Data: 2004-12-30 16:01:57
Temat: Re: Schizofrenia, postrzeganie emocji... (dlugie)
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
ksRobak; <3...@i...net> :
> Postaraj się Flyer odpowiedzieć na mój post. To ważne.
> "Robinson" na bezludnej wyspie żeby nie "ocipieć"
> musi znaleźć swojego "Piętaszka" -- ale nie w sobie (sic!).
Robinson na bezludnej wyspie ;))) Słyszałeś pojęcie "samotność w
tłumie", oglądałeś pacjenta w K-PAX, który nagle odkrył, że wszyscy
"śmierdzą" [śmierdzą w znaczeniu czegoś ulotnego, nie dającego się
zidentyfikować]? Konkakty społeczne to iluzja - dobrze jak się ją
posiada, ale wcześniej czy poźniej przychodzi bolesne otrzeźwienie,
zauważenie, że konstrukcja naszej rzeczywistości nie ma fundamentów.
> Napisałeś: "nikogo nie obchodzi, co on mówi"
Bo nie obchodzi. Podchodzisz do tematu zbyt emocjonalnie, podczas kiedy
z faktami nie ma co dyskutować - można je jedynie beznamiętnie
zaakceptować. Faktycznie patrząc na reakcje można uznać, że obchodzi,
choć zaczyna obchodzić jedynie, kiedy treść słyszalna pokrywa się z
okreslonymi doświadczeniami osoby słuchającej, a jej reakcja jest w tym
momencie reakcją NA SŁOWA WYPOWIEDZIANE PRZEZ KOGOŚ, ALE W ODNIESIENIU
DO WŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ. Nie ma doświadczeń - nie ma reakcji
AUTOMATYCZNEJ - są doświadczenia - jest reakcja AUTOMATYCZNA. Wolę
rozmawiać z psem - tu przynajmniej nie mam iluzji zrozumienia - ale mi
piesek ostatnio skonał. :( W stosunku do ludzi prawdziwe słuchanie ma
miejsce wtedy, kiedy osoba słuchająca chce się wczuć w rolę mówiącego i
nie ma stosownych doświadczeń - chociaż i tu występuje pewien
automatyzm.
> Napisałeś też, że: "jeżeli chce się coś osiągnąć [w sensie
> pyschologicznym] to trzeba skupić się na sobie"
> ....
> Jeśli jakakolwiek doktryna nakazuje skupić się na sobie
> (autoizolacja, osamotnienie, samotność w tłumie)
> to jest to doktryna wroga człowiekowi - prowadząca zawsze(!)
> do alienacji i obłędu -- niezależnie czy głoszona z ambony
> czy z katedry.
Chciałbyś. ;) Nie napisałem nic o izolacji, czy ucieczce od tłumu -
popatrz po półkach w księgarni - gro książek zajmuje się opisywaniem
psychologii społecznej, czy interakcji społecznych jednostki - w pewnym
momencie człowiek podchodzi do sprawy w ten sposób - JA się nie muszę
zmienić, muszę poznać tylko "wytrychy" społeczne, i osiągnę ....
Człowiek z natury [to nawet nie chęci, ale konsekwencja tego, że tzw.
osobowość to zbiór informacji] nie jest w stanie chcieć/wyobrazić sobie
własnej zmiany - póki zbiór informacji dotyczy oczekiwań społecznych
[często nieprawdziwych/niereprezentatywnych/niepotrzebnych], póty zmiana
nie jest możliwa - nie trzeba walczyć ze społeczeństwem, żeby wyrobić
sobie własną autonomiczną osobowość - trzeba tylko uświadomić sobie, że
Ja to nie społeczeństwo.
> Człowiek przez duże C jest stworzeniem społecznym
> Powtarzam: s_p_o_ł_e_c_z_n_y_m.
Mrówki też, a nie są ludźmi. ;) Tak się ładnie "przywiązałeś" do tego
pojęcia - kiedyś już tłumaczyłem trochę mgliście, że "społeczność" jest
funkcją "neurotyzmu"/łatwości warunkowania gatunku i warunków otoczenia
[w mniejszym stopniu]. Z tego punktu widzenia nie ma w tym pojęciu nic
pozytywnego - jedynym pozytywem pojęcia "społeczeństwo" jest to, że
grupa może więcej, ale "więcej" odnosi się do budowania, jak i
mordowania/niszczenia. ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
|