« poprzedni wątek | następny wątek » |
421. Data: 2006-01-13 09:31:35
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "Iwon\(k\)a"
<i...@p...onet.pl> mówiąc:
>wlasciwie kazde?
Właściwie generalizuję, bo się zgubiłam w gąszczu uwag na temat
rozumienia tekstu pisanego.
Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
422. Data: 2006-01-13 11:54:58
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !In article <dq6ndt$j1h$1@news.onet.pl>,
"Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> wrote:
> "Mamak z Galicji" <mamak112@SPAM_DUPAwp.pl> wrote in message
> news:dq6m32$om2$1@inews.gazeta.pl...
> (...)
> >. Wizyta powinna być ostatecznością. IMHO dodatkowo płatną (w jaki sposób
> >to temat na osobną dyskusję).
>
> dokladnie. wizyty takowe powinny wiazac sie z oplata. moze wtedy
> schody, fotelik,i torba nie byly by takie ciezkie.
>
Bardzo dobry pomysł. Kilka lat temu dyspozytorki pogotowia straszyły
wystawianiem rachunków. Efektem była śmierć kilku osób (w tym dzieci), z
których przynajmniej część było można uratować.
--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
423. Data: 2006-01-13 11:59:58
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !In article <43C672E2.50307@SPAM_DUPAwp.pl>,
Mamak z Galicji <mamak112@SPAM_DUPAwp.pl> wrote:
> Jarek Spirydowicz napisał(a):
>
> >>Generalnie nie. Jednak może go boleć np od dwóch tygodni.
> >>
> >
> > Może go też boleć ze śmiechu. Jako dyspozytor nie masz tego jak odróżnić.
>
> W tym przypadku chodzi o to, że miał dwa tygodnie na pójście do POZ.
>
> Ostatnio spotkałem się z przypadkiem gdzie matka wzywa o 18.00 wizytę
> domową do dziecka. Na pytanie czemu wcześniej nie poszła do przychodni
> powiedziała, że nie miała czasu bo dziecko było w szkole...
>
Chcesz powiedzieć, że jej obowiązkiem jest dostosowanie się do godzin
otwarcia przychodni? Świetnie - tylko oddaj jej pieniądze, które na tę
przychodnię płaci niezależnie od tego, czy korzysta z jej usług.
>
>
> >>Chodziło mi np o wezwanie typu: piłem wczoraj spirytus, jestem blady i
> >>spocony.
> >>
> >
> > Obawiam się, że jeśli to był metylak, opis będzie dosyć podobny...
> To można wykluczyć jednym pytaniem. Generalnie chodzi o wezwanie do kaca.
>
Wiem, o co Ci chodzi. A Ty wiesz, o co chodzi mi - że _zazwyczaj_
bezzasadność wezwania możesz stwierdzić dopiero na miejscu.
--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
424. Data: 2006-01-13 12:03:07
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !In article <dq6s91$egp$1@inews.gazeta.pl>,
Mamak z Galicji <mamak112@SPAM_DUPAwp.pl> wrote:
> Jestem większym optymistą. O ile pamiętam od 2007 lub 2008 można już
> tworzyć takie kasy.
>
Nie chodzi o tworzenie, tylko o wybór, co chcę zrobić ze swoją składką
zdrowotną. Bez tego prywatne kasy można o kant rozbić.
--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
425. Data: 2006-01-13 14:24:16
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !Nixe napisał(a):
> Może jeśli napiszę to tak ze dwadzieścia razy, to dotrze.
Ja bym na to nie liczyla. Głową muru nie przebijesz.
--
Pozdrawiam
Justyna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
426. Data: 2006-01-13 15:47:31
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !"Agnieszka Krysiak" <k...@g...pl> wrote in message
news:dqses19u617lbdfa1uqreq0lj72nll6ob7@4ax.com...
>>wlasciwie kazde?
>
> Właściwie generalizuję, bo się zgubiłam w gąszczu uwag na temat
> rozumienia tekstu pisanego.
no widac.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
427. Data: 2006-01-13 15:49:39
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !"Lozen" <i...@n...spam.hotmail.com> wrote in message
news:dq7j9o$lmg$1@inews.gazeta.pl...
>> LOL!
>> "Zabronisz mi?"
>
> Twoj cytat: "Lozen nie mieszaj, bo ona zuplenie czepnela sie czegos
> innego. nie wiem skad wytrzasnella moje kopanie na to co w Poslce a na
> gliryfikowaniu tego co tutaj."
>
> Chociazby Twoj powyzszy komentarz w odpowiedzi do Nixe tlumaczy moje
> "czepniecie sie czegos innego".
> Ale tego to Ty tez pewnie nie rozumiesz.
Lozen, jesli mozesz, popatrz w ktorym momencie kiedy co
napisalam, a kiedy napisalas Ty. Choc boje sie, czy
zauwazysz to.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
428. Data: 2006-01-13 15:58:26
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dq7okt$2iqa$1@news.mm.pl...
>> rozmawiamy o wizytach, na ktore sam lekarz sie nie "zaprasza".
>> czy na prawde nie widzisz roznicy miedzy tymi dwoma
>> wizytami?
>
> Nie, bo piszę o tych samych wizytach domowych.
nie o tych samych.
> Widocznie nie masz pojęcia, jak to się tutaj odbywa i dlatego dla Ciebie
> sytuacja, gdy matka pierwsza prosi o przyjazd jest zupełnie inna od tej,
> gdy
> lekarz pierwszy taką wizytę zaproponuje. A obie te wersje mogą mieć
> miejsce
> podczas tej samej rozmowy telefonicznej matki z lekarzem/dyspozytorką.
moga, ale nie musza. i o tych "innych" rozmawiam.
>
>> o tych nie rozmawiamy. rozmawiamy o takich na ktore jedzie,
>> ale spokojnie mogly je odprawic w przychodni. teraz jesniej?
>
> Sorki, ale nadal nic nie rozumiesz.
Ty tak samo.
>
>>> Zapewne ta koleżanka pracuje za darmochę, jako wolontariuszka.
>>> Nie wiedziałam, a więc zwracam honor :>
>
>> a czyli jesli placisz, to nie musisz juz szanowac wykonawcy uslugi.
>> soryy nie wiedzialam.
>
> A ja nie wiedziałam, że wezwanie na wizytę domową jest brakiem szacunku
> dla
> lekarza.
sama wizyta nie, ale podejscie do niej.
> A jeśli wg Ciebie jest, to co za problem grzecznie odmówić takiej wizyty
> wraz z uzasadnieniem, zamiast jechać z miną męczennika, a potem przewracać
> oczami za plecami pacjenta?
poczytaj posty jak rodzice reagowali na proby odmowienia
wizyty. straszyli sadami.
>> juz to wyjasnilam, ze tego nie pisal.
>
> I TYLKO o to mi chodziło, a nie o to, co pisał o ich nadużywaniu.
> Przyjęłaś sobie tę wersję o nadużywaniu wizyt jako tarczę obronną, ale to
> naprawdę nie jest istotne, bo ja NIE o tym w tej odnodze wątku rozmawiam,
> lecz o tym, co na początku dyskusji pisałaś o sensowności takich wizyt.
i jakos przegaldajac moje wczorajsze posty nie natknelam sie na
slowo bezsensownosc. poszperalam wczoraj i je podalam.
jak znajdziesz cos wiecej to napisz.
>> Lozen nie mieszaj, bo ona zuplenie czepnela sie czegos innego.
>
> Doprawdy? Znów czegoś nie zrozumiałaś?
doprawdy.
>> nie wiem skad wytrzasnella moje kopanie na to co w Poslce
>> a na gliryfikowaniu tego co tutaj.
>
> Z Twoich pierwszych wypowiedzi zapewne :>
pierwszych wypowiedzi? ok,. podaj je wiec, zacytuj.
> I gdybym nie myślała podobnie, to nie byłoby tej dyskusji.
> Ale że w którymś momencie rozmowy z nią zaczęłaś rżnąć głupa, to włączyłam
> się.
nie rzne glupa. udowodnij mi ze w moich pierwszych postach
kopie polski system. bardzo prosze czekam na dowody.
>> sorki ale naciagasz. gdyby mialo sie to stac w ciagu 12 godzin,
>> dziecko to nie siedzialo by sobie w szkole do jej zakonczenia,
>> i mamusia nie czekala az do zakonczenia szkoly.
>
> A skąd u licha możesz wiedzieć jaka to choroba i kiedy faktycznie się
> zaczęła?
a Ty skad mozesz wiedziec?
> Przecież w szkole dziecko mogło czuć się jeszcze w miarę dobrze (zresztą
> trudno, by matka mogła to ocenić nie widząc wtedy dziecka), ale po
> powrocie
> do domu okazało się, dziecko słabnie coraz bardziej, dostaje wysokiej
> gorączki, dreszczy itp. Matka ocenia, że wizyta lekarza potrzebna jest
> teraz, a nie za 12 godzin. Odmawiasz jej prawa do takiej oceny sytuacji i
> obaw, bo dla Ciebie to jest naciąganie?
moze sobie tak oceniac, i jak Mamaq napisal ambulatoria byly czynne.
mogla jechac.
> Sam Mamak przyznał się, że nie zna tej historii aż tak szczegółowo.
> I nie chodzi już teraz o to, czy matka ma jechać sama czy wzywać lekarza -
> bo na chwilę zeszliśmy z głównego tematu - tylko konkretnie o to, czy ma
> czekać do następnego dnia, jak to sama zaproponowałaś.
wciaz skalaniam sie, ze dziecko wytrzymwaszy caly dzien w szkole,
nie bylo w stanie wymagajacej natychmiastowej wizyty lekarza.
>
>>> O bezsensowności takich wizyt pisałaś Ty sama, osobiście.
>
>> tak, ale nie dlatego, ze sa naduzywane. to wcisnelas mi Ty.
>
> "wizyty sa naduzywane, i dlatego sklaniam sie, ze powinno ich nie byc"
> To Twoje własne słowa.
i to nie jest jedyny czynnik,ktory sie sklada na moja opinie.
jasniej juz teraz?
>
>> plus nie prosilam o osoby, z ktorymi dyskutowalam ale
>> tymi ktorzy wywnioskowali to co Ty.
>
> "Wywnioskowały? Sorki Iwon(k)a, ale zacznij łykać coś na pamięć.
> O bezsensowności takich wizyt pisałaś Ty sama, osobiście."
Lyknij pare tabletek ode mnie. podalam juz pare cytatow na
odswiezenie pamieci.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
429. Data: 2006-01-13 17:24:52
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !Iwon(k)a wrote:
> Lozen, jesli mozesz, popatrz w ktorym momencie kiedy co
> napisalam, a kiedy napisalas Ty. Choc boje sie, czy
> zauwazysz to.
A nie mowilam ze nie zrozumiesz? ;)
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
430. Data: 2006-01-13 21:02:41
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !W wiadomości <news:dq8in2$mcl$1@news.onet.pl>
Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> pisze:
> moga, ale nie musza. i o tych "innych" rozmawiam.
Widzę, że nadal nie dociera do Ciebie to, o czym pisałam.
Wyobraź sobie, że dzwoni do kobieta do przychodni i mówi "Dziecko ma
gorączkę, leci mi z rąk, ale nie mogę do osobiście przyjechać, bo jestem w
9. ms-cu ciąży i trochę się obawiam takiej wyprawy z dzieckiem. No chyba, że
inaczej nie da rady". Na to lekarz/rejestratorka "Nie ma żadnego problemu.
Niech pani siedzi w domu i nigdzie się nie rusza, ja postaram się
przyjechać/wysłać lekarza za godzinę"
Dla Ciebie to ewidentne nadużycie takiej wizyty, bo leń-baba, bo nie chce
się jej po schodach chodzić, bo wymyśla, zamiast ruszyć dupę i jechać sama,
ale jak widać nie ma to żadnego znaczenia, co Ty myślisz, ponieważ sam
lekarz/dyspozytorka ocenia ją zupełnie inaczej. Takich sytuacji jest multum
i to właśnie nazwałam systemem z powodzeniem u nas funkcjonującym.
Może dlatego, że taki system u Was nie istnieje, to wydaje Ci się, że to, co
u nas jest normalne i nikt (ani lekarz, ani pacjent) nie traktuje tego jako
wykorzystywanie, dla Ciebie jest tylko zwykłym nadużyciem.
Dla Ciebie jest - tutaj nie. I racz zauważyć, że sam Mamak, którym się tak
często posiłkujesz, podał przykłady uzasadnionego wezwania lekarza, choć wg
Ciebie zapewne nic w tych sytuacjach nie stoi na przeszkodzie, by matka dupę
ruszyła i poszła do przychodni sama albo zrobiła to na drugi dzień.
>> A jeśli wg Ciebie jest, to co za problem grzecznie odmówić takiej
>> wizyty wraz z uzasadnieniem, zamiast jechać z miną męczennika, a
>> potem przewracać oczami za plecami pacjenta?
> poczytaj posty jak rodzice reagowali na proby odmowienia
> wizyty. straszyli sadami.
Nie przypominam sobie takich postów. To jedno.
A drugie jest takie, że jeśli lekarz sam jest przekonany, że postępuje
słusznie i uważa, że nie ma potrzeby, by jechał do pacjenta, to dlaczego boi
się takiego straszenia i nie potrafi odmówić?
> i jakos przegaldajac moje wczorajsze posty nie natknelam sie na
> slowo bezsensownosc. poszperalam wczoraj i je podalam.
> jak znajdziesz cos wiecej to napisz.
Tylko wtedy, gdy zapoznasz się ze znaczeniem słowa "synonim".
> pierwszych wypowiedzi? ok,. podaj je wiec, zacytuj.
Sorki, ale nie mam ochoty na rycie w 2000 postowym wątku.
To było wtedy, gdy łaskawa byłaś określić system w USA jako idealny, bo nie
ma tam wizyt domowych i nikt niczego nie nadużywa, tak jak to ma miejsce w
Polsce. Gdy zamiast wizyty domowej u zniedołężniałego starca z
przeziębieniem proponowałaś jego hospitalizację. Gdy pisałaś, że to, co jest
w Polsce nie sprawdza się, a sprawdza się to, co w USA.
Oczywiście piszę to teraz z pamięci, ale sens tych wypowiedzi był właśnie
taki.
> nie rzne glupa. udowodnij mi ze w moich pierwszych postach
> kopie polski system. bardzo prosze czekam na dowody.
Jak wyżej. Nie mam ochoty, a jeśli Ty nie pamiętasz, o czym pisałaś i nie
wierzysz trzeciej z kolei osobie, która o tym wspomina, to Ty masz problem,
a nie ja.
Możesz sobie nawet pisać, że odwracam kota ogonem i wycofuję się.
Wisi mi to i powiewa szczerze mówiąc. Wystarczy mi to, co sama wiem i
pamiętam. A Ty - jeśli Ci to nie wystarcza - poszperaj sobie sama.
> a Ty skad mozesz wiedziec?
Nie wiem.
Dlatego bądź łaskawa zauważyć, że wszędzie posługuję się słowem "może".
"Zrobiła tak a tak, bo może było tak, a tak".
>> Przecież w szkole dziecko mogło czuć się jeszcze w miarę dobrze
>> (zresztą trudno, by matka mogła to ocenić nie widząc wtedy dziecka),
>> ale po powrocie
>> do domu okazało się, dziecko słabnie coraz bardziej, dostaje wysokiej
>> gorączki, dreszczy itp. Matka ocenia, że wizyta lekarza potrzebna
>> jest teraz, a nie za 12 godzin. Odmawiasz jej prawa do takiej oceny
>> sytuacji i obaw, bo dla Ciebie to jest naciąganie?
> moze sobie tak oceniac, i jak Mamaq napisal ambulatoria byly czynne.
> mogla jechac.
Ile razy trzeba będzie jeszcze napisać, że ani ja, ani Ty, ani nawet Mamak
(który sam się przyznał) nie wie, co naprawdę i do końca było powodem, że
nie pojechała do przychodni osobiście.
>> Sam Mamak przyznał się, że nie zna tej historii aż tak szczegółowo.
>> I nie chodzi już teraz o to, czy matka ma jechać sama czy wzywać
>> lekarza - bo na chwilę zeszliśmy z głównego tematu - tylko
>> konkretnie o to, czy ma czekać do następnego dnia, jak to sama
>> zaproponowałaś.
> wciaz skalaniam sie, ze dziecko wytrzymwaszy caly dzien w szkole,
> nie bylo w stanie wymagajacej natychmiastowej wizyty lekarza.
W szkole wytrzymało, ale w domu mogło się już czuć bardzo źle.
Ponieważ matka z jakichś przyczyn nie mogła jechać z nim sama do przychodni,
a nie chciała odkładać wizyty na drugi dzień, bo dziecko czuło się coraz
gorzej i słabiej, to wezwała lekarza.
Czy ja muszę takie rzeczy tłumaczyć_lekarzowi_?
>>>> O bezsensowności takich wizyt pisałaś Ty sama, osobiście.
>>> tak, ale nie dlatego, ze sa naduzywane. to wcisnelas mi Ty.
>> "wizyty sa naduzywane, i dlatego sklaniam sie, ze powinno ich nie
>> byc" To Twoje własne słowa.
> i to nie jest jedyny czynnik,ktory sie sklada na moja opinie.
A jaki jeszcze wobec tego?
> jasniej juz teraz?
Właściwie to już mało istotne. Skoro wypierasz się własnych słów, to cała ta
dyskusja przestaje mieć jakikolwiek sens (o ile w ogóle miała)
> Lyknij pare tabletek ode mnie. podalam juz pare cytatow na
> odswiezenie pamieci.
Bardzo za nie dziękuję. Potwierdzają tylko to, co pisałam.
A że Ty nie rozumiesz nawet tego, co sama napisałaś, to już nie mój problem.
A może jak zwykle miałaś na myśli coś zupełnie innego i tylko ta cała,
głupia, ciemna masa źle Cię zrozumiała.
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |