Data: 2005-06-20 20:25:50
Temat: Re: Namówiłem żonę do zdrady
Od: "tłiti" <k...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Bigda napisał:
>
> > ale psycholog musi zawsze kiedy to możliwe służyć pomocą psychologiczną.
>
> Podejrzewam, że jesteś przedstawicielem rzeszy ludzi, którzy mylą psychologa
z
> kapłanem. Psycholog poza pracą służy pomoca psychologiczną (powinien to
> zrobić), jeśli zachodzi potrzeba ratowaniakomuś żcyia (facet stojący na dachu
> i grożący, że skoczy i podobne przypadki - wcale nie takie rzadkie).
>
>
> > poza
> > tym to bardzo źle, jeśli istnieje sprzeczność pomiędzy twoją postawą
osobistą
> > a postawą jako psychologa.
>
> Czy to złe,że istnieje rozbieżność pomiedzy postawą osobistą a postawą
> ślusarza? Czy w ogóle istnieje coś takiego, jak postawa ślusarza?
nie można porównywać roli podejścia do życia i moralności w tych dwóch zawodach
Postawa
> psychologa? Psycholog to nie ksiądz. Nie wie, lepiej od innych, co dobre, a
co
> złe (ksiądz też nie), nie jest lepszy od innych, bardziej doświadczony
> żcyiowo, mądrzejszy. Wielu postzrega psychologa w taki sposób. wielu
> psychologów neistety podtrzymuje taką sekciarską postawę - tragedia tego
> zawodu odbiajająca się niestety na losach ustawy o nim. Psycholog to gość, do
> którego przychodzi facet i opowiada mu, że namówił żonę do zdrady. Psycholog
> umie zidentyfikować problem i wspólnie z tym człowiekiem poradzić sobie z
jego
> następstawmi. Wdraża procedurę terapeutyczną. Nie użala się nad pacjente, nie
> głąszcze go po głowie i nie mówi "nie martw się", ale WDRAŻA PROCEDURĘ.
> Oczywiście, procedura taka nie jest aż tak standardowa, jak podczas wpłaty
> pieniędzy na konto. Musze przy tym zrozumieć tego człowieka, muszę zrozumieć,
> dlaczego stanowi to dla neigo problem (zdziwisz się, ale znam ludzi, dla
> których nie stanowiłoby to żadnego problemu). Jeśli ma to działać
> terapeutycznie, może także wysmiać gościa. Moze takie procedury nie są Ci
> znane, ale istnieją. Czasem są super.
> Jeśli poza godzinami pracy jesteś psychologiem, a nie po prostu Tłitim, ze
> swoimi przywarami, słabościami, problemami itp, to zapraszam na terapię.
jak już wcześniej wspomniałem nie wybrałbym się do Ciebie na terapię. właśnie
z powodu tego co napisałeś w powyższym tekście. jeśli zaszedłbym do Ciebie po
pomoc, a ty po moim wyjściu śmiałbyś się ze mnie, to mi by to nie odpowiadało.
podobnie nie odpowiadałoby mi jako Twojemu klientowi, gdybyś w pracy kierował
się jakimiś zasadami, a po niej robił coś zupełnie innego.
poza tym wydaje mi się, że źle interpretujesz brak oceniającego podejścia. nie
chodzi o to, żeby popadać w relatywizm moralny i twierdzić, że taka postawa,
jaką reprezentuje założyciel tego posta jest "fajna". psycholog ma prawo i
powinien powiedzieć klientowi, że to co robi jest złe.
kolejna sprawa to fakt, że odwracasz kota ogonem. nie chodzi o to, że po pracy
mogę być kimś innym niż jestem. owszem, nie jestem doskonały, ale bycie
psychologiem to też dążenie do samorozwoju. tylko u Ciebie zauważam taką
tendencję odwrotną - w pracy chciałbyś oszukiwać ludzi, że jesteś kimś innym,
lepszym. w dodatku oszukiwać ich za pieniądze, w ramach "procedury". to
nieetyczne.
> Ksiadz (gruru) jest księdzem (guru) zawsze. Psycholog jest psychologiem wobec
> swojego pacjenta/klienta. Gdyby człowiek opisał mi w gabienecie taki problem,
> nie wahałbym mu się powiedzieć (oczywiście zalezy to od danej relacji od
> momentu itp.), że wielu ludzi uznałoby to to za fajną sprawę, wielu by
> wyśmiało, wielu by go wyklęło. Żeby ów człowiek mógł przyjąć nieco inny punkt
> widzenia sprawy pozwalający rozwiązać mu problem (nie wiadomo tak do końca
czy
> istnieje jakis problem, nie wiadomo do końca, co nim jest), musi poznać inne
> możliwe punkty widzenia.
>
moim zdaniem to właśnie poznawanie "innych punktów widzenia" doprowadziło go
do tego problemu. i to podważa całą Twoją argumentację. okazuje się, że
moralność nie jest tylko zbiorem bezwartościowych zakazów, ale sposobem na
szczęśliwe życie.
>
> > i właśnie to mnie martwi. jeśli śmieszy cię ludzkie nieszczęście, a
problemy
> > uważasz za absurd, to nie chciałbym być twoim pacjentem.
>
> O jakim nieszcęściu mówisz? Ten człowiek nie wspomniał ani słowem o
> jakimkolwiek nieszczęściu.
zapytał się co się teraz stanie z jego małżeństwem. gdyby był pewien, że
będzie "fajnie" to by się nie pytał.
> Nie wbijaj mu do głowy, ze ma jakieś nieszczęście.
O.K. - ma problem. jeśli dla Ciebie problemy to szczęście, to jesteś
makiwawelistą.
> Owszem, jego małżeństwo się zmieni. Z MOJEGO puntku widzenia, na gorsze. Być
> może z jego na lepsze. Ale to jego małżeństwo, więc mój punkt widzenia jest
> dla niego mało istotny. Jesli z góry zakładasz, że ten człowiek przeżywa
jakąś
> tragedię, z góy "wiesz" o co w tym chodzi, nie jesteś w stanie go wysłuchać i
> dowiedzieć się, co tak naprawdę leży mu na sercu. Stawiasz się w roli
> człowieka "wiedzącego więcej". przy takiej postawie, nie zrozumiesz go.
> Owszem, wielu ludzi darzy autorytetem psychologów (zwłaszcza jeśli siedzą w
> ładnym gabinecie i mają swoją pieczątkę), wielu ludzi da sobie wmówić, że ich
> problem polega na tym i na tym, wielu ludzi dało sobie wmówić, że rodzice ich
> w dzieciństwie molestwali (jako psychiolog pewnie słyszałeś o tych głośnych
> sprawach), wielu ludzi da sobie wmówić, że psycholog wie więcej i nawet
> niektórzy zaczną się lepiej czuć. Umówmy się jednak - takie wykonywanie
> najszlachetniejszego z zawodów (zawodu psychologa przyp. aut.) jest bliższe
> szamanizmowi niż nauce.
>
no i widzisz. wszystko zgeneralizowałeś. wrzuciłeś do jednego worka
stwierdzenie, że ktoś, kto namówił swoją żonę do zdrady jest nieszczęśliwy, i
wkręcanie chorych filmów pod hipnozą.
pozdro
Tłiti
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|