Data: 2011-02-15 12:59:05
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Tłumaczenie matce, że dokonuje w ten sposób samobójstwa
na samej sobie w swoich relacjach z dziećmi w przyszłości
nie robi wrażenia na kobietach - są przekonane, że postępują
właściwie i nic "złego" nie ma podstaw ich spotkać od ich dzieci
"w podzięce".
Niestety, jest to błąd, znany mi również z autopsji, ponieważ
nie każde dziecko wradza się wystarczająco mocno w mamę.
Inna sprawa: kontaktowanie się z dzieckiem.
Takie kontaktowanie się w formule do jakiej zostaje sprowadzony
tata i jego relacje z dziećmi wymaga od niego podjęcia sporego
wysiłku, w wyniku którego otrzymuje zaledwie coś w rodzaju
średnio satysfakcjonującego "ochłapu".
Sama napisałaś, że dopiero niedawno udało ci się jakoś
"wyprostować" i uporządkować wizerunek ojca, a zatem we
wcześniejszych kontaktach z nim uzmysławiałabyś mu tylko
swój wcześniejszy jego swój wizerunek.
Niestety, jest to tak nieprzyjemne w odbiorze, że nawet tęsknota
za dzieckiem bywa [chyba częściej] mniej "depresyjna", zwłaszcza
w połączeniu z nadzieją, iż kiedyś-kiedyś i tak prawda wyjdzie
na jaw, niż "chlastanie się" tymi kontaktami.
Czyli _czasem_ łatwiej jest czekać cierpliwie licząc po cichu
na cud, niż na bieżąco doświadczać porażek patrząc na
okaleczony obraz samego siebie w swoim dziecku.
Niektórzy prawdopodobnie potrafią zacisnąć zęby i poświęcić
się, aby utrzymywać chociaż takie ~jednostronne kontakty
z dzieckiem - kwestia osobowości.
Nie chcę w ten sposób usprawiedliwiać twojego taty, ale obawiam
się, że unikanie kontaktów z dzieckiem to dosyć typowe zachowanie
mężczyzn, które wcale nie świadczy jednoznacznie IMHO negatywnie
o ich faktycznej zdolności do "bycia tatą" powiedzmy w normalnej
sytuacji.
--
CB
Użytkownik "performerka" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:e50f1ebc-4a06-4d59-87fe-a97e68c6fb1f@o8g2000vbq
.googlegroups.com...
Nie znam sie na dzieciach bo ich nie posiadam, ale mam autopsje
dziecka, ktoremu
przez lata wpajano bezpodstawnie otwarta pogarde, niewnawisc i brak
szacunku do ojca, przez rodzine mojej matki.
Otoż.Na dwie sprawy bym zwrocila twoja uwagę. Po pierwsze, uwazajac,
ze dziecko tak latwo
ulegnie krzywdzacym opiniom o ojcu - pomniejszasz i lekcewazysz jego
umiejetnosc oceny sytuacji i ojca jako osoby(odkad siegam pamiecia,
slowa te przyjmowalam do swiadomosci, ale tylko tyle).
Powinienies zdawac sobie sprawe z tego, ze nie tak latwo jest komus
cos wmowic, jesli nie ma to pokrycia w czynach. Slowem - lepszy
przyklad niz wykład.
Mataki i babka nawet razem wziete, nie beda w stanie zdemonizowac ojca
nieodwracalnie, o ile ten ojciec nie potwierdzi ich oszczerstw
wlasnymi czynami i slowami - to raz. Rola ojca w tym momencie, jesli
nie ma rownego dostepu do dziecka(i jeśli go ma), powinna byc
normalna bo inaczej skrzywia dzieciaka i wedzie wykorzystywał te
"szarpanine na miłość" rodziców do egoistycznych celów. Co przez to
rozumiem? Taki rodzic, ma byc soba(karcic tez jak trzeba) i w miare
mozliwosci wywiazywac sie ze swoich obowiazkow wzgledem niego. Bladem
natomiast bylaby zbytnia poblazliwosc, nadopiekunczosc i nienaturalne
dogadzanie dziecku, tylko po to, zeby naprawic to co potencjalnie w
jego umysle robi matka. I teraz wracjac do mnie. Nie znienawidzilam,
ojca a nawet wiecej, po latach odkrylam, ze cala tajemnica "jego
potworności" kryla sie po stronie matki, od ktorej to nigdy nie bylam
w stanie wyciagnac rzeczowych argumentow na jego 'podlosc', choc
domagalam sie tego jako dorosla juz kobieta, majaca do tego prawo.
Ale pewnego razu i to nie tak dawno. Myslac o nim zapytalam mojego tż;
co sadzisz o moim ocju? A on na to: no ciul z niego, co tu
dodac...jakby zalezalo mu na tobie to by sie z toba kontaktowal za
wszelka cene...ja bym tak zrobil. W momencie gdy usłyszałam te swola
usmwiadomilam sobie, ze faktycznie, gdyby byl w porzadku i gdyby mu na
mnie zlezało, to stanął by na wysokości zadnaia zarówno w kwestiach
wychowawczych(w miarę mozliwości) jak i zaspokojeniu moich potrzeb
emocjonalnych(teskonota za mezczyzną) Jestem zdanie, ze matka...ojciec
wsio rawno, ktora demonizuje rodzica w glowie dziecka, jest bezmozgim
YETI(chyba uwałaczam yeti) i predzej czy pozniej kreci bata na swoj
wlasny garb - to pewne. Niech ojciec, po prostu robi swoje- bedzie
ojcem jak najlepiej to potrafi a reszte pozostawi do oceny dzieciom.
Czas wszystko wyjawi.
|