Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Ostatni raz...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ostatni raz...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-10-13 19:13:33

Temat: Ostatni raz...
Od: j...@d...one.pl (John Dreamer) szukaj wiadomości tego autora


Wiem, że żyję ostatni raz. Że to moje ostatnie życie. Że każda chwila
zdarza się tylko raz i nie będę nigdy mógł wrócić do przeszłości...
Wiem. Ale mimo to nie uświadamiam sobie tego - nie potrafię tego pojąć,
wyobrazić sobie. Najlepiej zapewne może to zrozumieć osoba, która wie,
kiedy umrze. Ja niestety nie posiadam takiej wiedzy... Niestety, bo
myślę, że byłaby ona mocno motywująca. Czuję, że nie zdaję sobie sprawy
z własnej śmiertelności, ponieważ świadomość taka dawałaby mi motywację
do robienia rzeczy, których nie robię, a powinienem. Do zwalczenia
lenistwa i marnowania czasu. Czuję, że czas przepływa koło mnie. Czuję
jego upływ - widzę zmieniających się ludzi, krajobraz. Widzę siebie
przechodzącego różne zmiany. Niektóre mogę przewidzieć, niektóre mnie
dziwią. Upływ czasu mnie przeraża - czuję, że życie dzieje się koło
mnie, a ja go nie doświadczam. Żyję normalnie, czasem jestem smutny,
czasem wesoły. Ale to wszystko jest takie płaskie, szare, nieciekawe.
Nie chcę niezwykłości. Chcę codzienności, ale prawdziwej, pełnej,
wykorzystanej. Chcę poczucia pewności, uniknięcia koniecznych zmian.
Czuję jednak niepokój związany z niewykorzystaniem mojego życia i czasu,
o którego ulotności wiem. Jednak nie mogę tego pojąć, ogarnąć. Świat
widzę z zewnątrz, przez mgłę. Nic mnie rzeczywiście nie cieszy. Są
oczywiście wesołe chwile, ale też jakby poszarzałe. I krótkie. Często
sobie coś obiecuję - będzie inaczej, zmienie moje życie. Niby wiem jak,
ale nie potrafię. Wiem, że mogę wpłynąć na swój los, ale nie robię
tego. Nie wiem dlaczego - nie umiem, coś mnie odciąga.
Dziwne to uczucie. Pustki i przerażenia. Smutku i chęci zmian.
Nie wiem, co to jest. Trochę uczucie niemocy, trochę zmęczenia i
zobojętnienia.

Piszę nie dlatego, że oczekuję porady - i tak będę musiał poradzić sobie
sam. Przestałem mieć złudzenia, że istnieją jakieś cudowne metody na
zmiany.

Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo tacy,
którzy kiedykolwiek tak myśleli? Albo tacy, którzy nie tylko wiedzą o
swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?

Jak to jest z Wami?

--
John Dreamer
...riding through the dark...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-10-13 21:44:24

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Joanna" <j...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "John Dreamer" <j...@d...one.pl> napisał w wiadomości
news:posting.2.98@dreamer.one.pl...
>
> Wiem, że żyję ostatni raz. Że to moje ostatnie życie. Że każda chwila
> zdarza się tylko raz i nie będę nigdy mógł wrócić do przeszłości...
> Wiem. Ale mimo to nie uświadamiam sobie tego - nie potrafię tego pojąć,
> wyobrazić sobie. Najlepiej zapewne może to zrozumieć osoba, która wie,
> kiedy umrze. Ja niestety nie posiadam takiej wiedzy... Niestety, bo
> myślę, że byłaby ona mocno motywująca. Czuję, że nie zdaję sobie sprawy
> z własnej śmiertelności, ponieważ świadomość taka dawałaby mi motywację
> do robienia rzeczy, których nie robię, a powinienem. Do zwalczenia
> lenistwa i marnowania czasu. Czuję, że czas przepływa koło mnie. Czuję
> jego upływ - widzę zmieniających się ludzi, krajobraz. Widzę siebie
> przechodzącego różne zmiany. Niektóre mogę przewidzieć, niektóre mnie
> dziwią. Upływ czasu mnie przeraża - czuję, że życie dzieje się koło
> mnie, a ja go nie doświadczam. Żyję normalnie, czasem jestem smutny,
> czasem wesoły. Ale to wszystko jest takie płaskie, szare, nieciekawe.
> Nie chcę niezwykłości. Chcę codzienności, ale prawdziwej, pełnej,
> wykorzystanej. Chcę poczucia pewności, uniknięcia koniecznych zmian.
> Czuję jednak niepokój związany z niewykorzystaniem mojego życia i czasu,
> o którego ulotności wiem. Jednak nie mogę tego pojąć, ogarnąć. Świat
> widzę z zewnątrz, przez mgłę. Nic mnie rzeczywiście nie cieszy. Są
> oczywiście wesołe chwile, ale też jakby poszarzałe. I krótkie. Często
> sobie coś obiecuję - będzie inaczej, zmienie moje życie. Niby wiem jak,
> ale nie potrafię. Wiem, że mogę wpłynąć na swój los, ale nie robię
> tego. Nie wiem dlaczego - nie umiem, coś mnie odciąga.
> Dziwne to uczucie. Pustki i przerażenia. Smutku i chęci zmian.
> Nie wiem, co to jest. Trochę uczucie niemocy, trochę zmęczenia i
> zobojętnienia.
>
> Piszę nie dlatego, że oczekuję porady - i tak będę musiał poradzić sobie
> sam. Przestałem mieć złudzenia, że istnieją jakieś cudowne metody na
> zmiany.
>
> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo tacy,
> którzy kiedykolwiek tak myśleli? Albo tacy, którzy nie tylko wiedzą o
> swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?
>
> Jak to jest z Wami?
>
> --
> John Dreamer
> ...riding through the dark...
>

...wiem, że to nie jest możliwe tak "na zawołanie"...
...ale zakochaj się... żyj obok kogoś, z tym kimś i dla kogoś... Wtedy świat
nabierze barw i wszystko będzie miało sens... Pomimo szarych chwil (których
nie sposób wyeliminować z naszego życia) będzie świecić słońce...
Pozdrowienia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-13 22:45:51

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Mi sie Twoj post podoba, tzn. dobrze opisuje pewien problem,
niby nie konkretny, ale jednak... wiem chyba o czym piszesz.
To zachacza to o pytanie o sens zycia i pytanie jak zyc dalej...
wyjsc z pewnego zagubienia, .... pytanie o dalszy,
lepszy "kierunek", zgoda?

> Czuję, że nie zdaję sobie sprawy
> z własnej śmiertelności, ponieważ świadomość taka dawałaby mi motywację
> do robienia rzeczy, których nie robię, a powinienem. Do zwalczenia
> lenistwa i marnowania czasu. Czuję, że czas przepływa koło mnie.

Chyba wiem na czym mniej wiecej caly ten problem polega....
majac "go", naturalne jest to, ze czlowiek chcialby miec
kontakt z wlasna smiertelnoscia, a poniewaz jej nie ma
(zyje jakby nierealnie, za szyba, jakby w pewnej nudzie, pustce, zgoda?)
wiec chcialby ja znalesc. Tak jest?
Musze pytac, bo najpier musimy uzgodnic w jakich sie klimatach poruszamy :-)

> Upływ czasu mnie przeraża - czuję, że życie dzieje się koło
> mnie, a ja go nie doświadczam.

Tez mnie troche martwi uplyw czasu, ale tylko troche,
tzn. martwi mie troche ze cos sie moze zmarnowac (...tylko co?)
Ale nie moge powiedziec ze nie doswiadczam....
chociaz fakt, kiedys tez na to narzekalem...

Problem chyba w tym, ze to swiat stal sie wygodny,
dawnej ludzie doswiaczali smierci na co dzien,
to daje glebszy wglad,
teraz martwimy sie lakierem samochodu,
wszystko jest jakby plytsze, uczucia przycmione,
wyrachowane.

> Ale to wszystko jest takie płaskie, szare, nieciekawe.

Sam to pewnie blokujesz (tak jak ja), znajdz tylko
moment kiedy to blokujesz (a blokujesz bo zyjesz
tak jak ten nasz caly swiat, "przycmiony", patrz wyzej),
a jak znajdziesz to czasami mozna sobie "popuscic",
oj, dzieje sie wtedy... :-)

> Chcę codzienności, ale prawdziwej, pełnej,
> wykorzystanej.

Patrz wyzej.

> Chcę poczucia pewności, uniknięcia koniecznych zmian.

Stop! Tu jest sprzecznosc, ale ok, byc moze na tym polega problem....
Z jednej strony "wszystko przeplywa obok", z drugiej jakby nie chcesz zmian.
Tzn. nie mowie, ze teraz masz polubic zmiany :-), nie lubisz to nie,
ale chcesz "robic szybe" czy nie??

> Czuję jednak niepokój związany z niewykorzystaniem mojego życia i czasu,
> o którego ulotności wiem.

Wiem, ciezko z tym, moze trzeba zaczac zyc na serio, tak jakby sie
jutro mialo umrzec?

> Jednak nie mogę tego pojąć, ogarnąć.

Spoko, nikt tego nie umie. Czegos sie czlowiek uczepi,
jutro okazuje sie to falszywa teoria...

> Świat
> widzę z zewnątrz, przez mgłę. Nic mnie rzeczywiście nie cieszy. Są
> oczywiście wesołe chwile, ale też jakby poszarzałe. I krótkie.

Jestes "za szklana szyba", patrz wyzej....


> Często
> sobie coś obiecuję - będzie inaczej, zmienie moje życie.

Nie obiecuj sobie, tego czego niekoniecznie jestes (na razie)
w stanie zrobic, popadniesz tylko we frustracje.

> Niby wiem jak,
> ale nie potrafię.

To jak? Czyli jednak nie wiesz? Moze trzeba sprobowac inaczej?
Albo zupelnie to zostawic i zajac sie czy innym?

> Wiem, że mogę wpłynąć na swój los, ale nie robię
> tego.

Czemu? Cos Cie blokuje? Co?
A moze ta chec zminy to tylko czubek gory lodowej jakiegos
innego problemu?

> Nie wiem dlaczego - nie umiem, coś mnie odciąga.

Odkryj co!!!

> Dziwne to uczucie. Pustki i przerażenia. Smutku i chęci zmian.

Chcesz zmiany czy nie?

> Piszę nie dlatego, że oczekuję porady - i tak będę musiał poradzić sobie
> sam. Przestałem mieć złudzenia, że istnieją jakieś cudowne metody na
> zmiany.

Widze ze dlugo waliles glowa w mur.... wystarczy ze mna pogadasz,
i cos sie wyjasni, zobaczysz...

> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo?
> Albo tacy, którzy kiedykolwiek tak myśleli?

Sa, wszyscy o tym mysla tylko o tym nie wiedza :-)

> Albo tacy, którzy nie tylko wiedzą o
> swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?

Ta "smiertlenosc" to troche problem poboczny, tak mi sie wydaje...


> John Dreamer
> ...riding through the dark...

.... into the next hell ;-)

Zdrufka, Duch



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-14 13:30:17

Temat: Odp: Ostatni raz...
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Joanna <j...@i...pl> :

> ...ale zakochaj się... żyj obok kogoś, z tym kimś i dla kogoś... Wtedy
świat
> nabierze barw i wszystko będzie miało sens...

Piszesz calkiem powaznie czy zartujesz? Zakochanie/partner jako sposob na
pustke zyciowa? Absurdalne rozwiazanie. Partner to nie kule dla kogos, kto
sam nie umie chodzic. Partner idzie blisko, przy tobie, ale nie podpiera cie
ani nie wlecze przez pol zycia.


Melisa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-14 13:43:09

Temat: Odp: Ostatni raz...
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik John Dreamer <j...@d...one.pl>:

> (..) Czuję, że czas przepływa koło mnie. (..)
> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo tacy,
> którzy kiedykolwiek tak myśleli?

A pewnie. I nie zawsze wiedzieli, ze problem tkwi w nich samych - sadzili,
ze to "swiat", ludzie, wszystko wokol jest nie takie...
Akurat mi sie nawinela taka przypowiesc z de Mello:
"Autobus pelen turystow przemierza przepiekna okolice: wokol pelno jezior,
gor, rzek i łąk. Ale zaslony w oknach sa opuszczone i turysci nie maja
pojecia o tym, jaki widok rozposciera sie na zewnatrz autobusu. Spedzaja
podroz na sprzeczkach, kto powinien zajac najbardziej honorowe miejsce w
autobusie, kogo powinno sie oklaskiwac, kto jest najbardziej godny
zainteresowania itd. I tak to trwa az do konca podrozy."

Melisa



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-14 18:41:11

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Joanna" <j...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Partner to nie kule dla kogos, kto
> sam nie umie chodzic.

hm... a kto tu mówi, że ten drugi partner nie może mieć podobnych
problemów....? Może to dwie "kule", które będą stały oparte o siebie.
Wyobraź sobie taką sytuację: połamane kule nikomu już niepotrzebne, ale
opierają się jedna o drugą...

poza tym użyłam sformułowania "miłość" a nie partner... Parnera można bardzo
łatwo znaleźć... miłość trudno spotkać...
Chodzi o to by zapełnić pewną pustkę. Rozumiem, że ludzie mają różną
hierarchię wartości. Więc może jeśli nie miłość, to spełnienie w życiu
zawodowym...? Grunt, to mieć do czego dążyć i widzieć jakiś cel... odkryć
sens...



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-14 19:49:21

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Mit" <Z...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

"John Dreamer" <j...@d...one.pl> wrote in message
news:posting.2.98@dreamer.one.pl...
> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo tacy,
> którzy kiedykolwiek tak myśleli? Albo tacy, którzy nie tylko wiedzą o
> swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?

a co sadzisz o daniu spokoj z ta smiertlenoscia? jakis tak przestawil sobie
"ja" na "nasza cywilizacja"...?
W komplecie polecam znalezc jakas fajna odpowiedz na pytanie "po co?".
Ponizej polecam moja ulubiona, pochodzaca notabene z tej grupy, sprzed wielu
lat...
A poza tym, pogadaj z Duchem, odpowiedz na jego pytania, a z pewnoscia
znajdziesz jakies nowe odpowiedzi!

Mit
----------------------------------------------------
---------------------
[Kamil (e...@f...onet.pl) - tozsamosc nie do ustalenia :( ]
>, po co my wszyscy w ogole zyjemy.
>i doszlem do wniosku, ze tylko po to zeby umrzec.
>musimy cale zycie pracowac, aby miec srodki, chocby nawet do
>podstawowych potrzeb jak jedzenie, mieszkanie.
>zastanawialem sie np nad innymi gatunkami, np, takie zwierzeta to tylko
>maja instynkt przetrwania, wiedza, ze maja zdjesc, maja instynkt
>prokreacji i zyja sobie "na luzie" bop sa kierowani instynktami. ludzie
>natomiast, jako istota wyzsza posiada swiadomosc i dlatego nam tak
>trudno doszukac sie sensu istnienia.


bardzo fajnie jest zaslaniac sie czysta biologia. musimy zaplodnic, wychowac
dzieci i juz w zasadzie mozna do piachu. ale ja mysle, ze czlowiek jest w
stanie przewartosciowac swoje zycie, uciec od biologii i instynktu
(przynajmniej troche) i zyc tylko i wylacznie dla wlasnej przyjemnosci
relizacji swoich planow. dla jednych jest to praca, dla innych nauka, dla
jeszcze innych tworczosc, dla innych dzieci. sa tez tacy, co nie potrafia
okreslic, czego chca od zycia. jeszcze inni uzasadniaja sobie wszystko
religiami, ktore odpowiadaja dosyc szczegolowo nie tylko na pytanie 'po co
zyc', ale i 'skad sie wzielismy' i 'co sie stanie, jak umrzemy'.

ja jestem zwolennikiem naukowego podejscia do rzeczy i nie wplatuje w
odpowiedzi o obiektywny sens istnienia kwestii moralnosci, sil
nadprzyrodzonych, transcendentu itede. moim zdaniem pytanie o celowosc jest
zasadniczym bledem w calej dyskusji. nie ma obiektywnego celu w istnieniu
czegokolwiek. czlowiek jest moim zdaniem takim samym tworem we
wszechswiecie, jak glony, aminokwasy, czy neutrina. one nie istnieja PO COS.
zwyczajnie, sa i tyle. to my sami doszukujemy sie sensu w istnieniu
czegokolwiek. ale wierz mi, nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie nigdy.

sa za to subiektywne cele i jest ich tyle, ile ludzi na calym swiecie. cel
nadajesz sobie sam i jesli potrafisz go odnalezc, to jestes szczesliwy.
jesli nie, to masz problem i bedziesz szukal. sa tacy, co odnalezli go pod
koniec zycia, podczas gdy inni zyja z nim od dziecka.

>
>chcialbym wiedziec co inni o tym sadza, po co my zyjemy w tym trudzie?
>po to zeby splodzic potomstwo i umrzec? a po co ma zyc to potomstwo,
>zeby umrzec? jaki to ma sens?

zyjesz dla tego, co sam sobie obierzesz za priorytet. ale nie martw sie. za
kilka/nascie miliardow lat, gdy wszechswiat sie skurczy i wewnatrz niego nie
bedzie nic, poza plazma o temperaturze wielu milionow stopni, wszyscy i tak
zdechniemy. teoretycznie wiec odpowiedz znasz - ludzi kiedys nie bedzie. z
obiektywnego punktu widzenia, nie ma po co zyc, skoro homo sapiens (lub jego
mocno zmienieni nastepcy) ugotuja sie i wymra. ale zycie jest tu i teraz, w
tej chwili, trwa nieskonczenie krotki ulamek sekundy w calym trwaniu
wszechswiata. co nas to moze obchodzic ? obiektywnie, uwazam, nie zyjemy po
nic, jestesmy taką, czy inną formą życia, ktore z kolei jest, moim zdaniem,
mniej lub bardziej skomplikowaną reakcją biochemiczną. wszechswiat nas wcale
nie potrzebuje. ba, nie potrzebuje nas sama Matka-Ziemia, ktora
systematycznie wykanczamy. teoretycznie jestesmy tryumfem ewolucji, ale z
drugiej strony zaledwie jednym z etapow na drodze do dalszego rozwoju. to my
sami nadajemy sobie jakies znaczenia i sensy. byc moze wyginiemy, jak
dinozaury i zastapia nas zwierzeta bardziej doskonale ? szukanie sensu
skazane jest na niepowodzenie, chyba ze tlumaczysz to istnieniem
zbawiciela - wtedy co innego. wybor wiec masz.

ale czy jest to przeszkoda w kontynuowaniu TWOJEGO zycia, realizacji TWOICH
pragnien ? jednym dane jest umrzec od kuli, jeszcze inni rodza sie
uposledzeni, inni umieraja pod gruzami albo sami rozstaja sie z zyciem.
ciesz sie, ze dane jest ci w miare zdrowe cialo i w miare zdrowy umysl (nie
zrozum mnie zle) i realizuj swoje NAJDROBNIEJSZE nawet pragnienia. ciesz sie
chwila - zachodem slonca, piatka na egzaminie, przyjaciolmi, ciesz sie, gdy
patrzysz przez okno (nawet ja sie ciesze, chciaz mam autostrade i nie
konczaca sie budowe !) i gdy patrzysz w lustro i gdy poznajesz innych ludzi,
ich historie, zycie, troski. badz pozytywny, ciesz sie samym faktem zycia.

miej dzieci, po to, aby bylo na swiecie wiecej fajnych ludzi. ucz sie,
poznawaj swiat, kochaj, badz kochanym. to propozycja na w miare fajny sens
zycia: szczescie. jak chcesz, poszukaj innych.

pozdro
k
----------------------------------------------------
------------------------



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-14 21:46:40

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: Kreska <p...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

j...@d...one.pl (John Dreamer) dnia 13 paź 2002 napisał/a:

> Czuję, że nie zdaję sobie sprawy z własnej
> śmiertelności, ponieważ świadomość taka dawałaby mi motywację do
> robienia rzeczy, których nie robię, a powinienem. Do zwalczenia
> lenistwa i marnowania czasu.

Czytałes pożegnanie Marqueza? Na stronie psp znajdziesz tekst. Może
cię zmotywuje ociupinkę;)

> Czuję, że czas przepływa koło mnie.
> Czuję jego upływ - widzę zmieniających się ludzi, krajobraz. Widzę
> siebie przechodzącego różne zmiany. Niektóre mogę przewidzieć,
> niektóre mnie dziwią. Upływ czasu mnie przeraża - czuję, że życie
> dzieje się koło mnie, a ja go nie doświadczam.

Mnie przeraża wówczas, gdy uświadamiam sobie, jak wiele jeszcze musze
zrobić. Ale gdy pozwalam sobie na bycie tylko obserwatorem, to nie
tylko nie przeraża , ale bardzo podoba:)
Od czasu do czasu dobrze jest mieć taką perpektywę widzenia. Ja tam
lubię patrzeć na zmiany stojąc jakby obok siebie. Wtedy rzeczywiście
nie można normalnie doświadczać życia, ale masz okazje poprzyglądać się
wszystkiemu w oderwaniu od swoich emocji. Pozwala wyrobić dystans do
wielu spraw.
No cóż, gorsze są powroty do normalności. Są trudne.

> Żyję normalnie,
> czasem jestem smutny, czasem wesoły. Ale to wszystko jest takie
> płaskie, szare, nieciekawe. Nie chcę niezwykłości. Chcę
> codzienności, ale prawdziwej, pełnej, wykorzystanej. Chcę poczucia
> pewności, uniknięcia koniecznych zmian. Czuję jednak niepokój
> związany z niewykorzystaniem mojego życia i czasu, o którego
> ulotności wiem. Jednak nie mogę tego pojąć, ogarnąć. Świat widzę z
> zewnątrz, przez mgłę. Nic mnie rzeczywiście nie cieszy. Są
> oczywiście wesołe chwile, ale też jakby poszarzałe. I krótkie.

Czy ty nie złapałeś jakiegos doła i właśnie jego skutków
doświadczasz?:)

> Piszę nie dlatego, że oczekuję porady - i tak będę musiał poradzić
> sobie sam. Przestałem mieć złudzenia, że istnieją jakieś cudowne
> metody na zmiany.

Cudowną receptą na zmianę jesteś sam. Nie czekaj na wstrząs, który
odmieni twój stosunek do otocznia, zmobilizuje do działania, bo możesz
się nie doczekać. I kiedy przyjdzie TA chwila, będzie ci głupio, ze
poszkapiłeś sprawę wegetując;)
Życie może ci przynieść worek z prezentami. Ale nie wiesz, czy
przyniesie. Więc zabawek zacznij szukać sam.
Mówię zabawki, ale niekonicznie to co miłe, daje w efekcie zadowolenie.
Czasami kawał dobrze zrobionej roboty, do której trzeba było się mocno
przymusić, cieszy bardziej i wyzwala nowe siły.

> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo
> tacy, którzy kiedykolwiek tak myśleli? Albo tacy, którzy nie tylko
> wiedzą o swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?
> Jak to jest z Wami?
No jest, i chyba dość świadoma, ale sama świadomość mi nic nie pomaga;)


pozdrawiam ---- Kreska
--
Niczym jest piękno bez dobroci.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-15 00:17:29

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Joanna" <j...@i...pl> napisał w wiadomości
news:aof3ae$89r$1@flis.man.torun.pl...

> > Partner to nie kule dla kogos, kto
> > sam nie umie chodzic.

> hm... a kto tu mówi, że ten drugi partner nie może mieć podobnych
> problemów....? Może to dwie "kule", które będą stały oparte o siebie.
> Wyobraź sobie taką sytuację: połamane kule nikomu już niepotrzebne, ale
> opierają się jedna o drugą...

> poza tym użyłam sformułowania "miłość" a nie partner...
> Parnera można bardzo łatwo znaleźć... miłość trudno spotkać...
> Chodzi o to by zapełnić pewną pustkę. Rozumiem, że ludzie mają różną
> hierarchię wartości. Więc może jeśli nie miłość, to spełnienie w życiu
> zawodowym...? Grunt, to mieć do czego dążyć i widzieć jakiś cel...
> odkryć sens...

***
Zima była, gdy wysiadłem z autobusu
i rzuciłem się w twoje ramiona,
i twych włosów, twych wieczornych włosów
ogarnęła mnie woń niezmożona.

Księżyc zniżył się błysnął nad klamką,
potem odszedł i wplątał się w drzewo.
Pierścień nocy nad nami się zamknął
i otwarło się siódme niebo.

(...)
Ty jesteś najpiękniejsze zwierzęta,
twoje włosy o świcie są modre,
tyś wysoko jak światła na okrętach,
do oddechu twojego się modlę.

Tobiem wszystkie zbudował instrumenty,
wszystkie owoce zniósł, wszystkie kwiaty,
ciebie ścigam przez wszystkie firmamenty,
wszystkie światy, wszystkie klimaty.

***
Pyłem księżycowym być na twoich stopach,
wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku,
papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów.
ławką, gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz.

Przeszyć cię jak nitką, otoczyć jak przestwór,
być porami roku dla twych drogich oczu
i ogniem w kominku, i dachem, co chroni
przed deszczem.

K.I.Gałczyński

Pozdrawiam:)
E.;)







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-15 06:05:18

Temat: Re: Ostatni raz...
Od: "Aleksander Nabaglo" <a...@i...ap.krakow.pl> szukaj wiadomości tego autora

!

W artykule <p...@d...one.pl>, "John Dreamer"
<j...@d...one.pl> napisał(a):

> Piszę nie dlatego, że oczekuję porady - i tak będę musiał poradzić sobie
> sam. Przestałem mieć złudzenia, że istnieją jakieś cudowne metody na
> zmiany.
>
> Zastanawiam się jednak, czy są tacy, którzy czują to samo? Albo tacy,
> którzy kiedykolwiek tak myśleli? Albo tacy, którzy nie tylko wiedzą o
> swojej śmiertelności, ale są jej świadomi?
Poczytaj sobie troche:
Arnold Mindell (jesli nie potrafisz po angielsku, to sie naucz),
Carlos Castaneda,
Mircea Eliade;

Naucz sie matematyki;

Praktykuj cwiczenia psycho-fizyczne
(aikido lub taijiquan (lub inny styl wewmetrzny));

Zasadz pare roslin i opiekuj sie nimi.

--
A
.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

płacz
pojęcie nieba
apropo ststystyk z psphome
miłość rzeczywista i urojona
Ciekawy Nobel...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »