Data: 2010-10-30 23:08:45
Temat: Re: Obłęd innym jest pisany?
Od: Nowy lepszy tren R <t...@n...sieciowy>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 31-październik-10 w ramce <news:iai8a0$gac$1@inews.gazeta.pl> pędzel
vonBraun zmalował:
> Nowy lepszy tren R wrote:
>
>> Dnia 31-październik-10 w ramce <news:iai62s$top$20@node1.news.atman.pl>
>> pędzel Paulinka zmalował:
>>
>>>Nowy lepszy tren R pisze:
>>>
>>>>Dnia 30-październik-10 w ramce <news:iai39o$top$14@node1.news.atman.pl>
>>>>pędzel Paulinka zmalował:
>>>>
>>>>
>>>>>medea pisze:
>>>>>
>>>>>>W dniu 2010-10-30 21:27, Nowy lepszy tren R pisze:
>>>>>>
>>>>>>
>>>>>>>Wiesz kiedy w życiu najlepiej zarobiłem? Tak relatywnie do możliwości.
>>>>>>>Jako gówniarz z wczesnej podstawówki - kiedy myłem szyby na stacji
>>>>>>>benzynowej. Nikt tego nigdzie jeszcze nie robił. To były mega kokosy.
>>>>>>
>>>>>>Mam dokładnie takie samo doświadczenie. Tak zarobiłam na swoje pierwsze
>>>>>>markowe adidasy. Miałam pracować na nie miesiąc (to było b.dawno temu,
>>>>>>byłam świeżo po maturze), a zarobiłam w 2 dni. Przez kolejne dni
>>>>>>zarobiłam na pierwsze samodzielne wakacje w górach.
>>>>>
>>>>>Ja 'zarobiłam' na wakacje po podstawówce pracując w przybytku ala Społem.
>>>>>Stałam na stoisku warzywnym, przyszła paniusia i zaczęła wymyślać.
>>>>>Wybrała w końcu dorodnego arbuza, którego ja ze złością jej wrzuciłam do
>>>>>jednorazowej reklamówki. Arbuz się pięknie na posadzce rozwalił, bo
>>>>>reklamówka była słaba. Pan kierownik powiedział tylko : ciesz się
>>>>>dziewczyno, że to twój ostatni dzień pracy.
>>>>>Wypłata starczyła wtedy na martensy, wakacje w Czeskiej Lipie
>>>>>zasponsorował tato :)
>>>>
>>>>To ja dorzucę opowieść o pracy w "fabryce" oranżady w Radomiu. Powiem tylko
>>>>tyle - nigdy, za żadne skarby nie zmusił mnie potem nikt do wypicia
>>>>oranżady kupionej w sklepie. Dodam, że jednym z moich obowiązków było
>>>>"skrzybanie". Polegało to na tym, że co 2 dni trzeba było "wyskrzybać"
>>>>maszynę do mycia butelek ze szlamu, który sie na niej zbierał. Brałem więc
>>>>"skrzybaczkę" i "skrzybałem". Tymi samymi ręcami myłem butelki (myłem - to
>>>>nadużycie - płukałem) i napełniałem ekstraktem. I co kurna, nikt od tego
>>>>się nie pochorował. A teraz te pieprzone konserwanty...!
>>>
>>>Chciałam kiedyś kupić mamie za swoje pieniądze prezent pod choinkę i
>>>pracowałam w Hipermarkecie (rok 1996). Pakowałam białą kiełbasę do
>>>paczek. Nigdy w życiu tego nie zjem.
>>
>> A co takiego się tam działo?
> Oj działo się działo. VonBraunowa dorabiała kiedyś jako współpracownik
> czasopism technicznych (branżowych)- od ogłoszeń - więc poznaliśmy przy
> okazji technologie produkcji kiełbas i wędlin(i wielu innych dziwnych
> rzeczy). Cóż tam nie było reklamowane: Maszyny do mielenia kości
> zwierzęcych (dodawanych do tych wyrobów), maszyny do nastrzykiwania wodą
> szynki, jakieś wyciągi z soi, koncentrat dymu wędzarnianego - którym
> maluje sie kiełbasy. Więc, szczerze mówiąc, gdy EksElca pisała o tym, że
> preferuje wędliny własnego wyrobu, to ogarniała mnie tęsknota...
> pozdrawiam
> vonBraun
Właśnie zjadłem parówkę. Na zimno z musztardą.
|