwodnicy. Na poczatku wszyscy mysleli ze
jestesmy kochankami, bo nie mogli uwierzyc ze jeszcze jestesmy
malzenstwem i ze sie jeszcze kochamy.


--
/^^^^>/^^^^\/^/^^^gg/tlen #78476^^^^^^^^^^^/
/ ^^>/ /~/ / / Są trzy prawdy;.... /
/ ^^>/ ^^ / / A po diabła mi sygnaturka !/
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2002-03-08 22:33:01

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Mrowka" <m...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Edycia napisał(a) w wiadomości: ...

>Mysle, ze go zabolalo. I to bardzo. Paradoksalnie - mnie tez zabolalo.
>Bylo mi bardzo ciezko. Ale wiedzialam, ze jak nie przetne tego malzestwa
raz
>na dobre, to sie zameczymy.
>Jestem pewna, ze dobrze zrobilam. To nie byly chwilowe emocje, ale
>przemyslana decyzja.

>Tak. Kilka m-cy po mnie tez wciaz slub, a jego syn jest kilka m-cy mlodszy
>od mojej coreczki. :))
>A twierdzil, ze juz nigdy nikogo nie pokocha.

Edysta,mozemy sobie przybic piatke.Przezywalam rozstanie z moim Exem tak
samo jak Ty ,on ten mial mnie kochac dozgonnie a po paru miesiacach(2-3)
sprowadzil sobie do domu obecna zone.Ja wiem ,ze nie moze po mnie plakac
cale zycie,ale po co bylo gadac takie brednie?

>Nie, nie bylo zadnego psychologa. Nie wiem, czy by cos zmienil, ale ja sie
>ciesze, ze odeszlam. Nawet jesli mielibyscie mnie zlinczowac. :)

Daj spokoj,to Twoje zycie nikt nie ma prawa Cie linczowac.Mozesz sobie je
ukladac jak chcesz i z kim chcesz.


>Mysle o chceci do pracy zarobkowej, checi usamodzielnienia sie,
>wyprowadzeniu od rodzicow. Wtedy on tego nie chcial, a dla mnie to bylo
>b.wazne.

O to,to ,to...piatka.


Moj Ex troche bardziej "szlalal"ale chyba nie bede tego wywlekac.Na dzien
dzisiejszy go lubie:)

Magda

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2002-03-08 22:48:02

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Mrowka" <m...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Marek W. napisał(a) w wiadomości: <3c87c368$1@news.vogel.pl>...

>Tak czytam ten w?tek i,,,
>Jak kobiety s? takie biedne i pokrzywdzone tym że "musiały" oderj?ć do
>innego faceta i co to one nie przeżyły,,,, wiesz co to po prostu zakrawa na
>kpinę - jak tak cierpicie to najlepszym lekarstwem jest nie odchodzić a nie
>bzdury potem wypisywać


Marek to nie jest tak....
Uwierz mi ze nie latwo jest odejsc od faceta z ktorym sie wiazalo
nadzieje,ukladalo zycie ,budowalo rodzine,ma sie z nim dziecko.Caly czas
myslisz czy mam do tego prawo?Czy mam prawo rozdzielac ojca i dziecko?Jak
sobie poradzimy?Jak sobie on poradzi?(tak,tak).
Ja naprawde dlugo podejmowalam ta decyzje.Moj byly maz wcale mi nie pomagal
w tym abym podjela decyzje o zostaniu z nim.Wrecz przeciwnie.Przeciez nie
byl slepy widzial ze sie pomiedzy nami psuje i nic nie robil aby bylo
lepiej.Dopiero jak juz powiedzialam mu dosadnie ze chce odejsc i ze to tylko
kwestia czasu,ze szukam sobie innego mieszkania to zmienil sie w aniola.Ale
ja nie potrafilam juz jemu zaufac,za bardzo mnie zranil,za dlugo mna
pomiatal i ponizal,dolowal i wpedzal w kompleksy.Tego sie nie zapomina.
Poza tym mieszkalismy z jego rodzicami.Tesciowa dawala mi w kosc.Prosilam go
abysmy sie wyprowadzili ale on nie chcial ,tu bylo mu wygodnie.Mial kumpli
pod nosem ,mamusie ktora przy nim skakala i wszystko co mu bylo potrzebne do
szczescia.
W koncu nadszedl taki moment ze bylo mi wszystko jedno gdzie,do kogo odejde
byleby sie wyniesc od tego czlowieka,aby miec spokoj,ale nie mialam dokad
pojsc.No ale szczescie sie do mnie usmiechnelo,poznalam mojego obecnego
partnera ktory jest przeciwienstwem bylego i nawet jakby on sie nie pojawil
w moim zyciu to i tak od meza bym odeszla,byle gdzie,byle daleko...


Heh,mialam nie wywlekac brudow,ale zabolalo mnie to co napisales....

Magda



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2002-03-08 23:32:24

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Marek to nie jest tak....
> Uwierz mi ze nie latwo jest odejsc od faceta z ktorym sie wiazalo
> nadzieje,ukladalo zycie ,budowalo rodzine,ma sie z nim dziecko.Caly czas
> myslisz czy mam do tego prawo?

Czy mam prawo rozdzielac ojca i dziecko?

Jeżeli tak myślą to czemu tak robią - tylko dlatego że sądy im to
umożliwiają, dlatwgo ze jest to jeszcze jedna metoda na dokopanie byłemu. To
też jest efekt głębokich przemysleń. Wg mnier odejście koniety bez
radykalnych pzryczyn powinno wiązać się z utratą opieki nadz dzieckiem,
ostatetcznie to oan rozbija rodzinę i jeszcze się ją za to nagradza.

Jak sobie on poradzi?(tak,tak).

Tak z pewnością - doświadzcyłem tego ąz nadto - reakcją mojej żony na
wiadomość o moim zawale ( tak,tak w wieku 35lat) było "że nie da się
szantażować moralnie" wybitny przykład zastanawiania się nad tym. Może
jakbym poleżał nieprzytomny sam kilka godzin dłużej byłaby szcęsliwsza -
koniec problemów raz na zawsze

> Ja naprawde dlugo podejmowalam ta decyzje.Moj byly maz wcale mi nie
pomagal
> w tym abym podjela decyzje o zostaniu z nim.Wrecz przeciwnie.Przeciez nie
> byl slepy widzial ze sie pomiedzy nami psuje i nic nie robil aby bylo
> lepiej.

A czy kobieta zawsze robi coś zeby rodzinę uratować - czy postępuje alno pn
się zmoeni albo koniec, a ja to krolowa i mi wszystko wolno. Bo z moich
obserwacji nie tylko swoich wynika że zbyt czesto wszyscy idziemy po
najmniejszej linii oporu. Rozwód jest prostszy niz praca nad sobą niż
ratowanie rodziny, mniej wysiłku a jeszcze zysakć można.

Ale ja nie potrafilam juz jemu zaufac,za bardzo mnie zranil,za dlugo mna
> pomiatal i ponizal,dolowal i wpedzal w kompleksy.

Nie znam twojej sytuacji dokladnie znam swoją. Widzisz czasami tak jest ze
dopiero pozew rozwodowy potrafi kimś potzrąsnąć tak że wiele rzeczy samo
wpada na odpowiednie miejsce. I wbrew pozorom i ogólnie przyjętym opiniom
potrafi człowieka odmienić. zeby nie nyło wątpliwości sam nie należałem do
poniżających itp, poszło o inne rzeczy ale zdaje sonie sparwe ze nie jestem
bez winy, szkoda ze tylko ja.
Zapomiać poza tym nie należy - pamiętać jako ostrzeżenie - ale wybaczyć tak

> Poza tym mieszkalismy z jego rodzicami.Tesciowa dawala mi w kosc.
No tu się zdgodzę z rodziną na dłuższa mete nie da się mieszkać. Chociaż ja
wbrew utartym opiniom włąśnie z teściową byłem w bardzo dobrych stosunkach,a
z tesciem byśmy się w łyżce wody potopili.

> W koncu nadszedl taki moment ze bylo mi wszystko jedno gdzie,do kogo
odejde
> byleby sie wyniesc od tego czlowieka,aby miec spokoj,ale nie mialam dokad
> pojsc.

W tym momencie odejście tak, ale jednocześnie danie sobie czasu na na
uspokojenie emocji i jnabranie dystansu - i wtedy byc moze da się jeszcze
coś połatać. Jak się znajduje kogoś to jednak jest to już ucieczka nie od
ale do kogoś. A to zmienia jednak wiele.

> Heh,mialam nie wywlekac brudow,ale zabolalo mnie to co napisales....

Sorrki jak tak niechcialem nikogo urazić. Jestem tylko coraz bardziej
rozgoryczony życiem i tym wszystkim co zostało z domu który próbowalem
tworzyć. Doszedł jeszcze kolejny numer wycięty mi dzisiaj przez moją wciąż
jesszcze żonę.
czasem ja już nie mam sił tego znosić.
Sorrki jeszcze raz.

> Magda

Pozdrawiam
Marek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2002-03-08 23:53:08

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Mrowka" <m...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Marek W. napisał(a) w wiadomości: <3...@n...vogel.pl>...

>Jeżeli tak my?l? to czemu tak robi? - tylko dlatego że s?dy im to
>umożliwiaj?,

Ale sie uczepiles tych sadow:)

dlatwgo ze jest to jeszcze jedna metoda na dokopanie byłemu. To
>też jest efekt głębokich przemysleń. Wg mnier odej?cie koniety bez
>radykalnych pzryczyn powinno wi?zać się z utrat? opieki nadz dzieckiem,
>ostatetcznie to oan rozbija rodzinę i jeszcze się j? za to nagradza.

Chyba nieuwaznie czytales to co napisalam:(
To nie bylo moje widzimisie.Po prostu nie udalo nam sie i tyle.A co do
dokopania bylemu to nigdy nie poslugiwalam sie dzieckiem aby mu
dowalic.Przeciwnie.Moze widywac dziecko zawsze kiedy ma na to ochote,ucze je
szacunku do ojca,nigdy nic zlego na niego nie mowie.


>Tak z pewno?ci? - do?wiadzcyłem tego ?z nadto - reakcj? mojej żony na
>wiadomo?ć o moim zawale ( tak,tak w wieku 35lat) było "że nie da się
>szantażować moralnie" wybitny przykład zastanawiania się nad tym. Może
>jakbym poleżał nieprzytomny sam kilka godzin dłużej byłaby szcęsliwsza -
>koniec problemów raz na zawsze

Wiele jest w Tobie goryczy,ale rozumiem to.Nie podoba mi sie tylko,ze
wszystkie kobiety oceniasz pod katem swojej zony,kazda do niej porownujesz.

>A czy kobieta zawsze robi co? zeby rodzinę uratować - czy postępuje alno pn
>się zmoeni albo koniec, a ja to krolowa i mi wszystko wolno.

Moze nie zawsze.A czy zawsze postepuje tak mezczyzni?


>W tym momencie odej?cie tak, ale jednocze?nie danie sobie czasu na na
>uspokojenie emocji i jnabranie dystansu - i wtedy byc moze da się jeszcze
>co? połatać. Jak się znajduje kogo? to jednak jest to już ucieczka nie od
>ale do kogo?. A to zmienia jednak wiele.

Masz racje.Moze jakby moi rodzice pozwolili zamieszkac z nimi i pomyslec nad
wszystkim to byloby inaczej,ale niestety.....

>Sorrki jak tak niechcialem nikogo urazić. Jestem tylko coraz bardziej
>rozgoryczony życiem i tym wszystkim co zostało z domu który próbowalem
>tworzyć. Doszedł jeszcze kolejny numer wycięty mi dzisiaj przez moj? wci?ż
>jesszcze żonę.
>czasem ja już nie mam sił tego znosić.
>Sorrki jeszcze raz.


Marek,bardzo Ci wspolczuje i naprawde trzymam kciuki aby Ci sie
ulozylo.Wiem,ze to co piszesz wyplywa z Twojego zlamanego serucha i bardzo
jest mi przykro.

Pozdrawiam serdecznie.Magda

GG908580
ICQ 117493016
Warszawa
gda

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2002-03-09 00:17:09

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Ale sie uczepiles tych sadow:)

No u czepiłem się ;-) ale to co się w nich dzieje jest naprawde
skandalicznie. Wg mnie powinno śię zakazać prowadzenia spraw rodzinnych i
rozowdowych sędziom- kobietom - facet ma z zalożenia przechlapane.

> Chyba nieuwaznie czytales to co napisalam:(
> To nie bylo moje widzimisie
W twoim wypadku tak ale za często tak to wygląda. Mam wrazenie ze przypadek
od którego zaczął się ten wątek do takich włąśnie należy.
> dokopania bylemu to nigdy nie poslugiwalam sie dzieckiem aby mu
> dowalic.Przeciwnie.Moze widywac dziecko zawsze kiedy ma na to ochote,ucze
je
> szacunku do ojca,nigdy nic zlego na niego nie mowie.

A mi wląsnie wycięto kolejny numer pt dzieci. Umówieni byliśmy na wizyte u
dzieci jutro rano. Na początku tygodnia dowiedxialem się ze zmieniła adres,
telefonu nie ma, aadresu nowego mi nie da. Ale wizyta aktualna tylko mam
zadzwonić do jej siostry i potiwerdzić ze przyjeżdzam. Zadzwoniłem i co?
"Jaka wizyta, ja nic nie wiem i niczego nie mam zamiaru przekazywać, mozesz
nie przyjeżdzać bo i tak nikogo nie znajdziesz" Ot taką odpowiedź dostałem.
czyli szukaj wiatru w polu. Ni pamietam ilu mieszkańców ma Bydgoszcz ale
kikadziesią tysięcy chyba by się znalazło. Ciekawe jak mam znaleźć
Na drodze prawnej to minimum miesiące ciągania się po sądach. Aha poprzednia
wizyta była odwołana na jej prośbe - ponieważ wcześniej problemów nie robiła
to się zgodziłem - widac to był czas potrzebny na przeprowadzkę. A teraz...
jechać w ciemno 300km i szukać??

Nie oceniam źle wszystkich kobiet. Spotkałem wiele wspaniałych w swoim
życiu. Dzięki kilku prawdopodobnie jeszcze chodze po tym świecie bo ciągnęły
mnie za uszy w trakcie najgorszych kryzysów po rozstaniu. Ale nie da się
ukryć że goryczy jest najwięcej.


> Masz racje.Moze jakby moi rodzice pozwolili zamieszkac z nimi i pomyslec
nad
> wszystkim to byloby inaczej,ale niestety.....

Właśnie o to mi chodzi - nabrać dystansu przestać walczyć ze sobą a
spróbować powoli odbudować utracone uczucuia, zycie. Przy dobrej woli obu
stron jest to możliwe. Wymaga tylko czasu, a często którejś ze stron zaczyna
się nagle do rozwodu tylko śpieszyć. Tłumaczę tak Izie (moja żona) - nie
mówmy o powrocie, ale zatrzymajmy się i pomyślmy zamiast pędzić w
destrukcji. Ale to trzeba myśleć.

> Pozdrawiam serdecznie.Magda

Pozdrawiam
Marek

> GG908580

GG 1208168

> ICQ 117493016

mam ale nie instalowane od 100 lat))

> Warszawa

Też Warszawa ;-)

> gda

Marek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Przemyslenia
Nowa
samotny ojciec równie dobry jak s-a matka?
Moja zona odchodzi, jak walczyc
Szukam książek Daniela Ange'a

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »