Data: 2002-10-17 13:28:17
Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Duch" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wlasnie. Nie tylko, ale to również i w największym stopniu. Nie czuję
> bezsensu życia, ale nie mogę też znaleźć sensu (poza biologicznym). Nie
> potrafię wykorzystać życia.
Tez tak mialem, to strasznie "meczace", teraz tez mam tylko mniej...
Nie wiec co Ci teraz powiedziec...
> Tak. Uświadomienie sobie własnej śmiertelności jest tu jednak
> narzędziem.
> Narzędziem, które pozwoli dojść do pełnego wykorzystania
> życia i w miare sensownych działań.
> Wydaje mi się, że jeśli ktoś w pełni
> zdaje sobie sprawę z ulotności danego mi czasu - potrafi go w pełni
> wykorzystać, bo nie traci czasu na zbędne \"dodatki\" do sensownych
> działań.
> Sam jednak nie jestem pewien, czy chciałbym wiedzieć, kiedy umrę. Nie
> wiem, jak należałoby zareagować na taką informację... Ale chciałbym zdać
> sobie (w pełni) sprawę z tego, że umrę. Niby wiem, ale nie rozumiem.
Wydaje mi sie ze niepotrzebnie... jutro pojdziesz do sklepu, za 2 lata
pojedziesz
nad morze, za piec lat.... itd.
Po co chcesz "zdac sobie sprawe", ze za-iles-tam-lat umrzesz?
Przeciez to ciezkie do zniesienia?
(kurcze, czuje, ze wiem o co Ci chodzi, ale nie wiem jak to powiedziec,
co mialby w-ogole powiedziec?)
> Co? Życie! Szczęście! To co zostaje \"za\" nami to tylko wspomnienia.
(bede polemizowal)
"tylko"? Wszystko to czym jestes to wspomnienia!
Jesli slysysz w TV "Patrycjo, kocham Cie!", to
to sa wspomnienia - kiedys sie nauczyles, co
to Patrycja, ze to imie, kobiece :-), co to znaczy
"kocham Cie" itd., w jakim kontekscie jest mowione itd.
Moze chcialbys zobaczyc jak to wszystko tracisz?
"Przecwiczyc", ale czy warto? Moze jeszcze nie warto?
Ale roznoczesnie nie chcesz utracic! (jak kazdy)
To jest dylemat.
> Właśnie. Nie o samo wyrachowanie mi chodzi, ale również o spłycenie
> uczuć. W tym wypadku - nie moich, ale jakiegoś \"ogółu\". A to rzutuje na
> mnie i na wszystkich, którzy myślą podobnie.
Wlasnie! (fajnie, czujesz kontekst),
"rzutuje" - dokladnie, ale mozna sie odizolowac troche ale
to trudne i troche mozna popasc w samotnosc,
wszystko ma swoje + i -.., ale + jest taki ze widzi
sie troche z dystansu i nie uczestniczy sie tak do
konca w tym balaganie, ma sie troche dystans,
to jest fajne.
> Nie umiem znaleźć. Czuję, że na nic nie mam czasu. Caly czas coś muszę
> robić. A nawet jak znajdę chwilę wolnego, myślę o tym, czego jeszcze nie
> zrobiłem...
Tu mi troche ciezko zrozumie ale ...
"Caly czas coś muszę robić" - to wedlug mnie strach
(spoko, kazdy ma strach w sobie)
Mam! Chcesz smiertlenosc - usiadz na 1 godzine, chociaz
5 minut i powiedz sobie - nie nie robie.
To "cos" co Cie zmusza pojawi sie - przyjrzyj sie temu
Czemu musisz? Ale odpowiedz jest trudna do znalezienia!
(inaczej bys ja juz znalazl).
I wtedy jak cos zacznie Ci switac, to roznoczesnie bedziesz czul ta
"smiertlenosc"...
Co Tty na to?
> To nie tak. Chcę zmian, ale tylko tych koniecznych. Chce zmian w sobie,
> nie w świecie, który mnie otacza.
Jaki bylbys "Ty" po zmianach? Jak sobie to wyobrazasz?
> Oczywiście niektóre rzeczy byłyby
> lepsze w innej formie - nie chodzi mi jednak o politykę, pieniądze,
> przestępczość, etc. Chodzi mi o niechęć do innych zmian - do zmian
> mojego otoczenia, do przemijalności ludzi, do ulotności chwili.
Tu nie rozumiem - nie chcesz zby inni odeszli?
Np. ktos z rodziny? Wszystko sie zmieni, ale bedzie ok!
> > Wiem, ciezko z tym, moze trzeba zaczac zyc na serio, tak jakby sie
> > jutro mialo umrzec?
>
> Właśnie tak bym chciał. Ale nie umiem.
Zobacz: chcesz czegos czego nie doswiadczasz...
chcesz "poczucia smiertlenosci" (jakos to poczucie sobie wyobrazasz)
i rownoczesnie twierdzisz ze tego nie posiadasz.
To tak jakby ktos powiedzial - chce kochac, ale nie moge, nie umiem.
Jak mozna nie-umiec czegos co sie wlasnie wyobraza?
Tzn. ok, np. chcialby jezdzic samochodem, jak Andrzej, ale nie umiem.
Ale tu jest troche co innego: chcesz miec "poczucie smiertelnosci", jakos to
sobie wyobrazasz, rownoczesnie twierdzisz ze tego nie umiesz...
Cos Ci swita?
> Jestem. Nie chciałbym jej jednak rozijać. Świat mnie przeraża. Chciałbym
> albo umyć tę szybę, albo zamienić na obraz.
Mnie tez przeraza, wierzysz?
Moja "wiedza" jest taka: obrazek ze swiat "nie powinien przerazac"
to kit, to wlasnie wielkie zludzenie ludzi, wszyscy do tego zachecaja
(w zasadzie "naciskaja"), trzba byc na luzie.
Wedlug mnie jest odwrotnie: poznajac pewne nowe prawdy (glebsze),
zaczynamy sie bac, to jest wlasciwa droga, wedlug mnie.
Ale inni mowia co innego, odrzucaja jak sie boisz.
Problem w tym, ze odrzucajac wlasny, sluszny strach nie da sie
potem swobonie zyc, pojawia sie "agresja z nikad",
"chanrda z nikad" itp.
To ze sie boisz jest dobre, tak mysle, oczywiscie trzeba
likwidowac zrodlo strachu, szukac "lepszych warunkow dla siebie",
ale sam strach jest sluszny, swiat jest rpzerazajacy.
Zobacz - chcesz poczuc wlasna smiertelnosc (umyc szybe),
czyli w praktyce zaczac sie bac i -rownoczesnie- nie chcesz sie bac,
chcialbys to zaslonic wszystko (obrazkiem).
Moze Ci cos to da?
Mi sie wydaje ze tu jest sedno, zgoda?
> Ale ja jestem w stanie te wszystkie rzeczy zrobić. Tylko nie wiem jak.
> Nie brakuje mi jednak możliwości, ale siły, samozaparcia, etc.
To tak jak z lenistwem? Chce sie uczyc angielskiego (bo moze miec lepsza
prace),
ale nie chce mi sie (bo trzeba wkuwac slowka, chodzic na lekcje 3x w
tygodniu).
Moze to koflikt pomiedzy tym co chcialbys soba przedstawiac (tu: znac
angielski),
a tym co tak naprawde chcesz (naprawde chcesz wreszcie odpoczac).
Jesli juz moge zaproponowac rozwiazanie - olej angielski, zrob to
co naprawde chcesz, poczuj to, odrzuc na chwile "presje"
Dobre? :-)
> Nie da się. Nie mówię o pracy, ale zmianach w sobie. Zresztą wiedzieć, a
> umieć to co innego. Nie wiesz, że \"krytyk i eunuch z jednej są parafii -
> obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi\"?
Zgoda, wiedziec i umiec to co innego - ale zobacz wyzej, przyklad
z jezykiem angielskim, chce dobrze wladac angielskim (widze to w wyobrazni),
ale nie chce mi sie chodzic na lekcje. Proste?
Jesli sie czego nie chce to trudno! Koniec, trzeba zaakceptowac
ze sie nie bedzie znalo angielskiego (trudne, bo niszczy marzenia),
i trzeba znalesc swoja pasje, to co chce sie naprawde robic.
Moze po prostu nie wyobrazasz siebie-nie-znajacego-angielskiego,
moze trzeba powiedziec "nie bede umial angielskiego, nigdy! i trudno"
(ale bede wiedzial co innego)
> Może. Ale nie sądzę. Wiem, że problem jest we mnie - może jestem
> nieprzystosowany?
Jestes przystosowany, ale pewnie do czegos innego
niz sobie wyobrazasz do czego powienienes :-)
> Siła wewnętrzna. Jak ją przezwyciężyć?
Odkryc skad sie to bierze, zaakceptowac, a nie przezywciezac
> Hmmm... Mam nadzieję. Rozmowa to zawsze najlepsza terapia. I to dla obu
> stron. Zawsze znajdzie się coś, czego Ty nie wiesz, a wie Twój rozmówca.
Tak, pozdrawiam Duch
|