Data: 2012-09-29 18:40:13
Temat: Re: Sposób na bycie.
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-09-29 01:44, zażółcony pisze:
> Otwieram nowy etap w życiu.
> No może nie w życiu, ale na tej grupie dyskusyjnej na pewno.
> Otóż istotą zmiany jest to, że nie będę teraz dyskutował, tylko
> wygłaszał monologi. Ha !
>
> No to start ...
>
> Przez lata ćwiczyłem już tyle wariantów prowadzenia dyskusji,
> tyle opcji, tyle osób, charakterów, podejść, zaułków,
> haków, wizji, opluć, stołków i pachołków - by dojść
> ostatecznie do wniosku, że chyba nie mam na to czasu.
>
> Z drugiej zaś strony - no nie mogę nie docenić, że te lata
> to były jednak wszystko, co do joty - kontakty z innymi
> LUDŹMI. Krwistymi istotami, które angażują się w światek
> psp, tworzą go, budują. Napierają nań, można rzec,
> bezustannie. Jest w tym jakaś siła, jakaś wartość.
> Jest to jakiś obraz ludzkiej motywacji do tego, by żyć
> i jako człowiek siebie wyrażać, realizować jakiś ideał
> życia wewnętrznego, duchowego, emocjonalnego. Tak - to
> jest dla mnie jakaś WARTOŚĆ.
> W realu alternatywnymi wartościami są z jednej strony
> głębsze kontakty rodzinne, przyjacielskie, ale też z drugiej
> niespecjalnie głębokie kontakty ludzi na płaszczyźnie
> zawodowej. Formalnie rzecz biorąc, tak priorytetami,
> to niby coś takiego jak wirtualna PSP powinna mieć
> tu priorytet najniższy. Jak nie ma czasu, to trzeba
> z niej zrezygnować w pierwszej kolejności. No ale
> właśnie taka mnie refleksja naszła - że pod względem
> WARTOŚCI już jest inaczej, uplasowałem ją w środku,
> a nie na końcu.
>
> I tak to właśnie jest - zaangażowanie w PSP było
> dla mnie źródłem doświadczenia, które trudno byłoby
> mi zdobyć gdzieś indziej. Trudno byłoby np. w realu
> spotkać się z tyloma trudnymi charakterami (pal licho
> wyrażane przez nie ideologie ...), tak by
> w ostrym, bezkompromisowym starciu nie stracić
> całej przestrzeni działania, nie utknąć w jakiejś
> ciemnicy, nie popalić mostów. Albo nie mieć
> poczucia uczestnictwa w zbiorowej orgii zakończonej
> radosnym, zbiorowym samobójstwem.
> A na psp dzieje się to, działo i być może będzie
> się jeszcze długo działo - i to bez udziału prochów
> i alkoholu (tak przynajmniej zawsze było moim
> wypadku).
>
> I żeby nie było - to nie jest tylko doświadczenie
> dla doświadczenia, to nie jakaś intelektualna
> rozrywka, forma. Nawet, jeśli w moim wypadku
> była to mocna umysłowo-emocjonalna odskocznia
> od pracy informatyka, grzebacza w logice dwuwartościowe,
> to jakoś tak mi się w życiu układa (o dziwo !),
> że wokół mnie ludziom wcale nie idzie gładko (no
> nie może być !), życie przynosi wiele spraw i wyzwań,
> trudnych kontaktów, na horyzoncie co rusz pojawia
> się coś a bardziej ktoś, kto potrzebuje wsparcia.
> A potrzebuje go często właśnie
> dlatego, że ... ma trudny charakter ? Jakąś inną
> osobliwość ? Albo po prostu widać w nim tę samą
> MOTYWACJĘ i pragnienie WARTOŚCI, które odczuwam
> w zbiorowości tu tej owej PSP grupy ?
Hm, chyba pierwszy raz w życiu czytam takie piękne wytłumaczenie dla
nałogu. ;)
Mnie się natomiast nasz PSP-owy żywot mocno kojarzy z "Czarodziejską
Górą" Manna.
Kto z kuracjuszy czytał, ten może zrozumie, o co mi chodzi. ;)
Pozdrawiam
Ewa
|