Data: 2010-10-19 16:43:25
Temat: Re: Nienawiść
Od: Frank Einstein <f...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun pisze:
> Vilar wrote:
>
>> Zupełnie przez przypadek.
>>
>> Przesłana dziś przez kolegę rejsowego - wiersz Szymborskiej w
>> wykonaniu Hanny Banaszak.....
>>
>> http://mp3.cafepl.com/mp3,banaszak,-,nienawisc,7926.
html
>>
>> MK
>>
>
> No cóż, niby przypadkiem zastanawiałem się akurat dziś czy jestem
> człowiekiem wolnym od nienawiści.
> Bo zgodnie z aktualnie obowiązującą wersją moich poglądów - jeśli
> przeżywa się nienawiść oznacza to że czegoś, kogoś tak na prawdę nie
> rozumiemy.
>
> "Wszystko ROZUMIEĆ" to przecież "wszystko wybaczyć".
>
> Wnioski są przygnębiające. Po ponad 20 latach pracy psychologa, licznych
> treningach uwrażliwiających, pracy nad sobą, pracy innych nade mną
> zdarzają się sytuacje w których przezywam uczucie, którego nie umiem
> nazwać inaczej. Po prostu na chwilę krew mnie zalewa. Na sekundę, na
> chwilę zanim lata treningu powodują, że skutecznie włączam sobie element
> zrozumienia. Ale jednak zalewa. Nie ROZUMIEM więc na poziomie
> intuicyjnym, natychmiastowym, pozapercepcyjnym, bezpośrednim. To
> niestety tylko wyuczone.
>
> Idę dziś koło parkingu pod uczelnią. I widzę pięćdziesięcioletnia
> kobietę ze smutnym wzrokiem. Obok niej idzie jej jedyny przyjaciel,
> czyli jakaś "spanielojamnicza" krzyżówka. I jest to pies tak strasznie
> SPASIONY, że przypomina PARÓWKĘ Z KTÓREJ WYSTAJĄ KRÓCIÓTKIE NÓŻKI. Pies
> porusza się z trudem, ledwie utrzymuje na cienkich nóżkach swój tłusty
> baleron. Przez ułamek sekundy ogarnia mnie wściekłość. Jak można tak
> traktować w pełni uzależnioną od nas istotę żywą tylko po to aby zrobić
> sobie dobrze! Uspokajam się po sekundzie. Myślę o niezrealizowanym
> instynkcie macierzyńskim "natrafiającym" na osobę, która nie ma dość
> siły aby poddać go kontroli. Myślę o potrzebie doznawania wdzięczności
> tak silnej, że nie może oprzeć się racjonalizmowi i podaje psu kolejny
> dziesiąty tego dnia smakołyk. Pomaga.
>
> Po południu przeglądam prasę internerową. I widzę zdjęcie Anny Fotygi z
> charakterystycznym dla niej wyrazem twarzy. I przypominam sobie tą twarz
> wiecznie skrzywioną, ten stale niezadowolony ton, tą manierę, która z
> obrażenia i skrzywdzenia uczyniła sposób na życie. Nawet jej uśmiech
> jest uśmiechem zniekształconym przez nakładany na niego "obowiązkowo"
> grymas niechęci. Przez chwilę cholera mnie bierze. JAK MOŻNA STALE
> WYTWARZAC WOKÓŁ SIEBIE TAKĄ AURĘ, to musi być niszczące dla niej i dla
> otoczenia, dalsze myśli o treściach zbliżonych do BDSM pominę. Po
> sekundzie włączam racjonalizm - nie wybierała matki i ojca którzy ja
> ukształtowali to raz, nie znam jej osobiście, po drugie "to tylko twarz"
> - przebijałem się do wnętrza ludzi bardziej "odpychających" na pierwszy
> rzut oka i znajdowałem tam sensowne rzeczy. Pomaga.
>
> Też tak macie - czy iść się leczyć?
>
> vB
Jeśli faktycznie jest tak jak napisałeś, to czemu jeszcze nie wrzuciłeś
sobie tej racjonalizacji w odruchy warunkowe?
--
Pozdrawiam,
Frank Einstein
|