Data: 2005-02-12 16:32:35
Temat: Re: Po prostu post
Od: "Paula" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Nie denerwuj się Nietoperku, że nie dostajesz ode mnie odpowiedzi
> w trybie ..;) gadugadu.
Nie przeszkadza mi to.
Nawet jeśli przeczytam Twoją odpowiedź po
> kilku godzinach od jej opublikowania, na pewno nie zaszkodzi nad nią
> spokojnie pomyśleć. Zgodzisz się zapewne ze mną, gdy powiem, iż
> w przemyślanych odpowiedziach może istnieć ziarno głębszych wartości :)?
Bez zbędnych aluzji proszę :)
> A jak reagujesz na "prawdę o Twoich wadach"?
> Skąd wiesz, że jest to prawda, a nie narzucanie Ci własnego zdania w
> sprawie?
Cóż... powiedzmy, że to wyczuwam intuicyjnie. Człowiek powinien umiec
odróżnić, czy owe wady posiada, czy są one wyssane z palca. Nie da się
wytłumaczyć, jak to odróżniać. Gdy znasz siebie, to zdajesz sobie sprawę, z
tego, jakie posiadasz wady i gdy ktoś Ci o nich mówi (przypomina je), to
dochodzi do Ciebie wiadomość "aha, on może mieć rację".
> Jeśli chcesz odpowiedzieć, proszę, nie operuj konkretnymi przykładami...
Dobrze, zapamiętam.
> Widzisz... wg mnie, cała koncepcja krytyki bezpośredniej (namalowanej na
> moim rysuneczku powyżej) jest nie do przyjęcia. Ona rzeczywiście istnieje;
> wielu ludzi jest wręcz zniewolonych potrzebą krytyki i to w obu
> kierunkach.
> Jeśli ktoś od najmłodszych lat poddawany jest krytyce, uczy się, iż jest
> to
> jedyny i właściwy stereotyp współreagowania z otoczeniem.
> Z jednej strony staje się więc bardzo wyczulony na krytykę (oczekuje jej,
> ale też na pewnym poziomie zaczyna go ona wyłącznie irytować, powodując
> nieracjonalne, nerwowe reakcje), a z drugiej strony, nie widzi innego
> sposobu na życie, jak ocenianie i krytykowanie wszystkiego, co nie jest
> zgodne z jego poglądami i wartościami.
> Tym sposobem staje się człowiekiem w pewnym sensie upośledzonym,
> niezdolnym do aprobaty działań wymykających się jego aktualnemu oglądowi.
Piszesz to, gdyż obawiasz się, że tak będzie wyglądała moja przyszłość? :)
> Modelowi temu przeciwstawiam inny - oparty nie na krytyce, ale na
> wspieraniu umysłu znajdującego się poniżej punktu "x" na rysuneczku.
> Wspieranie to polega na tym, ze nie podaje się gotowych recept,
> konkretnych przykładów (bombek), ale w miarę swoich możliwości,
> wyjaśnia się mechanizmy zjawisk. W ten sposób budowany jest nawyk
> myślenia analitycznego, otwierającego świat w całej jego różnorodności,
> w przeciwieństwie do myślenia katalogowego, zawężającego.
>
>
>> > Rysuneczek, który usiłowałem wydobyć w Twojej wyobraźni
>> > wygląda następująco /.../
>> > Pytanie - jak w funkcji wieku będzie prawdopodobnie wyglądała
>> > w tym modelu, kreatywność osoby P?
>
>> Sądzisz, że wraz z upływem czasu będę się starać coraz bardziej
>> zgorzkniała
>> i chętna do krytykowania innych? Heh...ja myślałam, że w życiu jest na
>> odwrót. Że im ktoś jest starszy, to staje się bardziej tolerancyjny,
>> zaczyna
>> rozumieć ludzi i akceptować ich wraz z ich wadami, że zaczyna się godzić
>> żyć z tymi ludźmi i przestaje próbować ich zmieniać.
>
> Mówisz "im ktoś starszy"...:)). Czy to znaczy, że akceptacja odmienności
> jest rzeczą przychodzącą automatycznie z wiekiem? I czy rzeczywiście
> tylko o akceptację tutaj chodzi? A może lepiej by było ... rozumieć?
Zauważ, że np. małe dzieci chętniej naśmiewają się z odmiennych (chorych,
innej rasy) rówieśników. Gdy dorastają zaczynają rozumieć (nie wszyscy)
swoje błędy i stają się bardziej tolerancyjni.
Oczywiście rozumieć to podstawa, ale na zrozumieniu może się wykształcić
późniejsza akceptacja, więc jeszcze lepiej.
>
> Stawiam tezę, że osoba działająca w modelu "krytykowany <> krytykujący"
> jest niemal zawsze pozbawiana szans na wykorzystanie pełnego potencjału,
> jaki w niech tkwi w chwili narodzin. Każda krytyka - i w tym momencie
> przypominam cytat z Twego "wyznania":
>
>> > > Lecz o dziwo nie tylko ja jestem ciągłym krytykiem, często bywam też
>> > > krytykowana przez innych, /.../
>
> - jest źródłem napięć negatywnych. Osoba krytykowana czuje się osobą
> poddawaną presji oczekiwań osoby krytykującej. Jeśli istota zjawiska nie
> zostanie przy okazji wyjaśniona, a pozostaje jedynie _oczekiwanie, że się
> zmienisz_, mamy wystarczający powód do tego, byś czuła się gorsza,
> niedowartościowana, poddawana ciągłej obserwacji co do zmian, jakich
> się w Tobie oczekuje.
> Taki model "wychowawczy" prowadzi do uwiądu Twojej własnej kreatywności.
> Eliminuje z Twoich własnych zainteresowań wszystko to, co nie jest zgodne
> z oczekiwaniami Twoich "wychowawców", a zatem - i tu uwaga - wszystko
> to, czego nie ogarniają Twoi "wychowawcy:" własnym rozumem
> i doświadczeniem. A przecież Ty możesz mieć potencjał daleko wykraczający
> poza zdolności i wyobrażenia Twoich "wychowawców", prawda?
> Przez stosowanie krytyki, zostaniesz z tego potencjału wprost odarta,
> okaleczona...
Tak, racja. Ale czasem, gdy ktoś kogoś nie skrytykuje (nie wskaże mu błędów
jego działania) to ta osoba nigdy się nie poprawi, bo nawet nie będzie sobie
zdawać sprawy z własnych niedociągnięć, wad, błędów. Taka krytyka może być
czasem pomocna.
Nie chodziło mi o krytykę, która zniechęca do pracy, do doskonalenia się,
ale o taką, która jest siłą mobilizującą do ciągłego ulepszania się.
> Przy okazji - znasz zapewne taki moment w życiu młodego człowieka,
> w którym, ku swemu zdumieniu, dostrzega on nagle masę "wad"
> w swoich rodzicielach - skutkiem czego występuje zjawisko zwane
> "buntem nastolatka/nastolatki"?...
Znam bardzo dobrze. A co to ma do rzeczy?
>> Heh...nic. Coś złego jest jedynie w stawianiu cycków na piedestale.
>
> Sądzisz, że ktokolwiek tutaj robił to poważnie?
> Bardzo przejęłaś się tym stanowiskiem (krytyką). Zdaje się jednak,
> w otoczeniu występują różne mechanizmy motywacyjne, i najczęściej
> dominują działania zaczepne, podchody i tak zwane "harce". Rolą
> harcowników jest sprowokować "przeciwnika" do działania, do
> odsłonięcia się, ujawnienia swoich zasobów.
> Im bardziej niedoskonałe wojsko ujawnisz, tym większą frajdę mają
> harcownicy ;)).
Niech sobie harcują, ja wyraziłam swoje zdanie :)
>
> Można się spierać, czy zboczeniem jest gwałt na kimś bezbronnym -
> moim zdaniem z pewnością perwersją jest podniecanie się (a może
> nawet więcej) nad otwartym mózgiem młodej kobiety, do czego
> z pewnością niektórzy harcownicy przejawiają ... upodobania...;))
> Co ciekawe - powinnaś to zrozumieć i mieć na ten temat własne
> zdanie :).
> Masz?
Sugerujesz coś? Że np. nie jestem w stanie tego zrozumieć i mieć własnego
zdania? :)
Zauważyłam na tej grupie obecność "umysłowych zboczeńców", podniecających
się "otwartym mózgiem" (nie tylko moim :)) Nie wiem, czy to może być
podniecające, ale jeśli tak, to czuję się dumna, że aż tak podnieciłam
niektóre osoby :)
Nietoperek
|