Data: 2010-01-17 21:24:12
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."
Od: Iza <f...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 17 Sty, 22:16, XL <i...@g...pl> wrote:
> http://toyah.salon24.pl/149430,o-jurku-ktoremu-zabra
klo-atomow
>
> " Ukazanie się drugiej odsłony Miasta Pana Cogito niefortunnie zbiega się
> z doroczną eksplozją absolutnie bezprecedensowego fałszu i zakłamania,
> funkcjonującego dziś pod symboliczną już nazwą Wielkiej Orkiestry
> Świątecznej Pomocy. Piszę niefortunnie, bo - jak wiemy - dobre towarzystwo
> jest w cenie, a złe wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, można też na
> tę zbieżność popatrzeć jak na okazję, by powiedzieć kilka słów prawdy.
> Również na tematy o wiele bardziej ogólne, niż sam nędzny geszeft Jerzego
> Owsiaka. W ostatnich dniach pojawiło się kilka tekstów (w tym parę
> autorstwa wyżej podpisanego), w których starano się zdiagnozować to
> niezwykłe zjawisko. Można więc też pewnie zaryzykować nawet opinię, że
> wszystko zostało już powiedziane. Ja jednak wciąż czuję, że materia, z
> którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny opór i kiedy się wydaje,
> że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają kolejne łby tego smoka i -
> co wydawałoby się niemożliwe - mają się one zupełnie dobrze. Dziś moja
> córka - zawodnik naprawdę twardy - poinformowała mnie, że słyszała, że nie
> ma w Polsce szpitala, który nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo
> cennego urządzenia zakupionego przez WOŚP. I pyta mnie, jak mi się wydaje:
> czy sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś powodu przerywa swoją działalność,
> wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a szpitale przestają otrzymywać to,
> co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła czy dobra? Ona wszystko na temat
> Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z kim mamy do czynienia, bo to,
> co trzeba, już dawno dobrze przemyślała i przetrawiła. Ona chce znać
> sytuację od strony czysto praktycznej.
>
> Więc zastanawiam się, jak można opisać zjawisko, które na każdym
> poziomie - zamysłu, organizacji i wykonania - stanowi czyste zło, a
> jednocześnie w jego wyniku otrzymujemy pojedyncze, jednostkowe,
> indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to zło, kiedy każde nasze
> słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i, według wszelkich
> rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją? Oczywiście, ja
> już to wszystko - zarówno w moich ostatnich tekstach, jak i w dwóch
> wpisach sprzed kilku miesięcy - najlepiej jak mogłem wyjaśniłem. I wierzę
> głęboko, że dla każdego otwartego umysłu moje słowa powinny stanowić
> wystarczający powód do przynajmniej zastanowienia się nad faktyczną istotą
> działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób, jak to robi Owsiak.
> Ale i nie tylko Owsiak. To, co on robi, jest znane od setek lat. W końcu
> można Owsiaka szanować, ale - bez przesady - przecież on sam tego nie
> wymyślił. To, co on robi, to klasyka. Więc i to, co ja piszę, to również
> nic bardzo oryginalnego. Pomaganie bliźnim tak, by przy okazji mieć z tego
> jak najwięcej dla siebie (czy to przyjemności wymiernych, czy też zwykłej
> satysfakcji), zostało przeanalizowane skutecznie przez ludzi o wiele
> mądrzejszych od nas. I poddane ocenie druzgocącej.
>
> Czy ci klasyczni już krytycy dobroczynności prowadzonej poza Kościołem
> mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali natychmiast czwórkami
> świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło? Czy nie
> pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo po
> prostu zwykłe szczęście - właśnie dzięki tym 'dobrym Samarytanom', ale
> przede wszystkim wbrew zrzędzeniu 'niedzielnych filozofów'? Czy nawet tak
> solidny, wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: Kiedy więc dajesz
> jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
> ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już
> swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka
> co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój,
> który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6.3), nie spotykał się ze
> wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: "I co z tego, skoro ktoś dostał
> życie?"
>
> Obawiam się zatem, że choćbyśmy dyskutowali do końca świata (albo nawet
> - jak woli mówić ten przebiegły człowiek - jeszcze dłużej!), zawsze w końcu
> staniemy przed ścianą utworzoną z czystej, niewzruszonej praktyki. Z -
> można by rzec - prawdziwej, niepodważalnej fizyki. I właśnie to jest ten
> moment, żeby powiedzieć coś na temat fizyki. I matematyki. A tym samym
> pokazać, że może warto było po raz kolejny próbować zaczepić ten tak
> wyślizgujący się nam z rąk temat.
>
> Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat szkolnych opowiada o
> zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia dał swoim uczniom
> niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę, pomachał nią i
> powiedział tak: Ta chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół.
> Osiąga grubość 2/100 cala. Składam ponownie - robi się gruba na 4/100 cala.
> Składam raz jeszcze i teraz ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi
> następująco. Jak ona będzie gruba, kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?
> Oczywiście, żadne dziecko - mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła,
> a dzieci - angielskie, a i czasy bardzo przed-internetowe - nie umiało
> nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie było nawet w stanie pojąć
> całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Otóż odpowiedź brzmiała
> następująco: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do księżyca... Więc tak.
> To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech sobie
> sprawdzi.
>
> Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst Dahla, byłem zachwycony a
> jednocześnie oszołomiony i oczywiście nicnierozumiejący. Pewnego dnia
> jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego fizyka, matematyka i w ogóle
> pod wieloma względami osobę szczególną. I od razu postanowiłem wykorzystać
> okazję i zwróciłem się do niego z dahlowską zagadką. On spojrzał na mnie
> bez szczególnego zainteresowania, wzruszył ramionami i odparł: Nie wolno
> mieszać fizyki z matematyką. W chusteczce nie ma wystarczającej liczby
> atomów, żeby się tak dała rozciągnąć.
>
> I to jest właśnie to, co mi się przypomniało, kiedy dziś, z jednej
> strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na owsiakowe szaleństwo, a z
> drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i absolutnie rzeczowe
> dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i bezsensowne. Sprawa
> Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów, tych
> fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków - sprawdzonych i niesprawdzonych
> - w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten
> problem rozstrzygnąć w sposób ostateczny. W Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
> Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
> punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
>
> Nie można mieszać fizyki i matematyki. I na tym kończymy sprawę Owsiaka."
> ----------------------------------------------------
---------------------
>
> I dwa z komentarzy pod tekstem:
>
> 1)
>
> "Piszesz tak:
> 'Bo wbrew pozorom, WOŚP to nie Owsiak, a tysiące anonimowych ludzi, którzy
> nie biorą serduszek, tylko zatrzymają się, wrzucą jałmużnę i idą dalej.'
>
> Wbrew JAKIM pozorom? Tym, którym dałeś się zwieść?
>
> Rzecz w notce Gospodarza Bloga jest o dobroczynności. Nie o nazwisku,
> twarzy, czy przykrywce. Ta jest dziś taka, a jutro już zupełnie inna. Nie
> ma się czym przejmować.
>
> Stwierdziwszy powyższe, masz słuszność! Cała pierwsza część twojego
> stwierdzenia jest słuszna, a WOŚP to rzeczywiście "nie Owsiak". Kłopot mam
> jednak z drugą częścią twojej gromkiej wypowiedzi, bo jest ona tak
> jednostronna, że aż kłamliwa.
>
> Obok darczyńców udział w imprezie biorą bowiem zastępy mącicieli. Od
> producentów domajają się cen wynoszących 1/4 katalogowej - jak myślisz, czy
> nie kosztem SERWISU tych urządzeń w przyszłości? Bo serwis kosztuje,
> natomiast wyprodukowanie (przy dzisiejszych możliwościach technik
> wytwórczych) niekoniecznie. Niektóre z urządzeń można by rozdawać, byle by
> odbiorca SERWIS zamówił. Zaczynasz pojmować pierwszą tajemnicę chucpy
> WOŚP-owej, skrywaną oczywiście skrzętnie przed nieświadomym tych faktów
> społeczeństwem?
>
> A tam jest jeszcze więcej: organizatorzy, dziennikarze, nieświadomi
> uczestnicy, świadomi agitatorzy...
>
> Na wołowej skórze nie spiszesz nacisków, półprawd, i przekrętów. Widocznych
> już przy pierwszym kursorycznym rzucie okiem, i to z daleka. Więc rzucaj.
> Bez bielma."
>
> 2)
>
> "Pochwalę Ci się, że nigdy nie dałem na Owsiaka nawet złotówki. Nie podoba
> mi się ten człowiek, drażni mnie i absolutnie nie budzi zaufania.
> Dziwi mnie szczerze, że - jak widać po salonowych wpisach i dyskusjach -
> jest aż tylu naiwnych to zaufanie mu okazujących. Ba, bić się prawie są
> gotowi i wyzywać.
> Dla mnie cała ta akcja zbiórki pieniędzy na sprzęt do leczenia dzieci w
> państwowych szpitalach jest kompromitującym przejawem nieudolności państwa.
> Ludzie płacący co miesiąc kilkaset złotych podatków m.in. na leczenie
> dzieci, wierzą, że więcej dobrego robią kupując jakieś serduszko za złotych
> pięć.
> Owsiak się szczyci, że takie przedsięwzięcie udało się tylko w Polsce. A to
> przecież raczej powód do wstydu. Przynajmniej dla władz powinien to być
> powód do wstydu.
>
> A dzieci to tak wygodna i pewna tarcza!
> Pamiętam, jak na którejś z Komisji Śledczych zaimponowała mi, na swój
> sposób, Jolanta Kwaśniewska. Zapytana o to, czy spotkała się kiedyś z Kuną,
> Żaglem czy jakimś innym diabłem, odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, że
> tak, na organizowanym przez jej Fundację turnieju dzieci na wózkach
> inwalidzkich.
> W praktyce zamknęła tą odpowiedzią usta pytających.
>
> Jak powiedziałem, ja temu człowiekowi nie wierzę i nie będzie dla mnie
> jakimkolwiek zaskoczeniem, kiedy któregoś dnia bańka pryśnie i dowiemy się
> o jakiś skandalach.
> Mam nadzieję, że tej chwili doczekamy."
>
> Pod całością się podpisuję, ale co do ostatniego zdania - mam nadzieję, że
> NIE doczekamy. Bo to by pozbawiło ufnych i dobrych ludzi wszelkiej nadziei
> i wiary w jakikolwiek sens bycia dobrym.
>
> Notabene:http://www.bryk.pl/teksty/liceum/pozosta%C5
%82e/matematyka/23432-hist...
>
> --
> Ikselka - z zaświatów //Dałam, no, znowu jak co roku dałam "na Owsiaka".
> Opadli nas dwoje czterej!!! nachalni "puszkarze" pod kościołem, ci sami i
> przed, i po mszy, a głupio było nie dać, kiedy człowiekowi wobec reszty
> zmierzających do i z kościoła współwierców 4 puszki na raz się przed nos
> wepchały. Ale to ostatni raz, od przyszłego roku się zdecydowanie opędzę,
> choćby kijem. Tak postanowiliśmy z MŚK właśnie przed chwilą, niemal w tym
> momencie, kiedy to piszę.
>
> Tęskniących pozdrawiam; wrócę za czas niedługi :-***
Pozdrawiam, wracaj :)***
___
Iza
|