Data: 2010-10-30 20:45:01
Temat: Re: Obłęd innym jest pisany?
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Vicky pisze:
> Użytkownik "Paweł" <z...@...ll> napisał w wiadomości
> news:iahup3$ve0$1@news.onet.pl...
>> Użytkownik "Vicky" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
>> news:iahu1o$2kvs$1@newsread1.aster.pl...
>>>>> Że jesteś stary i nie rozumiesz szalonej miłości? ;-P
>>>> To prawda, nie rozumiem narażania ewentualnych jadących w imię dowolnie
>>>> szalonej milości.
>>> Tańczyliśmy na pasie zieleni/wtedy śniegu więc nikt nie był narażony.
>>> Samochód też stał na pasie zieleni bo muzyka musiała być słyszalna. A w
>>> czasie kiedy to trwało nie przejechał ani jeden pojazd....
>>> Wiesz jak to musiało być dawno temu? ;)
>>> Hmm... chyba z 20 lat....
>>>
>> Ach, czyli to było nie na środku tylko pomiędzy :).
>>
>> To mi się też coś przypomniało a propos autostrady.
>>
>> 18 lat temu mieliśmy pojechać w parę osób w Tatry, umówiliśmy się w
>> Krakowie na dworcu o takiej-a-takiej godzinie.
>> Cóż, przyjechała tylko pewna dziewczyna i ja. Od słowa do słowa
>> wymyśliliśmy, że pojedziemy razem, ale... w Pireneje. Jak wymyśliliśmy,
>> tak zrobiliśmy, a przynajmniej robiliśmy :) (Po drodze jeszcze wzięliśmy
>> kąpiel w schronisku prowadzonym przez siostry zakonne w Krakowie -
>> oczywiście nie będąc gośćmi :). Na początek pojechaliśmy pociągiem przez
>> Pragę, Pilzno, do granicy niemieckiej. Od granicy wyłącznie stopem :).
>> Pierwszy nocleg po niemieckiej stronie urządziliśmy sobie w namiocie w
>> wysepce drzew i krzewów utworzonej przez zjazd z autostrady. Było
>> bajecznie. Innej nocy na nocleg wybraliśmy też teren obok, prawie pod
>> autostradą, do którego można było się dostać tylko przeskakując przez tory
>> kolejowe biegnące dwumetrowym nasypem. Daliśmy radę z plecakami. Serce
>> waliło :). Traktorem, potem z szalonym tirowcem, bosym posthipisem
>> dotarliśmy nad Jezioro Bodeńskie, gdzie dziewczę zgubiło pieniądze i
>> zdecydowaliśmy, że w tej sytuacji wracamy :) Wracając wstąpiliśmy jeszcze
>> na Krywań i następnego dnia wróciliśmy do Polski przez zieloną granicę
>> przez Tomanową Przełęcz.
>>
>> To były czasy.
>
> I tak z dziwactw zeszło na wyczyny :)
> A jeśli już to..
> przypomniało mi się jak budowali w Krakowie hotel pod kopcem RMF'u i
> zamknęli na jakiś czas wejście. Został tylko dostęp do kawałka muru i kilka
> rusztować. Wracając z jakiejś imprezki bilardowej około północy
> postanowiliśmy że miło będzie pooglądać panoramę Krakowa z Kopca Kościuszki.
> Nie przypuszczałam że potrafię w mini i szpilkach wchodzić po murze i
> rusztowaniach a później wspinać się jeszcze na przełaj po trawiastym stoku
> kopca... Ale widok wart byl poświęcenia. Obcasów nigdy nie odnaleziono :)
Ja nie o wyczynach, ale o Krakowie. Pojechałam z tż-tem do Zakopanego,
poszliśmy na dworzec sprawdzić, o której mamy pociąg powrotny do
Wrocławia i jakoś tak spontanicznie wyszło, ze może warto by było
odwiedzić Kraków, skoro jesteśmy tak blisko, a oboje nigdy nie byliśmy.
Pojechaliśmy.
Zwiedziliśmy Rynek, zjedliśmy coś dobrego, szukamy Wawelu. Mówię do
tż-ta może kogoś zapytam, jak tam trafić. Pytam się jakiegoś pana, jak
trafić na Wawel, a pan do mnie : proszę się odwrócić...
A za plecami zamek tak wielki i piękny, ze tylko chyba my mogliśmy na
niego nie zwrócić uwagi ;)
BTW wtedy w Krakowie puściłam totka i wygrałam czwórkę ;)
--
Paulinka
|