Path: news-archive.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!news2.icm.edu.pl!new
sfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "katarzis" <k...@w...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Myślowy śmietniczek...
Date: Tue, 9 Dec 2003 18:48:06 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 88
Message-ID: <br51oi$d8j$1@atlantis.news.tpi.pl>
References: <br22tt$sum$1@nemesis.news.tpi.pl> <br425n$fqo$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: 80.51.36.159
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1070991966 13587 80.51.36.159 (9 Dec 2003 17:46:06 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 9 Dec 2003 17:46:06 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:244299
Ukryj nagłówki
> Faktycznie chyba masz doła, ale pewnie da się z niego wyjść. Piszesz
ogólnie
> o samopoczuciu i przeżywaniu... czy to napewno wszystko o czym chciałabyś
> napisać? W "doła" nie wpada się bez powodu, a w Twojej wypowiedzi nic
> jednoznacznie nie wskazuje na jego przyczynę.
> Nie piszesz też czego oczekujesz; czyżby objaw rezygnacji? A może chciałaś
> tylko się wygadać i nie oczekujesz żadnej konkretnej odpowiedzi na swego
> posta?
> W sumie nie wiem co sądzić o Twojej sytuacji: jesteś przemęczona?;
> przepracowana?, poniosłaś jakąś porażkę?; ktoś Cię skrzywdził? Można tak
> długo zgadywać.
Myślę , że jestem przemęczona wiecznym rozwiązywaniem problemu, który
dotyczy mnie już od kilku dobrych lat. Trochę już opisałam powyżej w poście.
Tak, poniosłam porażkę i mimo mojej walki, a walczyłam bardzo długo w końcu
zadławiłam się nienawiścią, agresją i zaczęłam popadać w rezygnację. Czyli
coś co było dla mnie ważne nagle nie jest moim celem. Celem moim było
pierwsze porozumienie z matką. Niestety to w końcu stało się niemożliwością,
ze wzgledu na to że moja matka jest osobą prostą, a ja się kaształciłam i z
biegiem czasu miałam inne spojrzenie na życie. Im więcej poświecałam uwagi
nauce tym bardziej ona czuła się zagrożona i twierdział, ze ja ją traktuję
jak głupią istotę. Co nie było prawdą. Sama sobie wmawiała i ubliżała przez
to mnie rzucajać mi swoje komplesky w twarz. Później zaczełam sobie
tłumaczyć rozumiejąc już na czym polega jej niedowartowśicowanie i jej
zachowanie, ze ona jest "chora" i nic już się z tym nie da zrobić, zeby jej
pomóc, bo ona nie chce pomocy. Stawiała wielki opór. No cóż
przestałam wczuwać się w jej problemy, bo za bardzo się wczuwałam w jej
depresję i codzienny smutek i narzekania, ze traciłam siebie,
zbagatelizowałam swoje uczucia. To trwało kilkanaście lat. W trakcie
studiów, gdy tata umarł, zaczał się koszmar. Leciało już wszytko co leżało
na sercu. Nieprzebierałam w słowach, bo miałam jej włądczości już dosyć.
Całe studia kładła mi kłody pod nogi, myśląc że mnie przez to podprządkuje,
ze bede myślała tak jak ona chce.Pod koniec studiów, powtarzała mi ze mam
się wyprowadzić z domu bo ma mnie już dość i że nie bedzie mnie żywić. Sama
chyba nie wiedziała co mówi, bo by straciła mnie z rentą po ojcu. W czasie
wakacji doszło do przebicia moich sił i możliwości reakcji na jej idiotyczne
zachowanie. Siostry obróciły się przeciwko mnie (miały niezależne od siebie
powody). We włąsnym domu czułam się jak pies, jak rzecz, jak śmieć, jak
gówno, jak zero. Mimo, ze mam włąsny pokój nie miałam prawa robić w nim nic
co by jej się mogło nie spodobać (chociażby pomalować na ciepły piaskowy
kolor). Nie mogłam. Powiedziała, ze nie mam tu nic do gadania. I że żałuje
że takiego debila jak ja urodziła. Na każdym kroku kazdy mój ruch musiał być
ocenzurowany przez nią. Pewnego dnia nie mogąc już tego wytrzymać wpadłam w
szał. Były wtedy cztery osoby przeciwko mnie w tym domu. Jestem drobną osobą
jednak znalazłam siły by przywalić każdemu, szczególnie facetowi od siostry,
który miał najmniej do gadania a zaczął zachowywać się jak damski bokser.
Psychicznie byłam wykończona. Wakacje stały się dla mnie koszmarem.
Spakowałam w nerwach rzeczy... trzymali mnie za ręce powtarzajac, ze jestem
psychiczna i że zaraz zadzwonią po pogotowie i mnie zwiąrza w kaftan.
Zatylaki mi buzie nawet nie mogłam zawołąc o pomoc. Szarpali mną. Chciało mi
się z tego wszystkiego wymiotywać. Pobita poszłam do koleżanki, potem
wyprowadziłam się do dziadka. W dniu wyprowadzki dostałam telefon że bede
mieć pracę. W dniu nieszcześcia zaświeciło słońce, ale na krótko. Później
musiałam z niej zrezygnować, bo zdarzenia jakie miały miejsce u dziadka mnie
wykańczały. U dziadka był horror. Jest alkoholikiem, żyje z konkubiną dużo
młodszą od siebie, która musiała opuścić lokum bym mogła tam zamieszkać.
Jednak nie dawała tak łatwo za wygraną. Wyzywała mnie od kurew, szmat,
idiotek...itd. Dziadek zabronił jej przychodzić ale jednak ją wpuszczał no i
zaczynało się od nowa. Pił codziennie, aż do zalania się. Zostawiał bałagan
i przyjeżdzała policja i pogotowie. Było tragicznie. Nie da się tego opisać.
W każdej chwili mogłam być zgwałcona... Spałam jak tylko często mogłam u
koleżanek, bo tam się nie dało. Jak już spałam w tej melinie to nie mogłam
zmrużyć oka, spałam z otwartymi oczami, bo dziadek jest agresywny po
alkoholu. To był miesięczny horror. Byłam u psychologa, już zrezygnowana
wszystkim. Psycholog była w szoku. Poddała mi myśl tymczasową, zeby wrócić
do domu. Miałam wrócić do kata? Poszłam do siostry mamy ona mnie
przenocowała a potem razem pogadałyśmy z matką. Nie dało się rozmawiać, ale
do domu wróciłam... Na chwilę był spokój teraz każdy jej krzyk i agresywny
ruch budzi we mnie lęk. Ciocia chciała mnie przytulić i pocałować na
dobranoc, to miałam wrażenie, ze robi mi wielką krzywdę. Bałam się... To
było straszne, a moja matka nawet się nie spytała, tylko ciągle mówi o mnie
same negatywne rzeczy. Nawet nie wiem czy mam pisać że mam tego dość, bo nie
chce mi się już tego odczuwać. Jestem wrakiem człowieka. Zastanawia mnie czy
to była lub jest przemoc psychiczna? I chciałam dodać jeszcze, ze napewno
nie spędzę świąt w tym pełnym obłudy domu. Nie mam siły zasiaśc z nią przy
jednym stole...
> Co to znaczy, że uważałaś się za kogoś inteligentnego, a teraz już nie?
Kiedyś jeszcze szczątkowo wierzyłam we włąsne możliwości...
Ale się rozpisałam, ale myślać o tym ciągle nie mam już drzwi do wyboru by
cokolwiek widzieć dlatego chciałam żeby spojrzał ktoś na to z boku. Dziękuję
za przeczytanie i pozdrawiam.
Katarzis
|