Data: 2009-12-20 07:29:48
Temat: Re: Śmierć osobowości
Od: ". R e t a r d ." <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "flyer" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:hgjqtt$go3$1@nemesis.news.neostrada.pl...
>> Nie, właśnie nie. One nie umierają 'w momencie' - na to samo też zwraca
>> uwagę glob. W tym właśnie cały ambaras, że połączenia neuronalne
>> pozostają.
>Niestety nie. Co prawda mógłbym na usprawiedliwienie zapodać termin
>[nieuświadomiona] asocjacja, która trwa kilka dni - nie wiem jak w
>psychologii, ale ja używam tego terminu właśnie na takie okazje. :)
>Kiedy mam stresa, to idę spać - mam bardzo dobrze. Inni nie potrafią wtedy
>zasnąć - i co mają zrobić z czasem, którego nie potrafią zapełnić? Znaleźć
>siebie? Przecież po 20 latach nie istnieją bez drugiej osoby? To jak
>ponowna nauka chodzenia i mówienia.
>Skoro proces wygasa po umownych kilku/24 godzinach, to nie ma mowy o
>emocjach związanych z podmiotem straty. Jedynie istnieją emocję związane z
>podmiotem "odczuwającym" stratę.
Nie kumam o co Ci chodzi z tą asocjacją. Cały czas mówisz tak, jakby
cały proces pożegnania sprowadzał się do modyfikacji pamięci krótko
i średnioterminowej - i z głowy.
Tak w ogóle to zdaje się, że masz tezę: "żałoba jest mi do niczego
niepotrzebna, nie kumam tej całej szopki" - czy jakąś podobną - i trochę
na siłę próbujesz do niej dopasować 'wszystko'.
Z tego, co wiem, to jesteś ewidentnym samotnikiem, czyli człowiekiem,
który nie utrzymuje dłuższych, bliskich relacji z innymi ludźmi, "na
ogół" śpisz sam i nikt Ci się rano po łazience nie kręci, Twoje relacje
z rodziną są bardzo luźne - więc sytuacja "drugi człowiek przedłużeniem
mnie" zupełnie Cię nie dotyczy. Nie czujesz "bólów fantomowych"
- i to jest normalne. Pożegnałeś się już z wieloma osobami, rozłożyłeś
to w czasie - stąd żałoba nie ma charakteru 'psychozy', 'tragedii'.
Wspomniałeś o psie i kotkach.
Są dwa aspekty śmierci. Jeden to wspomniana przez ciebie "strata osobowości"
- czyli śmierć jako zdarzenie rozgrywające się w wymiarze tkanki
emocjonalno-społecznej, w obszarze abstrakcyjnym. Jak tej tkanki jest mało
(jak u prymitywnych zwierząt) to nie ma tematu. Rybia matka zjada przez
pomyłkę własny narybek i jej to zupełnie nie martwi. Ocenę moralną tego
'niegodnego zachowania' wystawiają jej wyłącznie mechanizmy ewolucyjne.
Jest drugi aspekt: śmierć jako zdarzenie bezpośrednio dotykające wymiaru
podstawowych instynktów, jak lęk i obrzydzenie, instynktowny odruch ucieczki
od śmierci, choroby. Śmierć jako sygnał zagrożenia, podwyższonej ostrożności
itp itd. Ten aspekt też się w nas 'budzi' i tym się różni 'żałoba' od
sytuacji 'pożegnania' [marynarza wypływającego na morze przez żonę i
dziecko].
Aczkolwiek nie da się ukryć, że 'pożegnanie ojca/męża marynarza' często
ma bardzo dużo wspólnego z mikro-żałobą, rzekłbym wręcz, że rodziny
marynanrskie
to bardzo ciężki (dla dzieci) kawałek chleba. Z własnych obserwacji
środowiska
Gdynian stwierdzam, że jest to wręcz 'czarna dupa', rozlewajaca się od
pokoleń
po całej społecznosci i produkujaca tu różne czarne i nieuświadomione
'memy', specyficzne mechanizmy, skazy i rytuały obronne, dotykajace nie
tylko
samych rodzin marynarzy, ale wszystkich - np. specyficzne wykrzywienie
mentalności
dzieci w szkołach, gdzie dzieci 'marynarskie' i dzieci 'niemarynarskie'
tworzyły
za komuny dwie osobne 'grupy deficytów' - pierwsze emocjonalnych, drugie
materialnych (silne uczucie zazdrości do koleżanek, którym ojciec przywoził
drogie, zamorskie zabawki)- ale mniejsza o to.
W każdym bądź razie powyższe wskazuje, że w przypadku ludzi śmierć
jako zdarzenie przeżywane w przestrzeni emocjonalno-społecznej dominuje
nad przeżyciami w warstwie pierwotnych instynktów - na ogół.
Dlaczego grób psa wyzwala w Tobie jakieś 'poczucie obowiązku',
'prosi o uwagę' ?
Nie wiem. Całkiem naturalne wydaje mi się tłumaczenie, że był on
po prostu ważny w Twoim życiu (choć Ty w jego zapewne jeszcze
ważniejszy - spróbuj psu wytłumaczyć, że jego żałoba po stracie
Pana jest bez sensu, - idź do schroniska, tam Ci wyznaczą pacjentów
do terapii). Jest też całkiem możliwe, że fakt istnienia
grobu tej 'osoby' (tak pozwolę sobie nazwać Twojego psa) przez
fizycznosć - pobudza w tobie ten aspekt pierwotnych lęków przed
śmiercią - i to też jest OK. Pies, jako całokształt zjawiska
wyrytego w Twojej osobowiści jest całym wypełnionym procesem
- z fizyczną śmiercią i rozkładem włącznie - i trzyma się
pod tą postacią 'blisko Ciebie'. To całkiem zdrowe, moim
zdaniem. Zdrowe - bo bardzo rzeczywiste. Dużo zdrowsze niż
'śniły mi się też kotki, ale to był tylko sen'.
|