Data: 2002-11-12 05:50:33
Temat: Re: Psychoprofilaktyka depresji
Od: "asmira" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Bylas na Sydonii? I co tam widzialas?
Szczerze mówiąc same pierdoły w rodzaju, film puszczony na monitorze
komputera udający "aurę" badanego delikwenta ("za jedyne 70 zł możesz mieć
zeskanowane swoje pole energetyczne"), itd. Naprawdę mam wrażenie, że na
targi to się wybierają nawiększe "plewy" z branży. Czasem trafi się coś
minimalnie interesującego. A może mnie po prostu brak wiary??
> > Ta konkretna osoba to http://www.samadhi.ssi.net.pl/index.htm - ja
jednak
> > jestem czlowiekiem kultury zachodniej, lacinskiej, chrzescijanskiej, nie
> > przemawiaja do mnie takie post-New Agowskie metody.
>
> Ja tez zdecydowanie wole cos z "typowej" psychoterapii. Lepiej sie w tym
> "czuje".
Ta kobieta akurat - w przeciwieństwie do wielu innych nie jest szarlatanką.
Po seansie z pacjentem jest tak osłabiona, że czasem przez kilka dni nie
jest w stanie się podnieść z łóżka. Ale faktem jest, że żeby coś mogło
pomóc, trzeba wierzyć, że pomoże. Dla mnie największą przeszkodą w
tradycyjnych terapiach bywało to, że siedzę naprzeciwko terapeuty, on/ona
coś do mnie mówi, a ja mam w głowie to w jakiej książce i na której stronie
znajduje się zdanie/wskazówka, którą lekarz właśnie wypowiedział. Po prostu
tak się nie da.
> Nie wiem jak inni. Ja powiedzmy pracuje nad "udoskonaleniem", polepszeniem
> calosci zycia/funkcjonowania, a nie nad samym uniknieciem stanow
> depresyjnych. Wychodze z zalozenia, ze wszystko czemus sluzy i nie walcze
z
> samymi objawami. Tak jak np z bulimia nie walczy sie zatykajac sobie usta
> przy potrzebie wymiotowania, ale dbajac o caloksztalt swoich relacji ze
soba
> i swiatem. Epizody depresyjne nie biora sie z powietrza, nie zwalalabym
tez
> wszystkiego na "chemie" - to zbyt latwo zwalnia nas z pracy i zamyka na
> ewentualne przyczyny psychofizyczne.
O coś takiego mniej więcej mi chodziło - życie w czymś co oznacza się czasem
mianem "higieny psychicznej".
Np. z rzeczy, które sobie wypracowałam, a które najbardziej pomagają mi
efektywnie żyć, to nieodkładanie "na później" rzeczy, które są do zrobienia,
trzymanie "tajemnic" w imię nieobciążania mężula własnymi problemami,
trzymanie porządku (fizycznego) w domu (he, to najgorzej wychodzi,
sprzątanie nie leży u nas zbyt wysoko w hierarchii), pilnowanie własnej
sprawności fizycznej - są to rzeczy, w sumie proste, których się naturalnie,
sama z siebie nie nauczyłam, a widzę, że dla większości ludzi są całkowicie
naturalne. Zresztą tak jak ufności w stosunku do innych.
Z kolei rzecz, którą zauważyłam na zewnątrz, w innych domach, a która na
pewno obniża znacząco jakość życia to traktowanie współmałżonka/partnera
jako kogoś z kim się jest "za karę" - z licytowaniem się, kto więcej robi
uciążliwych rzeczy w domu (pranie, sprzątanie), z wytykaniem kto mniej
zarabia - takie toksyczne zachowanie, które na dłuższą metę pewnie może
doprowadzić do depresji. Dla zainteresowanych jest to jak najbardziej
naturalne, traktowane odruchowo.
Asmira
|