Data: 2007-10-13 12:45:22
Temat: Re: Pamięć serca
Od: Ikselka <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Fragile pisze:
> No dobrze, ale z tego, co piszesz wynika, ze chcac zyc, jednak
> zdecydowalabys sie na przeszczep... Dostajac nowe serce, dostalabys
> 'nowe' zycie. Dlaczego wiec az tak mocno skupiasz sie na 'negatywnych'
> aspektach tego zagadnienia, nazywajac je wrecz 'psychiczna
> tragedia'...? Czy to oznacza, ze zadne pozytywne doznania psychiczne
> (radosc, wdziecznosc i inne) nie mialyby miejsca,
Ależ oczywiście, że miałyby!
> czy moze bylyby
> przycmione przez te 'negatywne',
Akurat w tej sytuacji - u mnie na pewno. Pozytywne aspekty to życie,
wdzięczność, czyli to, o czym piszesz.
Jednak wewnętrzne problemy są moją specjalnością; z pomniejszymi łatwo
daję sobie radę, z dotyczącymi spraw kardynalnych - nie zawsze
skutecznie, choć raczej w końcu tak, ale TO...
I co ciekawe - najgorzej sobie radzę w zawiłościach, które dotyczą mnie
samej. Kiedy np. trzeba pomagać innym, rozwiązywać ich problemy, ratować
sytuację, zdrowie, a może i życie - nadaję się świetnie :-) Ta
sprzeczność właśnie chyba jest dość nietypowa.
> czy moze sa po prostu 'niegodne' lub
> zbyt banalne, by o nich wspominac?
Nie dotyczy.
> Patrzac na to jak na cos 'strasznego', umniejszamy pozytywna wartosc
> tej kwestii, a moim zdaniem to wlasnie na tej 'jasnej' stronie
> nalezaloby sie skupic :)
By.
Dobrze piszesz: by. To całe "by" to ja mam opanowane świetnie, nihil
novi sub sole w tym temacie. Wiem jednak, że weryfikacja z
rzeczywistością nie wyszłaby mi na zdrowie... psychiczne albo i w ogóle.
No i teraz następny problem, który na razie i oby w ogóle pozostał tylko
w sferze rozważań: czy ja, w razie konieczności, powinnam decydować się
na przyjęcie obcego organu, w szczególności serca. To taki sam mw.
problem, jaki JA miałabym będąc rolnikiem: czy w razie klęski żywiołowej
akurat ja byłabym dobrym adresatem do otrzymania pomocy w postaci ziarna
na siew.
U mnie była kiedyś powódź - niewielka, lokalna, ale wielu okolicznych
rolników (chłopów - co akurat tutaj ważniejsze z racji natury
chłopskiej) przyjęło ziarno i...zmarnowało. Nadmienię, że dominowała tu
pazerność, a nie konieczność, bo od początku nie mieli możliwości dobrze
go wykorzystać, gdyż wcale żadnych strat nie ponieśli; użyli tego ziarna
niezgodnie z przeznaczeniem, delikatnie mówiąc... No więc czy ja,
pazerna na to życie... wiedząc i tak, że nie wykorzystam dobrze... itd...
Tyle, że ONI akurat, ze względu na swoją chłopską naturę, mają zero
problema... W tym się zasadza cała moja obawa - już jaśniej chyba nie
umiem, choć czy to akurat jaśniej, to nie wiem...
--
XL wiosenna
|