Data: 2002-02-03 23:18:46
Temat: Re: Re :J. Tchórzewski,Przesądy aniołów
Od: p...@u...gda.pl (Dawid)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Sun, 3 Feb 2002 16:14:58 +0100, "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
wrote:
>Cześć !
>Mania <c...@w...pl>
>w news:a3i8vn$fm4$1@news.tpi.pl...
>
>> Użytkownik Jerzy Turynski <j...@p...com>
>> w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:a3hjv8$3o7$...@n...tpi.pl...
>> > [bla bla bla]
>> ~~
>> Jureczku - skarbie
>> "pocałuj mnie/nas w dupę"
>> :)
>> to szczerze
>
>Kiedyś siedziałem 'na pogaduchach' u pewnej 'miejscowej' (by nie
>powiedzieć prowincjonalnej) "b. ważnej Przewodniczącej" i w pewnym
>momencie zadryndał telefon. BWP podniosła słuchawkę po czym 'strze-
>liła' w nią bez namysłu: "A pocałuj mnie w d..." - i z miejsca usły-
>szała - O! Trafiła Pani (BW)P w dziesiątkę, tego mi właśnie teraz
>potrzeba! Zatem... gdzie i kiedy ???? - na co BWP - Rany boskie!
>Przepraszam bardzo Panie (BW) Prezesie, ale pomyliłam Pana z zupeł-
>nie kimś innym... :-)))
>Jak nie dociera do rozumu, to pozostaje _potem_ tylko "całować" z
>'protiwpołożnej'... "Nie kijem go, to pałką"...
>
>> a rzeczowo w poniedziałek jak już przetrawię Twoje "cenne" metafory
>> (o ile mój układ pokarmowy sobie z nimi poradzi)
>
>Powtarzam, możecie sobie darować, pominąć, uznać za niebyłe, głupie,
>wodolejskie i wszelkie inne "cenne" MOJE metafory, ale... gdy "niku-
>tá" nie docierają do Was (poprawnie) _metafory_ kilku b. mądrych sta-
>ruchów(&nieboszczyków), to jest z Wami baaaaardzo niedobrze...
>Ot, choćby takie:
>
><< Naprawdę są sytuacje, gdy pomoc psychoterapeuty jest nieodzowna,
>gdy pacjent znajduje się na krawędzi szaleństwa, obłędu. Z tego miej-
>sca równie jest blisko do przeżycia mistycznego, jak i do psychozy.
>Mistyk jest przeciwieństwem lunatyka. Czy wiecie, jaka jest jedna z
>oznak przebudzenia? Jest nią pojawienie się pytania, które człowiek
>sam sobie stawia: "Czy to ja zwariowałem, czy też oni wszyscy?" Na-
>prawdę tak jest. Bo wszyscy jesteśmy stuknięci. Cały świat zwariował.
>Obłąkani lunatycy! Jedynym powodem, dla którego nie zamyka się nas
>w Wariatkowie, może być to, że jest nas tak wielu. Jesteśmy więc stu-
>knięci. Kierujemy się stukniętymi poglądami na miłość, związki mię-
>dzyludzkie, szczęście, radość, na wszystko. Jesteśmy do tego stopnia
>stuknięci, że kiedy wszyscy są co do czegoś zgodni, to z całą pewno-
>ścią możesz być pewien, że się mylą! Każda nowa idea, każda wielka
>idea na samym początku wyznawana była przez jedną jedyną osobę. Przez
>najmniejszą z mniejszości. Ów człowiek zwany Jezusem Chrystusem to
>jednoosobowa mniejszość. Wszyscy mówili co innego niż on. Budda -
>też jednoosobowa mniejszość. Wszyscy myśleli inaczej. Chyba to Ber-
>nard Russell powiedział: "Każda wielka idea na początku jest bluź-
>nierstwem". Dobrze powiedziane. W tej książce usłyszycie jeszcze nie-
>jedno bluźnierstwo. "Bluźni!" - powiedzą. A przecież ludzie są stuk-
>nięci, są pogrążeni we śnie i im prędzej to stwierdzisz, tym lepiej
>wpłynie to na twoja psychikę. Nie ufaj im. Nie ufaj najlepszym przy-
>jaciołom. Zerwij ze swymi najlepszymi przyjaciółmi. Są bardzo spryt-
>ni. Tak samo jak i ty w stosunku do innych, choć pewnie o tym nie
>wiesz. O, jakże jesteś przebiegły, subtelny i sprytny. Czujesz się
>bohaterem! >>
> [A. de Mello "Przebudzenie"]
>
>"Czujesz się bohaterem" Maniu "przebiegłym, subtelnym i sprytnym"
>'w rzeczy samej' ?
>
>> nio, i nie zrażaj się - miło mnie dotknęła Twa obecność w tym wątku
>>
>> :o)
>
>A co to jest "miło"? A prawda, masz WŁAŚNIE TO "rozgryźć" dopiero
>"w poniedziałek". Oby kiedyś nadszedł właśnie Ten "poniedziałek"...
>
> Nie sztuka głośno i zawzięcie walić w ścianę, sztuka znaleźć
> w niej drzwi... i je otworzyć.
>
>> Mania
>
>JeT.
>
>P.S.
><< To co odrzucam , to fundacjonalizm, czyli kartezjańskie poszuki-
>wanie całkowicie pewnej podstawy, na której można oprzeć wszelką wie-
>dzę. Pogląd taki skłania do zdaniowego podejścia do teologii, przez
>co rozumiem dedukcyjne wyprowadzanie konsekwencji z dogmatycznych
>formuł, których pewność gwarantowana jest przez niekwestionowany au-
>torytet tym ostatnim mogą być płody ludzkiego umysłu, Pismo św., tra-
>dycja lub po prostu objawienie). Na tym polega właśnie wada wyjaśnie-
>nia związku między nauką a teologią, które podaje Carnes. Zakłada bo-
>wiem, że obie dyscypliny opierają się na aksjomatach. John Puddefoot
>słusznie nazywa ten pogląd mylącym:
> ponieważ traktuje aksjomaty, zarówno w matematyce, jak i w teologii,
> jak dane, tak jakby akjomaty nie miały historii. Na skutek tego pod-
> stawy systemów zostają ulokowane w całkiem złym miejscu: wybrany ak-
> sjomat nie jest bowiem podstawą systemu, ale wynikiem wielu matema-
> tycznych badań, badań, które w końcu zostały sformalizowane lub zak-
> sjomatyzowane.
>Nieuwzględnienie pochodzenia aksjomatów, czyli procesu ich wyłaniania
>się z doświadczenia, nazywa Puddefoot "grzechem rzutowanego wstecz wy-
>rafinowania". W rezultacie mamy dość wątpliwą atmosferę pewności, ro-
>dzaj nastawienia, przeciw któremu z imieniu fizyki zaprotestował Ein-
>stein w sławnej uwadze, że "dopóki twierdzenia matematyki odnoszą się
>do rzeczywistości, to nie są pewne, dopóki zaś są pewne, to nie odno-
>szą się do rzeczywistości". >>
> [J. Polkinkhorne, "Rozum i rzeczywistość"]
>"Łykasz" coś z tego ? Jeśli tak (a IMO - grubo oj grubo ponad 90% tzw.
>kadry naukowej nie pojmuje z powyższego ani jednego słówka, co skutku-
>je 'z automatu' - właśnie powszechnym i całkowicie nieświadomym popeł-
>nianiem powyższego "grzechu"), to przetłumacz powyższe TYLKO sobie i
>wyłącznie na to, w jaki sposób powinnaś wychowywać własne (i to już
>od najmniejszego) dzieci.
>
>
Dawid
ICQ: 16199503
|