« poprzedni wątek | następny wątek » |
191. Data: 2004-11-12 17:37:55
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...Kaszycha wrote:
>>troszczę; też pamiętam, co który/-a lubi, a czego nie... Właściwie to u
>>mnie różnica między TŻ a MBF polega na tym, że w przeciwieństwie do MBF
>>TŻ pociąga mnie fizycznie (Czyli TŻ to taki MBF, z którym sypiam).
>
> No i popatrz jak ładnie się ze mną zgodziłaś. Okazuje się, że istotą związku
> jest seks :)
Sheesh, skąd wyczytałaś, że jest ISTOTĄ związku? Przeleciałam przez moje
wypowiedzi w poszukiwaniu takiej, w której pisałam, że TŻ to osobnik, z
którym można liczyć li i jedynie na świetny seks -- i jakoś nie mogę
takiego listu znaleźć...
> I wszystko jasne. Porozumienie, komunikacja i to co tak
> naprawdę chcę w życiu robić to przyjaciele!
A nie "przyjaciół"? ;]
A na poważnie -- dla mnie TŻ najpierw został przyjacielem, dopiero potem
TŻ. A kiedy już został TŻ to wspólne zainteresowania, szacunek,
zaufanie, przegadywane noce, pasje, hobby, poczucie humoru itp. nie
wyparowały przecież automagicznie, ani nie zostały zastąpione przez
seks, prawda?
> Rozumiem więc osobne konta, osobne gary, osobne życie i wymianę seksualnych
> usług.... tylko czy to jest rodzina?
A czym jest rodzina? Pamiętaniem, że ktoś nie lubi herbaty z cytryną;
wspólnym przeżywaniem niepowodzeń; rozmawianiem podczas posiłków? Pokaż
mi w Twojej wizji Rodziny (przez duże R) palcem jedną rzecz, której nie
dałoby się realizować z Przyjacielem (przez duże P). Bo ja takiej rzeczy
nie widzę. Od razu wyłączam dzieci, IMO dzieci nie są granicą między
związkiem a rodziną (chociaż, po zastanowieniu się, jestem w stanie
wyobrazić sobie wspólne wychowywanie dzieci przez parę, która nie jest
ze sobą w związku).
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
192. Data: 2004-11-12 17:41:43
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn2rvi$cus$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Jacek wrote:
> Snobów? Czy Warszawiaków? Bo ja nie widzę krytyki snobów, tylko
> Warszawiaków, jakby mówienie o cenach i metkach było domeną wyłącznie
> mieszkańców DC, w dodatku wszystkich jak leci.
Faktycznie mogłem napisać "większość których znam"
> A mnie razi używanie wielkiego kwantyfikatora tam, gdzie nie bardzo on
> pasuje.
j.w.
A śmieszy... No nie da się ukryć, że śmieszy mnie snobowanie się
> na nie bycie snobem. Teraz stajlisz jest być "no logo". :>
Albo ktoś jest snobem albo nie.
Po czym poznajesz że ktoś snobuje na nie bycie snobem ?
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
193. Data: 2004-11-12 17:43:40
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...Jacek wrote:
>>Snobów? Czy Warszawiaków? Bo ja nie widzę krytyki snobów, tylko
>>Warszawiaków, jakby mówienie o cenach i metkach było domeną wyłącznie
>>mieszkańców DC, w dodatku wszystkich jak leci.
>
> Faktycznie mogłem napisać "większość których znam"
I nadal byłaby to krytyka Warszawiaków, zawężona jedynie do grupy
znanych Tobie Warszawiaków.
>> A śmieszy... No nie da się ukryć, że śmieszy mnie snobowanie się
>> na nie bycie snobem. Teraz stajlisz jest być "no logo". :>
>
> Albo ktoś jest snobem albo nie.
> Po czym poznajesz że ktoś snobuje na nie bycie snobem ?
Po gorliwości, z jaką węszy snobizm u innych.
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
194. Data: 2004-11-12 18:02:40
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn2sk8$fic$1@nemesis.news.tpi.pl...
> >>troszczę; też pamiętam, co który/-a lubi, a czego nie... Właściwie to u
> >>mnie różnica między TŻ a MBF polega na tym, że w przeciwieństwie do MBF
> >>TŻ pociąga mnie fizycznie (Czyli TŻ to taki MBF, z którym sypiam).
> >
> > No i popatrz jak ładnie się ze mną zgodziłaś. Okazuje się, że istotą
związku
> > jest seks :)
>
> Sheesh, skąd wyczytałaś, że jest ISTOTĄ związku?
Rozumiem, że miewasz związki z przyjaciółmi. Dla mnie to wynika jasno z tego
co piszesz. Cytuję u góry-" w przeciwieństwie do najlepszego przyjaciela
towarzysz życia pociaga mnie fizycznie. (specjalnie bez skrótów- może to
wygląda nieco jaśniej.) czyli towarzysz życia to taki najlepszy przyjaciel z
którym sypiam."
Resztę mogę spokojnie realizowac z przyjacielem albo przyjaciółką.
Przeleciałam przez moje
> wypowiedzi w poszukiwaniu takiej, w której pisałam, że TŻ to osobnik, z
> którym można liczyć li i jedynie na świetny seks -- i jakoś nie mogę
> takiego listu znaleźć...
Czasem to czego szukasz masz pod samym nosem.....
> > I wszystko jasne. Porozumienie, komunikacja i to co tak
> > naprawdę chcę w życiu robić to przyjaciele!
>
> A nie "przyjaciół"? ;]
> A na poważnie -- dla mnie TŻ najpierw został przyjacielem, dopiero potem
> TŻ. A kiedy już został TŻ to wspólne zainteresowania, szacunek,
> zaufanie, przegadywane noce, pasje, hobby, poczucie humoru itp. nie
> wyparowały przecież automagicznie, ani nie zostały zastąpione przez
> seks, prawda?
Czyli jak rozumiem do wspaniałego, przyjacielskiego układu dorzuciłaś seks i
to jest przepis na rodzinę.
> > Rozumiem więc osobne konta, osobne gary, osobne życie i wymianę
seksualnych
> > usług.... tylko czy to jest rodzina?
>
> A czym jest rodzina? Pamiętaniem, że ktoś nie lubi herbaty z cytryną;
> wspólnym przeżywaniem niepowodzeń; rozmawianiem podczas posiłków? Pokaż
> mi w Twojej wizji Rodziny (przez duże R) palcem jedną rzecz, której nie
> dałoby się realizować z Przyjacielem (przez duże P).
Dokładnie tym jest rodzina. Wspólnym życiem. Przeżywanie i radości i
niepowodzeń. (nie wiem skąd ten pesymizm- nie wspominasz o radościach) Nie
dam rady jeść z żadnym przyjacielem codziennie śniadania ani kolacji- i w
sumie niewielu z nich wie, że nie znoszę majonezu. Nie dzwonię z okrzykiem
patrz jaki fajny sweterek sobie wypatrzyłam.... Nie wyciągam w środku nocy
na spacer z psem żadnego z moich przyjaciół gdy mnie głowa zaboli. Mój mąż
od jednego spojrzenia wie, że coś nieprzyjemnego mnie spotkało. Wie to
dlatego, bo jest ze mną, patrzy i widzi. Przyjeciele o niektórych
codziennych wkurzających sytuacjach nie wiedzą bo normalnie nie spędzamy ze
sobą dzień w dzień po kilka godzin. Mój mąż wie o mnie najwięcej z żyjących
na świecie ludzi. Żaden przyjaciel nie ma takiej wiedzy. Łączy nas wspólna
historia, pokonywanie trudnych sytuacji, znanych tylko nam. Łączy nas np.
rozpacz po śmierci bliskiej osoby z rodziny, którą znaliśmy i lubiliśmy
oboje. Rodzina to odpowiedzialność za jakość i kształt wspólnego życia. Jak
są dzieci to za ich wychowanie. Żaden nawet najbliższy, najlepszy i
najbardziej troskliwy przyjaciel nie ma prawa i możliwości dzielić tych
odpowiedzialności.
Mogłabym tak pisać i pisać- aż po wydruku byloby 12 stron, ale wierzę, że
udało mi się oddać istotę.
Bo ja takiej rzeczy
> nie widzę. Od razu wyłączam dzieci, IMO dzieci nie są granicą między
> związkiem a rodziną
bezdzietne małżeństwo to według mnie jest rodzina.
(chociaż, po zastanowieniu się, jestem w stanie
> wyobrazić sobie wspólne wychowywanie dzieci przez parę, która nie jest
> ze sobą w związku).
Uważaj z tą wyobraźnią- bo zaprowadzi na manowce. Po co niby dzieci mają
być wychowywane w związkach skoro tak wiele pełnych rodzin czeka na adopcję?
Pozdrawiam
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
195. Data: 2004-11-12 18:03:14
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:cn2q0q$sln$1@news.onet.pl...
>
> Kasiu rób proszę linijkę przerwy od cytowanego tekstu.
Postaram się, przepraszam
Pozdrawiam
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
196. Data: 2004-11-12 18:39:41
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn2sv0$fic$3@nemesis.news.tpi.pl...
> I nadal byłaby to krytyka Warszawiaków, zawężona jedynie do grupy
> znanych Tobie Warszawiaków.
Cóż takie mam doświadczenia.
> Po gorliwości, z jaką węszy snobizm u innych.
Snobizmu nie trzeba węszyć on się sam dobrze reklamuje.
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
197. Data: 2004-11-12 18:55:12
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...Kaszycha wrote:
>>> No i popatrz jak ładnie się ze mną zgodziłaś. Okazuje się, że istotą
>>> związku jest seks :)
>> Sheesh, skąd wyczytałaś, że jest ISTOTĄ związku?
> Rozumiem, że miewasz związki z przyjaciółmi.
Przyjaźń _jest_ związkiem.
> Dla mnie to wynika jasno z tego
> co piszesz. Cytuję u góry-" w przeciwieństwie do najlepszego przyjaciela
> towarzysz życia pociaga mnie fizycznie. (specjalnie bez skrótów- może to
> wygląda nieco jaśniej.) czyli towarzysz życia to taki najlepszy przyjaciel z
> którym sypiam."
> Resztę mogę spokojnie realizowac z przyjacielem albo przyjaciółką.
Ale skąd wzięłaś, że seks jest ISTOTĄ związku, a nie np. efektem,
skutkiem ubocznym, whatever? Czy z mojej pisaniny wynika dla Ciebie, że
nic nie jest ważne, byle pod kołdrą się układało? Istotą związku jest
wszystko, co się na ten związek składa -- miłość, seks, zaufanie,
szacunek, "wspólne sprawy". Zdarzyło mi się tak w życiu, że poznałam
mężczyzn, z którzy spełniali wszystkie te założenia, za wyjątkiem
fizycznego pociągu, więc nie zostaliśmy partnerami, a przyjaciółmi --
ale to nijak nie czyni z seksu podstawy związku. Łapiesz? Seks jest tym,
co odróżnia mój związek z TŻ a z MBF, ale nie stanowi rdzenia tegoż
związku.
>> Przeleciałam przez moje
>> wypowiedzi w poszukiwaniu takiej, w której pisałam, że TŻ to osobnik, z
>> którym można liczyć li i jedynie na świetny seks -- i jakoś nie mogę
>> takiego listu znaleźć...
> Czasem to czego szukasz masz pod samym nosem.....
Zmuszona jestem jednak prosić o pokazanie palcem. Gdzie więc piszę, że
seks to istota związku?
>> A na poważnie -- dla mnie TŻ najpierw został przyjacielem, dopiero potem
>> TŻ. A kiedy już został TŻ to wspólne zainteresowania, szacunek,
>> zaufanie, przegadywane noce, pasje, hobby, poczucie humoru itp. nie
>> wyparowały przecież automagicznie, ani nie zostały zastąpione przez
>> seks, prawda?
> Czyli jak rozumiem do wspaniałego, przyjacielskiego układu dorzuciłaś seks i
> to jest przepis na rodzinę.
Hmm... Tak. Wspaniały przyjacielski układ i udany seks -- to przepis na
dobry związek według duszołap.
>> A czym jest rodzina? Pamiętaniem, że ktoś nie lubi herbaty z cytryną;
>> wspólnym przeżywaniem niepowodzeń; rozmawianiem podczas posiłków? Pokaż
>> mi w Twojej wizji Rodziny (przez duże R) palcem jedną rzecz, której nie
>> dałoby się realizować z Przyjacielem (przez duże P).
> Dokładnie tym jest rodzina. Wspólnym życiem.
Czyli odkąd wyprowadziłam się z domu Mama przestała być moją rodziną? A
wszystkie kuzynki, ciotki, babcie i wujkowie nigdy nią nie byli?
> Przeżywanie i radości i
> niepowodzeń. (nie wiem skąd ten pesymizm- nie wspominasz o radościach)
Bo do wspólnego przeżywania radości zawsze się ktoś znajdzie, naprawdę
ważni są ci, którzy zostają przy Tobie kiedy nie jest kolorowo.
> Nie
> dam rady jeść z żadnym przyjacielem codziennie śniadania ani kolacji-
Czyli jeśli TŻ wyjeżdża na dłuższy okres np. za chlebem, to przestaje
być TŻ? No bez jaj, nie wmówisz mi, że rodzina to wspólne zasypianie i
budzenie się obok.
> sumie niewielu z nich wie, że nie znoszę majonezu. Nie dzwonię z okrzykiem
> patrz jaki fajny sweterek sobie wypatrzyłam.... Nie wyciągam w środku nocy
> na spacer z psem żadnego z moich przyjaciół
(...)
> Mogłabym tak pisać i pisać- aż po wydruku byloby 12 stron, ale wierzę, że
> udało mi się oddać istotę.
Udało Ci się mnie przekonać, że inaczej pojmujemy słowo "przyjaźń". Bo
IMO przyjaciele są od tego, żeby ich wyciągać w nocy z łóżka (bądź być
przez nich wyciąganą) kiedy przyjdzie chandra lub choroba; przyjaciele
wiedzą, że coś jest nie tak po jednym spojrzeniu; z przyjaciółmi się
rozpacza po śmierci kogoś bliskiego... IMO jeśli z jakąś osobą nie mogę
zrobić wszystkiego tego, co napisałaś, to nie jest to mój _przyjaciel_,
a najwyżej bliski znajomy, kumpel itp. Z drugiej strony nie
posuwałabym się do stwierdzenia, że jeśli mąż zapominiał o tym, że żona
nie lubi Metalliki, to przestaje być rodziną.
>> (chociaż, po zastanowieniu się, jestem w stanie
>> wyobrazić sobie wspólne wychowywanie dzieci przez parę, która nie jest
>> ze sobą w związku).
> Uważaj z tą wyobraźnią- bo zaprowadzi na manowce. Po co niby dzieci mają
> być wychowywane w związkach skoro tak wiele pełnych rodzin czeka na adopcję?
Słucham?
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
198. Data: 2004-11-12 19:03:53
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...Sowa wrote:
>>Strasznie dużo wyczytałyście z postu Agnieszki.
>
> Niestety nadal nie wyczytałam, czemu wymyśliła sobie, że przy wspólnym
> koncie trzeba się tłumaczyć z IMO całkiem naturalnych wydatków na siebie?
Ale ja nie o tym, ja o tym zainteresowaniu zakupami TŻ.
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
199. Data: 2004-11-12 21:03:56
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn315k$4d8$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Przyjaźń _jest_ związkiem.
Tak a mama i siostra to rodzina - oczywiste! Nie wiem szczerze mówiąc jak
rozumieć Twój post, na pewno obraża albo moją albo Twoją inteligencję...
Przecież jasne jest, że dyskutujemy o związku w rozumieniu zwiazku dwoja
ludzi typu małżeństwo, konkubinat i ewentualnie potomstwo jeśli ktoś ma lub
miał ochotę.
>>
> Ale skąd wzięłaś, że seks jest ISTOTĄ związku, a nie np. efektem,
> skutkiem ubocznym, whatever?
Seks efektem ubocznym- czego- przyjaźni?
Czy z mojej pisaniny wynika dla Ciebie, że
> nic nie jest ważne, byle pod kołdrą się układało?
Tak wynikało- pod kołdrą się układa z TŻ a poza tym z przyjaciółmi.
Istotą związku jest
> wszystko, co się na ten związek składa -- miłość, seks, zaufanie,
> szacunek, "wspólne sprawy". Zdarzyło mi się tak w życiu, że poznałam
> mężczyzn, z którzy spełniali wszystkie te założenia, za wyjątkiem
> fizycznego pociągu, więc nie zostaliśmy partnerami, a przyjaciółmi --
> ale to nijak nie czyni z seksu podstawy związku. Łapiesz? Seks jest tym,
> co odróżnia mój związek z TŻ a z MBF, ale nie stanowi rdzenia tegoż
> związku.
No więc napisz co stanowi rdzeń- poza tym co możesz robić z przyjaciółmi i
własną mamą.
> >> takiego listu znaleźć...
> > Czasem to czego szukasz masz pod samym nosem.....
>
> Zmuszona jestem jednak prosić o pokazanie palcem. Gdzie więc piszę, że
> seks to istota związku?
Napisz w związku z tym co odróżnia związek z przyjcielem od związku z TŻ.
Jeśli seks nie jest tym istotnym powodem.
>
> Hmm... Tak. Wspaniały przyjacielski układ i udany seks -- to przepis na
> dobry związek według duszołap.
Gratuluję dobrego samopoczucia. Oby jak najdłużej trwało. Ale nie
zazdroszczę. Ile lat jesteś w tym związku tak z ciekawości. Ma wrażenie, że
nie dłużej niz 4 lata
>
> >> A czym jest rodzina? Pamiętaniem, że ktoś nie lubi herbaty z cytryną;
> >> wspólnym przeżywaniem niepowodzeń; rozmawianiem podczas posiłków? Pokaż
> >> mi w Twojej wizji Rodziny (przez duże R) palcem jedną rzecz, której nie
> >> dałoby się realizować z Przyjacielem (przez duże P).
> > Dokładnie tym jest rodzina. Wspólnym życiem.
>
> Czyli odkąd wyprowadziłam się z domu Mama przestała być moją rodziną? A
> wszystkie kuzynki, ciotki, babcie i wujkowie nigdy nią nie byli?
Zależy co jest dla Ciebie piorytetem? Dla mnie od momentu usamodzielnienie
najwżniejszy jest związek z mężem. Nadal mam świetny kontakt z rodzicami,
bratem- ale nie są już świadkami i obserwatorami mojego życia. Od zawsze
mieszkałam daleko od rodziców i teściów. To też w moim przekonaniu ważny
element szczęśliwej rodziny. O wielu problemach nie mają pojęcia- bo nie
mogliby pomóc a zamartwialiby się na darmo.
> > Przeżywanie i radości i
> > niepowodzeń. (nie wiem skąd ten pesymizm- nie wspominasz o radościach)
>
> Bo do wspólnego przeżywania radości zawsze się ktoś znajdzie, naprawdę
> ważni są ci, którzy zostają przy Tobie kiedy nie jest kolorowo.
A ja znów się przekonuję, że dopiero jak odniesiesz prawdziwy sukces i Twoi
przyjaciele pozostaną niezmeinni- to coś znaczy.
> > Nie
> > dam rady jeść z żadnym przyjacielem codziennie śniadania ani kolacji-
>
> Czyli jeśli TŻ wyjeżdża na dłuższy okres np. za chlebem, to przestaje
> być TŻ? No bez jaj, nie wmówisz mi, że rodzina to wspólne zasypianie i
> budzenie się obok.
Nie będę Ci niczego wmawiać i nie mam takiego zamiaru. Gdy mój mąż wyjechał
za chlebem i półtora roku budziłam się bez niego to miałam jasność, że nie
mam rodziny i jestem zupełnie sama ze wszystkimi sprawami. Zdałam sobie
dokładnie sprawę gdy przyjeżdżał w week- endy i był czas na zabawę,
przyjemności a niechętnei na rozwiązywanie problemów- że za moment drogi
nasze rozejdą się na zawsze i nic już nie będzie takie samo. Poświęciłam
bardzo, bardzo wiele aby te rodzinę na nowo mieć. Ale rozumiem, że to nie
musi być regułą. Ja taka właśnie jestem. To mi odpowiada i mam do tego
prawo. Teraz czuję, ze mam rodzinę i nie żałuję mojej decyzji.
> Udało Ci się mnie przekonać, że inaczej pojmujemy słowo "przyjaźń". Bo
> IMO przyjaciele są od tego, żeby ich wyciągać w nocy z łóżka (bądź być
> przez nich wyciąganą) kiedy przyjdzie chandra lub choroba;
A co zrobisz gdy Twoi przyjaciele są 200 km od Ciebie i możesz co najwyżej
zadzwonić-tak jak jest w tej chwili ze mną. Przestają być przyjaciółmi-
przecież to już nie spełnia Twoich kryteriów udanego związku, prawda?
przyjaciele
> wiedzą, że coś jest nie tak po jednym spojrzeniu; z przyjaciółmi się
> rozpacza po śmierci kogoś bliskiego...
Ale rzadko bywają na 80- urodzinach seniora rodu i nie pamiętają w związku z
tym dowcipów, które opowiada i nie widzieli jak śmiesznie wytrząsał wodę gdy
go polaliśmy w Śmingus- Dyngus? Możesz co najwyżej przyjaciałom o tym
opowiedzieć ale oni nie dorzucą nic od siebie. Dla mnie to duża różnica.
IMO jeśli z jakąś osobą nie mogę
> zrobić wszystkiego tego, co napisałaś, to nie jest to mój _przyjaciel_,
> a najwyżej bliski znajomy, kumpel itp.
Wychodzi mi, że nie w Twoim przekonaniu nie mam przyjaciół tylko bliskich
kumpli. Bliski znajomy od czasów podstawówki hmmmmm. Nie zgadzam się. Widać,
ze próg czułości ustawiony mamy w bardzo odległych miejscach. U mnie
intymność jest zarezrwowana dla męża.
Z drugiej strony nie
> posuwałabym się do stwierdzenia, że jeśli mąż zapominiał o tym, że żona
> nie lubi Metalliki, to przestaje być rodziną.
A czemu niby to piszesz? Niby z czego ten wniosek wynika? Na pewno czegoś
takiego nie napisałam bo to kompletna bzdura.
>
> >> (chociaż, po zastanowieniu się, jestem w stanie
> >> wyobrazić sobie wspólne wychowywanie dzieci przez parę, która nie jest
> >> ze sobą w związku).
> > Uważaj z tą wyobraźnią- bo zaprowadzi na manowce. Po co niby dzieci
mają
> > być wychowywane w związkach skoro tak wiele pełnych rodzin czeka na
adopcję?
>
> Słucham?
O to właśnie chodzi- przeczytaj na głos to co piszesz i posłuchaj, najlepiej
patrząc w lustro!
Pozdrawiam Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
200. Data: 2004-11-12 21:30:01
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...Użytkownik "Jolanta Pers" <o...@a...pl> napisał w
wiadomości
> Mój moje odjechane zwalcza - pewnie dlatego, że nie może podebrać. A
lubię. Jak
> zobaczycie kogoś, kto będzie miał na sobie czarne dżinsy i czarnego
t-shirta, a
> do tego skarpetki w fioletowo-zielone fale, owieczki, gekony, wielkie
serca
> układające się w napis "Heart Beat", imitację cyrkonii albo wypukłe
kropeczki,
> to jest duża szansa, że będę to ja.
Albo ja :-)
W lato na calkowicie sluzbowym wyjezdzie uslyszalam od jakiejs laski -
zakochalam sie w twoich skarpetkach :-)
> A prawdziwa wspólnota zaczyna się od majtek. Tylko wtedy można skończyć
jak
> bohater książki "British Museum w posadach drży".
He he :-)
Aga
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |