Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Dylematy :( (dlugie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dylematy :( (dlugie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 58


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2002-12-13 14:09:16

Temat: Odp: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Kim" <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@m...szczecin.pl...
> Dodatkowo - jesli ktos zarabia tyle, ze "polowie spoleczenstwa
> sie nie snilo", to jego zona nie ma powodu wiedziec, ze od jej
> domu do Ikei jest trudny dojazd komunikacja miejska, bo albo ma
> swoj samochod, albo jedzie taksowka.

Zona ma swoj samochod, tylko maz z niego korzysta ;))

K.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2002-12-13 14:10:36

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Kim wrote:

> Wystarczy ze bylo niesamowicie zdziwiona ze nie chce tu mieszkac. Tak jakby
> slub oznaczal przynaleznosc do jakiegos miejsca.

Slub nie ale Twoja decyzja tak. Decyzja o przeprowadzce w przypadku
doroslego czlowieka oznacza, ze podejmuje decyzje na dobre i zle z pelna
swiadomoscia co robie i co to oznacza a nie zabieram zabawki z
piaskownicy jak mi sie znudzi.
Nie naskakuje na Ciebie i mam nadzieje, ze nie odebralas tak mego tonu.
Po prostu usiluje wytlumaczyc, ze to zdzwienie tesciowej wcale nie jest
czyms dziwnym ( po Twojej swiadomej decyzji i paru latach tu
przemieszkanych, kiedy teoretycznie mialas duzo czasu na aklimatyzacje )
ani negatywnym. To po prostu zdziwienie, moze lekki zal ( no bo w koncu
sama to wybralas a teraz zdajesz sie miec pretensje, ze tu mieszkasz ) i
próba pomocy, poradzenia Ci w trudnej sytuacji ( rada z ciocia ).
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2002-12-13 14:13:51

Temat: Odp: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Kim" <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@m...szczecin.pl...
> Nie rozumiem, jesli liczy sie z Twoimi uczuciami i zdaje sobie
> sprawe, ze cierpisz i tesknisz, to nie moge tego pojac.
> Co wazniejsze - praca i kasa, czy zona i jej dobre samopoczucie?

Wiesz, Dominika, za cos zyc trzeba. Jesli masz do wyboru: miec prace i
zarabiac powiedzmy 2000 (hipotetycznie) w malym miescie, gdzie stac Cie z
takimi pieniedzmy na normalne zycie, albo nie miec pracy, musiec przez
jakies czas mieszkac u tesciow i szukac pracy a potem zarabiac 1000 zl w
miescie gdzie wszystko jest drozsze (lacznie z mieszkaniami) to chyba wybor
jest jasny. wiem, ze moj maz jest egoista, ale w sumie zarabia tez na mnie.

K.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2002-12-13 14:17:34

Temat: Odp: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Kim" <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik agi ( fghfgh ) <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@p...onet.pl...
> Slub nie ale Twoja decyzja tak. Decyzja o przeprowadzce w przypadku
> doroslego czlowieka oznacza, ze podejmuje decyzje na dobre i zle z pelna
> swiadomoscia co robie i co to oznacza a nie zabieram zabawki z
> piaskownicy jak mi sie znudzi.

Czyli jak sie przeprowadzam to juz na zawsze i nigdy nie ma prawa mi sie nic
nie podobac bo sama chcialam???

> Nie naskakuje na Ciebie i mam nadzieje, ze nie odebralas tak mego tonu.

Niestety, odebralam.

> Po prostu usiluje wytlumaczyc, ze to zdzwienie tesciowej wcale nie jest
> czyms dziwnym ( po Twojej swiadomej decyzji i paru latach tu
> przemieszkanych, kiedy teoretycznie mialas duzo czasu na aklimatyzacje )

Mialam na aklimatyzacje raptem poltora roku a nie kilka lat. Poza tym na
poczatku bylo OK i bylam przekonana, ze ebdzie dobrze. Niestety stalo sie
inaczej. Nie zawsze mozna w stu procentach panowac nad emocjami.

> ani negatywnym. To po prostu zdziwienie, moze lekki zal ( no bo w koncu
> sama to wybralas a teraz zdajesz sie miec pretensje, ze tu mieszkasz )

Nie mam do nikogo pretensji ze tu mieszkam. Mowie tylko, ze sie pomylilam i
ze jest mi zle - fizycznie i psychicznie.

> i próba pomocy, poradzenia Ci w trudnej sytuacji ( rada z ciocia ).

Ciotka mieszka tu juz jakies 30 lat. Nie sadze zeby pamietala czy jej
kiedykolwiek bylo zle. A poza tym generalnie denerwuje mnie proba wcisniecia
mi na sile, ze sie przyzwyczaje kiedy ja nie chce sie przyzwyczajac, bo chce
wrocic do siebie.

K.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2002-12-13 14:41:45

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Kim wrote:

> Czyli jak sie przeprowadzam to juz na zawsze i nigdy nie ma prawa mi sie nic
> nie podobac bo sama chcialam???

Nie ale tez nie miej innym za zle, ze maja prawo poczuc sie zdziwieni
naglym odwrotem.

> > Nie naskakuje na Ciebie i mam nadzieje, ze nie odebralas tak mego tonu.
>
> Niestety, odebralam.

Przykro mi. Niestety jezyk pisany czesto nie oddaje tonu prawdziwego. W
kazdym razie- nie bylo moja intencja Cie urazic tylko wytlumaczyc druga
strone.

> Poza tym na
> poczatku bylo OK i bylam przekonana, ze bedzie dobrze.

Przeczytaj wlasne zdanie i zastanów sie raz jeszcze- czy w tym momencie
zdziwienie tesciowej nadal uwazasz za takie dziwne i nie na miejscu? Ze
to brak zrozumienia? Przeciez jesli bylo Ci dobrze, wiazalas z tym
miejscem nadzieje to sie z tym nie krylas przed rodzina. Oni do tej pory
wierzyli, ze wszystko OK i byli podtrzymywani w tym duchu przez Ciebie.

> Nie mam do nikogo pretensji ze tu mieszkam. Mowie tylko, ze sie pomylilam i
> ze jest mi zle - fizycznie i psychicznie.

Ty nie masz. Czy Twoj maz i jego rodzina ona o tym wiedza?
Warto byloby im to uswiadomic- zeby nie narastaly konflikty i zale.

> Ciotka mieszka tu juz jakies 30 lat. Nie sadze zeby pamietala czy jej
> kiedykolwiek bylo zle.

Skad mozesz to wiedziec? Skorzystalas z rady? Porozmawalas z nia na ten
temat? Czy po prostu zalozylas, ze " nie sadze zeby pamietala..." ?
Rady moga byc rozne-zle i dobre, sprawdzic sie badz nie ale to nie
znaczy, ze intencje radzacego sa zle- dobrze jest o tym pamietac.

> A poza tym generalnie denerwuje mnie proba wcisniecia
> mi na sile, ze sie przyzwyczaje kiedy ja nie chce sie przyzwyczajac, bo chce
> wrocic do siebie.

Troszeczke ironicznie:
Wiec skoro dobrze Ci z tym, ze zle sie tu czujesz to w czym problem? Nie
przyzwyczajaj sie, nie próbuj, nie dawaj z siebie dobrej woli, nakaz
mezowi przeprowadzke....
oooo - czyzby to juz nie brzmialo tak ladnie?
Serio:
Zwiazek to kompromisy. Skoro do tej pory Wasze ustalenia sie sprawdzaly,
dawaly Ci satysfakcje i na ich podstawie Twoj maz zaczal realizowac
wlasne plany to spróbuj zrozumiec tez jego sytuacje.
Ma zone, dobra prace, rodzine blisko, ustabilizowana sytuacje zyciowa- a
Ty nagle po poltora roku zle sie poczulas i chcesz aby rzucil to
wszystko teraz zaraz i jechal na nieznane?
Jesli Ci z tym zel- to rozmawiajcie, rozmawiajcie, przekonuj meza aby
pomyslal stopniowo o szukaniu pracy gdzie indziej, powolutku pewnie uda
Wam sie to przeprowadzic. Daj Wam na to czas. Ale nie oczekuj, ze ni
stad ni z owad wszyscy beda palac zrozumieniem i checia pomocy teraz
zaraz i w jedyny okreslony sposób dla nieszczesliwej,
niezaaklimatyzowanej. Bo to tez egoizm i brak wczucia sie w te druga
strone.
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2002-12-13 14:50:47

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



"Hanka Skwarczyńska" wrote:

> Agi, pomyliło Ci się z małżeństwem! :) Bez przesady, Kim mogła
> się przeprowadzić z nadzieją, że będzie fajnie, i to jeszcze
> blisko kochanego człowieka, a na miejscu przekonać się, że to
> jednak boli. Szczególnie jeśli wcześniej nie miała do czynienia
> z taką przeprowadzką (łomatko, jak mnie by ktoś kazał teraz
> jechać do Gdańska... brr). Okazało się, że źle sobie radzi w
> obcym miejscu - i co, ma tam (z mojego punktu widzenia - tu :)
> tkwić za wszelką cenę, udając, że jej się podoba, bo jest
> dorosła i powinna ponosić konsekwencje swoich wyborów? Bez
> sensu.

Hehe fakt-zabrzmialo to smiesznie. Zgadzam sie z Toba Hanko. Chcialam
jej tylko uswiadomic, ze jesli sie juz zdecydowala to niezaleznie od jej
samopoczucia- jej bliscy tez poczynili pewne zalozenia. I nie powinna
czuc sie urazona tym, ze dla kogos jest to dziwne.
Byla decyzja- jej o przeprowadzce, ale tez jej TZ o jej przeprowadzce, o
ich wspolnym zyciu, o ulozeniu sobie zycia w tym miejscu, o malzenstwie.
Dla tesciow ich decyzja jest faktem wyjsciowym- a samopoczucie dzieci w
zwiazku z tym kwestia nastepna.
Wiec jesli sie od kogos slyszy: przeprowadzam sie, mieszkamy razem,
bierzemy slub
potem: jest ok, ukladam sobie zycie,
a potem nagle: zle mi , chce wracac do domu
- to nie maja prawa byc zdziwieni?

Co do reszty- zgadzam sie z Toba.
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2002-12-13 14:51:35

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:3DF9EA5C.2CE7364A@poczta.onet.pl...
> [...] Decyzja o przeprowadzce w przypadku
> doroslego czlowieka oznacza, ze podejmuje
> decyzje na dobre i zle z pelna
> swiadomoscia co robie i co to oznacza
> a nie zabieram zabawki z
> piaskownicy jak mi sie znudzi.
> [...]

Agi, pomyliło Ci się z małżeństwem! :) Bez przesady, Kim mogła
się przeprowadzić z nadzieją, że będzie fajnie, i to jeszcze
blisko kochanego człowieka, a na miejscu przekonać się, że to
jednak boli. Szczególnie jeśli wcześniej nie miała do czynienia
z taką przeprowadzką (łomatko, jak mnie by ktoś kazał teraz
jechać do Gdańska... brr). Okazało się, że źle sobie radzi w
obcym miejscu - i co, ma tam (z mojego punktu widzenia - tu :)
tkwić za wszelką cenę, udając, że jej się podoba, bo jest
dorosła i powinna ponosić konsekwencje swoich wyborów? Bez
sensu.

Mnie niepokoi co innego - Kim najwyraźniej uparła się, że
Gliwice mają u Niej przerąbane, choćby się nie wiem jak starały.
Na dokładkę - wybacz, Kim, ale tak to wygląda - doszukuje się na
siłę ciemnych stron we wszystkim i wszystkich. No i jeszcze
jedno: ja bym się nie odważyła napisać, że mój TŻ jest egoistą,
bo nie chce rzucić pewnej, dobrej pracy i znaleźć się dokładnie
w takiej sytuacji, z powodu której ja teraz cierpię.

Pozdrawiam
Hanka, gliwicki element napływowy, który pierwszego dnia w
Gliwicach nie umiał trafić po ciemku do wynajętego mieszkania, a
kasy na taksówkę nie było :)
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2002-12-13 15:04:48

Temat: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)
Od: "AsiaS" <a...@n...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Kim" (ciach)

Przepraszam z góry, z całej siły staram się nie być nieprzyjemna,
naprawdę:) Trudno mi jednak odperzeć myśl że ludzie sami sobie
komplikują życie. Przeszłam to samo prawie trzy lata temu.
Z jednej strony byłam szczęśliwa jak nigdy: wspólne życie z męzem,
przebywanie z nim na dobre i złe, nasz wspólny, własny, wielki dom...
Przyjaciółka i rodzina odwiedzali nas kiedy się dało, było cudownie.
Wszystko zmieniło się kiedy wylądowałam w szpitalu.
Byłam tak strasznie samotna! Cały czas leżałam sama, mąż w pracy,
co prawda starał się jak mógł i przyjeżdżał po pracy ale czym byly
te dwie godziny (potem wyrzucali wszystkich ze szpitala) wobec pozostałych
22 z doby:( Rodzina...przyjaciele..okazało się że jestem skazana wylacznie
na siebie i to nie tylko pozbawiona radości ale pozostawiona sama w
nieszczęściu. Potem było jeszcze tylko gorzej: kiedy urodziłam byłam skazana
na przymusowe siedzenie w domu (nie potrafilam sobie poradzić
z wnoszeniem wózków do tramwaju a nikt nie chciał pomagać mimo próśb).
Potem przez calutki czas, kiedy córeczka znalazła się w szpitalu nie mialam
się
komu wyżalic i wypłakać, pewnie dlatego też zostanie to moją największą
traumą do konca życia:( Generalnie byłam nieszczęśliwa, nie znosiłam
tego nieprzyjaznego dla kobiet z dziećmi miasta, byłam samotna i
rozżalona...
JEDNAK...
Cały czas miałam świadomość że to wszystko to mój własny wybór,
że podjęłam się świadomie i dobrowolnie pewnych obowiązków
i dlatego teraz muszę je szanować. Może na moje tak drastyczne że tak
powiem gwałcenie własnych pragnień wielki wpływ ma to że
nasze małżeństwo było nie do końca akceptowane przez rodzinę i ogół
społeczeństwa (mialam 18 lat i na domiar złego nie bylam w ciązy
więc po co;)) i cały czas musiałam udowadniać że się mylą i że dorosłam
do podjęcia pewnych obowiązków i wyrzeczeń. Cóż, pytałam kilka razy
męża czy mogę liczyć na to że kiedyś wrócimy do naszego miasteczka,
dostałam logiczne i mądre argumenty wyjaśniające dlaczego nie.
Drugi krok: przemyślenie czy mogę coś zrobić żeby jednak tak się stało:
gdybym znalazła jakąś drogę to po prostu starałabym ją przedyskutować
z mężem i próbować wdrożyć w życie, a jeżeli stwierdzam że sie nie da
to nie stwarzam sobie dodatkowych powodów do nieszczęścia i godzę się
z sytuacją i takiego podejścia do sprawy zyczę Tobie.
Pamiętaj że ważne są nie tylko Twoje wspomnienia ale i możliwość
praktycznego przeżycia w innym miejscu a także życie Twojego męża
i wspólne życie polega na kompromisach a nie wyrywaniu wszystkiego
dla siebie. Dla pocieszenia: nie szukalam nikogo kto móglby mi zastąpic
moją najcudowniejszą w życiu przyjaciółkę. Ale znalazłam kogoś
kto okazal się dużo ważniejszy. Spadła mi z nieba po latach:) Naprawdę
życie niesie nam różne różności.
--
Pozdrawiam
Asia







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2002-12-13 15:20:09

Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)
Od: Jakub Słocki <j...@s...net.nospam> szukaj wiadomości tego autora

> Przepraszam z góry, z całej siły staram się nie być nieprzyjemna,
> naprawdę:) Trudno mi jednak odperzeć myśl że ludzie sami sobie
> komplikują życie. Przeszłam to samo prawie trzy lata temu.
[...]
> do podjęcia pewnych obowiązków i wyrzeczeń. Cóż, pytałam kilka razy
> męża czy mogę liczyć na to że kiedyś wrócimy do naszego miasteczka,
> dostałam logiczne i mądre argumenty wyjaśniające dlaczego nie.
> Drugi krok: przemyślenie czy mogę coś zrobić żeby jednak tak się stało:
> gdybym znalazła jakąś drogę to po prostu starałabym ją przedyskutować
> z mężem i próbować wdrożyć w życie, a jeżeli stwierdzam że sie nie da
> to nie stwarzam sobie dodatkowych powodów do nieszczęścia i godzę się
> z sytuacją i takiego podejścia do sprawy zyczę Tobie.

Dodam jeszcze, ze nie mieszkamy w miescie gdzie ja mam jakas rodzine
albo szereg znajomych. Moja rodzina mieszka tam gdzie rodzina Asi.

K.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2002-12-13 15:26:43

Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)
Od: "AsiaS" <a...@n...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Hanka Skwarczyńska"
> No to macie trochę łatwiej.

> Dlatego trochę rozumiem Kim, która wścieka
> się, że mąż ma rodziców pod nosem, a Ona nie.

Ojej:( To jest jeszcze smutniejsze:( A może ja jestem jakaś
wypaczona? Jakoś mam tak zakodowane że jak nie możemy
mieć czegoś dobrego oboje to niech przynajmniej
jedno się cieszy. I sprawia mi satysfakcję kiedy wiem
jak cięzkie jest to że czegoś nie mogę mieć, jak to jest
bardzo ważne i jednocześnie ktoś mi bliski właśnie to ma
i sprawia mu to radosc! IMHO to tylko powód do szczęścia, ale...
--
Pozdrawiam
Asia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 . 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

przepraszam
Ekologiczne zabawki z drewna
o tesciowej i swietach
Czy jest to mozliwe?
Jak wpłynąć na meża (teraz ja się wyżalam)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »