Data: 2001-11-10 14:38:59
Temat: Re: Pułapka racjonalizmu?
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witaj
Jerzy w news:9sf8sb$509$1@news.tpi.pl...
(...)
Opóźnienie odpowiedzi jest rzeczą względną a nawet wielce pożądaną,
mogę więc spokojnie przystąpić do dzieła po kilku dniach. Jest to
uzasadnione w szczególności do Twoich postów - wymagających
z reguły zdystansowania się, spojrzenia z innej niż potoczna perspektywy.
Nieumiejętność dokonania takiej transformacji własnej optyki jest
zresztą głównym powodem ataków na Ciebie - rzadziej na Twoje poglądy.
Ja tego nie czynię od pierwszego naszego kontaktu, i zwykle wychwytuję
w Twych przekazach rzeczy bardzo interesujące (sama obserwacja
Twojego warsztatu jest czymś fascynującym). Jednak wraz ze
zrozumieniem i często pełną i harmonijną asymilacją Twych spostrzeżeń,
z reguły widzę ciągle to samo - mimo przedarcia się na wyższe poziomy
percepcji sprawiasz często wrażenie ślepca.
To nic obraźliwego! To tylko konstatacja czegoś, co i dla Ciebie jest
oczywiste - świat postrzegamy zawsze poprzez pryzmat własnych
doświadczeń, a te są absolutnie inne w każdym przypadku.
No, może nie absolutnie...;)... Twe główne przesłanie - szkody czynione
w umysłach nauczanych w drodze wpajania im zunifikowanych formułek
zamiast uwalniania swobody i treningu myślenia - jest tu wskazówką,
z jak wielką masą doświadczeń o wspólnych korzeniach stykamy się
w naszych realiach. Aby mieć szansę na unik, trzeba być, jak sam
sugerujesz, dzieckiem kogoś na skalę "edukacyjnego geniusza (jakim
był np. Leopold Mozart) albo... kogoś z diametralnie przeciwnego
bieguna - jak np. ojcowie Beethovena czy Paganini'ego".
Wracając do optyki własnych doświadczeń - interesująca wydaje się nie
tyle naturalna jej ewolucja w miarę "urastania i obrastania", ile efekty,
które moglibyśmy nazwać starzeniowymi. Dotykają one wszystkich bez
wyjątku - sam na każdym kroku o tym piszesz gniotąc niemiłosiernie
armie "bezrozumnych sług nauki". Co ciekawe - w jakiś sposób dotykają
one również Ciebie, gdyż ...
doświadczenie przynosi nam nie tylko nową, korzystniejszą jak się wydaje
optykę, ale bezwzględnie i po wsze czasy odbiera nam starą!
Oczywiście powiemy, że "jaśniejsza" jest ta, która w drodze ewolucji
następuje "potem". Powstaje jednak pytanie o skuteczność! Czy wraz
z ewolucyjną (w skali jednostkowej) zmianą optyki nie następuje jakaś
atrofia umiejętności komunikacyjnych? Moim zdaniem tak - choć oczywiście
zdarzają się wyjątki.
Pełne porozumienie werbalne i mentalne mają zdecydowanie większą szansę
osiągać niemowlęta w żłobku niż czterolatki w przedszkolu. Mechanizmy
powodujące, iż między osobnikami przeciwnej płci "wybucha miłość",
mają o wiele większą szansę na sukces wśród nastolatków niż wśród
trzydziestolatków. Te proste przykłady ilustrują tylko fakt, że wraz
z przesuwaniem się wzdłuż osi czasu, każda jednostka "obrasta i urasta",
coraz bardziej komplikując sieć własnych doświadczeń, myśli, celów,
ale również "doskonaląc" (racjonalizując) swój warsztat komunikacyjny.
I ta właśnie racjonalizacja nie tylko daje, ale i odbiera bardzo wiele.
Między innymi możliwość rozumienia (intuicyjnego wyczuwania)
tych, co jeszcze się nie przedarli "na wyższe poziomy", lub tych, co
z powodów naturalnych mają inne od naszych "preferencje optyczne" ! :).
Dokładnie to samo dzieje się w procesie nauczania - wpajania w młode
elastyczne jeszcze umysły całego bagażu kulturowego jakim sami zostaliśmy
nasączeni i jaki sami, w swym natchnionym zapale nadal tworzymy -
w postępie geometrycznym zresztą.
Ty z lubością zajmujesz się przypadkami skrajnymi - geniuszem - gdyż tam
upatrujesz nadziei na ziszczenie własnych marzeń o pasjonującej grze
z własną intuicją. I chwała Ci za to. Ale równocześnie sprawiasz wrażenie
jakbyś chciał siłowo odebrać innym ich własne drogi. Przygoda z nauką,
jaka jest Twoim doświadczeniem, nie musi być doświadczeniem wszystkich.
Wręcz przeciwnie - wszystko wskazuje na to, że im wyższy poziom
rozumienia i percepcji zjawisk, tym większe ryzyko racjonalizacji,
a co za tym idzie i partykularyzmów!
Zjawisko "zmęczenia materiału" jakie towarzyszy permanentnej racjonalizacji,
prowadzi do wynaturzeń!
> > Jaki jest Twój cel skoro żyjąc i przemawiając do takiego a nie innego
> > zbioru ludzi używasz z uporem symboli, skojarzeń i znaków "z innego
> > świata"? Czy /.../ nie lepiej byłoby spojrzeć na swój warsztat krytycznie -
> > i ubrać identyczną treść w inne słowa - bardziej rokujące nadzieję?
> > Bardziej adekwatne_do_rzeczywistości!?
>
> He, he... wybieram cały czas PERFEKCYJNE CYTATY największych
> z literatury... i co ? Jeśli z moim warsztatem jest coś nie tak, to dlaczego
> warsztat największych geniuszy szwankuje w równym stopniu i takoż
> samo absolutnie nic do publiki nie dociera ?
Dobre pytanie i właśnie dokładnie dla Ciebie !:).
Skoro ubogacasz swój warsztat perfekcją największych geniuszy -
stajesz się automatycznie równie nieskuteczny jak oni! :)).
Oczywiście, nieskuteczny w procesie komunikacji - gdyż każdy
z geniuszy miał oprócz kiepskiej komunikacji z otoczeniem, własne,
genialne osiągnięcia - czego i Tobie z całego serca życzę...
> > Czym jest Twoje działanie jeśli nie "próbą uzgodnień"? Co Cię
> > motywuje do działania, jeśli nie własny dyskomfort w zderzeniu
> > z zastanym otoczeniem?
> /.../ Zmienić można dwie 'rzeczy' - świat, jeśli jest to możliwe
> albo siebie. Zmienianie świata przez jednostki wbrew wszelkim
> złudzeniom nigdy nikomu nie wychodziło. /.../
No i tu trafiamy na najistotniejszą niezgodność jaką udało mi się wytropić
w naszych poglądach. Być może wynika to właśnie z "punktu siedzenia" -
ja praktyk - Ty naukowiec. I wydaje się, że wszystkiemu winne jest pojęcie
skali. A to związane jest ściśle z indywidualną optyką postrzegania zjawisk.
Przyznam się do pewnego własnego doświadczenia - odpowiedzi
jakiej udzieliłem sobie sam na podstawowe, egzystencjalne pytanie,
jakie zazwyczaj stawia sobie każdy myślący, młody człowiek (miałem
wówczas nieco ponad 20 lat). Dramatyczne, szarpiące wnętrzności
pytanie brzmiało - "jaki jest sens mego istnienia?"
Jest oczywiste, że odpowiedź wynika w każdym przypadku z posiadanego
bagażu, jest udzielana bądź nie - co rodzi czasem bardzo określone
konsekwencje. Moja odpowiedź była obrazoburcza. Nie ujawniłem jej
nikomu przez całe lata - realizując jednak konsekwentnie to, co z niej
wynikało. A brzmiała ona następująco:
"żyję po to, aby zmieniać świat na wzór i podobieństwo swoje"...
Szokujące?
Szokujące o tyle, że bardzo wielu postępuje dokładnie tak samo, rzadko
jednak i nigdy do końca werbalizując tę odpowiedź, jak też z różnym
skutkiem stosując naukowe zasady metodologiczne.
I tu kłania się znów pragmatyzm przekładający się na skuteczność działań -
której nie chcesz przyznać nikomu... w skali zewnętrznej.
Gdyby działania poszczególnych, aktywnych wędrowców nie były skuteczne,
nie byłoby rozwoju cywilizacji, nie byłoby nauki, nie byłoby wiecznych pytań
bez odpowiedzi oraz stwierdzeń geniuszy, że "nie wiemy absolutnie nic"!
Natomiast istnieje bezapelacyjnie skala działań i skala wpływu. I tę skalę
należy zawsze dostosować do realiów a więc i do własnych umiejętności
i bagażu we wszelkiej postaci - z czego powstaje indywidualny warsztat
komunikacyjny.
> Wpływ intelektu 'sprawczych przywódców' (np. Hitlera czy Napoleona)
> na historię był (jak się okazuje) równie wielki, jak intelektu flag
> ze swastyką, /.../
Czy równie znikomy będzie wpływ decyzji naszych lokalnych przywódców
odnośnie łatania dziury budżetowej, na losy milionów ludzi? Czy skala
"historyczna" jest Twoim zdaniem bardziej istotna od skali pojedynczej
rodziny cierpiącej dzisiaj głód? Trzymając głowę w chmurach narażasz
własną optykę na "nieprzystawanie do realiów życia". Dopóki swą
aktywność koncentrujesz na mieszkańcach chmur - wszystko jest
w porządku. Gdy jednak schodzisz na ziemię występują dysonanse -
Twoja wewnętrzna satysfakcja nijak nie przekłada się na satysfakcje
słuchających. A szkoda - gdyż raporty z chmur mogą być bardzo dla
wszystkich pożyteczne.
> Dlatego skuteczność działa wyłącznie w wymiarze 'wewnątrz', a nie
> 'na zewnątrz' /.../
Powiedz to tym, którzy na skutek mojej decyzji stoją dzisiaj w kolejkach
po zasiłek dla bezrobotnych (sytuacja hipotetyczna).
> ... a tej wewnętrznej u mnie nijak nie możesz ocenić.
Z tym się zgadzam. Jak również nie odbieram Ci Twej własnej satysfakcji,
gdyż doskonale wiem, że bez niej po prostu byś milczał - co zresztą sam
powiedziałeś
> Gdyby jej nie było, to po prostu bym nie pisał, bo nie miałbym mo-
> tywacji.
/.../
> Na marginesie:
> Jesteś przekonany, że udało Ci się oficjalną stroną grupy zmienić
> jej rzeczywisty stan ?
> Niestety ja tego nie widzę...
... co jest jedynie potwierdzeniem różnicy naszych optyk.
Gdyby tego nie było, po prostu bym tego nie robił, bo nie
miałbym motywacji...;)
> Pozdrawiam
> JeT.
Serdeczności
Prune, Allfred zresztą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
PS. Muszę wyjaśnić, że fizyka jest moją ukochaną; wykłady
Feynmana od wieków zaszczycają moje półki - niemniej realia
nijak do tego wszystkiego nie przystają.
|