Data: 2006-05-16 17:35:34
Temat: Re: Nieszczesliwa milosc (BLUZGI!, wyznania frustrata)
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pakosław ; <e4cfq1$add$1@inews.gazeta.pl> :
> No i to był błąd. Błędem większości facetów jest pogląd, że kobieta na
> wyznanie miłości odpowie od razu entuzjazmem. My rozumujemy "jak nie, to nie".
Dlaczego tylko kobieta [odpowie entuzazmem na wyznanie miłości]? Czuję
się dyskryminowany. ;)
> I Ty tak zrobiłeś, może zraniłeś ją tym? A na pewno udowodniłeś, że to nie
> miłość, a jakieś szczeniackie odjazdy.
A kiedy miał to powiedzieć? Wtedy, kiedy ona, po 6 latach nijakiego
przyjacielstwa i skargach na boku [jedynie w obecności koleżanek, którym
bym skarżyła się, że on nie chce powiedzieć tego jednego słowa],
znalazłaby innego faceta?
> Spróbuj popatrzeć na to z tej strony.
> Twoja reakcja była najgorsza z możliwych. Ktoś, kto kocha, nie odchodzi tak
> łatwo po usłyszeniu "nie".
Dlaczego? Może odejść zostawiając otwartą furtkę. Gościowi w głowie się
ulęgło, że nie interesuje go luźna przyjaźń "po grób", ale miłość.
Poszukał w swojej głowie i znalazł tę miłość, i zdecydował się o tym
powiedzieć. Mógł oczywiście dawnym sposobem próbować ją pocałować,
zaciągnąć do łóżka, zaprosić na kolację ze
świecami/koncert/dyskotekę/wyjazd* [*niepotrzebne skreślić], oświadczyć
się, ale wybrał taką drogę --> mz. cztery lata znajomości to
wystarczający czas do określenia uczuć, które ona żywiła wobec niego.
Faktycznie błędem było "zamknięcie furtki", bo takie wyznanie "prosto z
mostu" jest wstępem do dalszej gry. A autor otworzył się i nie
otrzymując adekwatnej odpowiedzi od ręki na swoje wyznanie *uciekł* .
Ale wyznaie błędem nie było - ktoś musi postawić pierwszy krok, o coś
musi oprzeć się dalsza relacja, bo inaczej zginie [relacja].
Pomyśl - ostatni rok nauki [tak zrozumiałem], jego relacja z nią jest
oparta o wspólne chodzenie do szkoły, jego pomoc jej w nauce itd. Kiedy
szkoła się skończy, to relacja zniknie, nie będzie miała "pożywienia".
On doskonale to pewnie czuł, że jeżeli nie zrobi tego teraz, to nigdy.
> Kocha się jednego człowieka, więc jego odmowa nic
> nie znaczy, bo miłość pozostaje.
Pewnie pozostaje, ale to tylko kolorowe szkiełka emocji - autor nie jest
"bohaterem tragicznym", który całe życie będzie wzdychał w samotności i
cnocie do tej jednej, po to, żeby mając lat 40 obudzić się z ręką w
nocniku.
> Gdybyś chciał jej udowodnić miłość,
> chodziłbyś za nią jak pies i czekał, kiedy powie Ci w końcu to, co chcesz
> usłyszeć. Ty - uciekłeś. To nie budzi zaufania u kobiety.
Tia. I co jeszcze. Ułatwiłby tylko jej wejście w rolę "pocieszycielki,
która nie podziela uczuć pocieszanego". Bardzo ładna rola, bo
pocieszycielka może się poczuć "nominowana" społecznie - "ja go nie
kocham, ale daję się kochać, bo bym, mu zrobiła krzywdę". ;)
Pierwszą rzeczą, którą zrobi większość kobiet, będzie wykorzystanie
sytuacji do uzyskania odpowiedniej roli społecznej, a nie
otwarcia/odkrycia emocjonalnego wobec drugiej osoby. W pierwszej
kolejności autor będzie "przedstawicielem społeczeństwa".
Flyer
--
gg: 9708346
|