Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Powrót?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Powrót?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 22


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-02 22:17:33

Temat: Powrót?
Od: "Wojtek" <3...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam. Jestem pierwszy raz na grupie i od razu prośba.
8 miesięcy temu odszedłem od rodziny. Po 10 latach związku zostawiłem żonę z
dwiema córeczkami . Problem rozpadu i odejścia długo dyskutowaliśmy,
wspólnie z żoną doszliśmy do tego, że tak będzie lepiej. Dodam, że powodem
nie były osoby trzecie. Obyło się bez awantur, obelg i nienawiści. Rodzinie
zostawiłem wszystko co miałem, teraz bardzo pomagam żonie (nadal nią jest),
jak mogę w upierdliwościach życia codziennego. Praktycznie codziennie widzę
się z dziećmi.
Problem mam taki, że jestem bardzo mocno związany z córeczkami, są one dla
mnie wszystkim, a jestem dla nich gotowy zrobić wszystko. To ja je bardzo
potrzebuję a poza tym mam silne poczucie obowiązku troski o ich życie.
Dzisiaj rozważam, czy ukorzyć się przed żoną i wrócić do domu. Wiem, że ona
na to by poszła. Ale czy to ma sens? Żony nie kocham już, jakkolwiek to
boleśnie brzmi. Owszem, jest sympatia, jest rodzaj szacunku, ale na pewno
nie odbudujemy miłości. Te przyczyny, które spowodowały rozpad nadal w nas
są, będą dalej pracować i nie da się ich usunąć (uwierzcie, 1000 razy
przedyskutowane). Możemy się poświęcić, uzgodnić jakieś "modus vivendi", ale
kosztem własnych istotnych potrzeb, wyrzeczeń i adaptacji do ciężko
akceptowalnych wymagań. Możemy stworzyć coś na kształt domu, nawet czerpać z
tego satysfakcję, zasiadać do świątecznego stołu, jeździć na wycieczki,
troszczyć się o bliższą i dalszą rodzinę, dzielić radości i smutki, ale
niestety nie wszytkie.
Czy można i warto budować dom w oparciu wyłącznie o miłość do dzieci? Znacie
podobne przykłady z życia i ich losy?
Możliwe, że ta cała sytuacja mnie przerosła, że jestem niedojrzałym,
uzależnionym emocjonalnie człowiekiem, ale to już przerabiałem, więc
podobnych diagnoz nie potrzebuję. Mam dużo siły na kompromis, ale po prostu
nie wiem, czy warto i z tym się do Was zwracam.
Pozdrawiam wszystkich
Wojtek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-06-03 06:21:14

Temat: Re: Powrót?
Od: "Beata" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witaj,

odpowiedź jest bardzo trudna czy sie uda? Ale spróbować nigdy nie zaszkodzi.
Rodzi się pytanie ile wytrzymasz w tym niemiłowaniu?
(A może zakochasz sie od nowa żonie???)

Jacek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-06-03 07:43:15

Temat: Re: Powrót?
Od: "Qwax" <...@...q> szukaj wiadomości tego autora

Aby nie mieć podobnych problemów ze sobą mam zasadę - "Nigdy nie
wracać".

Pozdrawiam i współ-czuję.

Qwax


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-06-03 08:22:43

Temat: Re: Powrót?
Od: "martarym" <m...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Wojtek" <3...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ade5fq$m77$1@sunsite.

.
> Dzisiaj rozważam, czy ukorzyć się przed żoną i wrócić do domu.
Jestem b. jeszcze zielona (dopiero 2 lata starzu w zwiazku) pewnie moja
propozycja jest smieszna.
Moze pelny powrot nie bylby wskazany od razu,
bo jesli na nowo nie powiedzie sie, przeciez dziewczynki
przezywaja te twoje odejscia i powroty. Proponuje ze np.
zaczniecie od sprowadzania sie na week-end'y i potem
wydluzac bedziecie te wspolne pobyty. Innym rozwiazaniem jest sposob moich
dziadkow, mieszkali
w ten sposob ze prowadzili jakby 2 oddzielne gospodarstwa domowe podczas
gdy dziecmi nadal
opiekowali sie tak jakby mieszkali razem.
marta


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-06-03 08:37:18

Temat: Re: Powrót?
Od: "Qwax" <...@...q> szukaj wiadomości tego autora

[ciach]
> wydluzac bedziecie te wspolne pobyty. Innym rozwiazaniem jest sposob
moich
> dziadkow, mieszkali
> w ten sposob ze prowadzili jakby 2 oddzielne gospodarstwa domowe
podczas
> gdy dziecmi nadal
> opiekowali sie tak jakby mieszkali razem.

To mi przypomina układ gdy małżeństwo po rozwodzie mieszkało w jednym
bloku z różnicą jednego piętra (żona nad byłym mężem) dzieci mogły
kursować po schodach.

Też rozwiązanie.

Znam też inne - domek jednorodzinny - po rozwodzie zamurowano parę
przelotów - przebudowano jeden z pokoi by powstała druga kuchnia a
dzieci mogły biegać przez ogródek do taty.

Też rozwiązanie.

Pozdrawiam
Qwax


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-06-03 10:13:27

Temat: Re: Powrót?
Od: "cecylia" <c...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Tego nawet spokojnie czytać nie można! Może się nad tobą poużalać, jaki to
Ty jesteś biedny i w rozterce?! Jesteś kawał egoisty od co! I kiedyś
powiedzą Ci to córki. A kto ci powiedział, że w małżeństwie to tylko
sielanka? Męczą Cię wyrzuty sumienia? Szukasz rozgrzeszenia? Biedne są te
Twoje córki, tatuś zastanawia się po 10 latach czy można oprzeć związek o
miłość do nich. Chyba mnie szlag trafi. Przepraszam, ale poniosło mnie.Może
zamiast filozofować, zastanowisz się, jak swoją głupotę naprawić, bo akurat
Twoje szczęście tu się najmniej liczy. I co zrobić, żeby konflikty
rozwiązywać bez pomysłów rozchodzenia się i kłótni, które niszczą.
Cecylia

Użytkownik "Wojtek" <3...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ade5fq$m77$1@sunsite.icm.edu.pl...
> Witam. Jestem pierwszy raz na grupie i od razu prośba.
> 8 miesięcy temu odszedłem od rodziny. Po 10 latach związku zostawiłem żonę
z
> dwiema córeczkami . Problem rozpadu i odejścia długo dyskutowaliśmy,
> wspólnie z żoną doszliśmy do tego, że tak będzie lepiej. Dodam, że powodem
> nie były osoby trzecie. Obyło się bez awantur, obelg i nienawiści.
Rodzinie
> zostawiłem wszystko co miałem, teraz bardzo pomagam żonie (nadal nią
jest),
> jak mogę w upierdliwościach życia codziennego. Praktycznie codziennie
widzę
> się z dziećmi.
> Problem mam taki, że jestem bardzo mocno związany z córeczkami, są one dla
> mnie wszystkim, a jestem dla nich gotowy zrobić wszystko. To ja je bardzo
> potrzebuję a poza tym mam silne poczucie obowiązku troski o ich życie.
> Dzisiaj rozważam, czy ukorzyć się przed żoną i wrócić do domu. Wiem, że
ona
> na to by poszła. Ale czy to ma sens? Żony nie kocham już, jakkolwiek to
> boleśnie brzmi. Owszem, jest sympatia, jest rodzaj szacunku, ale na pewno
> nie odbudujemy miłości. Te przyczyny, które spowodowały rozpad nadal w nas
> są, będą dalej pracować i nie da się ich usunąć (uwierzcie, 1000 razy
> przedyskutowane). Możemy się poświęcić, uzgodnić jakieś "modus vivendi",
ale
> kosztem własnych istotnych potrzeb, wyrzeczeń i adaptacji do ciężko
> akceptowalnych wymagań. Możemy stworzyć coś na kształt domu, nawet czerpać
z
> tego satysfakcję, zasiadać do świątecznego stołu, jeździć na wycieczki,
> troszczyć się o bliższą i dalszą rodzinę, dzielić radości i smutki, ale
> niestety nie wszytkie.
> Czy można i warto budować dom w oparciu wyłącznie o miłość do dzieci?
Znacie
> podobne przykłady z życia i ich losy?
> Możliwe, że ta cała sytuacja mnie przerosła, że jestem niedojrzałym,
> uzależnionym emocjonalnie człowiekiem, ale to już przerabiałem, więc
> podobnych diagnoz nie potrzebuję. Mam dużo siły na kompromis, ale po
prostu
> nie wiem, czy warto i z tym się do Was zwracam.
> Pozdrawiam wszystkich
> Wojtek
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-06-03 11:13:12

Temat: Re: Powrót?
Od: "Qwax" <...@...q> szukaj wiadomości tego autora

> Tego nawet spokojnie czytać nie można! Może się nad tobą poużalać,
jaki to
> Ty jesteś biedny i w rozterce?! Jesteś kawał egoisty od co! I kiedyś
> powiedzą Ci to córki. A kto ci powiedział, że w małżeństwie to tylko
> sielanka? Męczą Cię wyrzuty sumienia? Szukasz rozgrzeszenia? Biedne
są te
> Twoje córki, tatuś zastanawia się po 10 latach czy można oprzeć
związek o
> miłość do nich. Chyba mnie szlag trafi. Przepraszam, ale poniosło
mnie.Może
> zamiast filozofować, zastanowisz się, jak swoją głupotę naprawić, bo
akurat
> Twoje szczęście tu się najmniej liczy. I co zrobić, żeby konflikty
> rozwiązywać bez pomysłów rozchodzenia się i kłótni, które niszczą.
> Cecylia
>
Cecylio - wiem że się wściekłaś ale tnij cytaty.

A poza powyższym Twój atak jest dosyć nieadekwatny do wypowiedzi.
Poza powyższym co to za sformułowanie
", bo akurat Twoje szczęście tu się najmniej liczy"

Spróbowałabyś wychowywać dzieci w domu w którym wszyscy dorośli się
nienawidzą (no powiedzmy tylko nie kochają - na początek)?
Moje gratulacje!!!

Pozdrawiam
Qwax


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-06-03 12:01:31

Temat: Re: Powrót?
Od: "cecylia" <c...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qwax" <...@...q> napisał w wiadomości
news:20455-1023102335@213.17.138.62...
>
>
> A poza powyższym Twój atak jest dosyć nieadekwatny do wypowiedzi.
Do czego nieadekwatny? Facet rozważa powrót, jest raczej pewien, ze żona go
przyjmie, zastanawia sie czy można oprzeć związek o przywiązanie do córek...
Czy na prawdę nie można się wściec? Wiążesz się z facetem, bo twierdzi, ze
kocha, zakłada rodzinę, są dzieci, ale panu się odwidziało, już nie kocha,
no więc... ale kocha córki... on nikogo nie kocha prócz siebie i tylko
dzieciom i żonie można współczuć. Miłość to odpowiedzialność za drugiego
człowieka a nie tylko uczucia. Uczucia trzeba pielęgnować, uczucia się
zmieniają, a miłość to również akt woli. Kocham dzieci, więc chcę dla nich
normalnego dzieciństwa, więc "moje" akurat jest najmniej ważne.Czy to nie
jest tak, że znudziła mi sie zabawa w dom i zabieram zabawki, idę do domu? A
co by było, gdyby żona powiedziała, wiesz znudziło mi się wychowanie córek,
będę je odwiedzać, ale cię nie kocham i odchodzę ?
A nienawiść? Nie przesadzaj. Jeśli mi ktoś mówi, że w jego związku sama
sielanka i ani razu swojej żonie czy mężowi nie powiedział, ze ma go dość,
to kłamie. Życie nie jest bajką. Jego szczęście akurat najmniej sie liczy,
bo jest odpowiedzialny za swoją rodzinę, za normalny dom dla swoich córek i
nie ma tu miejsca ja czy rodzina. One nie mogą płacić za to, ze tatuś się
odkochał i mają do tego prawo. Chyba że sie naoglądało kupę filmów
amerykańskich. W jednym się z Tobą zgadzam: bardzo możliwe, ze po powrocie
męża będzie nienawiść i piekło, bo przy kazdym najmniejszym problemie żona
usłyszy - ja cie nie kocham, a córki będa musiały być wspaniałe, na miarę
oczekiwań tatusia, bo się dla nich poświęcił. I to jest straszene!
Ja również pozdrawiam
Cecylia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-06-03 12:02:46

Temat: Re: Powrót?
Od: "Joasienka" <w...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik <3...@w...pl> ślicznie napisał/a :
>Dzisiaj rozważam, czy ukorzyć
> się przed żoną i wrócić do domu. Wiem, że ona na to by poszła. Ale
> czy to ma sens? Żony nie kocham już, jakkolwiek to boleśnie brzmi.
> Owszem, jest sympatia, jest rodzaj szacunku, ale na pewno nie
> odbudujemy miłości.

Uda się, bo wiele jest takich związków, gdzie ludzie są tylko z
przyzwyczajenia, miłości do dzieci itp. A nawet jeśli nie byłoby
sielankowo, to przecież będziecie mogli się rozejść jak dzieci do tego
dorosną, a wieki to trwać nie będzie. A przy okazji o ile to tańsze
rozwiązanie, a i dzieci szczęśliwsze.

--
Pozdrówka
Joanna gg 1489928
www.JoannaR.prv.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-06-03 12:26:39

Temat: Re: Powrót?
Od: Bischoop <B...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

W artykule Wojtek wyklawiaturzyl(a):
> Problem mam taki, że jestem bardzo mocno związany z córeczkami, są one dla
> mnie wszystkim, a jestem dla nich gotowy zrobić wszystko. To ja je bardzo
> potrzebuję a poza tym mam silne poczucie obowiązku troski o ich życie.
> Dzisiaj rozważam, czy ukorzyć się przed żoną i wrócić do domu. Wiem, że ona
> na to by poszła. Ale czy to ma sens? Żony nie kocham już, jakkolwiek to
> boleśnie brzmi. Owszem, jest sympatia, jest rodzaj szacunku, ale na pewno
> nie odbudujemy miłości. Te przyczyny, które spowodowały rozpad nadal w nas
> są, będą dalej pracować i nie da się ich usunąć (uwierzcie, 1000 razy
> przedyskutowane). Możemy się poświęcić, uzgodnić jakieś "modus vivendi", ale
> kosztem własnych istotnych potrzeb, wyrzeczeń i adaptacji do ciężko
> akceptowalnych wymagań. Możemy stworzyć coś na kształt domu, nawet czerpać z
> tego satysfakcję, zasiadać do świątecznego stołu, jeździć na wycieczki,
> troszczyć się o bliższą i dalszą rodzinę, dzielić radości i smutki, ale
> niestety nie wszytkie.
> Czy można i warto budować dom w oparciu wyłącznie o miłość do dzieci? Znacie
> podobne przykłady z życia i ich losy?
> Możliwe, że ta cała sytuacja mnie przerosła, że jestem niedojrzałym,
> uzależnionym emocjonalnie człowiekiem, ale to już przerabiałem, więc
> podobnych diagnoz nie potrzebuję. Mam dużo siły na kompromis, ale po prostu
> nie wiem, czy warto i z tym się do Was zwracam.
> Pozdrawiam wszystkich
> Wojtek


Wojtku wydawaloby mi sie to bardzo nierozsadne, jesli uwazasz ze nie ma
milosci miedzy wami, byloby wtedy nawet mozliwe wielkie
niebezpieczenstwo wybuchu ktoregos z was, musisz wziasc jeszcze pod
uwage taka sytuacje: jestescie znowu razem, nie kochacie sie ale
tworzycie dom rodzinny dla dzieci, nagle ty spotykasz kobiete swojego
zycia, ta z ktora chcialbys byc do konca zycia, badz twoja zona spotyka
partnera. Dzieciom wtedy znowu dzieje sie krzywda.
Nie wiem ile macie lat, ale na ulozenie sobie zycia nigdy nie jest za
pozno, jest tylu samotnych ludzi na ulicach szukajacych sobie partnera,
a ty jak widac jestes kochajacym ojcem, i masz kontakt z dziecmi.
--
% Bischoop %
%Linux Registered User:#260447%
% Szanuj zielen i Netykiete %

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

OT kilka dni przerwy...
Odstresowanie po pracy
Kolonie dla dzieci
Pomóżcie!!!
Feminizm

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »