Data: 2012-01-28 20:01:45
Temat: Re: Przedszkola
Od: Lolalny Lemur <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-01-28 19:44, XL pisze:
>> ale jestem zwyczajnie
>> zła.
>
> Masz prawo. Jednocześnie powinnaś być zła na siebie. Zresztą pewnie jesteś.
O to że pozwoliłam wleźć sobie na głowę? Wiesz, trochę nie miałam
wyjścia. Myślę, że zachowałam się tak jak powinnam się zachować. Po
prostu nie miałam czasu pilnować, żeby nie zapomnieli, że pomoc mile
widziana. Czy jestem o to na siebie zła? Nie wiem szczerze mówiąc. Myślę
i myślę i z jednej strony wyskakuje mi "to moja wina" a z drugiej "nie
obwiniaj się, bo reszta też ma mózgi, oczy i uszy".
>> Nie pisałam się na to, w domu na co dzień oprócz mnie są trzy
>> dorosłe osoby. Ale oni są zmęczeni po pracy/szkole a ja przecież
>> siedziałam cały dzień w domu, więc jestem wypoczęta. Pewnie - mogę
>> odzwyczajać. Ale kosztem Stasia niestety a tego bym nie chciała.
>
> Taka obawa świadczy źle o "pozostałych trzech zmęczonych dorosłych osobach"
> albo o tym, że zbyt mało im ufasz jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem na
> czas Twej nieobecnosci - może niesłusznie tak czarno to widzisz.
Ale nie, nie. To nie o zostawanie chodzi, bo tutaj mam pełne zaufanie i
wiem, że cała trójka świetnie sobie poradzi - w momencie kiedy będą
mieli czas i chęć zostać. Chodzi mi o skisłą atmosferę, bo "mama znowu
strzela focha, nie wiadomo o co jej chodzi" no i takie z przeproszeniem
duperele jak nie zrobione pranie, nie ugotowany na czas obiad i tym
podobne.
> Czy jest
> coś, co robisz Ty, a czego oni nie potrafią? Czy dziecko wymaga specjalnej
> opieki, do której Tylko Ty jesteś przygotowana i nawet 2-3 godziny bez
> Ciebie (niech będzie 5) dwa razy w tygodniu uczynią szkodę?
Teoretycznie nie. I wcześniej to funkcjonowało. Problem polega na tym,
że musiałabym jakoś wymusić na nich te 5 godzin.
>> Muszę
>> poczekać aż będzie mógł wrócić do szkoły, tyle, że nie wiem czy wtedy ja
>> będę jeszcze miała do czego wracać.
>
> Chodzi o Twoją pracę?
Pracę, zespół.
>>> Pomyśl, co by było, gdybyś nigdy nie mogła tego dostać.
>>
>> Szpital oduczył mnie skutecznie myślenia co by było gdyby.
>
> Masz dziecko, ono JEST. Żyj chwilą. Tzn szanuj każdą z nich. Każdy zresztą
> powinien, nikt nie jest pewien, czy za chwilę szczęście nie pryśnie -
> widzisz, co się stało w Sosnowcu?
Nie wolno mi myśleć w ten sposób, patrząc na dzieci po nietrafnie
zaaplikowanej chemioterapii i myśląc co by było wpędziłam się w stan, w
którym kierowano mnie na leczenie psychiatryczne. Bałam się podać
Stasiowi nawet sól fizjologiczną, nie mogłam pracować, kiedy nie
zajmowałam się dzieckiem patrzyłam tępo w okno, każde pójście do
szpitala było poprzedzone dwudniową biegunką i wymiotami (u mnie). Teraz
myślę tydzień do przodu. Nie potrafię i nie chcę myśleć dalej. Ma to
swoje zalety, ale ma też wady, na przykład taką, że nie istnieje dla
mnie "w lipcu pojedziemy na wakacje" ani "w marcu Staś pójdzie do
szkoły" (być może) ani "za jakiś czas będzie znów normalnie".
> Ale wróćmy do Twoich/Waszych realiów. Wiem, ile jest w nich bólu. To
> dodatkowo pogarsza Twoją sytuację psychiczną/nerwową. Powinnaś iść do
> dobrego psychologa, porozmawiać z nim O SOBIE i sposobach rozwiązania
> TWOJEJ trudnej sytuacji.To byłby pierwszy krok prowadzący do tego, abys
> zaczęła żyć takze dla siebie i mogła nauczyć rodzinę, że masz potrzeby -
> potrzebę towarzystwa, potrzebę akceptacji, potrzebę wyjścia do ludzi po
> prostu, także potrzebę wyjścia na zewnątrz po pomoc. Żebyś IM (tak, im!)
> nie wpadła w depresję przypadkiem.
To już chyba mam za sobą. Przynajmniej na razie. A na wyjście do
psychologa też niestety trzeba mieć... czas. Przecież nikt mnie nie
przyjmie o 21ej albo w weekend.
> Ode mnie na już: MUSISZ uzmysłowić (rady, jak to zrobić, są tu
> bezużyteczne, bo co rodzina, to inne relacje i przeszkody) tym "trzem
> zmęczonym dorosłym osobom", że Ty TEŻ pracujesz, w dodatku 24 h na dobę, w
> odosobnieniu - od nich i w ogóle oraz pod presją i tak jak oni albo nawet
> bardziej potrzebujesz wypoczynku, bo Ty nie masz służącej. Jak każdy
> człowiek wymagasz dostępu do rozrywki, czasu dla siebie. Takze Twoje
> małżeństwo wymaga tego, abyś SIEBIE dowartościowała i dobrze traktowała
> jako kobieta, jako człowiek.
Widzisz, oni teoretycznie o tym wiedzą. Ale kiedy pojawiają się konkrety
to nagle ten nie ma czasu, tamten się umówił a tamten ma katar i musi
natychmiast położyć się do łóżka.
> Ja po prostu żądam tego od Ciebie, skoro Ty sama nie chcesz się do tego
> zmobilizować. Oczywiscie moje żądanie dla niektórych (bo nie sądzę aby dla
> Ciebie) jest śmieszne, ale tu z góry nazwę ich głupcami i nie będę się nimi
> w ogóle przejmowała dalej, jak i do tej pory.
> Więc:
> 1. Zacznij od psychologa - jeśli nie masz "dobrego startu" w egzekwowaniu
> swoich praw do odpoczynku, niech zaczątkiem będą wizyty u psychologa i jego
> zalecenia, z którymi będziesz musiała zaznajomić rodzinę.
> 2. Zamiast rozmyślac, zaplanuj spotkanie z przyjaciółmi i pójdź na nie.
> Rodzinę uprzedź na krótko przed - jak gdyby było to najbardziej oczywistą
> rzeczą na świecie! Niech Cię nie zdeprymują wymowne/zdziwione/dezaprobujące
> spojrzenia rodziców/męża.
> Dziecku w rodzinie nie stanie się krzywda bez Ciebie w ciągu 2-3-4-5
> godzin!
> Zrób to, proszę. Dla siebie i dla dziecka. Powodzenia.
Próbuję cały czas. Dzisiaj miałam jechać do Będzina na spotkanie
bluesowe, nawet przyjaciel zaoferował się, że mnie zawiezie swoim autem.
Ale Staś złapał przeziębienie, mama wyszła na cały dzień do brata a tż
jak się okazało, wcześniej ustalił sobie spotkanie. Więc polazłam do
kuchni i upiekłam chleb do tostów i taki drugi pszenno-żytni, do których
(psia mać) zapomniałam dodać soli. Ale i tak lepsze od kupnych ;)
O psychologu też myślę, tylko muszę to jakoś poukładać tu, żebym mogła
do niego chodzić. Od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę, że sama sobie
nie poradzę.
Dzięki za wsparcie.
--
Lemuria
http://krotkaseria.blox.pl
http://chmielowce.pl
|