Data: 2001-09-30 12:37:05
Temat: Re: Może nie do końca na temat, ale musiałam
Od: "Dirschauer" <D...@-...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Dorunia" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:9p21bh$omq$1@news.tpi.pl...
> Życzę powodzenia tym którzy potrafią na tekst "czy on nie zagraża nikomu",
> odpowiedzieć spokojnie i bez emocji wyjaśnić, ja na takie teksty nie
> potrafię zachować spokoju. A naprawdę długo bym mogła opowiadać co ludzie
> mówią. Jak ostatnio stałam na przystanku i Daniel się niecierpliwił
(chciał
> wsiadać do każdego autobusu który nadjechał), to pani pokiwała z
> politowaniem i rzuciła niby od niechcenie "tak to jest, matka ma ciężki
los
> z niedorozwiniętym dzieckiem", więc ja na to że on ma problem tylko ze
> słuchem, a pani swoje "tak, tak ja wiem jak wariatów ciężko wychować", a
ja
> nie wiem czy się kłócić czy tłumaczyć, w takim momencie milknę i wolę nie
> dyskutować.
Dobrze że to babsko nie natrafiło na mnie, bo musiałbym zapomnieć na pół
godziny o tym że jestem dobrze wychowany. Współczuję tej pani, a nie Tobie
czy Twojemu dziecku. Wy nie potrzebujecie pomocy, a jej już niewiele jest w
stanie pomóc.
Ja bym jej odpowiedział bardzij dosadnie: "Święte słowa droga pani! Takiej
starej wariatki jak pani nikt już nie wychowa. Może by pomogły
elektrowstrząsy, albo elektryczny pastuch, ale i to nie wiadomo". :-)
Myślę że w takich chwilach najważniejsza jest świadomość, że to nie my
jesteśmy nienormalni, tylko na świecie coś się popier... Najważniejsze jeśli
dzieciak wie, że jest kochany przez rodziców, to da mu siłę na znoszenie
przeciwności losu. Może dożyjemy czasu, kiedy rówieśnicy Twojego syna będą
się wstydzić za ciemnogrodzkie wypowiedzi swoich rodziców. Mam taką
nadzieję.
A moja sześciopalczasta Misia jest coraz śliczniejsza. A myślałem że już się
nie zakocham :-)
Tomek
|