Data: 2005-01-14 17:24:03
Temat: Re: Nowe aferki
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Duch; <cs85dn$cd4$1@nemesis.news.tpi.pl> :
> Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:cs71uj$iho$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Znalazlem cos takiego:
>
> "Do romansu doszło w lipcu 1997 lub 1998 roku w Szwecji, gdzie Eichelberger
> od połowy lat osiemdziesiątych prowadził obozy terapeutyczne, a od 1992 roku
> także szkolenia w zakresie pomocy psychologicznej. W jego zajęciach
> intensywnie uczestniczyła pewna kobieta.
Biorąc za przykład tzw. Grupy Otwarcia w LP - obozy również trwają kilka
dni, mogą na nie zapisać się ludzie "z ulicy". Wyobraź sobie - idziesz
na 2 dniowe szkolenie, a po fakcie nawiązujesz romans z prowadzącą - czy
złamała ona etykę zawodu nauczyciela? [zakładając, że owa etyka zakazuje
fraternizacji ze szkolonymi]. Zresztą w mojej ocenie, E. to taki magik
dla bogatych - to raczej w obecnej fazie nie psycholog zajmujący się
faktycznie ciężkimi przypadkami, gdzie ewidentnie istnieje problem
"braku świadomości" u osoby leczonej. Takich osób, jak partnerka E., to
jest w całej populacji pewnie z 80% - czyli 8/10 spotkanych na ulicy
kobiet można uznać, za osoby posiadające identyczny status psychicznmy,
co pacjentka E.
> Po kilku latach między znanym
> terapeutą a nią wywiązał się płomienny dwuletni romans.
[...]
> Przed sądem Eichelberger bronił się, że kobieta, z którą miał romans, nie
> była jego pacjentką. Jak wynika jednak z orzeczenia sądu, ona sama
> stwierdziła, że była pacjentką Eichelbergera.
W przypadku E. jest element usprawiedliwiający - w grupie, na której
byłem praktycznie wszyscy [poza mną i chyba jeszcze jedną osobą]
dostawali orgazmu na to nazwisko [no i oczywiście znali wiekszośc
publikacji E.]. Ale od sądu psychologicznego można chyba wymagać, żeby
odróżniał intencje [partnerka CHCIAŁA być pacjentką], od faktów - trudno
żeby psycholog udawał głupka w życiu prywatnym, a w życiu zawodowym był
profesjonalistą. Tutaj jedynymi dowodami, mogą być dowody formalne,
czyli zapisy na konsultacje, otrzymywanie wynagrodzenia za porady itd.
Wyobraż sobie - spotykasz jakąś osobę na ulicy i dajesz jej poradę -
jeżeli jesteś psychologiem to nie możesz tej porady dać, jeżeli jesteś
niepsychologiem, to tę poradę możesz dać - przy założeniu, że nie będą
się one różniły treścią? ;)
> Sąd nie miał wątpliwości. W
> jednogłośnym wyroku trójka wybitnych psychologów uznała, że Wojciech
> Eichelberger dopuścił się niewłaściwych kontaktów z pacjentką."
To ile E. powinien odczekać od szkolenia, żeby jego kontakty były
"właściwe", a może w ogóle nie powinien tych kontaktów nawiązywać? - a
co jeżeli miał kontakty psychologiczne z Całym Społeczeństwem? Ważne,
żeby nie łączył własnego życia zawodowego ze szkoleniami/terapiami,
czyli np. nie rozważał problemów życiowych partnerki na szkoleniu z
własnego punktu widzenia, lub nawet nie uczestniczył w tych szkoleniach.
Poza szkoleniami E. ma prawo być osobą prywatną, niezależnie od własnej
wiedzy, której przecież nie zostawia na wieszaku przy wyjściu z pracy.
Ja to temu sądowi proponuję, żeby teraz zabrał się za psychologów z
problemami małżeńskimi/partnetrskimi - też niedopuszczalne. ;) A rozwód
to już chyba herezja uprawniająca do spalenia na stosie. ;) Jak Misja to
misja. ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
|