| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2006-05-04 15:33:53
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?Madoniowie wrote:
> Wez pod uwage, ze to duze powiekszenie. W rzeczywistosci nie sa
> az tak
> wielkie.
OK, ale na zdjęciu widać, że to ostre rysy "wyorane" w
szkliwie.Tu musiało być winne coś ostrego.
> Ale ta fuga jest taka jakby z piaskiem (patrz zdjecie). Firma
> Mappei,
> czy jakos tak. Taka wybrali, bo ponoc lepsza, ja sie w to nie
> mieszalem.
Fuga na pewno nie jest z piaskiem, Mapeia znam, ona nie ma w
składzie żadnych ostrych ziaren, taka jakby ziarnista faktura
może powstać dopiero w wyniku jej zacierania (może, ale nie musi,
zależy od sposobu zacierania). Tu bym stawiał raczej na resztki
zaschnętego kleju, zaprawy itp. zbierane z płytek wraz z fugą,
albo posługiwanie sie przy fugowaniu np. sztywną pacą zamiast
miękkiej gumowej.
> A teraz mam wrazenie, ze im zostala z poprzedniej roboty i
> nie mieli gdzie upchnac. Dodam, ze w innym miejscu kladziono
> plytki
> tego samego rodzaju i tej samej firmy. Fuga byla inna. I tam
> nie ma
> sladu zarysowan. Ani jednej ryski.
Sam w sumie nie wiem, może tej fugi mieli mało i ją "rozmnożyli"
piaskiem?
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2006-05-04 15:45:40
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?
Użytkownik "poranna kawa" <s...@w...pl> napisał w wiadomości
news:06050407124256@polnews.pl...
>> płytki są porysowane. Na białych nie widać, może dlatego, że są białe.
>> Ale
> na czarnych - tragedia. Około połowa jest mniej lub bardziej porysowana
> Przypuszczalnie jest winna fuga i delikatna powierzchnia płytek, co w
> połączeniu jak widać nienajlepiej zadziałało.
>
> - Nie wierz w takie rzeczy. Fuga nie ma znaczenia, po pierwsze dlatego, iż
> zazwyczaj kładziona jest w konkretnych miejscach(zawsze jakaś część płytki
> pozostaje czysta), po drugie jeśli by ją nawet rozmazano na całej
> powierzchni
Fuga zazwyczaj jest kladziona na specjalną pace którą to packą rozprowadza
sie fuge po plytkach smarujac calosc - fuga wnika w szczeliny. Ale prawde
mowiac nie wyobrazam sobie zarysowania fugą - byc moze zostaly zarysowane
wczesniej, fuga wlazla w rysy i te staly sie widoczne?
MaW
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2006-05-04 16:25:50
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?>Fuga zazwyczaj jest kladziona na specjalną pace którą to packą rozprowadza
>sie fuge po plytkach smarujac calosc - fuga wnika w szczeliny.
Nie chcę się spierać w powyższej kwesti, jednak z obserwacji wiem, iż packą
nakłada się zazwyczaj na całą powierzchnię - ale zaprawę murarską lub klej, i
to zazwyczaj na powierzchnię nie glazurowaną:). Natomiast do fugowania używa
się raczej specjalnych szpachelek. Poza tym rozmazywanie fugi na całej
powierzni płytek jest nieekonomicze, zarówno jeśli chodzi o ilość zużywanej
fugi, jak również o późniejszy czas oczyszczania powierzchni płytek.
Wydaje się, iż najlepszym, najoszczędniejszym i najmniej ryzykowym byłoby
nakładanie fugi w konkretne przestrzenie między płytkami. Niestety bardzo
niewielu fachowców tak robi.
Ale prawde
>mowiac nie wyobrazam sobie zarysowania fugą - byc moze zostaly zarysowane
>wczesniej, fuga wlazla w rysy i te staly sie widoczne?
- W tej kwesti wyrażam podobną opinię:)
Z poważaniem.
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2006-05-04 17:16:45
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?I jeszcze jedna rzecz. Myślę, że warto przeciągnąć przeschnięte fugi
specjalnym specyfikiem, który je utwardza oraz zapobiega brudzeniu. Warto to
zrobić cienkim pędzelkiem, dokładnie po fudze, na płytkach bowiem może zostać
trudny do usunięcia ślad. Stanowczo zwiększa żywotność fug.
Pozdrawiam.
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2006-05-05 06:50:46
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?Dnia Thu, 04 May 2006 18:25:50 +0200, poranna kawa napisał(a):
>>Fuga zazwyczaj jest kladziona na specjalną pace którą to packą rozprowadza
>>sie fuge po plytkach smarujac calosc - fuga wnika w szczeliny.
>
> Nie chcę się spierać w powyższej kwesti, jednak z obserwacji wiem, iż packą
> nakłada się zazwyczaj na całą powierzchnię - ale zaprawę murarską lub klej, i
> to zazwyczaj na powierzchnię nie glazurowaną:). Natomiast do fugowania używa
> się raczej specjalnych szpachelek. Poza tym rozmazywanie fugi na całej
> powierzni płytek jest nieekonomicze, zarówno jeśli chodzi o ilość zużywanej
> fugi, jak również o późniejszy czas oczyszczania powierzchni płytek.
> Wydaje się, iż najlepszym, najoszczędniejszym i najmniej ryzykowym byłoby
> nakładanie fugi w konkretne przestrzenie między płytkami. Niestety bardzo
> niewielu fachowców tak robi.
Erotoman-gawędziarz? ;-)
Ja też fachowcem nie jestem, ale parę metrów płytek (balkon i pralnię)
położyłem własnoręcznie. Balkon, zgodnie z Twoja teorią małą szpachelką,
ok. 10m2 fugowanie trwało znacznie dłużej niż układanie płytek.
Pralnię zgodnie z metodą podpatrzoną u "fachowców", duuuuużą gumową
packą, faktycznie sam środek płytki zostaje czytsty, resztę trzeba umyć,
ale kładzenie trwa chwilę. Tj. pralnię zafugowałem w godzinę (~3m2).
--
ZZ@private
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2006-05-05 11:16:56
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?Dzięki wszystkim za podpowiedzi i rady. Reasumując: Niezależnie od tego jak
powstały rysy na płytkach, pojawiły sie między położeniem płytek a
impregnowaniem fug. Sprawdziłem niewykorzystane płytki - są OK. Wina leży wiec
po stronie "fachowców". Konsekwencją jest moja pisemna reklamacja w której
domagam się wymiany górnego pasa płytek (ok 5m2). Wyznaczam na to termin
jednego tygodnia plus ewentualny udokumentowany czas na sprowadzenie
potrzebnych materiałów.
Ponadto na tłumaczenia, że nie jest to zwykłe flizowanie uprzejmie poproszę,
żeby nie robiono ze mnie idioty, bo na położenie ok 24m2 płytek 4 tygodnie to
z pewnością za dużo.
Pozdrawiam
Przemek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2006-05-05 20:21:47
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?
Użytkownik "poranna kawa" <s...@w...pl> napisał w wiadomości
news:06050418255031@polnews.pl...
> >Fuga zazwyczaj jest kladziona na specjalną pace którą to packą
> >rozprowadza
>>sie fuge po plytkach smarujac calosc - fuga wnika w szczeliny.
>
> Nie chcę się spierać w powyższej kwesti, jednak z obserwacji wiem, iż
> packą
> nakłada się zazwyczaj na całą powierzchnię - ale zaprawę murarską lub
> klej, i
> to zazwyczaj na powierzchnię nie glazurowaną:). Natomiast do fugowania
> używa
> się raczej specjalnych szpachelek. Poza tym rozmazywanie fugi na całej
> powierzni płytek jest nieekonomicze, zarówno jeśli chodzi o ilość
> zużywanej
> fugi, jak również o późniejszy czas oczyszczania powierzchni płytek.
Niewiele zostaje na plytkach, praktycznie tyle co nic, umycie to "chwila
moment". A jesli tak obstajesz przy swojej metodzie to polecam wlasnoreczne
zafugowanie mozaiki ceramicznej - to takie male plytki o boku ok 2 cm
naklejone na mate szklaną. Bywają też okrągłe. Powodzenia!
MaW
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2006-05-07 08:29:13
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?Popros magikow zeby ci pokazali narzedzie jakim fugowali
powinna to byc paca z cienka twarda (najczesciej czarna) gabka
po zdjeciach wyglada jakby wbudowywali fuge paca metalowa....
wtedy piach z fugi rysuje plytke - a fuge masz gruboziarnista - Mapei?
Mach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2006-05-07 08:38:24
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli czy tak maja wyglądac plytki?> Poza tym rozmazywanie fugi na całej
> powierzni płytek jest nieekonomicze, zarówno jeśli chodzi o ilość
> zużywanej
> fugi, jak również o późniejszy czas oczyszczania powierzchni płytek.
> Wydaje się, iż najlepszym, najoszczędniejszym i najmniej ryzykowym byłoby
> nakładanie fugi w konkretne przestrzenie między płytkami. Niestety bardzo
> niewielu fachowców tak robi.
Fuge naklada sie zawsze na wszystkie plytki bo trzeba to robic piod katem
45st do siatki spoin, sproboj to zrobic inaczej, zobaczysz jak sie zachowuje
fuga.......
a metalem i piachem glazure mozna spokojnie zarysowac
Mach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2006-07-06 14:34:22
Temat: Re: Problemy z fliziarzem, czyli cz y tak maja wyglądac plytki?
Jak już wcześniej wspomniałam, nie mam innej możliwości walki z
nierzetelnym „fachowcem”, gdyż, mimo licznych świadków jego
niekompetencji, brakuje mi pieniędzy na wszczęcie postępowania sądowego
oraz wycenę szkód (które – powoli - sama zaczynam je naprawiać).
Pan Robert Kasp_ _ _ k, zamieszkały w Poznaniu przy ulicy Grochow_ _ _
_j, podjął się wykonania u mnie remontu, za który otrzymał pełną zapłatę,
a na który podpisaliśmy umowę. (Zdaję sobie sprawę, że jest ona pełna
braków – w końcu po raz pierwszy robiłam coś takiego i miałam
nadzieję nigdy jej nie używać. Żałuję zwłaszcza, że po II części remontu
nie dopisałam aneksu – tak, jak po pierwszej – de facto, Pan
Robert nie skończył nawet poprawek, które zadeklarował się wykonać na
początku maja.) Niestety, nie remontu nie dokończył w uzgodnionym
terminie, co więcej, „sfuszerował” część roboty. Jakkolwiek do
położenia przezeń paneli w dużym pokoju i płytek na korytarzu i w kuchni
nie mam zastrzeżeń, stanowczo nie powinien zabierać się on za roboty
malarsko – tapeciarskie. A może, po uzyskaniu mojego zaufania,
uznał, że więcej nie musi się już starać...? Faktem jest, że przyklejone
przez niego tapety odklejają się, są pełne pęcherzyków, przez
„pomalowane” ściany i sufity miejscami prześwituje podłoże
– położono tylko 1 warstwę „Cieszynki”, powtórnie
przyklejone stare listwy panelowe nie zostały oczyszczone ze starego kleju
i odpadły.
Wielokrotnie umawialiśmy się z Panem Robertem na dokonanie poprawek,
ale nie dotrzymał żadnego (i nie jest to tzw. przesadnia) z terminów.
Czekałam na próżno - nie miał nawet tyle przyzwoitości, żeby powiadomić
mnie, iż nie przyjdzie. Minęło kilka tygodni. Obecnie naśmiewa się ze
mnie, że nie mogę nic mu zrobić, gdyż wszczęcie postępowania kosztuje 10
tys. złotych (wie, że nie stać mnie na to) i trwa przynajmniej pół roku (a
naprawić szkody trzeba jak najprędzej...).
Pan Robert z początku wydaje się miły i życzliwy – doradza, sam
deklaruje się wykonać za darmo drobne usługi (na przykład, obiecał mi
przesunięcie lampy, przewiercenie dziury na przewód komputerowy oraz
powieszenie mebli w kuchni), a później nie sposób doprosić się go o
przywrócenie stanu sprzed remontu (zawieszenie zdjętych przez niego
karniszy i lamp, przykręcenie kontaktów – jeden z nich został przez
niego zalany zaprawą murarską, podpiłowanie drzwi, które nie domykają się
po położeniu przez niego podłogi).
Nie należy liczyć też na jego uczciwość w sprawach finansowych.
Poproszony o dokładną wycenę, podaje ją chętnie, jednak z każdym dniem
koszta wzrastają, bo okazuje się, że czegoś nie uwzględnił, nie wiedział,
dawno nie kupował (z drugiej strony – jak sam twierdzi – jest
bardzo zajętym człowiekiem, gdyż z jednego remontu śpieszy na drugi
– więc jak świadczy o nim fakt, że nie orientuje się w cenach
produktów, których codziennie używa...!?).
Pan Robert lubi się podejmować rzeczy, o których nie ma pojęcia.
Wspomniane wcześniej listwy panelowe odkleiły się poprzednim lokatorom.
Chciałam wymienić je na nowe, ale Pan Robert (teraz już wiem, że w trosce
o własną kieszeń – otrzymał pieniądze na materiały razem ze swoją
zapłatą – resztki materiałów zabrał sobie) przekonał mnie, że lepiej
będzie zostawić stare. Poprosiłam zatem, żeby je obejrzał i sprawdził, czy
nie będzie żadnych kłopotów. Nie uczynił tego, a następnego dnia okazało
się, że ma problemy z ich zamocowaniem, gdyż są to „panele starego
typu” i kładło się je „w inny sposób”.
Ulubionymi mottami Pana Roberta są: „Jakoś się dogadamy”
(po czym wychodzi na jaw, że dogadać się można tylko na ustalonych przez
niego zasadach, czyli płacąc mu więcej albo zgadzając się na prace
wykonane nie według wcześniejszych ustaleń, a jego
„widzimisię”, nie dokończone) oraz: „Pani będzie
zadowolona” (jeżeli jednak próbuje się mu wyrazić swe niezadowolenie
i nakłonić go do poprawek, zachowuje się jak rozkapryszone dziecko:
milcząc i patrząc w ścianę udaje, że nie słyszy, wychodzi z pomieszczenia,
rzuca słuchawkę telefonu itd.). Ewentualnie przekręca słowa rozmówcy
(poproszony o ponowne przyklejenie paneli oznajmia, że nie będzie za darmo
wieszał szafek w kuchni) albo stosuje taktykę zaprzeczania i zrzucania
odpowiedzialności (twierdzi, że to nie on zdjął lampy, że to ja złośliwie
odkleiłam panele, że niczego podobnego nie obiecywał, albo, że stał się
ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności itd.).
Pan Robert inną miarkę stosuje do siebie, a inną do reszty ludzkości.
Kilkakrotnie spóźnił się godzinę lub dwie z rozpoczęciem pracy – nie
zadzwonił do mnie na komórkę, nie przeprosił nawet, a nagabnięty,
wytłumaczył się korkami. Kiedy jednak dostawca farb spóźnił się o godzinę
z tego samego powodu, potrafił głośno komentować jego niesolidność.
Kilkanaście razy obiecywał do mnie zadzwonić – z rozmaitych
powodów. O ile pamiętam, nie zadzwonił ani razu (po otrzymaniu zapłaty
– na pewno). Przez wiele dni nie odbierał telefonu, nie reagował na
nagrane na poczcie głosowej ponaglenia i prośby o kontakt, ignorował smsy
– wydaje mi się, że raz nawet odebrał i zaraz przerwał połączenie.
Świadomie unikał kontaktu ze mną, ale gdy dowiedział się, że byłam u niego
w domu i zostawiłam mu kartkę (uprzejmą zresztą) z prośbą, by zadzwonił,
był oburzony, że (jak się wyraził) ośmieliłam się go
„nachodzić” i groził pozwem sądowym z tego powodu. Oznajmił,
że takie rzeczy rozwiązuje się telefonicznie. Ale – po pierwsze
– na telefony do tego pana straciłam już kilkadziesiąt złotych, a
miałam „sieciówkę”, po drugie – jeśliby naprawiłby swoje
fuszerki, nie zamierzałam już się z nim kontaktować, po trzecie – o
ile wiem, słowo „nachodzenie” nie oznacza jednej jedynej
wizyty, i to w sprawie swoich własnych roszczeń.
Dla ścisłości podam, że Pan Robert nie wykonywał remontu sam –
pomagał mu starszy kolega, Pan Radek. Niestety, nie mam jego namiarów, bo
może on poczułby się w obowiązku dokonać poprawek. Wywarł na mnie o wiele
lepsze wrażenie, niż jego wspólnik – do prac, które wykonał on sam
(na przykład wyszpachlowanie małego pokoju) nie mam zastrzeżeń.
Jestem osobą życzliwą ludziom i dość spokojną. Trzeba wiele wysiłku,
żeby naprawdę wyprowadzić mnie z równowagi – ale Panu Robertowi się
to udało. Uważam go za niesympatycznego, małostkowego cwaniaczka bez krzty
przyzwoitości i poczucia honoru. Mam nadzieję, że już nikt nie straci z
jego powodu tyle czasu, nerwów i pieniędzy, co ja, dlatego bardzo proszę o
przekazanie tej historii dalej.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |