Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Stare podworko

Grupy

Szukaj w grupach

 

Stare podworko

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 47


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2006-11-29 21:31:18

Temat: Re: Stare podworko
Od: "Washington Irving" <Washington Irving@pianosa.pl> szukaj wiadomości tego autora


tren R rzekł:

> Washington Irving napisał(a):
>
> >> a jaki jest sens życia?
> >
> > IMNSHO poszukiwanie sensu życia.
>
> a jest szansa go znaleźć?
>


Nie wiem. Ale i tak będę szukał.
Myślę, że to główny quest w tej nieco skopanej FPP.:)


Pozdrawiam.
WI.

















› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2006-11-30 13:33:41

Temat: Re: Stare podworko
Od: "... zzz" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Washington Irving" w news:ekku57$i3i$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../

> > > > a jaki jest sens życia?
> > > IMNSHO poszukiwanie sensu życia.
> > a jest szansa go znaleźć?

> Nie wiem. Ale i tak będę szukał.
> Myślę, że to główny quest w tej nieco skopanej FPP.:)


Nie sądzę, aby cokolwiek w tej FPP było skopanego.
No chyba, ze jakieś pojedyncze byty przez inne pojedyncze,
bądź grupowe byty. Ale nie o takie skopanie chodzi.

Ta FPP jest zawsze i tylko monolitem, podążającym jedyną
możliwą w realizacji drogą (koleiną). Oczywiście - świadomość
daje tu pole do popisu, daje moc wpływania w pewnym zakresie
na przebieg tej koleiny, jednak faktyczna jej trajektoria jest tylko
i wyłącznie wypadkową wszystkich, biorących aktywny w tym
udział graczy (skoro już mówimy o FPP).

Aktywny - podkreślę, gdyż moim zdaniem właśnie w tejże
aktywności należy upatrywać sensu istnienia świadomości.

Byty nieożywione nie posiadają swego celu istnienia, a tym bardziej
sensu. Byty żywe, aktywne i świadome, mogą kierować własną
koleiną, a także wpływać na koleiny innych bytów w tym i całego
globu (jako bytu nieożywionego) także.
A skoro mogą wpływać, mogą go zmieniać.
A skoro mogą go zmieniać, to znaczy, że mają tu co najmniej dwie
drogi - których kierunek wyznaczany jest już subiektywnie jako
wzmocnienie bądź osłabienie.

Sens wyrastający na świadomości jest w tym, by wzmacniać.
Wzmacniać siebie, swoich bliskich, swoje otoczenie bliższe i najdalsze.
Może się to odbywać kosztem (pozornym) bytów nieożywionych,
gdyż te, nie posiadając świadomości nie dają się skrzywdzić
(nie mają celu i sensu własnego istnienia).
I to jest sens usprawiedliwiony i pożądany.
Godny polecenia.


> Pozdrawiam.
> WI.


All
p.s. Przy okazji - dzięki Hanko za zgrabne uzupełnienie/rozwinięcie
"casusu uookiego", w sprawie groteskowych kobiet :). Nie uczyniłbym
tego lepiej.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2006-11-30 21:37:07

Temat: Re: Stare podworko
Od: "Washington Irving" <Washington Irving@pianosa.pl> szukaj wiadomości tego autora


... zzz rzekł:
> "Washington Irving" w news:ekku57$i3i$1@atlantis.news.tpi.pl...
> /.../
>
> > > > > a jaki jest sens życia?
> > > > IMNSHO poszukiwanie sensu życia.
> > > a jest szansa go znaleźć?
>
> > Nie wiem. Ale i tak będę szukał.
> > Myślę, że to główny quest w tej nieco skopanej FPP.:)
>
>
> Nie sądzę, aby cokolwiek w tej FPP było skopanego.
> No chyba, ze jakieś pojedyncze byty przez inne pojedyncze,
> bądź grupowe byty. Ale nie o takie skopanie chodzi.
>
> Ta FPP jest zawsze i tylko monolitem, podążającym jedyną
> możliwą w realizacji drogą (koleiną). Oczywiście - świadomość
> daje tu pole do popisu, daje moc wpływania w pewnym zakresie
> na przebieg tej koleiny, jednak faktyczna jej trajektoria jest tylko
> i wyłącznie wypadkową wszystkich, biorących aktywny w tym
> udział graczy (skoro już mówimy o FPP).
>
> Aktywny - podkreślę, gdyż moim zdaniem właśnie w tejże
> aktywności należy upatrywać sensu istnienia świadomości.

To, że mam świadomość jeszcze nie oznacza, iż ma ona jakiś sens,
ani że mogę aktywnie uczestniczyć w grze. Bo jeżeli świadomość
jest sumą treści, które przeżywamy w stanie przytomności, to wcale
nie implikuje aktywnego wpływu na kształtowanie rzeczywistości.
Być może moje decyzje w grze są jednoznacznie i nieuchronnie przesądzone
przez zespól czynników. Może koleina jest tak ciasna, że nie daje mi
żadnego marginesu na własne decyzje, jedyne co mogę uzyskać
to złudzenie, iż nam wpływ. I tylko to daje mi świadomość. Ale czy
coś więcej? Może "Spętany zrodzonym z twej
natury przeznaczeniem nawet wbrew twej woli uczynisz to,
czego w zaślepieniu uczynić nie chcesz".:)



> Byty nieożywione nie posiadają swego celu istnienia, a tym bardziej
> sensu. Byty żywe, aktywne i świadome, mogą kierować własną
> koleiną, a także wpływać na koleiny innych bytów w tym i całego
> globu (jako bytu nieożywionego) także.
> A skoro mogą wpływać, mogą go zmieniać.
> A skoro mogą go zmieniać, to znaczy, że mają tu co najmniej dwie
> drogi - których kierunek wyznaczany jest już subiektywnie jako
> wzmocnienie bądź osłabienie.

Może mogą, a może nie. Potrafisz mnie przekonać? Potrafiłeś siebie
przekonać? Masz pewność, czy tylko przypuszczasz?

> Sens wyrastający na świadomości jest w tym, by wzmacniać.
> Wzmacniać siebie, swoich bliskich, swoje otoczenie bliższe i najdalsze.
> Może się to odbywać kosztem (pozornym) bytów nieożywionych,
> gdyż te, nie posiadając świadomości nie dają się skrzywdzić
> (nie mają celu i sensu własnego istnienia).
> I to jest sens usprawiedliwiony i pożądany.
> Godny polecenia.

Przyjmijmy, że mam pewien margines. Mogę nieco skręcać w koleinie.
Co znaczy wzmacniać? Głupio cytować samego siebie, ale miałem
kiedyś wizje wzmocnienia bliźniego :) i przedstawiłem ją dość nieudolnie,
ale obawiam się, że może czasami oddawać idee "wzmacniania".

- nie przejmuj się Adolf, z tym malowaniem to ci nie wyszło.
Każdy powinien robić to, co umie i kocha, ty się za politykę weź.

Zostawmy wizje z Adolfem, miałem ją, gdy się kimnąłem pod lipą,
po zażyciu mikstury wspomagającej absorpcje prawdy. :)
"Wzmacniać siebie. swoich bliskich" pięknie powiedziane.
Gdy mam pewność, że znam właściwy kierunek, wszystko jest proste.
Jeżeli w ramach wpływu na najdalsze otoczenie,
pchnąłbyś mnie we właściwym kierunku - wzmocnił, byłbym Ci brat
niesamowicie wdzięczny.:)
Jak będziesz coś miał bracie to pisz. Przemyślę sine ira et studio.
I zakrzyknę za bratem de Mello " Panie i panowie, to jest wiara!
Otwartość na prawdę, bez względu na konsekwencje, bez względu
na to, dokąd ona prowadzi i nawet jeśli nie wiadomo dokąd cię
zaprowadzi." Bo to zdanie mnie przekonuje.

Pozdrowienia Bracie.
WI.








› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2006-12-02 13:44:41

Temat: Re: Stare podworko
Od: "... zzz" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Washington Irving" w news:ekniv2$o21$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../


> > > > > > a jaki jest sens życia?

> > /.../ świadomość daje tu pole do popisu, daje moc wpływania /.../
> > na przebieg tej koleiny /.../
> > Aktywny - podkreślę, gdyż moim zdaniem właśnie w tejże
> > aktywności należy upatrywać sensu istnienia świadomości.


> To, że mam świadomość jeszcze nie oznacza, iż ma ona jakiś sens,
> ani że mogę aktywnie uczestniczyć w grze. Bo jeżeli świadomość
> jest sumą treści, które przeżywamy w stanie przytomności, to wcale
> nie implikuje aktywnego wpływu na kształtowanie rzeczywistości.

Słowo świadomość, jak wiele innych, może być różnie rozumiane.
Nie nazywam świadomością "sumy treści przeżywanych przytomnie".
Uważam, że granica między świadomym a podświadomym, zawsze
istniejąca w umyśle homo sapiens, w każdym przypadku przebiega
nieco inaczej i nie ogranicza się do kwestii ilościowej.
W tym sensie to i Tygrys na stepie ma możliwość przetwarzania danych
ze swych receptorów oraz porównywania ich z zapisami w swej pamięci.
Jednak podejmując decyzję o rozpoczęciu polowania (co zdecydowanie
zmieni koleinę życia wybranego pokarmu), nie czyni tego ze świadomością
tworzenia.
A to właśnie świadoma twórczość, ukierunkowana kreatywność,
nadaje moim zdaniem sens naszemu istnieniu. Istnieniu świadomemu.


> Być może moje decyzje w grze są jednoznacznie i nieuchronnie przesądzone
> przez zespól czynników. Może koleina jest tak ciasna, że nie daje mi
> żadnego marginesu na własne decyzje, jedyne co mogę uzyskać
> to złudzenie, iż nam wpływ. I tylko to daje mi świadomość. Ale czy
> coś więcej? Może "Spętany zrodzonym z twej
> natury przeznaczeniem nawet wbrew twej woli uczynisz to,
> czego w zaślepieniu uczynić nie chcesz".:)

Twierdzę, że jest inaczej. Świadomość, to także wysoki poziom
przewidywania przyszłości. Im wyższy, tym oczywiście mniej wysiłku
wymaga dokonanie czynności przygotowawczych, bądź uprzedzających
bieg wydarzeń.
Nie będziemy podejrzewali wspomnianego wyżej Tygrysa o to, że
widząc wokoło usychające wciąż drzewa, postanowi wyryć pazurami
w stepie kanał, którym popłynie życiodajna woda.
Człowiek jednak potrafi to zrobić.
I będzie to kreatywność sensowna, o ile tylko zasób wiedzy tegoż
kreatora jest wystarczająco obszerny, by swym twórczym działaniem
nie uczynił niechcący więcej szkód niż pożytku.


> > Byty nieożywione nie posiadają swego celu istnienia, a tym bardziej
> > sensu. Byty żywe, aktywne i świadome, mogą kierować własną
> > koleiną, a także wpływać na koleiny innych bytów w tym i całego
> > globu (jako bytu nieożywionego) także.
> > A skoro mogą wpływać, mogą go zmieniać.
> > A skoro mogą go zmieniać, to znaczy, że mają tu co najmniej dwie
> > drogi - których kierunek wyznaczany jest już subiektywnie jako
> > wzmocnienie bądź osłabienie.

> Może mogą, a może nie. Potrafisz mnie przekonać? Potrafiłeś siebie
> przekonać? Masz pewność, czy tylko przypuszczasz?

Nie mam żadnych wątpliwości i wcale nie jest do tego potrzebne
własne doświadczenie (którego, nawiasem mówiąc mi nie brakuje).
Wystarczy banalny zmysł obserwacji. I ... świadomość.

Dziecko w przedszkolu posiada zmysł obserwacji, a także na ogół
ciekawość świata. Zbiera więc swoje doświadczenia eksperymentując
na różne sposoby, w tym tworząc zdarzenia i byty dotychczas nieistniejące.
W tym procesie, powoli uczy się odróżniać działania celowe od niecelowych,
a także kreatywne od destruktywnych. Bardzo długo czyni to jednak
nieświadomie, instynktownie (podświadomie) zachowując się tak, jak
wymagają tego zastane warunki. Jednak po pewnym czasie (tak gdzieś
po 30-40 latach), zaczyna coraz lepiej wyczuwać, co może być dobre
dla niego, dla jego otoczenia i dla jego gatunku, a co może być ryzykowne
bądź ewidentnie niekorzystne. Nadal jednak jego myśli mogą poruszać
się w określonej, plemiennej koleinie - gdzie jego "dobra" twórczość,
okaże się tragiczna w skutkach dla innej grupy plemiennej (patrz Adolf
i faszyzm, a także wiele innych, natchnionych twórców różności - również
nam bardzo współczesnych ... braci).

Tak czy inaczej, niemal wszystko, co nas otacza na codzień, jest
przecież dziełem człowieka (z pominięciem tych nielicznych drzew
i krzewów, jakie się jeszcze ostały na betonowo asfaltowych pustyniach,...
i trawnikach upstrzonych psimi odchodami).
Dziełem planowego i świadomego działania, w zamyśle - wiodącego
"ku lepszemu". Problem więc z sensem i celem można spokojnie
sprowadzić do problemu znalezienia własnej, mniej lub bardziej
oryginalnej niszy, w której nasze unikalne zdolności będą mogły
się realizować w procesach twórczych.


> > Sens wyrastający na świadomości jest w tym, by wzmacniać.
> > Wzmacniać siebie, swoich bliskich, swoje otoczenie bliższe i najdalsze.
> > Może się to odbywać kosztem (pozornym) bytów nieożywionych,
> > gdyż te, nie posiadając świadomości nie dają się skrzywdzić
> > (nie mają celu i sensu własnego istnienia).
> > I to jest sens usprawiedliwiony i pożądany.
> > Godny polecenia.

> Przyjmijmy, że mam pewien margines. Mogę nieco skręcać w koleinie.
> Co znaczy wzmacniać? Głupio cytować samego siebie, ale miałem
> kiedyś wizje wzmocnienia bliźniego :) i przedstawiłem ją dość nieudolnie,
> ale obawiam się, że może czasami oddawać idee "wzmacniania".

I tu następuje cytat - jak rozumiem...:

**> - nie przejmuj się Adolf, z tym malowaniem to ci nie wyszło.
**> Każdy powinien robić to, co umie i kocha, ty się za politykę weź.


Oczywiście - masz rację. Dlatego wspomniałem wyżej o "co najmniej
dwóch drogach" - ukrywając pod tym zwrotem całą, pełną różę wiatrów,
a nawet powiedziałbym pełen kąt bryłowy, gdzie precyzyjne określenie
tego co dobre i tego co złe jest po prostu niemożliwe.
I dlatego podkreślam rolę świadomości, jako bardzo wysoko rozwiniętego
i daleko wybiegającego w przyszłość drogowskazu. Posługując się nim,
można - przynajmniej potencjalnie, określić kierunek własnej aktywności
wzmacniający siebie i nie tylko, przy równoczesnym nie szkodzeniu innym.
Oczywiście im wyższy poziom świadomości oraz poczucia odpowiedzialności,
tym szerszy może być zakres podejmowanych działań - względnie dobroczynnych.
Nikt jednak nie może zagwarantować, że działając w najlepszej wierze nie popełni
jakiegoś przeoczenia, zaniedbania, błędu, którego skutki mogą być odmienne
od zamierzonych.
Nie znaczy to, że należy usiąść i nie ryzykować. Znaczy to, że trzeba na tyle
pogłębiać swoją wiedzę i uelastyczniać świadomość, by ryzyko uczynienia
szkód było coraz mniejsze.
I to się na ogół ludziom udaje.
Gdyby się nie udawało, do dzisiaj tkwilibyśmy w jaskiniach, zagryzani
przez Tygrysy, żyjąc średnio po kilkanaście lat.



> "Wzmacniać siebie. swoich bliskich" pięknie powiedziane.
> Gdy mam pewność, że znam właściwy kierunek, wszystko jest proste.
> Jeżeli w ramach wpływu na najdalsze otoczenie,
> pchnąłbyś mnie we właściwym kierunku - wzmocnił, byłbym Ci brat
> niesamowicie wdzięczny.:)

Nic więcej powiedzieć nie mogę prócz tego, że wierzę, iż każdy ma w sobie
zestaw cech, które w określonych okolicznościach stają się najbardziej
pożądanymi w danym otoczeniu. I to jest właśnie ta NISZA, którą
należy wypatrywać i znaleźć. Nisza, której eksploracja może uczynić
nasze działania sensownymi i jak najbardziej celowymi.

Drugie moje przesłanie - jeśli już jestem na Twoje, bracie IW życzenie,
przy tablicy - to przekonanie o konieczności zrozumienia potrzeby
k u m u l a c j i. Dla wielu to banał, ale nie sądzę, by był to banał dla,
np. "anonima", który w wątku rozpaczliwym "Jak to leczyć", użala się
nad własną niemocą i pyta, czy ma iść "z tym" do lekarza. Kompletna
bzdura.

Rozwój, narzucony jest nam przez Naturę. Wprawdzie nikt jeszcze
nie napisał wzorów, które to precyzują, jednak nie mam wątpliwości,
iż właśnie rozwój realizowany jako kumulacja wiedzy i doświadczeń
SZCZELINOWYCH, nadaje sens naszemu życiu.
Dziedzin, w które możemy się osobiście zaangażować są tysiące.
Opanowanie ich wszystkich w równym i wysokim stopniu, nie jest
możliwe, a przez to nie jest również celowe. Jednak zachowanie
sensownej proporcji miedzy "całością" a "szczegółem", gdzie własne
predyspozycje i uzdolnienia wskazują na szczegół, może przynieść,
i zazwyczaj przynosi satysfakcję.

Kumulacja jest tym, co w naszej, wybranej niszy czyni z nas osoby
wyjątkowe. Kumulacja może i ma się odbywać nieustannie. Jest to
nic innego jak zdobywanie kolejnych szczebli wtajemniczenia, gdzie
na pewnym poziomie zauważamy, że koło nas nie ma już konkurencji,
że sami dla siebie jesteśmy wyznacznikiem poziomu i autorytetem.
Wówczas - o ile rzecz ma charakter praktyczny - możemy bez trudu
"oddać/sprzedać" produkty własnych myśli, własne działania, w przekonaniu,
że ryzyko popełnienia błędu jest minimalne i że nikt tego nie zrobi lepiej
od nas.
Potęga kumulacji jest wielka!!

Nasz bohater "anonim" najwyraźniej nie może znaleźć własnej niszy,
by w niej realizować siebie w sposób sensowny. Prawdopodobnie
również warunki jakie aktualnie posiada (w tym i bagaże przeszłości),
utrudniają mu podjęcie radykalnych decyzji - ich progi wydają się być
zbyt wysokie. Pewne jest jednak, że pomóc może sobie tylko sam.



> Jak będziesz coś miał bracie to pisz. Przemyślę sine ira et studio.
> I zakrzyknę za bratem de Mello " Panie i panowie, to jest wiara!
> Otwartość na prawdę, bez względu na konsekwencje, bez względu
> na to, dokąd ona prowadzi i nawet jeśli nie wiadomo dokąd cię
> zaprowadzi." Bo to zdanie mnie przekonuje.
>
> Pozdrowienia Bracie.
> WI.


Pozdrawiam
All



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2006-12-04 17:03:59

Temat: Re: Stare podworko
Od: "Washington Irving" <Washington Irving@pianosa.pl> szukaj wiadomości tego autora


"... zzz" rzekł:

> /.../
>
>
> > > > > > > a jaki jest sens życia?
[...]

> > Być może moje decyzje w grze są jednoznacznie i nieuchronnie przesądzone
> > przez zespól czynników. Może koleina jest tak ciasna, że nie daje mi
> > żadnego marginesu na własne decyzje, jedyne co mogę uzyskać
> > to złudzenie, iż nam wpływ. I tylko to daje mi świadomość. Ale czy
> > coś więcej? Może "Spętany zrodzonym z twej
> > natury przeznaczeniem nawet wbrew twej woli uczynisz to,
> > czego w zaślepieniu uczynić nie chcesz".:)
>
> Twierdzę, że jest inaczej. Świadomość, to także wysoki poziom
> przewidywania przyszłości. Im wyższy, tym oczywiście mniej wysiłku
> wymaga dokonanie czynności przygotowawczych, bądź uprzedzających
> bieg wydarzeń.
> Nie będziemy podejrzewali wspomnianego wyżej Tygrysa o to, że
> widząc wokoło usychające wciąż drzewa, postanowi wyryć pazurami
> w stepie kanał, którym popłynie życiodajna woda.
> Człowiek jednak potrafi to zrobić.
> I będzie to kreatywność sensowna, o ile tylko zasób wiedzy tegoż
> kreatora jest wystarczająco obszerny, by swym twórczym działaniem
> nie uczynił niechcący więcej szkód niż pożytku.


Dobrze bracie. Tyle, że poziom w jakim ludzie są zdolni do przewidywania
przyszłości, do wnikania w implikacje swoich najdrobniejszych nawet
poczynań zdaje się być nieznaczny. A ich pozytywny wpływ na otoczenie
zdaje się wątpliwy. Przykład z tygrysem i usychającym drzewem jest
bardzo znamienny, bo zważ bracie, że jednak drzewa w okolicach
zamieszkanych przez tygrysy, mają się zdecydowanie lepiej, niż te
które człowiek zaszczyca swoją uwagą.

> > > Byty nieożywione nie posiadają swego celu istnienia, a tym bardziej
> > > sensu. Byty żywe, aktywne i świadome, mogą kierować własną
> > > koleiną, a także wpływać na koleiny innych bytów w tym i całego
> > > globu (jako bytu nieożywionego) także.
> > > A skoro mogą wpływać, mogą go zmieniać.
> > > A skoro mogą go zmieniać, to znaczy, że mają tu co najmniej dwie
> > > drogi - których kierunek wyznaczany jest już subiektywnie jako
> > > wzmocnienie bądź osłabienie.
>
> > Może mogą, a może nie. Potrafisz mnie przekonać? Potrafiłeś siebie
> > przekonać? Masz pewność, czy tylko przypuszczasz?
>
> Nie mam żadnych wątpliwości i wcale nie jest do tego potrzebne
> własne doświadczenie (którego, nawiasem mówiąc mi nie brakuje).
> Wystarczy banalny zmysł obserwacji. I ... świadomość.
>
> Dziecko w przedszkolu posiada zmysł obserwacji, a także na ogół
> ciekawość świata. Zbiera więc swoje doświadczenia eksperymentując
> na różne sposoby, w tym tworząc zdarzenia i byty dotychczas nieistniejące.
> W tym procesie, powoli uczy się odróżniać działania celowe od niecelowych,
> a także kreatywne od destruktywnych. Bardzo długo czyni to jednak
> nieświadomie, instynktownie (podświadomie) zachowując się tak, jak
> wymagają tego zastane warunki. Jednak po pewnym czasie (tak gdzieś
> po 30-40 latach), zaczyna coraz lepiej wyczuwać, co może być dobre
> dla niego, dla jego otoczenia i dla jego gatunku, a co może być ryzykowne
> bądź ewidentnie niekorzystne. Nadal jednak jego myśli mogą poruszać
> się w określonej, plemiennej koleinie - gdzie jego "dobra" twórczość,
> okaże się tragiczna w skutkach dla innej grupy plemiennej (patrz Adolf
> i faszyzm, a także wiele innych, natchnionych twórców różności - również
> nam bardzo współczesnych ... braci).

Tak bracie mogę się zgodzić, że po 30-40 latach zazwyczaj ma jakieś
wyobrażenie co dla niego lepsze. Czasami też ma na uwadze rozumiane
jakoś przed siebie dobro otoczenia. No i może jeden na kilka tysięcy
myśli też czasem o gatunku.



> Tak czy inaczej, niemal wszystko, co nas otacza na codzień, jest
> przecież dziełem człowieka (z pominięciem tych nielicznych drzew
> i krzewów, jakie się jeszcze ostały na betonowo asfaltowych pustyniach,...
> i trawnikach upstrzonych psimi odchodami).
> Dziełem planowego i świadomego działania, w zamyśle - wiodącego
> "ku lepszemu". Problem więc z sensem i celem można spokojnie
> sprowadzić do problemu znalezienia własnej, mniej lub bardziej
> oryginalnej niszy, w której nasze unikalne zdolności będą mogły
> się realizować w procesach twórczych.


Nieco przesadzasz Bracie z tymi betonowo asfaltowymi pustyniami.
A może inaczej, z mojego kokonu przesuwającego się kolejną
czasoprzestrzenną sprawa wygląda trochę odmiennie. Najpierw
monitor i okno niewątpliwie dzieła człowieka - niezbyt estetyczne
zresztą:) Ale już dalej okazały Juglans regia, a i dalej niewiele betonu
i siedzib ludzkich, raczej góry i lasy Beskidu Niskiego.
Jeśli chodzi o liczebność to sosna, świerk, jodła... człowiek na
dalszym miejscu.

Coś w tym jednak jest, bo mimo iż można by całą ludzkość
upchnąć na jakiejś wysepce na Pacyfiku, gdyby ich trochę
ścieśnić. :) To jednak ekspansja ciągle jest znaczna.
Na szczęście ten nowotwór pochłaniający stopniowo planetę, by w
końcu unicestwić samego siebie nie okazał się aż tak groźny.
Europa pokazała, że możliwa jest remisja. Ludzie poznali,
że można czerpać przyjemność z seksu, nie narażając się na zgubne
skutki uboczne w postaci hord bachorów :)))
Nie myślę bracie o wyeliminowaniu ludzi, ale utrzymująca się
populacja globu w granicach 1 miliarda wydawałaby się jak
najbardziej zasadna. Towar występujący na rynku w nadmiarze
jest tani i nie cieszy się wielkim uznaniem. A traktowanie
bliźniego jako towaru, towarzyszy ludzkości od tysiącleci.
Tyle, że teraz to już niemal religia. Ludzie inwestują w siebie,
inwestują w dzieci, opanowują sztukę prezentacji by uzyskać
za siebie wyższą cenę.



> > > Sens wyrastający na świadomości jest w tym, by wzmacniać.
> > > Wzmacniać siebie, swoich bliskich, swoje otoczenie bliższe i
najdalsze.
> > > Może się to odbywać kosztem (pozornym) bytów nieożywionych,
> > > gdyż te, nie posiadając świadomości nie dają się skrzywdzić
> > > (nie mają celu i sensu własnego istnienia).
> > > I to jest sens usprawiedliwiony i pożądany.
> > > Godny polecenia.
>
> > Przyjmijmy, że mam pewien margines. Mogę nieco skręcać w koleinie.
> > Co znaczy wzmacniać? Głupio cytować samego siebie, ale miałem
> > kiedyś wizje wzmocnienia bliźniego :) i przedstawiłem ją dość
nieudolnie,
> > ale obawiam się, że może czasami oddawać idee "wzmacniania".
>
> I tu następuje cytat - jak rozumiem...:
>
> **> - nie przejmuj się Adolf, z tym malowaniem to ci nie wyszło.
> **> Każdy powinien robić to, co umie i kocha, ty się za politykę weź.
>
>
> Oczywiście - masz rację. Dlatego wspomniałem wyżej o "co najmniej
> dwóch drogach" - ukrywając pod tym zwrotem całą, pełną różę wiatrów,
> a nawet powiedziałbym pełen kąt bryłowy, gdzie precyzyjne określenie
> tego co dobre i tego co złe jest po prostu niemożliwe.
> I dlatego podkreślam rolę świadomości, jako bardzo wysoko rozwiniętego
> i daleko wybiegającego w przyszłość drogowskazu. Posługując się nim,
> można - przynajmniej potencjalnie, określić kierunek własnej aktywności
> wzmacniający siebie i nie tylko, przy równoczesnym nie szkodzeniu innym.
> Oczywiście im wyższy poziom świadomości oraz poczucia odpowiedzialności,
> tym szerszy może być zakres podejmowanych działań - względnie
dobroczynnych.
> Nikt jednak nie może zagwarantować, że działając w najlepszej wierze nie
popełni
> jakiegoś przeoczenia, zaniedbania, błędu, którego skutki mogą być odmienne
> od zamierzonych.
> Nie znaczy to, że należy usiąść i nie ryzykować. Znaczy to, że trzeba na
tyle
> pogłębiać swoją wiedzę i uelastyczniać świadomość, by ryzyko uczynienia
> szkód było coraz mniejsze.
> I to się na ogół ludziom udaje.
> Gdyby się nie udawało, do dzisiaj tkwilibyśmy w jaskiniach, zagryzani
> przez Tygrysy, żyjąc średnio po kilkanaście lat.


Zaiste Bracie, tkwienie w źle ogrzewanej jaskini, niska średnia życia.
Nie wygląda to zachęcająco i można odnieść wrażenie, iż rzeczywiście
ludzkość stała wtedy nad przepaścią. Na szczęście do naszych czasów
zrobiliśmy ogromny krok w przód.:)
Tyle, że czasem mam wątpliwości, czy "tragedia" nie zdarzyła się wcześniej
gdy siedzieliśmy sobie beztrosko na drzewach. objadając się bananami.
Czy ta sielanka nie mogła trwać nadal. Czy jeden gamoń musiał
wreszcie spaść, uderzyć się w głowę, wleźć do tej jaskini i nabazgrać
coś na ścianie. Doszedł do siebie zobaczył te bazgroły i zadał sobie
pytanie. Dlaczego? Nie ważne czy tak było dokładnie :).
Tylko co się wtedy stało Bracie? Czy to było coś pięknego?
Czy człowiek, to czasem nie jest tylko ułomne zwierze.
Bo czym jest myślenie, jeśli nie upraszczaniem rzeczywistość.
Może po prostu zostaliśmy dotknięci bezzasadną manią porządkowania
czegoś, co już jest uporządkowane, albo czego nie można uporządkować.
Może ta nasza cała wyjątkowość, to wyjątkowość upośledzonego
wśród normalnych. Może jesteśmy małym, niewiele znaczącym
epizodem. Bo ile jeszcze będziemy istnieć - tysiąc, sto tysięcy, milion lat.
Nasi bracia mrówkojady :) mają już pewnie kilka milionów na liczniku.
(niech mi wybaczą jeśli podałem nieprawdziwe dane, ale nie jestem
specjalistą):)


> Nic więcej powiedzieć nie mogę prócz tego, że wierzę, iż każdy ma w sobie
> zestaw cech, które w określonych okolicznościach stają się najbardziej
> pożądanymi w danym otoczeniu. I to jest właśnie ta NISZA, którą
> należy wypatrywać i znaleźć. Nisza, której eksploracja może uczynić
> nasze działania sensownymi i jak najbardziej celowymi.
>
> Drugie moje przesłanie - jeśli już jestem na Twoje, bracie IW życzenie,
> przy tablicy - to przekonanie o konieczności zrozumienia potrzeby
> k u m u l a c j i. Dla wielu to banał, ale nie sądzę, by był to banał
dla,
> np. "anonima", który w wątku rozpaczliwym "Jak to leczyć", użala się
> nad własną niemocą i pyta, czy ma iść "z tym" do lekarza. Kompletna
> bzdura.
>
> Rozwój, narzucony jest nam przez Naturę. Wprawdzie nikt jeszcze
> nie napisał wzorów, które to precyzują, jednak nie mam wątpliwości,
> iż właśnie rozwój realizowany jako kumulacja wiedzy i doświadczeń
> SZCZELINOWYCH, nadaje sens naszemu życiu.
> Dziedzin, w które możemy się osobiście zaangażować są tysiące.
> Opanowanie ich wszystkich w równym i wysokim stopniu, nie jest
> możliwe, a przez to nie jest również celowe. Jednak zachowanie
> sensownej proporcji miedzy "całością" a "szczegółem", gdzie własne
> predyspozycje i uzdolnienia wskazują na szczegół, może przynieść,
> i zazwyczaj przynosi satysfakcję.
>
> Kumulacja jest tym, co w naszej, wybranej niszy czyni z nas osoby
> wyjątkowe. Kumulacja może i ma się odbywać nieustannie. Jest to
> nic innego jak zdobywanie kolejnych szczebli wtajemniczenia, gdzie
> na pewnym poziomie zauważamy, że koło nas nie ma już konkurencji,
> że sami dla siebie jesteśmy wyznacznikiem poziomu i autorytetem.
> Wówczas - o ile rzecz ma charakter praktyczny - możemy bez trudu
> "oddać/sprzedać" produkty własnych myśli, własne działania, w przekonaniu,
> że ryzyko popełnienia błędu jest minimalne i że nikt tego nie zrobi lepiej
> od nas.
> Potęga kumulacji jest wielka!!

Rozwój poprzez kumulacje wiedzy i doświadczeń. Tak Bracie.
Tylko gdzie jest meta i czy w ogóle jest. Czy jest jakiś ostatni szczebel
wtajemniczenia, czy przypadkiem nie jest nim zrozumienie, że nie muszę
nic rozumieć.


> Nasz bohater "anonim" najwyraźniej nie może znaleźć własnej niszy,
> by w niej realizować siebie w sposób sensowny. Prawdopodobnie
> również warunki jakie aktualnie posiada (w tym i bagaże przeszłości),
> utrudniają mu podjęcie radykalnych decyzji - ich progi wydają się być
> zbyt wysokie. Pewne jest jednak, że pomóc może sobie tylko sam.
>
>
> Pozdrawiam
> All
>
>
>

Pozdrawiam
WI.














› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2006-12-08 15:22:41

Temat: Re: Stare podworko
Od: "... zzz" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Washington Irving" w news:el1km5$jj1$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../



> > Świadomość, to także wysoki poziom przewidywania przyszłości. /.../

> Dobrze bracie. Tyle, że poziom w jakim ludzie są zdolni do przewidywania
> przyszłości, do wnikania w implikacje swoich najdrobniejszych nawet
> poczynań zdaje się być nieznaczny. ...

... a już miałem nadzieję, że powiesz: RÓŻNY...:).
Bo przecież jest przede wszystkim różny. I zgodny z rozkładem Gaussa.
Dużego mniej, mniejszego znacznie więcej.

> ... A ich pozytywny wpływ na otoczenie zdaje się wątpliwy.

I znów - to zależy od sposobu patrzenia. Zdajesz się nie dostrzegać faktu,
że oto "coś" sprawia, iż z roku na rok otaczani jesteśmy powoli i nieustannie
coraz to większą ilością coraz to doskonalszych (nie tylko innych) rozwiązań
technicznych i technologii, które bez wątpienia są planowym dziełem człowieka.
Patrząc z perspektywy własnego życia, zmiany widać mniej wyraźnie, niż
patrząc z perspektywy życia planety. A tak właśnie trzeba patrzec, by dostrzec
ten trend, w którym każdy może aktywnie uczestniczyć. Szczegółnie, że
zdaje się, każde nasze działanie stanowi mniejsze lub większe zagrożenie
dla miejsca, które nas przygarnęło i pozwoliło się nam rozwijać - jakiś czas.

Jeśli więc zachodzą wokół nas zmiany w kierunku coraz większego
uporządkowania (któż to widział sto lat temu, by na niebie pojawiła się
prosta jak strzała, biała linia zostawiana przez jakiś obiekt, sensownie latający),
to odpowiedzialni za to są ludzie i ich celowe, sensowne działanie.
Być może jest ich znacząco mniej niż tych przeciętnych, ale to nie zmienia
faktu, że każdy jest kreatorem własnego losu w zakresie proporcjonalnym
do własnych możliwości.


/.../
> > Dziecko w przedszkolu posiada zmysł obserwacji, a także na ogół
> > ciekawość świata. Zbiera więc swoje doświadczenia eksperymentując
> > na różne sposoby, w tym tworząc zdarzenia i byty dotychczas nieistniejące.
> > /.../ po pewnym czasie (tak gdzieś po 30-40 latach), zaczyna coraz lepiej
> > wyczuwać, co może być dobre /.../

> Tak bracie mogę się zgodzić, że po 30-40 latach zazwyczaj ma jakieś
> wyobrażenie co dla niego lepsze. Czasami też ma na uwadze rozumiane
> jakoś przed siebie dobro otoczenia. No i może jeden na kilka tysięcy
> myśli też czasem o gatunku.

Widzę, że chwyciłeś w czym rzecz...


> > Tak czy inaczej, niemal wszystko, co nas otacza na codzień, jest
> > przecież dziełem człowieka /.../

> Nieco przesadzasz Bracie z tymi betonowo asfaltowymi pustyniami.
> A może inaczej, z mojego kokonu przesuwającego się kolejną
> czasoprzestrzenną sprawa wygląda trochę odmiennie. Najpierw
> monitor i okno niewątpliwie dzieła człowieka - niezbyt estetyczne
> zresztą:) Ale już dalej okazały Juglans regia, a i dalej niewiele betonu
> i siedzib ludzkich, raczej góry i lasy Beskidu Niskiego.
> Jeśli chodzi o liczebność to sosna, świerk, jodła... człowiek na
> dalszym miejscu.

Tylko pozazdrościć. Obyś więc nie wpadł na pomysł betonowania
i asfaltowania dóbr naturalnych, gdy zaczną wchodzić na Twój teren ;).
A przecież możesz robić to, bądź coś innego.


> Coś w tym jednak jest, bo mimo iż można by całą ludzkość
> upchnąć na jakiejś wysepce na Pacyfiku, gdyby ich trochę
> ścieśnić. :) To jednak ekspansja ciągle jest znaczna.
> Na szczęście ten nowotwór pochłaniający stopniowo planetę, by w
> końcu unicestwić samego siebie nie okazał się aż tak groźny.
> Europa pokazała, że możliwa jest remisja. Ludzie poznali,
> że można czerpać przyjemność z seksu, nie narażając się na zgubne
> skutki uboczne w postaci hord bachorów :)))

No, nie wiem... TwinsLandia nadal w rozkwicie, a becikowe już
przypisuje sobie sukcesy rozrodcze wyżu demograficznego ;).


> Nie myślę bracie o wyeliminowaniu ludzi, ale utrzymująca się
> populacja globu w granicach 1 miliarda wydawałaby się jak
> najbardziej zasadna. Towar występujący na rynku w nadmiarze
> jest tani i nie cieszy się wielkim uznaniem. A traktowanie
> bliźniego jako towaru, towarzyszy ludzkości od tysiącleci.
> Tyle, że teraz to już niemal religia. Ludzie inwestują w siebie,
> inwestują w dzieci, opanowują sztukę prezentacji by uzyskać
> za siebie wyższą cenę.

Zgoda. Jest to poniekąd wyraz świadomości, iż można i raczej trzeba
wpływać na własne losy. A przecież ta wątpliwość zaczęła naszą rozmowę.


/.../
> > I to się na ogół ludziom udaje.
> > Gdyby się nie udawało, do dzisiaj tkwilibyśmy w jaskiniach, zagryzani
> > przez Tygrysy, żyjąc średnio po kilkanaście lat.

> Zaiste Bracie, tkwienie w źle ogrzewanej jaskini, niska średnia życia.
> Nie wygląda to zachęcająco i można odnieść wrażenie, iż rzeczywiście
> ludzkość stała wtedy nad przepaścią. Na szczęście do naszych czasów
> zrobiliśmy ogromny krok w przód.:)
> Tyle, że czasem mam wątpliwości, czy "tragedia" nie zdarzyła się wcześniej
> gdy siedzieliśmy sobie beztrosko na drzewach. objadając się bananami.
> Czy ta sielanka nie mogła trwać nadal. Czy jeden gamoń musiał
> wreszcie spaść, uderzyć się w głowę, wleźć do tej jaskini i nabazgrać
> coś na ścianie. Doszedł do siebie zobaczył te bazgroły i zadał sobie
> pytanie. Dlaczego? Nie ważne czy tak było dokładnie :).
> Tylko co się wtedy stało Bracie? Czy to było coś pięknego?

Moim skromnym zdaniem, było to coś nieuchronnego.
Drzewa, jak wiadomo, mają gałęzie zazwyczaj ponad poziomem gruntu.
Tak więc każdy upadek musiał oznaczać ryzyko potłuczenia sobie głowy
i - jak tu barwnie opisujesz - zainicjowania procesu mutacji, na drodze
poszerzania swego zakresu widzenia i świadomości.
A to nieuchronnie musiało prowadzić do powstania kolejnych wynalazków,
które z czasem zastąpiły nam poczciwe, pierwotne banany.


> Czy człowiek, to czasem nie jest tylko ułomne zwierze.
> Bo czym jest myślenie, jeśli nie upraszczaniem rzeczywistość.

Myślenie, moim zdaniem, jest rzeczywiście genialnym upraszczaniem
rzeczywistości w nieustannym procesie komplikowania jej modelu,
tkwiącego w naszych mózgach. Co gorsze, proces ten nie wydaje się
mieć końca, a więc należy się spokojnie spodziewać systematycznej
i niepohamowanej ekspansji coraz to wyżej rozwiniętych potomków
zwierząt. Przynajmniej tych z nich, które widzą w tym sens dla siebie.


> Może po prostu zostaliśmy dotknięci bezzasadną manią porządkowania
> czegoś, co już jest uporządkowane, albo czego nie można uporządkować.

Nie sądzę. Jesteśmy pełnoprawnym członkiem tego stowarzyszenia,
i jakiekolwiek nasze manie są w pełni usprawiedliwione.
Nawet te, które w dłuższej perspektywie doprowadzą do wyniszczenia
gatunku, bądź tylko planety, zanim zniszczy je zamieniająca się w czerwonego
olbrzyma nasza ukochana i dla nas życiodajna gwiazda - Słońce.


> Może ta nasza cała wyjątkowość, to wyjątkowość upośledzonego
> wśród normalnych. Może jesteśmy małym, niewiele znaczącym
> epizodem. Bo ile jeszcze będziemy istnieć - tysiąc, sto tysięcy, milion lat.
> Nasi bracia mrówkojady :) mają już pewnie kilka milionów na liczniku.
> (niech mi wybaczą jeśli podałem nieprawdziwe dane, ale nie jestem
> specjalistą):)

Nic nie szkodzi. Liczniki indywidualne są tu ważne na tyle, na ile potęgują
zdolność dominacji jednych nad innymi. Ciasnota, o której wyżej wspominałeś
nie pozwala na swobodny rozrost wszystkiego we wszystkich kierunkach.
Nasza więc, celowa i sensowna aktywność musi być i jest tym regulatorem
dławiącym konkurencję. Gorzej, gdy zdławimy się sami - na przykład
w drodze kultywowania pięknych skądinąd norm moralnych, które zmienią
ziemię w dom bezpłodnych starców.


/.../
> > Potęga kumulacji jest wielka!!

> Rozwój poprzez kumulacje wiedzy i doświadczeń. Tak Bracie.
> Tylko gdzie jest meta i czy w ogóle jest. Czy jest jakiś ostatni szczebel
> wtajemniczenia, czy przypadkiem nie jest nim zrozumienie, że nie muszę
> nic rozumieć.

Z pewnością tak. Co jednak nie powinno w żaden sposób hamować
działań zmierzających do rozumienia. Droga ta jest długa i piękna, pełna
niespodzianek i zawiłości. Kroczenie po niej to jeden z bardziej sensownych
celów istnienia... I bez znaczenia jest fakt, ze może trwać "do skonu swiata".



> Pozdrawiam
> WI.


All
--
Najwyższym tryumfem rozumu jest zwątpienie w swoją własną słuszność.
/Manuel de Unamuno/







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2006-12-08 17:42:05

Temat: Re: Stare podworko
Od: al'an <p...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 8 Dec 2006 16:22:41 +0100, ... zzz napisał(a):

>Gorzej, gdy zdławimy się sami - na przykład
> w drodze kultywowania pięknych skądinąd norm moralnych, które zmienią
> ziemię w dom bezpłodnych starców.

:o(

Brat, no co Ty... :o)


> All


heyka
al'an

--
Ps. Tak sobie sączę browar
przez słomkę i myślę...

-(:o)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2006-12-08 21:11:22

Temat: Re: Stare podworko
Od: "... zzz" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"al'an" w news:ty6lbf2jqk62$.saef947nubpd$.dlg@40tude.net...
/.../


> >Gorzej, gdy zdławimy się sami - na przykład
> > w drodze kultywowania pięknych skądinąd norm moralnych, które zmienią
> > ziemię w dom bezpłodnych starców.
>
> :o(
>
> Brat, no co Ty... :o)


Hej, bracie al'an!
Zdaje się, jesteś jedynym, który wyczuł w tym całym moim elaboracie
najsłabsze ogniwo. Tak słabe, że już przy jego pisaniu zadrżała mi klawiatura.
I chwała Ci za to, brat.
Rzeczywiście - zdanie to brzmi raczej jak prowokacja niż mroczne proroctwo.

Niemniej, coś w tym jest, nie sądzisz?
Cieszę się, ze będzie z kim o tym porozmawiać :).



> heyka
> al'an

All




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2006-12-08 23:23:29

Temat: Re: Stare podworko
Od: al'an <p...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 8 Dec 2006 22:11:22 +0100, ... zzz napisał(a):


>>>Gorzej, gdy zdławimy się sami - na przykład
>>> w drodze kultywowania pięknych skądinąd norm moralnych, które zmienią
>>> ziemię w dom bezpłodnych starców.
>>
>> :o(
>>
>> Brat, no co Ty... :o)
>
>
> Hej, bracie al'an!
> Zdaje się, jesteś jedynym, który wyczuł w tym całym moim elaboracie
> najsłabsze ogniwo.


Jedynym, któremu sie chciało do Ciebie
o tym napisać :o) ściślej rzecz ujmując.


>Tak słabe, że już przy jego pisaniu zadrżała mi klawiatura.

Eee..., wcale niepotrzebnie moim zdaniem,
bo w sumie napisałeś prawdę..., tak,
humaniści to mięczaki :o)
i często impotenci,
i w ogóle ciepłe kluchy - he, he.
I podobno rzeczywiście nasienie
męskie ulaga postępującej degradacji...
Za mało wojen toczymy czy co...


> I chwała Ci za to, brat.


Chwała należy się dobrym ludziom
oraz dobremu Bogu, o ile nie jest wszechmogący rzecz jasna,
a nawet jeśli go w ogóle nie ma, o paradoksie !
Na pewno nie należy się chwała Bogu Wszechmogącemu...

A zresztą, może i się należy, ale to już wypowiadam
jakby trochę ze strachu :o) No wiesz, siła to siła,
można oberwać w ryło... za takie gadanie...


> Rzeczywiście - zdanie to brzmi raczej jak prowokacja niż mroczne proroctwo.

Nakryłeś mnie, brat, bo ja w sumie się z Tobą zgadzam,
sam nie wiem po co, ale tak, kurcze, jest prawie
zawsze i musze się strasznie wysilać, żeby
coś zróżnicować.

Albo mi się nawet zdaje przez chwilę, że się
w czymś różnimy, a tu zaraz czar pryska :o)
i nie ma o co kopii kruszyć, a ja bym
chciał walczyć z wiatrakami i w ogóle !
zrobić coś naprawdę WIELKIEGO dla
ludzkości, tyle się w życiu bajek
naoglądałem, że teraz jestem strasznie
nakręcony do czynu, tylko mi coś, kurcze,
nie wychodzi :o)


> Niemniej, coś w tym jest, nie sądzisz?
> Cieszę się, ze będzie z kim o tym porozmawiać :).

Będzie, brat, spodobało mi się tutaj...,
jest tak cicho i przytulnie...
Tylko co z tego właściwie
ma wynikać, co, brat ?

Że życie ma sens ?
Kurcze..., jakoś tego nie widzę...


> All

pesymista


--
Ps. Tak sobie sączę browar
przez słomkę i myślę...

-(:o)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2006-12-09 14:09:52

Temat: Re: Stare podworko
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

al'an wrote:
> Jedynym, któremu sie chciało do Ciebie
> o tym napisać :o) ściślej rzecz ujmując.
>> Tak słabe, że już przy jego pisaniu zadrżała mi klawiatura.
>> Eee..., wcale niepotrzebnie moim zdaniem,
> bo w sumie napisałeś prawdę..., tak,
> humaniści to mięczaki :o)
> i często impotenci

Ej! Chyba o moralistów raczej chodziło, nie o humanistów. Ani jedni
ani drudzy nie muszą być mięczakami... ;))

pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: 13 sierpnia - Perseidy - Noc Życzeń
Spotkanie PSP - druga odsłona
Pytanie - spotkanie PSP
Naiwność a prostota
toksyczna matka...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »