Data: 2011-09-21 18:06:29
Temat: Re: ...Nergala!
Od: tadek niejadek <t...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 21 Wrz, 17:59, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
> Dnia Wed, 21 Sep 2011 17:50:51 +0200, Qrczak napisał(a):
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> > Dnia 2011-09-21 17:17, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
> >> Dnia Wed, 21 Sep 2011 16:47:45 +0200, Qrczak napisał(a):
> >>> Dnia 2011-09-21 15:33, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
> >>>> Dnia Wed, 21 Sep 2011 05:17:14 -0700 (PDT), tadek niejadek napisał(a):
> >>>>> On 21 Wrz, 12:23, Ikselka<i...@g...pl> wrote:
> >>>>>>http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,1032317
4,Religia_w_Poniatowej_...
> >>>>>> Owszem, dzieci nie powinno si w to miesza .
> >>>>>> Nergal zawini i ju . Lecz cudownym zrz dzeniem tego, kogo si wypar ,
> >>>>>> zosta uniewinniony - c , sztuka, panie, sztuka! //he he
>
> >>>>>> Spr bowa by zniszczy publicznie Koran albo Talmud. Wtedy tzw Rada Etyki
> >>>>>> Medi w nie zostawi aby na nim suchej nitki i ba by si chodzi ulic - i
> >>>>>> doskonale wiem(y), dlaczego.
>
> >>>>>> --
> >>>>>> XL
>
> >>>>> co za roznica - ksiazka jest ksiazka, czyli papier zadrukowany, i
> >>>>> costam do kupy laczace tenze papier.
>
> >>>> Chyba jest różnica, skoro nie odważył się podrzeć Talmudu czy Koranu, a w
> >>>> chorobie JEDNAK wziął do ręki Biblię.
>
> >>> I znowu podarł?
>
> >>> Qra
>
> >> Oj, Qra - najpierw podarł, a potem jednak się zainteresował... i wziął
> >> nową. Pewnie mu Doda podrzuciła ;-P
>
> > Musi mu się spodobała, skoro jeszcze jej nie podarł.
>
> "(...)A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy:
> >>Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do
> pierwszych<<. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po
> denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni
> otrzymali po denarze.
> Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: >>Ci ostatni jedną
> godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i
> spiekoty<<. Na to odrzekł jednemu z nich: >>Przyjacielu, nie czynię ci
> krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź.
> Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić
> ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry<<. Tak
> ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi"."
>
> Przypowieść o robotnikach w winnicy.
>
> --
> XL
Emanuel Leibowitz byl juz na emeryturze i mieszkal w malym miasteczku
na Florydzie. Pewnego dnia gdy siedzial na ganku swojego domu, poczul
straszny smrod. Rozejrzal sie odookola, by zobaczyc co moze tak
smierdziec. Zobaczyl farmera kierujacago para koni ciagnacych woz.
Paskudny odor musial z tego wozu. Emanuel wyszedl na droge, - Dzien
dobry zawolal do farmera, a tamten skinal glowa i wymamrotal: - Dzien
dobry. Gdzie p-an jedzie? - spytal Leibowitz. - Do Milville. A co pan
wiezie? - Gnoj. Leibowitz byl zaklopotany. Wiedzial co to slowo
znaczy, lecz nigdy nie mial do czynienia z kims, kto sprzedawalby cos
takiego. - A co pan robi z tym nawozem? - spytal Leibowitz. - Rycam
pod truskawki. Leibowitz zastanowil sie przez chwile, a potem
powiedzial: - Niech pan wpadnie kiedys na lunch - sprobuje pan, jak my
je podajemy - ze smietanka.
|