Data: 2001-07-19 10:18:21
Temat: Re: Nasze korzenie, przeszłość i wolność
Od: <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Joanna napisała:
> No to powiem ci tak - ja rzucilam swoja przeszlosc o 540 km. I problemy
> generalnie zostaly. Choc dystans i sam trud powziecia decyzji dal mi sile do
> wziecia sie z nimi za bary. Tak to juz jest - gdziekolwiek bys nie uciekl i
> tak zabierzesz tam siebie, od tego cholercia nie ma ucieczki. Ale to w jakis
> sposob pomaga, jezeli jest sie swiadomym tego, co sie robi i dlaczego.
> Czasem lapie sie na tym, ze juz bladze po mapie w poszukiwaniu nowej stacji,
> ale wiem, ze nic sie nie zmieni, poki nie zmienie sie ja sama.
Bardzo trafne ! Podpisuje sie pod tym !
Ucieczka nic nie zmieni - owszem zmieni ale pozornie. Jezeli rodzice oddziałuja
toksycznie na dziecko (a to chyba mamy na mysli), to toksyczna bedzie nawet 3
minutowa rozmowa telefoniczna czy list. Toksyczne beda spotkania swiateczne i
inne. Co gorsze moze dojść do poczucia winy czy innych destruktywnych uczuc
pojawiajacych sie przyokazji opuzczenia domu i wykorzystywanych przez rodziców.
Natomiast zmiana siebie samego niejako zmienia całe otoczenie :) Jest to
prawdziwe i ktos kto tego nie doswiadczyl moze nie zrozumiec o co mi chodzi. A
wowczas nawet rodzice mieszkajacy w tym samym mieszkaniu nie beda toksycznie
odbierani. A jak juz nastapi wyprowadzka od rodzicow, to nie bedzie to forma
ucieczki tylko od problemow ale swiadoma wolna decyzja.
Przy tym temacie mozna by poruszyc relacje transgeneracyjne :)
Piotrek. M.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|