| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-06-24 21:25:26
Temat: Nadmierna wrażliwośćWitam!
To, co wam chcę powiedzieć zabrzmi co najmniej dziwnie lub głupio, no ale
cóż, muszę, bo nie wiem jak sobie z tym poradzić. Otóż to, jestem strasznie
wrażliwa. A tak. Byle sytuacja/książka/wiersz/film wywołuje u mnie co
najmniej wzruszenie, w najgorszym wypadku niepochamowaną lawinę łez i głośny
szloch, z całych sił, lecz bezskutecznie tłumiony w środku. Chodzi o to, że
kiedyś miałam tak, że dosyć często(codziennie kilka razy) płakałam. A jak
już miałam dobry humor to siadałam i myślałam(a to boli ;-))))))), a moje
myśli sprowadzały sie zaraz do strasznie szybkiego upływu czasu, co
wywoływało płacz. Płaczę często i z błachych powodów, oraz wbrew woli.
Często też zdarza się, że siedzę sobie z kumplami i nagle lecą mi łzy(i to
nie od jakiejś wady oczu, czy coś. po prostu ze wzruszenia, albo jak
myślę.... myślę i płaczę) albo ktoś sprawi mi przykrośc i ja, chcąc udać
"twardą" zamiast olać sprawę, płaczę. I to wcale nie jest miłe. To okropnie
uciążliwe.
BTW mam okropne usposobienie. Albo jestem tak szęśliwa, że każdemu, kogo
spotkam jestem gotowa wyznać miłość, albo jestem tak załamana, że nic nie
jest w stanie poprawić mi humoru;albo histerycznie się śmieję i ROTFLAHMS
jednym słowem tak, że nie mogę przestać... albo płaczę i płaczę tak że nie
mogę przestać. I kilka takich sytuacji zdarza się naraz w krótkim przedziale
czasowym. Co począc z taką "huśtawką nastrojów"? Kiedyś notowałam moje
uczucia w kalendarzu. Aby Was "wprowadzić" zamieszczę fragment:
Czwartek:
Wieczorem: jest mi wesoło....
Piątek:
Rano: jest okropnie, mam zły dzień, e, co tam dzień- mam zły tydzień... jest
po protyu tragicznie...
Po południu: Powiem tylko jedno... jest jeszcze gorzej. Zabiję się.
Wieczorem: Boże! Jakaż ja jestem szczęśliwa!nic nie jest w stanie zmącić
mojej radości! Już nie mogę
doczekać się jutra!!!
Czy to noramlne? Od razu mwię- to nie dojrzewanie... mam to już za sobą
;-))))
--
Pozdrawiam,
Ada i jej Wraczek, oraz dwa żółwiki
d...@w...pl
--
"(...)Jak długo można odwracać głowę i udawać, że się nie widzi?
(...)Ile trzeba mieć uszu by usłyszec płaczących ludzi?
Ilu jeszcze umrze, zanim stanie się jasne, że zbyt wielu już zginęło?"
[Bob Dylan "Blowin' in the wind"]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-06-28 02:20:37
Temat: Re: Nadmierna wrażliwość:)
Milo jest czasem tak znienacka sie przekonac, ze nie jest ze mna
jeszcze tak zle ;)
Kiedys myslalem, ze to tylko glupi wiek, z ktorego sie z czasem wyrasta.
Wszyscy wokolo mnie wyrosli. Dorosli. Dorosli.. Do akceptacji codziennosci
zycia, ktora, cholera, jakos nie porywa.
A ja sie chowam bo mi wstyd. Unikam sytuacji, ktore moglyby mnie
sprowokowac.
I choc przeciez nikt nie zasmieje sie w glos, ja czuje sie glupio i gdy znow
jakis film zaczyna mnie sciskac gdzies pod przelykiem, wychodze. Uciekam.
Czy przed samym soba?
Mysle, ze wrazliwosc o ktorej piszesz, choc moze nie jest to towar do
kupienia
z katalogu, nie powinna byc przez nas (bo przeciez nie jest przez innych)
odbierana
jako cos, z czego powinnismy sie leczyc. Nie zawsze pomaga w zyciu, to
prawda.
Jest jednak czyms mi bliskim. Czyms a moze nawet kims, bo wewnetrznym mna w
pewnym sensie,
kogo bym nie pozwolil skrzywdzic ani osmieszyc. To taka bardzo prywatna,
wewnetrzna
czesc mnie, z ktora sie w gruncie rzeczy utozsamiam o wiele bardziej niz z
moim odbiciem
w lustrze :)
I mimo wszystkich hustawek nastrojow, watpliwosci, niepewnosci,
poprzeplatanych jak moje
kable komputerowe z pogodami ducha i dniami, kiedy rozdawalbym pieniadze na
ulicy,
nie jest mi z tym w sumie zle. To ja i moja wlasna ocena siebie, ktora jest
dla mnie
zawsze wartosciowsza niz oderwane od kontekstu komentarze przypadkowych
obserwatorow,
ktorym tylko sie wydaje, ze cos widza.
Nie przejmuj sie wiec swoimi nastrojami, bo choc bywaja uciazliwe, stanowia
Twoja wartosc. Prawda?
Pozdrawiam,
Jarek
"Ada [dadi]" <d...@w...pl> wrote in message
news:9h7g2q$i4q$23@trinity.euromedia.pl...
> Witam!
> To, co wam chcę powiedzieć zabrzmi co najmniej dziwnie lub głupio, no ale
> cóż, muszę, bo nie wiem jak sobie z tym poradzić. Otóż to, jestem
strasznie
> wrażliwa. A tak. Byle sytuacja/książka/wiersz/film wywołuje u mnie co
> najmniej wzruszenie, w najgorszym wypadku niepochamowaną lawinę łez i
głośny
> szloch, z całych sił, lecz bezskutecznie tłumiony w środku. Chodzi o to,
że
> kiedyś miałam tak, że dosyć często(codziennie kilka razy) płakałam. A jak
> już miałam dobry humor to siadałam i myślałam(a to boli ;-))))))), a moje
> myśli sprowadzały sie zaraz do strasznie szybkiego upływu czasu, co
> wywoływało płacz. Płaczę często i z błachych powodów, oraz wbrew woli.
> Często też zdarza się, że siedzę sobie z kumplami i nagle lecą mi łzy(i to
> nie od jakiejś wady oczu, czy coś. po prostu ze wzruszenia, albo jak
> myślę.... myślę i płaczę) albo ktoś sprawi mi przykrośc i ja, chcąc udać
> "twardą" zamiast olać sprawę, płaczę. I to wcale nie jest miłe. To
okropnie
> uciążliwe.
> BTW mam okropne usposobienie. Albo jestem tak szęśliwa, że każdemu, kogo
> spotkam jestem gotowa wyznać miłość, albo jestem tak załamana, że nic nie
> jest w stanie poprawić mi humoru;albo histerycznie się śmieję i ROTFLAHMS
> jednym słowem tak, że nie mogę przestać... albo płaczę i płaczę tak że nie
> mogę przestać. I kilka takich sytuacji zdarza się naraz w krótkim
przedziale
> czasowym. Co począc z taką "huśtawką nastrojów"? Kiedyś notowałam moje
> uczucia w kalendarzu. Aby Was "wprowadzić" zamieszczę fragment:
>
> Czwartek:
> Wieczorem: jest mi wesoło....
>
> Piątek:
> Rano: jest okropnie, mam zły dzień, e, co tam dzień- mam zły tydzień...
jest
> po protyu tragicznie...
> Po południu: Powiem tylko jedno... jest jeszcze gorzej. Zabiję się.
> Wieczorem: Boże! Jakaż ja jestem szczęśliwa!nic nie jest w stanie zmącić
> mojej radości! Już nie mogę
> doczekać się jutra!!!
>
> Czy to noramlne? Od razu mwię- to nie dojrzewanie... mam to już za sobą
> ;-))))
>
>
> --
> Pozdrawiam,
> Ada i jej Wraczek, oraz dwa żółwiki
> d...@w...pl
>
> --
> "(...)Jak długo można odwracać głowę i udawać, że się nie widzi?
> (...)Ile trzeba mieć uszu by usłyszec płaczących ludzi?
> Ilu jeszcze umrze, zanim stanie się jasne, że zbyt wielu już zginęło?"
> [Bob Dylan "Blowin' in the wind"]
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-06-28 08:03:17
Temat: Re: Nadmierna wrażliwośćJarek wrote:
> :)
>
> Milo jest czasem tak znienacka sie przekonac, ze nie jest ze mna
> jeszcze tak zle ;)
>
> Kiedys myslalem, ze to tylko glupi wiek, z ktorego sie z czasem wyrasta.
> Wszyscy wokolo mnie wyrosli. Dorosli. Dorosli.. Do akceptacji codziennosci
> zycia, ktora, cholera, jakos nie porywa.
Nasze otoczenia wymusza na nas dorosniecie, rzeczywistosc jest twarda i
wymagajaca, ale czy akceptacja jej jest rownoznaczna z poddaniem sie jej
nurtowi?
> A ja sie chowam bo mi wstyd. Unikam sytuacji, ktore moglyby mnie
> sprowokowac.
> I choc przeciez nikt nie zasmieje sie w glos, ja czuje sie glupio i gdy znow
> jakis film zaczyna mnie sciskac gdzies pod przelykiem, wychodze. Uciekam.
> Czy przed samym soba?
W pewnym sensie tak. Wychowanie i wplyw otoczenia wtlacza nam wzorce i
stereotypy. Maja one za zadanie, w gruncie rzeczy, pomoc nam zyc.
Ale niestety, nikt nie uczy nas jak "ustawic sie" wzgledem wlasnej wrazliwosci.
Dodatkowo chyba nawet facetowi jest ciezej, tak jak piszesz.
Bo z jednej strony czujemy, ze wrazliwosc jest nasza wlasna cecha - czescia
nas, z drugiej - wstydzimy sie jej, "sami z siebie" zwalczamy ja i w
trezultacie pozostajemy w wewnetrznym konflikcie.
A przed soba nie da rady uciec...
> Mysle, ze wrazliwosc o ktorej piszesz, choc moze nie jest to towar do
> kupienia z katalogu, nie powinna byc przez nas (bo przeciez nie jest przez
> innych) odbierana jako cos, z czego powinnismy sie leczyc.
Wlasnie - leczyc sie z siebie samego?
> Nie zawsze pomaga w zyciu, to prawda.
> Jest jednak czyms mi bliskim. Czyms a moze nawet kims, bo wewnetrznym mna w
> pewnym sensie, kogo bym nie pozwolil skrzywdzic ani osmieszyc.
Tak - to trzeba chronic i pielegnowac. Ale jednoczesnie panowac nad tym.
Nie tyle nawet panowac, co wykorzystywac na wlasno korzysc i hamowac, kiedy jej
zbytnie uzewnetrznianie nam nie sprzyja.
> To taka bardzo prywatna, wewnetrzna czesc mnie, z ktora sie w gruncie rzeczy
> utozsamiam o wiele bardziej niz z moim odbiciem w lustrze :)
Tu troche przesadzasz ;) Tu tez IMO powinna byc rownowaga.
> I mimo wszystkich hustawek nastrojow, watpliwosci, niepewnosci,
> poprzeplatanych jak moje kable komputerowe z pogodami ducha i dniami, kiedy
> rozdawalbym pieniadze na ulicy, nie jest mi z tym w sumie zle.
Niekiedy warto na swoje emocje popatrzec z dystansu, jak na film w kinie -
poznac je, przeanalizowac, pomyslec troche o nich jak o przezyciach bliskiej
osoby.
W pewnym sensie emocje sa jak dzikie zwierzeta - trzeba troche z nimi
popracowac, zeby je oswoic :)
Oczywiscie nie chodzi o to, by je trzymac w klatkach lub na smyczy, ale jaka to
frajda, kiedy taki zwierz czlowieka zaakceptuje i sie go nie obawia - i
wzajemnie :)
> To ja i moja wlasna ocena siebie, ktora jest dla mnie zawsze wartosciowsza
> niz oderwane od kontekstu komentarze przypadkowych obserwatorow, ktorym tylko
> sie wydaje, ze cos widza.
Tego co widza inni w nas nie mozna IMO calkowicie odrzucac - najpierw trzeba to
przeanalizowac.
> Nie przejmuj sie wiec swoimi nastrojami, bo choc bywaja uciazliwe, stanowia
> Twoja wartosc. Prawda?
Prawda, ale trzeba je najpierw oswoic, aby nie sprawialy klopotow.
> Pozdrawiam,
>
> Jarek
pozdrawiam:)
--
Zelig9
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-06-29 12:24:05
Temat: Re: Nadmierna wrażliwość
> Czy to noramlne? Od razu mwię- to nie dojrzewanie... mam to już za sobą
> ;-))))
Normalne :)
Paputki,
daithi
----
"Mężczyźni kochają jeść. Niekiedy kochają także kobietę. Nigdy jednakże nie
kochają jej bardziej, niż jeść."
GG#889644 ICQ#119874595
----
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-06-30 12:24:59
Temat: Re: Nadmierna wrażliwośćA ile masz lat ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |