Data: 2001-06-28 08:03:17
Temat: Re: Nadmierna wrażliwość
Od: <z...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jarek wrote:
> :)
>
> Milo jest czasem tak znienacka sie przekonac, ze nie jest ze mna
> jeszcze tak zle ;)
>
> Kiedys myslalem, ze to tylko glupi wiek, z ktorego sie z czasem wyrasta.
> Wszyscy wokolo mnie wyrosli. Dorosli. Dorosli.. Do akceptacji codziennosci
> zycia, ktora, cholera, jakos nie porywa.
Nasze otoczenia wymusza na nas dorosniecie, rzeczywistosc jest twarda i
wymagajaca, ale czy akceptacja jej jest rownoznaczna z poddaniem sie jej
nurtowi?
> A ja sie chowam bo mi wstyd. Unikam sytuacji, ktore moglyby mnie
> sprowokowac.
> I choc przeciez nikt nie zasmieje sie w glos, ja czuje sie glupio i gdy znow
> jakis film zaczyna mnie sciskac gdzies pod przelykiem, wychodze. Uciekam.
> Czy przed samym soba?
W pewnym sensie tak. Wychowanie i wplyw otoczenia wtlacza nam wzorce i
stereotypy. Maja one za zadanie, w gruncie rzeczy, pomoc nam zyc.
Ale niestety, nikt nie uczy nas jak "ustawic sie" wzgledem wlasnej wrazliwosci.
Dodatkowo chyba nawet facetowi jest ciezej, tak jak piszesz.
Bo z jednej strony czujemy, ze wrazliwosc jest nasza wlasna cecha - czescia
nas, z drugiej - wstydzimy sie jej, "sami z siebie" zwalczamy ja i w
trezultacie pozostajemy w wewnetrznym konflikcie.
A przed soba nie da rady uciec...
> Mysle, ze wrazliwosc o ktorej piszesz, choc moze nie jest to towar do
> kupienia z katalogu, nie powinna byc przez nas (bo przeciez nie jest przez
> innych) odbierana jako cos, z czego powinnismy sie leczyc.
Wlasnie - leczyc sie z siebie samego?
> Nie zawsze pomaga w zyciu, to prawda.
> Jest jednak czyms mi bliskim. Czyms a moze nawet kims, bo wewnetrznym mna w
> pewnym sensie, kogo bym nie pozwolil skrzywdzic ani osmieszyc.
Tak - to trzeba chronic i pielegnowac. Ale jednoczesnie panowac nad tym.
Nie tyle nawet panowac, co wykorzystywac na wlasno korzysc i hamowac, kiedy jej
zbytnie uzewnetrznianie nam nie sprzyja.
> To taka bardzo prywatna, wewnetrzna czesc mnie, z ktora sie w gruncie rzeczy
> utozsamiam o wiele bardziej niz z moim odbiciem w lustrze :)
Tu troche przesadzasz ;) Tu tez IMO powinna byc rownowaga.
> I mimo wszystkich hustawek nastrojow, watpliwosci, niepewnosci,
> poprzeplatanych jak moje kable komputerowe z pogodami ducha i dniami, kiedy
> rozdawalbym pieniadze na ulicy, nie jest mi z tym w sumie zle.
Niekiedy warto na swoje emocje popatrzec z dystansu, jak na film w kinie -
poznac je, przeanalizowac, pomyslec troche o nich jak o przezyciach bliskiej
osoby.
W pewnym sensie emocje sa jak dzikie zwierzeta - trzeba troche z nimi
popracowac, zeby je oswoic :)
Oczywiscie nie chodzi o to, by je trzymac w klatkach lub na smyczy, ale jaka to
frajda, kiedy taki zwierz czlowieka zaakceptuje i sie go nie obawia - i
wzajemnie :)
> To ja i moja wlasna ocena siebie, ktora jest dla mnie zawsze wartosciowsza
> niz oderwane od kontekstu komentarze przypadkowych obserwatorow, ktorym tylko
> sie wydaje, ze cos widza.
Tego co widza inni w nas nie mozna IMO calkowicie odrzucac - najpierw trzeba to
przeanalizowac.
> Nie przejmuj sie wiec swoimi nastrojami, bo choc bywaja uciazliwe, stanowia
> Twoja wartosc. Prawda?
Prawda, ale trzeba je najpierw oswoic, aby nie sprawialy klopotow.
> Pozdrawiam,
>
> Jarek
pozdrawiam:)
--
Zelig9
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|