Strona główna Grupy pl.sci.psychologia O odwadze bycia frajerem

Grupy

Szukaj w grupach

 

O odwadze bycia frajerem

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-30 15:18:36

Temat: O odwadze bycia frajerem
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


O ODWADZE BYCIA FRAJEREM I POŻYTKI Z FRAJERSTWA


Mądrzy ludzie mądrze powiedzieli:
"Kto wierzy w obecność dobra w drugim człowieku, rozbudza
je w nim."
"Każda radość, którą niesiemy innym, zawsze do nas
powróci."
"Jakie słowo wypowiesz, takie usłyszysz."


Lubię wierzyć mądrym ludziom - do bliźniego dobrze
nastawiona jestem. Dziwne to jednak jakieś, bo ilekroć
manifestuję taką postawę, natychmiast na komplement wyjątkowej
odwagi cywilnej (ho, ho!) się narażam. Jak gdyby byłby to
wyczyn nie lada. Wierzyć w człowieka, darzyć go sympatią,
szczególnie tak trochę na zapas widać jest interpretowane jako
naiwne frajerstwo. A przyznawanie się do własnego frajerstwa
faktycznie zakrawa nie tylko już na odwagę, co karkołomną
brawurę.

Tylko gdzie tu po prawdzie odwaga? Bo niby czym właściwie
ryzykuję, deklarując sympatię do ludzi? Najwyżej ktoś się na
mnie wypnie, woli być nie lubiany. Najczęściej jednak człowiek
odwzajemnia pozytywne impulsy. Sami obdarowywując niczym
przecież wielkim - uśmiechem, zaufaniem, odrobiną
zainteresowania, jesteśmy spłacani z nawiązką. Wielka potrafi
być wdzięczność osoby, którą zauważymy i chociaż spróbujemy
zrozumieć.

Grajmy więc w otwarte karty. Jeżeli nawet postawa oparta
na deklarowaniu przychylności do innych jest frajerstwem, będę
obstawać przy swoim, że z takim frajerstwem żyć milej i
łatwiej. Frajerstwo bywa intratne, ot co. Utkwiło mi nawet w
pamięci jeszcze takie powiedzenie: "Pochwały lokuje się jak
pieniądze, aby zostały nam oddane z procentem". I właśnie
między innymi na tym jadę. Interesowna jestem. ;-)))

To życie z pesymizmem, a co dopiero mówić, z nienawiścią
jest niewdzięczne, bardzo trudne. Niekiedy staje się nie do
zniesienia. Przeszłam przez to, więc wiem, o czym mówię. Gdy
przez długie lata żyłam pod kloszem depresji, sama nieludzko
nieszczęśliwa, doszukiwałam się wszędzie wokół szpetnych
intencji, machiawelskich kombinacji i złej woli. Możecie mi
wierzyć, taka żółć jest trująca i wprost niestrawnie gorzka.

Ból łatwo przyobleka twarz agresji. Lecz rozgoryczenie,
pretensje do całego świata spopielają jedynie chęć do życia,
czyniąc walkę o jakąkolwiek poprawę zupełnie bezsensowną.
Zgeneralizowana, najczęściej siłą rzeczy źle skanalizowana
agresja, bardzo szybko prowadzi do zgubnej autodestrukcji.
Powiecie - no tak, ale to człowiek chory. Jednak i choćby
zdrowemu, tyle że zaprzysiężonemu pesymiście, chyba niewiele
łatwiej.

Negatywne nastawienie do ludzi i świata nie jest wcale
słodkim biszkoptem. Ta postawa ciąży, przygniata. Wypatrując
wszędzie zła, wkrótce zaczynamy się dusić pod jego naporem.
Ponieważ zło zewsząd napiera, nic dziwnego, że czujemy się
bezsilni. A bezsilność rodzi agresję i tak się koło zamyka.

Może dlatego nienawiść niczego nie załatwia. Walczy na
oślep. Jest desperacka, szalona. Przywodzi mi na myśl
rozszalałego śmiertelnie zranionego byka z korridy rzucającego
się w ostatecznej, przegranej walce o przetrwanie.

Nienawiść jest ekstremą. Podobnie jest chyba jednak ze
wszystkimi negatywnymi nastawieniami. Nawet niechęć lub zbyt
daleko posunięty krytycyzm więcej kosztuje niż daje w zamian. W
sensie psychicznym jest to inwestycja według mnie znacznie
bardziej obciążająca niż taka na przykład mądra łagodność.

Bo łagodność jest mądra. Ktoś ją tak ładnie nazwał
"tajemniczą mową duszy". Duszy nie koniecznie zaraz niewinnej.
Być może nawet takiej, którą poobijało nieźle w czyśćcu lub
nawet uszargało w ludzkim piekle. Może dlatego jest silna -
nieobce jej życiowe potknięcia, upadki.

Łagodność jest przemyśleniem, wyważeniem co złe, a co
dobre i jednocześnie zdecydowaną implikacją ku wartościom
jedynie pozytywnym. To postawa konstruktywna, ufna. Opierająca
się na nadziei, że dobro zwycięży.

Być może są ludzie od urodzenia łagodni i dobrzy. Dobrze
takim. Według mnie o ten przymiot trzeba nieźle w życiu
powalczyć. Szlachetność podobnie jak łagodność jest rezultatem
zmagania się z wszędobylskim brudem i wypracowaniem sobie w tej
walce właśnie takiej - alternatywnej strategii.

Można dyskutować o skuteczności strategii. Jednak, jak by
na to nie patrzeć, człowiekowi z pozytywnym nastawieniem jest
nie tylko o wiele przyjemniej, ale i stanowczo łatwiej. Też
walczy, ale ufniej, z nadzieją. Taki lot trochę uskrzydlony. Ku
ciepłu i ku światłu. Wprawdzie zawzięte, podstępne zło nie raz
połamie skrzydła łagodności, dobroci. Posypią się piękne pióra.
Przyjdzie nałożyć temblaczek, przystroić się w pióra nowe.
Dobrze, jeśli jeszcze piękniejsze, bardziej kuszące, ale i
bardziej trwale.




Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka








--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-30 15:33:37

Temat: Re: O odwadze bycia frajerem
Od: "...::: SzPaNeR :::..." <s...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Hmmm... bycie frajerem...
Dobrze zauważyłaś, że gdy ktoś będąc "frajerem" może być jednocześnie
obojętny na wytykanie czy też obrazy ludzi. Kto bowiem jest w stanie
przekonać Cię do czegoś co według Ciebie nie jest słuszne, a raczej do
czegoś do czego doszłaś sama metodą przemyśleń...? No... chyba, że ktoś ma
wrodzony i do tego idealnie działający dar perswazji w co nie wierzę patrząc
na samego siebie.

Osobiście, czasem chcę być takim frajerem. Może dla tego aby w
przyszłości zebrać żniwo, a może po prostu dlatego że jestem zbyt dobry...

Pozdrowienia
Radek K.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-30 16:55:40

Temat: Re: O odwadze bycia frajerem
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Sun, 30 Jun 2002 17:33:37 +0200, ...::: SzPaNeR :::... wrote:

> Hmmm... bycie frajerem...
> Dobrze zauważyłaś, że gdy ktoś będąc "frajerem" może być jednocześnie
>obojętny na wytykanie czy też obrazy ludzi. Kto bowiem jest w stanie
>przekonać Cię do czegoś co według Ciebie nie jest słuszne, a raczej do
>czegoś do czego doszłaś sama metodą przemyśleń...? No... chyba, że ktoś ma
>wrodzony i do tego idealnie działający dar perswazji w co nie wierzę patrząc
>na samego siebie.
>
> Osobiście, czasem chcę być takim frajerem. Może dla tego aby w
>przyszłości zebrać żniwo, a może po prostu dlatego że jestem zbyt dobry...
>

Zycze ci udanego "frajerstwa";-)))



Magda N




--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-30 18:05:45

Temat: "Oko za oko"
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


"OKO ZA OKO..."


"Oko za oko; ząb za ząb."
- przysłowie staropolskie



Przebaczenie albo zemsta? Co reprezentują sobą te
odczucia? Czym są dla naszej psychiki? Są to procesy,
jednorazowe akty czy postawy? Niekiedy przebaczamy całkowicie,
niekiedy tylko częściowo, niekiedy spontanicznie, kiedy indziej
zachęceni przez innych.... Podobnie bywa z zemstą. Czy coś
zmienia się w naszej psychice, gdy reagujemy tak, a nie
inaczej?

Myślę, że jeśli rozpatrywać konsekwencje, skutki, oba
odczucia są do siebie bardzo podobne. Przebaczenie jest
wewnętrznym aktem uwolnienia się od negatywnych emocji. Jeśli
nie przebaczamy, przetrzymujemy je w sobie, kumulujemy
troskliwie, by zemsta była tym bardziej dokuczliwa, bolesna.
Czyli w jakimś sensie - powolnego uwolnienia się - w przypadku
przebaczenia czy gwałtownej eksplozji - w przypadku zemsty, te
dwa odczucia, które wydają się tak różne, mają jednak wspólny
wykładnik, a mianowicie: magazynowanie się negatywnych emocji i
ich ujście.

Przebaczenie i zemsta są biegunowo kontrastowymi, lecz
dokładnie przeciwległe położonymi odczuciami. Funkcjonującymi
zapewne identycznie - założenie wyzwolenia się psychiki z
negatywnych emocji zarówno na drodze zemsty czy przebaczenia
nie wydaje się wcale takie głupie.

Nie mszczę się nigdy, więc nie bardzo wiem jak to jest.
Przebaczam według zasady: do trzech razy sztuka. Jeśli ten sam
typek, mimo przebaczenia i towarzyszących mu najczęściej
perswazji: co i dlaczego mnie wnerwia, po jakimś czasie wykręca
mi kolejny świński numer, wykreślam go z mego "karnetu
przyjaciół", jako osobę niegodną mego zaufania spisuję go na
straty. I to wszystko. Mogę z tym człowiekiem dalej pracować,
spotykać się na gruncie towarzyskim - jak gdyby nigdy nic. Nie
jestem zawistna ni pamiętliwa, więc mi to absolutnie nie
przeszkadza. Stawiam jedynie nasz kontakt na zupełnie innej
zasadzie. Pojawia się na pewno z mojej strony dystans,
obojętność - takie chłodne koleżeństwo, nic poza tym. Bardzo
szybko zapominam urazy i pewnie dlatego jest mi z tym łatwiej,
natomiast z ogromnym wysiłkiem odbudowywuję raz zawiedzione
zaufanie, dlatego też poprzednia duchowa bliskość jest dla mnie
po prostu niemożliwa lub wręcz niepożądana.

Inaczej jest z osobami bliskimi, z kimś z dalszej lub
bliższej rodziny. Jeśli miał miejsce, powiedzmy, jakiś ostry
konflikt, raczej rzadko dochodzi do zerwania stosunków, można
rzucić sobie w oczy kilka gorzkich prawd i najczęściej na tym
się kończy. Żyjemy dalej, jakby nigdy nic - a taka sytuacja
jest nieszczera, jest zakłamana i może dlatego bolesne
wspomnienia trzymają mnie dłużej i są żywsze niż w przypadku
ludzi obcych. Mimo że czas wiele łagodzi i przysypuje piaskiem
niepamięci, niekiedy, gdy myślę o pewnych zachowaniach kogoś z
mojej rodziny, dalej wywołują one mój gniew i poczucie
obrzydliwej bezsilności. Widocznie nie potrafiłam czy nie
chciałam przebaczyć, będąc jednocześnie nie tylko zmuszona do
stłumienia roznoszącej mnie wtedy wściekłości, co jeszcze
grania przez lata obrzydliwej komedii, tak że dzisiaj mój
kontakt z daną osobą na oko wygląda, jakby wszystko było
normalnie. A nie jest.

Nigdy na szczęście jak dotąd nie byłam skonfrontowana z
tym problemem i pewnie już nie będę, przyznaję jednak szczerze,
że gdy się nad tym zastanawiam, jestem prawie pewna, że jest
jedna rzecz, której zdecydowanie nie potrafiłabym czy -znów! -
nie chciałabym przebaczyć, a jest to małżeńska zdrada. Żadnych
usprawiedliwień, łagodzącego kontekstu! Albo facet jest
zdecydowany dzielić ze mną życie, pozostając mi wierny, albo ma
chęć na skoki na boki, wtedy po prostu uczciwie odchodzi. Co do
siebie, przykładam identyczną miarkę, żeby nie było
wątpliwości. A Ty?...
;-)





Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka





--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-30 18:41:05

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: "...::: SzPaNeR :::..." <s...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jeśli chodzi o zdradę to mam troszkę inne podejście. Tłumaczenie jest
jedno. Nie zaznałem uczucia zdrady małżeńskiej, nie chciałbym, i nie wiem
jakbym się zachował. Niby można łatwo sobie to wytłumaczyć stawiając się na
miejscu osoby zdradzającej (empatia w ruch ;) ale nie sadze, że odczucie na
własnej skórze bólu związanego z byciem zdradzanym jest choćby małostkowo
podobne do takiej rzeczywistej sytuacji.

Zdradziłem - owszem. Jednak małżeństwo jest pewną "deklaracją", umową, a
zarazem papierkiem który (gdyby nie ludzkie zasady i utworzone reguły
moralne) nic by nie znaczył w swiecie wolnym od zasad - pewnych zasad. I
pojawia się pytanie. Gdy kogoś kochasz, czy to w małżeństwie, czy też w
wolnym związku, to czy ta sama zdrada jest identyczna w swojej treści? Niby
tak, ale...

Spotkałem się z ciekawą sytuacją o ktorej raczej nie chciałbym pisać,
ale teraz wiem, że zdrada to jedynie manifest człowieka niekochającego,
człowieka bez wiekszych skrupułów, myślącego na poziomie intelektualnych
kretynów nie wiążących z przyszłościa dużych nadziei, a zarazem czlowieka
o - byćmoże - wielkim uczuciu (pożadania?).

To moje zdanie na temat zdrady.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-01 06:44:16

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: "tren R" <t...@2...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020630180515.CDDZ1259.viefep15-int.chello.at@
jupiter.chello.fr...
>
> "OKO ZA OKO..."
>
>
> "Oko za oko; ząb za ząb."
> - przysłowie staropolskie
>

to jest przyslowie.. staropolskie..?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-01 15:38:01

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Mon, 1 Jul 2002 08:44:16 +0200, tren R wrote:

>
>Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
>news:20020630180515.CDDZ1259.viefep15-int.chello.at
@jupiter.chello.fr...
>>
>> "OKO ZA OKO..."
>>
>>
>> "Oko za oko; ząb za ząb."
>> - przysłowie staropolskie
>>
>
>to jest przyslowie.. staropolskie..?
>
>

Tak, tak przynajmniej jest podane w materialach zrodlowych.



Magda N




--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-01 15:54:40

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: m...@s...edu.pl (Monia) szukaj wiadomości tego autora


From: Magdalena Nawrocka <m...@w...fr>
> >> "OKO ZA OKO..."
> >>
> >>
> >> "Oko za oko; ząb za ząb."
> >> - przysłowie staropolskie
> >>
> >
> >to jest przyslowie.. staropolskie..?
> >
> >
>
> Tak, tak przynajmniej jest podane w materialach zrodlowych.
>
> Magda N

Bardzo mi przykro ale pochodzi ten cytacik z Biblii, Ex., 21. Jak mniemam
Biblia nie zawiera przysłów staropolskich. Ale mogę sie mylić.

Pa Monia

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-01 16:10:28

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On 1 Jul 2002 17:54:40 +0200, Monia wrote:

>
>From: Magdalena Nawrocka <m...@w...fr>
>> >> "OKO ZA OKO..."
>> >>
>> >>
>> >> "Oko za oko; ząb za ząb."
>> >> - przysłowie staropolskie
>> >>
>> >
>> >to jest przyslowie.. staropolskie..?
>> >
>> >
>>
>> Tak, tak przynajmniej jest podane w materialach zrodlowych.
>>
>> Magda N
>
>Bardzo mi przykro ale pochodzi ten cytacik z Biblii, Ex., 21. Jak mniemam
>Biblia nie zawiera przysłów staropolskich. Ale mogę sie mylić.
>

To prawdopodobnie ja dalam sie wprowadzic w blad, za co przepraszam.



Magda N




--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-01 16:16:41

Temat: Re: "Oko za oko"
Od: m...@s...edu.pl (Monia) szukaj wiadomości tego autora


From: Magdalena Nawrocka <m...@w...fr>
> To prawdopodobnie ja dalam sie wprowadzic w blad, za co przepraszam.
>
> Magda N

"Błądzić jest rzeczą ludzką ale przyznać się do tego jest cnotą
najlepszych".

Całuski Monia

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Wakacje i cos ciekawego :)
PRECYZYJNE EMOCJE [dlugie, trudne i wazne]
SITA
Prosba
fizyka kwantowa a człowiek

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »