Data: 2001-02-20 19:18:19
Temat: Re: Pytanie do Niny
Od: d...@n...spam (Slawomir Molenda)
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 20 Feb 2001 14:44:58 +0100 ... z Gormenghast
napisał(a) na grupę pl.sci.psychologia:
>> Może powinieneś czasem wyjść wieczorem z domu i trafić na bandę
>> wyrostków, to byś zmienił zdanie na temat chamstwa. A może ja takich
>> sytuacji za dużo przeżyłem... Nie rozumiem dlatego Twojej nerwowości,
>> bo nie mam zamku z lokajem i często podróżuję wieczorem.
>
> Zadziwiające, że to samo można odbierać na dokładnie przeciwne sposoby.
> Sławku - przecież WŁAŚNIE DLATEGO, że trafiam zbyt często na bandy
> wyrostków, protestuję i nie przestanę protestować! Jak możesz tego nie widzieć!?
Alfredzie, nie ma się czemu aż tak dziwić. Dwie różne osoby mogą
zupełnie inaczej interpretować to samo zjawisko. BTW nie mówiłeś, że
trafiasz często na bandy wyrostków. I jak wtedy reagujesz? Obliczasz
szybko szanse, wyciągasz podręczny sprzęt do samoobrony, uciekasz czy
cierpliwie tłumaczysz, że nie powinni Cię zaczepiać?
> A Ty mi proponujesz - "przyzwyczaj się, zaakceptuj, niech sobie chodzą i krzyczą -
> będziesz zdrowszy". Nie, nie i nie!
Wyrostki w ciemnej uliczce a jeden napis w adresie...już o tym
pisałem, że porównania do rzeczywistości są mocno chybione. Skoro
nie akceptujesz wyrostków, to jak walczysz o swoje zdrowie?
> Wiem, że wyglądam jak szalony odmieniec, ale tutaj na grupie nikt mi za
przeproszeniem
> w mordę za to nie da, więc tym bardziej mówię głośno "nie". Nigdy się z tym nie
zgodzę,
> że mam się bać wychodząc na ulicę, bo tam teraz panują "inne" zwyczaje.
Ja też się nie mogę pogodzić, że na ulicy panują inne zwyczaje, ale
nie mam na to wpływu. Ewentualnie mogę chodzić uzbrojony po zęby i w
razie czego ostro zareagować. I albo mi się uda...albo oberwę.
Tu, tak się nie stanie, nikt nie zostanie poturbowany, nikomu włos z
głowy nie spadnie od adresu Niny. Dlatego uznałem, że nie ma kompletnie
sensu kruszyć kopie.
> A tutaj, na grupie nikt nie ma w garści kija ani sztachety w fizycznej postaci. Ma
natomiast
> słowa, których znaczenia są albo dodatnie albo ujemne, albo budują albo degradują.
> Słowa te są niczym innym, jak odwzorowaniem tego, kim jesteśmy w realnym świecie.
W dużym bardzo uproszczeniu.
> Jeśli więc ktoś "startuje do mnie", albo tylko chodzi po tym samym deptaku co ja,
[...]
> A gdy na dodatek z innych powodów mam sympatię do noszącej taką nalepkę postaci -
> po prostu nie mogę się nadziwić, jak może ona dobrowolnie się tak okaleczać!
Podobnia sytuacja jak z wyzywającymi tatuażami. Ty uznasz to za
okaleczenie, wytatuowana osoba jako swoją chlubę. Aha, nie zrozum, że
mówię teraz, że dla Niny to jest chluba.
> I nie mam wątpliwości w jakim kierunku podąża taki komunikat, kogo cieszy (rajcuje)
> a kogo martwi. Z kimś kto paraduje z takim napisem na czole, żaden poważny SCI
> nie będzie rozmawiał! Co więcej - reakcja ludzi poważnych na takie kuriozum jest
> zwykle jednoznaczna - patrzą jakiś czas z daleka, uśmiechają się i odchodzą mając
> pewność, że nie tutaj jest ich miejsce.
A jak ktoś jest niepoważny SCI? Myślisz, że takich nie ma? ;-))) Nie
wziąłeś pod uwagę, że ktoś może inaczej wartościować wygląd osób i nawet
nie zwróci na to uwagi, a wyłącznie np. na sznurówki albo kurtkę? :-o
> Mając takie "coś" w swoim towarzystwie, po prostu odcinamy sobie możliwość
> uczynienia z tej grupy czegoś bardziej wartościowego.
Ostatnio jak tu zaglądałem, było więcej postów OT. Sądzę, że
jedna Nina, wielka gniewna czarownica, na którą się poluje ( ;->> )
nie doprowadzi do utraty wartości psp! Skąd w ogóle taki wniosek,
Alfredzie? Już wiem...
> Kiedyś, gdy mieliśmy do
> czynienia z AL, wszyscy wyraźnie widzieli, jak jej obecność wpłynęła na poziom
> bagna na grupie. Taplały się w nim przez długie tygodnie niemal tylko dzieci.
I porównujesz działalność Niny do AL? :-))) Czyli tu jest
ta estymacja, o którą Cię nie podejrzewałem w poprzednim poście.
O tempora...
> A teraz, od dwóch tygodni mamy na środkowym placu podwórka tańczącą
> Ninę@fuckyou.
Walcz, walcz Don Kichocie! ;-))
>> Przypisujesz temu faktowi zbyt duże znaczenie. Ale tak zawsze jest, gdy
>> do głosu dochodzą wpojone zasady, a nie bierze się pod uwagę widoku z
>> większej odległości.
>
> Jesteś pewien, że to ja patrzę z bliska a Ty z daleka?
> A może jest dokładnie odwrotnie?
Źle sormułowałem mój osąd, bo teraz jak patrzę z bliska i z daleka,
to widzę to samo. Czyli to wyłącznie różnica w sposobie widzenia,
mamy różne kolory szkieł w okularach.
>> Fatalistyczny ton wizjonera, któremu się wydaje, że przez tak mały
>> szczegół coś się może zepsuć. Po co tyle dogmatyzmu w Twoim myśleniu?
>> Na pewno tego nie estymowałeś, także stawiam na przeczucia. ;-)
>
> No, no - oby tak dalej. Jeszcze chwila a chwycisz sztachetę i mi po prostu
przyłożysz.
;-)) Dałem przecież smileya. Wiem, że Cię to gryzie i współczuję,
że musisz się z tym męczyć, ale jedyne co mogłem, to przedstawić
swój punkt widzenia, który dla mnie nie jest męczący.
>> Bo masz sztywny obraz takiego wizerunku i za żadne skarby nie chcesz go zmienić.
>
> Zgadza się. Bo mam zasady. A wielu niestety ich po prostu nie ma i co gorsze, nie
> dostrzega w ogóle potrzeby ich istnienia.
Jestem wyczulony na takie zdania. "Wielu nie ma zasad" -- _ja_ mam
lepsze zasady?
> No ale tak to już jest - żeby DOSTRZEGAĆ, nie wystarczy mieć tylko oczy.
Trzeba mieć jeszcze "okulary". I nie wiadomo do kogo się zgłosić z
reklamacją, jak szkła nie są odpowiednie.
> PS. Myślę, że wszystko na ten temat zostało już powiedziane. Krążenie wokół
> tego wątku i stałe jego odgrzebywanie jest niesmaczne dokładnie tak samo jak
> ten napis na czole bohaterki. Bo tylko ona - nikt inny, może coś zrobić w tej
sprawie.
> Jeśli dorośnie. Albo uwolni się od czyjejś dominacji w swoim otoczeniu.
> Tak czy inaczej wyłącznie sobie stawia świadectwa. I musi o tym wiedzieć.
Dzięki Alfred za tyle postów, było mi miło :) Jeżeli bardzo chcesz
jeszcze odpisać, to ustawiłem FUT. Choć spór jest z definicji
nierostrzygalny.
Pozdrawiam
--
The Emperor wants to control outer space, Yoda wants to explore inner
space. That's the fundamental difference between the good and the bad
sides of the force. [Moff, Human Traffic]
|