Data: 2010-01-18 11:11:19
Temat: Re: Romans - dobre praktyki?
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ender pisze:
> No w ogóle. Masz w ogóle jakiś przyjaciół wśród mężczyzn?
Ja pisałam o przyjaźni w ogóle. Po to, żeby właśnie pokazać, że nawet
wśród przyjaciół tej samej płci występuje coś takiego, jak początkowa
fascynacja.
Wśród mężczyzn nie mam przyjaciół, rozczaruję Cię. ;)
Zazwyczaj jakaś bliższa znajomość prowadziła do tego, że facet oczekiwał
czegoś więcej, na co ja niekoniecznie miałam ochotę. Chociaż nie, kiedyś
się z jednym przyjaźniłam (blisko kolegowałam), a nawet mieszkaliśmy
razem, przez 2 lata wspólnie wynajmowaliśmy mieszkanie. Odkąd jednak ja
wyszłam za mąż i on się też na stałe związał z inną kobietą, to nasze
kontakty zdecydowanie osłabły, prawie wręcz do zera, chociaż mamy na
siebie namiary i myślę, że zawsze mogłabym liczyć na jego pomoc, a on na
moją.
Znam natomiast taką parę "przyjaciół". Moja koleżanka od chyba 10 lat ma
przyjaciela, który absolutnie nie odpowiada jej pod względem erotycznym,
ale bardzo go lubi. On chyba ją po prostu kocha, ale akceptuje jej
niechęć i nie naciska. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu, oboje nie mają
partnerów. Jednak nic w sensie erotycznym między nimi nie ma. Dla mnie
to jest bardzo dziwne, ale myślę sobie, że to po prostu kwestia
temperamentu. Ja bym nie umiała funkcjonować w takim układzie.
> Pewnie powiesz, że tak,
> tylko ciekawe za co ty ich cenisz jako przyjaciół (czym fascynują
> ciebie), a za co oni ciebie cenią (czy fascynujesz ich i czym)?
Za co cenię przyjaciół? Może zacznę od tego, kogo uważam za przyjaciela.
Dla mnie przyjacielem może być taka osoba, która po pierwsze nadaje na
tych samych falach (nie chcę teraz tego rozwijać) oraz taka, z którą
mogę porozmawiać o wszystkim, co się dzieje w moim życiu bez narażania
się na ocenę mojej osoby. Może ustosunkować się do jakichś moich
poczynań oczywiście, ale nie umniejszy to jej sympatii do mnie, nie
zaetykietuje mnie negatywnie. Jednym słowem zna mnie i rozumie, a ja w
jej towarzystwie czuję się bezpiecznie. Mam dwie takie osoby i są to
kobiety. Oczywiście pomijam tutaj mojego TŻ, który akurat nie łapie się
na pojęcie wyłącznie przyjaciela.
> Ok. Zanim stwierdzę, że twoja teoria jest błędna (głupia),
> to czy możesz wyjaśnić, jak wg ciebie zakochanie zamienia się w dojrzałą
> miłość? Jaki jest mechanizm?
Myślę, że jest różnie. I dużo zależy od temperamentu. Dla kobiet fizis
chyba jest mniej istotna, ale trudno mi sobie wyobrazić faceta
kochającego kobietę, która mu się wizualnie nie podoba.
> Powiedzmy, że 2 ludzi się zakochuje, początkowo silnie pragną siebie
> nawzajem, nie mogą się sobą nasycić, a potem co?
> Nasycają się sobą i zadziałała już dalej siła przyzwyczajenia?
Nie, zupełnie nie tak. Nie wiem, skąd to wytrzasnąłeś.
Właśnie chodzi o to, że po takim okresie silnej fascynacji często nie ma
już nic, ale jeśli coś jednak pozostaje albo obok czystej erotyki
pojawia się coś więcej, to jest szansa na dojrzałą miłość.
Ewa
|