« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2004-12-20 11:39:45
Temat: Re: [OT] Re: Osrodek Diagnostyki i Leczenia NieplodnosciChcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty "Karolina \"duszołap\"
Matuszewska" mnie niestety powstrzymują:
>> To oczywiście zależy od tego, czy syfi i sprząta ta sama osoba. Bo jeśli
>> różne, to każda wykonuje pracę, jeśli zaś ta sama, to tylko ponosi
>> konsekwencje.
> Naprawdę w fizyce wykonana praca zależy od tego, kto ją wykonał? Bo ja
> głupia myślałam, że ma tu coś do powiedzenia jakaś tam wartość
> przesunięcia, czy jak to tam szło... ;]
A gdybyśmy w ramach czynu społecznego wysprzątali szafki z pomocami
szkolnymi w klasie fizycznej to byłaby to praca czy nie?
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2004-12-20 12:28:14
Temat: Re: [OT] Re: Osrodek Diagnostyki i Leczenia Nieplodnoscipuchaty wrote:
> A gdybyśmy w ramach czynu społecznego wysprzątali szafki z pomocami
> szkolnymi w klasie fizycznej to byłaby to praca czy nie?
Praca (w sensie fizycznym) = sila x przesuniecie - sam ocen ;)
D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/mallorca.html
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2004-12-20 13:19:27
Temat: Re: [OT] Re: Osrodek Diagnostyki i Leczenia Nieplodnosci
Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:cq6189$3sd$1@inews.gazeta.pl...
> Neokaszycha <k...@p...onet.pl> napisał(a):
> Brak poczucia humoru u czytelnika nie jest winą redakcji.
Ale za zrozumienie komunikatu odpowiada nadawca.
>> dzieci. wtedy to była w Twoim przekonaniu praca.
>
> A, więc już zauważyłaś, że pewne czynności można z powodzeniem
> outsource'ować. Dobrze jest.
Bardzo się cieszę, że mnie tak podziwiasz ale wytłumacz- czemu gdy opiekunka
coś wykonuje i dostaje za to kasę to jest praca a ja ja robie te same
czynności to już nie. Uniknęłaś niewygodnej odpowiedzi? Zawsze tak robisz?
>
>> A jakie
>> to niby usługi świadczy małe dziecko Tobie? Hmmmmm?
>
> Wiesz, jak się ma trójkę dzieci, to już powinno się wiedzieć, po co je się
> ma. (No chyba, że się nie wie, ale ja bym się tym publicznie nie chwaliła,
> bo
> obciach.)
>
W bliskich relacjach międzyludzkich nie ma mowy (moim zdaniem mowy) o żadnej
wymianie usług. Ani pomiędzy małżonkami ani pomiędzy rodzicami i dziećmi. I
fakt, że absolutnie nie wiem i nie zastanawiam się jakie USŁUGI świadczą na
moją rzecz moje córki.Bynajmniej nie uważam tego za obciach. Jednak czytając
Twoje wypowiedzi to widzę, że Bogiem Twoim jest kasa- i rozumiem, że przed
urodzeniem potomka sprządzisz dokładny cennik usług świadczonych wzajemnie.
Jednakowoż Twoja odpowiedź to znów unik- powiedz po prostu,że się
zapędziłaś- to nie żadne wstyd przyznać się do błędu.
>> Świetny komentarz aczkolwiek nieco nietrafny, Ale rozumiem Twój wstyd, że
>> nie potrafisz wywiązać się z obowiązków w przeznaczionych na to 8 -
>> godzinach,. Być może praca Ciebie przerasta i normalnie nie jesteś w
>> stanie
>> podołac obowiązkom? A może to praca na akord i brakuje na chclebuś- no to
>> trzeba harowac po 12 godzin. Fakt. Tak jak moja znajoma przy
>> makaronach....-
>
>> 2 dodatkowe godziny to prawie 50 zł brutto więcej.warto się zajechać.....
>
> Rozumiem, że w Twoim PRLowsko-kurzodomowym skansenie jeszczre nie
> zaistniało
> coś takiego, jak doskonale opłacani fachowcy rzadkiej specjalności, wolni
> strzelcy i właściciele firm?
Co Ci strzeliło do głowy z tym PRL? Urodziłam się. Nie jestem aż tak stara.
To, że w moich wypowiedziach nie znajdujesz charakterystyczne zziajnego
oddechu pędzących szczurów nie znaczy, że nie wiem na czym ten wyścig
polega. PRL- znam z książek!
Sama jestem właściecielką dobrze prosperującej firmy- i spokojnie nie
przyjmuję zleceń gdy nie mam czasu na ich realizację. I żyję całkiem dobrze.
Mogłabym wziąć ich o wiele,o wiele więcej- i zarzynać się od rana do
wieczora. Ale po co? Szkoda zdrowia i życia. Wolę iść z dziećmi na sanki- to
ważniejsze niż ciuch z markowego sklepu czy kolejna reklamowana zabawka. Ale
do tego się dojrzewa.... Nawet super specjalista jest sam odpowiedzialny za
to co chce robioć ze swoim życiem. Czy pracować po 15 godzin, czy oglądąć
fajny film z lampką czerwonego wina. I nikt go nie zmusi aby pracowął gdy
tak naprawdę sam tego nie chce. No ale gdy w zyciu jedyna motywacja jest
mamona- to trzeba robić, robić, robić i pędzić..... szybciej, szybciej.
A-i bardzo kocham mój miły, ciepły, pachnący obiadem i domowym ciastem
skansen. Bardzo lubię i nie wyobrażam sobie abym mogła istnieć bez niego.
Jestem jedynym, znanym mi bezpiecznym miejscem.
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2004-12-20 13:58:28
Temat: Re: [OT] Re: Osrodek Diagnostyki i Leczenia NieplodnosciNeokaszycha <k...@p...onet.pl> napisał(a):
> Ale za zrozumienie komunikatu odpowiada nadawca.
Zastanawiasz się czasami, co piszesz? To rób to częściej.
> Bardzo się cieszę, że mnie tak podziwiasz ale wytłumacz- czemu gdy
> opiekunka coś wykonuje i dostaje za to kasę to jest praca a ja ja robie te
> same czynności to już nie. Uniknęłaś niewygodnej odpowiedzi? Zawsze tak
> robisz?
Przecież sama sobie odpowiedziałaś - bo zarabia w ten sposób na życie. To
jest jej praca. A Twoja nie. (Chyba. Spotkałam się humorystycznymi
wypowiedziami typu "matka to mój zawód", ale może litościwie to przemilczę.)
> W bliskich relacjach międzyludzkich nie ma mowy (moim zdaniem mowy) o
> żadnej wymianie usług. Ani pomiędzy małżonkami ani pomiędzy rodzicami i
> dziećmi. I fakt, że absolutnie nie wiem i nie zastanawiam się jakie USŁUGI
> świadczą na moją rzecz moje córki.
Przykra sprawa - zatem posiadanie dzieci nie daje Ci nic na plus? Odważne
wyzwanie. Everybody, let's thank Kaszycha for sharing this with us.
("Usługi" to tylko takie słowo. Możesz nazwać to dowolnie.)
> Bynajmniej nie uważam tego za obciach. Jednak czytając
> Twoje wypowiedzi to widzę, że Bogiem Twoim jest kasa
<niepewnie>A nie praca dla samej pracy w wyścigu szczurów? Albo praca, bo się
robi coś fascynującego? Bo nie wiem. </niepewnie>
> - i rozumiem, że przed
> urodzeniem potomka sprządzisz dokładny cennik usług świadczonych wzajemnie.
Jaaaasne, wszyscy dzieci to dzieci mają z czystego żywego altruizmu, a nie
dlatego, żeby się dowartościować, żeby im to coś załatwiało, żeby nie czuć
się samotnie, albo nie dlatego, żeby im kto miał szklankę wody na starość
podać.
> Jednakowoż Twoja odpowiedź to znów unik- powiedz po prostu,że się
> zapędziłaś- to nie żadne wstyd przyznać się do błędu.
Niestety. Podtrzymuję, wysoki sądzie. Związek, rodzina, to taki układ, gdzie
wszyscy sobie coś wzajemnie dają. Źle byłoby, gdyby nie.
> Co Ci strzeliło do głowy z tym PRL? Urodziłam się. Nie jestem aż tak
> stara.
To czemu masz wizję pracy etatowej jak z?
> To, że w moich wypowiedziach nie znajdujesz charakterystyczne zziajnego
> oddechu pędzących szczurów nie znaczy, że nie wiem na czym ten wyścig
> polega.
Też z książek? Skoro deklarujesz, że nie bierzesz udziału?
> PRL- znam z książek!
> Sama jestem właściecielką dobrze prosperującej firmy- i spokojnie nie
> przyjmuję zleceń gdy nie mam czasu na ich realizację. I żyję całkiem
> dobrze. Mogłabym wziąć ich o wiele,o wiele więcej- i zarzynać się od rana
> do wieczora. Ale po co? Szkoda zdrowia i życia. Wolę iść z dziećmi na
> sanki- to ważniejsze niż ciuch z markowego sklepu czy kolejna reklamowana
> zabawka. Ale do tego się dojrzewa.... Nawet super specjalista jest sam
> odpowiedzialny za to co chce robioć ze swoim życiem. Czy pracować po 15
> godzin, czy oglądąć fajny film z lampką czerwonego wina. I nikt go nie
> zmusi aby pracowął gdy tak naprawdę sam tego nie chce. No ale gdy w zyciu
> jedyna motywacja jest mamona- to trzeba robić, robić, robić i pędzić.....
> szybciej, szybciej.
A czemu sądzisz, że jest to mamona sama w sobie? Oceniasz ludzi na podstawie
swoich motywacji, czy jak? A np. ktoś, kto pracuje po 16h na dobę, żeby
zapewnić sobie mieszkanie, bo nie ma gdzie mieszkać? To też motywacją
podstawową jest mamona? A jak ma na utrzymaniu bezrobotnego męża i chorą
teściową? Nie wszyscy mają w domu jelenia, którzy na wszystko zarobi, i nie
wszyscy zarzynają się na trzecie perfumy w miesiącu.
I oczywiście odrzucasz jako niezorganizowany pomysł, że ktoś może robić to co
lubi, bo ma poczucie, że robi coś naprawdę ważnego?
> A-i bardzo kocham mój miły, ciepły, pachnący obiadem i domowym ciastem
> skansen. Bardzo lubię i nie wyobrażam sobie abym mogła istnieć bez niego.
> Jestem jedynym, znanym mi bezpiecznym miejscem.
Wyrazy współczucia - ja poza domem mam takich miejsc naście.
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2004-12-20 14:27:53
Temat: Re: Świąteczne porządki
Użytkownik ""Karolina \"duszołap\" Matuszewska"" <g...@i...wytnij.pl>
napisał w wiadomości news:cq65ud$aft$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Neokaszycha wrote:
>> zrobienia w sprawach ogólnodomowych.
>> Jednak ogólnie za logistkę tego projektu odpowiadam ja. I jak nie wpiszę
>> Panu domu na listę stoswnego punktu to nie zrobi.
>
> Ja swojego Pana domu nauczyłam logistyki.
No tak- lekarza to Ty możesz logistyki uczyć. Ale logistyka? Powiem
szczerze - ja właśnie od mojego męża nauczyłam się bardzo dużo w tej
dziedzinie życia. Na wyuczona bezradność reaguję alergicznie- jednak sama
nie widzę gdy np. skończą się kołki rozporowe o konkretnej średnicy to
trzeba leciec i kupować. Jak mam napisane na kartce to kupię. Mój mąż nie
musi wiedzieć czy mam zamiar robić zapiekankę, rosół czy lasgne. ale ja ma
jasno napisane, który makaron kupić to i jemu i mnie ułatwia bardzo życie i
nie ma to nic wspólnego z wyuczoną bezradnością. lenistwem czy czyms
podobnym. Mój mąz świetnie gotuje i gdy on przygotowuje kolację to ja nie
wnikam tylko kupuję co napisane. W końcu wie co będzie robił.
Postawiłam sprawę jasno -- nie
> dam się brać na wyuczoną bezradność ("Ale kochanie, ja naprawdę nie wiem,
> jaki makaron kupić..."), prowadzenie domu to żadna tam filozofia --
> wiadomo, że jeśli przykładowo w łazience jest ostatnia rolka papieru,
Jasne- u nas na korkowej tablicy wisi lista i każdy dopisuje to co
zauważył, że się kończy. Dziewczyny też mają swoje potrzeby i nie muszę
wiedziec, że jednej właśnie skończył się klej a drugiej plastelina. Nie
muszą mówić mamo- tato kup mi! Strata czasu.
Z prac domowych to jedynie gotowanie mu odpuszczam, bo faktycznie
> nie ma zbytniego talentu.
Do gotowanie na codzień talent niepotrzebny. Może to własnie stereotyp,
któremu ulegasz "odpuszczając".
> Ale co to ma wspólnego z "w momencie pojawienia sie w domu dzieci
> wcześniejsze standardy tego co to znaczy posprzatany dom ulegają
> obniżenieniu"? Ulegają temu obniżeniu na zawsze, czy jak?
Sowa dokładnie tłumaczy o co mi chodzi więc się nie będę powtarzać.
> Cwane. To jest właśnie to, co ja nazywam wyuczoną bezradnością --
Taaaaa- wyuczona bezradność u 7 latki, która nie jest w stanie dokładnie
domyc blatów. Taaaa a jak dziecko skończy roczek to powinno umyc po sobie
butelkę bo inaczej to jest wyuczona bezradność.... Ależ bzdura.
Nie zauważyłaś Karolino, że właśnie to iż małe w końcu dzieci SAME za pomocą
ostrych noży robię sąłatkę świadczy o tym, że nie ma mowy o żadnej
bezradności? Że chcą to robić, garną się do tego?
I jeśli myślisz, że one spokojnie wsuwają tę sałatkę a ja sprzątam - to się
grubo mylisz nie pierwszy raz zresztą. Pokazuję im na czym polega dokłądne
sprzątniecie. Jednak to,że wiedzą jak zrobić to nie znaczy, że potrafią
praktycznie wykonać to tak jak ja bym wykonała. Muszą mieć możłiwość i
przestrzreń aby się nauczyć a to niestety wiąże się z zapaćkaną sosem
czekoladowym podłogą. Cwany 7 -latek. Gratuluje znajomości psychiki dzieci-
uważasz, że celowo cygani cwaniaczka aby kto inny odwalił czarną robotę?
Manipuluje świadomie? Toż to kompletna bzdura.
>> gwarantowane, że nie będzie się dostawało żadnych prac domowych. :> A
> przecież 7-letnie dziecko nie jest już fajtłapą, pamiętam siebie w tym
> wieku -- portafiłam porządnie wyszorować całe mieszkanie (no jak rany, to
> nie fizyka kwantowa, po prostu łapie się ścierkę i sprząta tak długo, aż
> jest czysto..
Jestem pod wielkim wrażeniem aczkolwiek szczerze współczuję. Ja tam w wieku
siedmiu lat spędzałam życie na zabawie i przy ksiązkach, które uwielbiałam.
łącznie z pomyciem wnętrz szafek (co oczywiście
> równało się wcześniejszemu wyciągnięciu ich zawartości, a po skończeniu
> włożeniu tego z powrotem) i wypastowaniem parkietu. Ale moja Mama
> stosowała wobec mnie politykę: "Nie odejdziesz, póki nie zrobisz
> porządnie, choćbyś miała do rana siedzieć." -- udawanie, że nie umiem,
Moim zadaniem bez doskonałej znajomości możliwości dziecka (koncentracja,
sprawawność manualna itd) - można łatwo przesadzić i zrobić dziecku wielką
krzywdę. W końcu nie będziesz wymagała aby trzylatek ukroił sobie chleb i
posmarował masłem- prawda? 7- latek to jeszcze jest dziecko i nie potrafi
zrobić wszystkiego jak dorosły. Bywają wyjątki- chyle przed Tobą czoła(
fajny image....) - ale na pewno niedomyty blat to nie jest przejaw lenistwa,
manipulacji i świadomego zakłamania rzeczywistości. Tego jeszcze 7 latek tez
zazwyczaj się nie nauczył...
> nie będzie odbarwień i różnicy, między miejscami mytymi często i tymi
> mytymi rzadko); naprawdę niepojęte jest dla mnie, że można sprzątać tylko
> dookoła, tam gdzie widać...
Jak nie masz dzieci i psa to możesz rzeczywiście tego nie rozumieć. Nie wiem
czy współczuć Ci czy zazdrościć. U mnie zmywa sie podłogę co najmniej dwa
razy w tygodniu a czasem i częściej. Nie wyobrażam sobie abym miała odsuwać
dywany i meble aby ja umyc równiez tam gdzie nie widać. Ale to kwestia
osobista i nie podlega dyskusjom.
> Można się urobić jak dzika świnia i pójść do kosmetyczki. Ale fajny imidż
> sobie kreujesz. =] LOL.
Ale ja się nie urobię jak dzika świnia- najwyżej kosmetyczka!
> > Myję pólki, nabłyszczam układam ksiązki według
>> ustalonego porządku.I na tym to polega. Lubię mieć w obowiązkach
>> przyjemność- klimat przdświąteczny w moim wypadku jest ku temu wybitnie
>> korzystny.
>
> Mnie motywuje to, że będzie albo posprzątane, albo brudne. Innej motywacji
> mi nie trzeba.
Jestes super skoro tak Ci to łatwo przychodzi. Ja musze mieć silną
motywację do sprzątania bo zbyt wiele rzeczy mnie pasjonuje na codzień i nie
podniecam sie tak bardzo czystością w domu.
>
> Ciekawe. Jak Dunia napisała, że nie ma kurzu w domu, to odpisałaś, że w to
> nie wierzysz i że się kreuje
Bo nie wierzę, że nie ma w domu ani grama kurzu. I tak jak nauczyciel zawsze
udowodni, że ma rację to to tez można zawsze udowodnić. A kwestia jest w
tym, czy ten kurz się wyciera i jak często. I kwestia osobistej wrażliwości.
Ale jak nie zrozumiałaś to uprzejmie wyjaśniam.
. A teraz piszesz, że nigdy nie masz w
> domu brudu...
Nie mam bo na bieżąco sprzątam i raz na rok myję te lampy w piwnicy!
Pozdrawiam Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2004-12-20 14:39:27
Temat: Re: Świąteczne porządki
>
> porządkowych dzieci daje mi to, że sama kiedyś byłam dzieckiem i mam
> Matkę, która była dla mnie przykładem, że posiadanie dziecka i czystego
> domu jednocześnie wcale się nie wyklucza, o ile się tego naprawdę chce?
> Kaszycha nie napisała, że *jej* się zmieniły standardy -- z czym bym nie
> polemizowała, bo to w końcu jej chałupa i jej porządki -- napisała, że one
> się po prostu zmieniają od momentu wejścia w posiadania dzieci, co dla
> mnie jest nieprawdą, bo na własne oczy widziałam, że te standardy mogą
> pozostać bez zmian i można je wpajać dzieciom od momentu, kiedy są na to
> gotowe (dzieci, nie standardy).
Miałam koleżankę, która co sobotę szorowała kamienne schody przez dwie
kodygnacje od 6 bodajże lat życia. Również gotowała obiady bo mama
pracowała. Radziła sobie doskonale ale w jej osobistym przekonaniu miała
spieprzone dzieciństwo i uważa, że nie ma z niego ani jednego dobrego
wspomnienia. I choć świtenie szoruje kamienne schody wcale jej się do nie
przydaje ....
Moje rozumienie posprzątanego domu uległo zmianie po narodzinach dzieci. Jak
dorosną i nie będę juz eksperymentowały w kuchni to Ci odpowiem czy wróciły
do wcześniejszych norm. W każdym razie nie siedzę i nie narzekam - a kiedyś
to jak posprzątałam to było i przez tydzień czysto.....
Sowa pisze dokładnie i jasno o tym co wiąze się z posiadaniem dzieci i
porządkiem w domu- moje córeczki właśnie obcięły lalce włosy i choć znaczna
większość trafiła do kosza pozosytało mi trochę do zrobienia.
Pozdrawiam
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2004-12-20 14:44:13
Temat: Re: Świąteczne porządki
Neokaszycha wrote:
> Bo nie wierzę, że nie ma w domu ani grama kurzu.
Gram to pewnie sie znajdzie.
Ale z cala pewnoscia nie ilosci, ktore trzeba rytualnie wymiatac akurat
przed swietami.
D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/mallorca.html
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2004-12-20 14:57:05
Temat: Re: [OT] Re: Osrodek Diagnostyki i Leczenia Nieplodnosci
Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:cq6lq4$9o0$1@inews.gazeta.pl...
> Neokaszycha <k...@p...onet.pl> napisał(a):
>
>>
> Przecież sama sobie odpowiedziałaś - bo zarabia w ten sposób na życie. To
> jest jej praca. A Twoja nie. (Chyba. Spotkałam się humorystycznymi
> wypowiedziami typu "matka to mój zawód", ale może litościwie to
> przemilczę.)
To co ja wtedy robię - uprawiam hobby czy się samoserwisuję.
>> W bliskich relacjach międzyludzkich nie ma mowy (moim zdaniem mowy) o
>> żadnej wymianie usług. Ani pomiędzy małżonkami ani pomiędzy rodzicami i
>> dziećmi. I fakt, że absolutnie nie wiem i nie zastanawiam się jakie
>> USŁUGI
>> świadczą na moją rzecz moje córki.
>
> Przykra sprawa - zatem posiadanie dzieci nie daje Ci nic na plus?
A co mają USŁUGI z czyms na plus. wszakże czytam to co piszesz- piszesz o
usługach. Bardzo nietrafione, nieadekwatne słowo. Moim zdaniem w rodzinie
nie ma dla niego miejsca. Jednak daje obraz Twogo postrzegania układu
rodzinnego. Smutny i bardzo materialistyczny.
Odważne
> wyzwanie. Everybody, let's thank Kaszycha for sharing this with us.
>
> ("Usługi" to tylko takie słowo. Możesz nazwać to dowolnie.)
Jak piszesz usługi to ja myślę o usługach. I nie znaczy to nic ponad usługa.
Czyżby Twój słownik był tak ograniczony, że nie potrafisz się wypowiedziec
precyzyjnie. Quel dommage? Polecam słownik poprawnej polszczyzny.
Ja użyłabym innego złowa- ale to Twój przekaz nie mój i Twoje zdanie nie
moje więc co ja mam Tobie wymyślac odpowiednie słowa?
>> Bynajmniej nie uważam tego za obciach. Jednak czytając
>> Twoje wypowiedzi to widzę, że Bogiem Twoim jest kasa
>
> <niepewnie>A nie praca dla samej pracy w wyścigu szczurów? Albo praca, bo
> się
> robi coś fascynującego? Bo nie wiem. </niepewnie>
A powinnaś! W końcu to Twoje życie.
>> - i rozumiem, że przed
>> urodzeniem potomka sprządzisz dokładny cennik usług świadczonych
>> wzajemnie.
>
> Jaaaasne, wszyscy dzieci to dzieci mają z czystego żywego altruizmu, a nie
> dlatego, żeby się dowartościować, żeby im to coś załatwiało, żeby nie czuć
> się samotnie, albo nie dlatego, żeby im kto miał szklankę wody na starość
> podać.
Strasznie mi Ciebie żal. naprawdę współczuję szczerze bo widać, że nie masz
pojęcia o czym piszesz i długo się nie przekonasz ....
>> Jednakowoż Twoja odpowiedź to znów unik- powiedz po prostu,że się
>> zapędziłaś- to nie żadne wstyd przyznać się do błędu.
>
> Niestety. Podtrzymuję, wysoki sądzie. Związek, rodzina, to taki układ,
> gdzie
> wszyscy sobie coś wzajemnie dają. Źle byłoby, gdyby nie.
Usługi.
>> Co Ci strzeliło do głowy z tym PRL? Urodziłam się. Nie jestem aż tak
>> stara.
>
> To czemu masz wizję pracy etatowej jak z?
A co to znaczy jak z?
I gdzie odnalazałaś moja wizję pracy etatowej?
>> To, że w moich wypowiedziach nie znajdujesz charakterystyczne zziajnego
>> oddechu pędzących szczurów nie znaczy, że nie wiem na czym ten wyścig
>> polega.
>
> Też z książek? Skoro deklarujesz, że nie bierzesz udziału?
Umiałam spokojnie wysiąść- i z doświadczenia wiem, że to nie jest łatwe.
> zapewnić sobie mieszkanie, bo nie ma gdzie mieszkać? To też motywacją
> podstawową jest mamona? A jak ma na utrzymaniu bezrobotnego męża i chorą
> teściową? Nie wszyscy mają w domu jelenia, którzy na wszystko zarobi, i
> nie
> wszyscy zarzynają się na trzecie perfumy w miesiącu.
Motywacja jest rzeczywiście istotna. Ale to jest wtedy wybór a nie
konieczność. I nie smędzę- ja to muszę pracować 12 godzin. Nie muszę tylko
chcę bo mam cel.
> I oczywiście odrzucasz jako niezorganizowany pomysł, że ktoś może robić to
> co
> lubi, bo ma poczucie, że robi coś naprawdę ważnego?
To jest najlepsze wyjście robic to co się lubi i w czym ma się przyjemność.
Ale bez przesady. Wykonywanie najbardziej ulubionej pracy przez 14 godzin
dziennie przez 7 dni w tygodniu zmieni Ci te prace w krótkim czasie w
koszmar. Ważna jest zdrowa równowaga.
>> A-i bardzo kocham mój miły, ciepły, pachnący obiadem i domowym ciastem
>> skansen. Bardzo lubię i nie wyobrażam sobie abym mogła istnieć bez niego.
>> Jestem jedynym, znanym mi bezpiecznym miejscem.
>
> Wyrazy współczucia - ja poza domem mam takich miejsc naście.
Niepotrzebne. Wolę jedno- ale prawdziwe niż naście namiastek. To tak jak ze
związkiem-
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2004-12-20 15:41:12
Temat: Re: Świąteczne porządkiNeokaszycha wrote:
> Miałam koleżankę, która co sobotę szorowała kamienne schody przez dwie
> kodygnacje od 6 bodajże lat życia. Również gotowała obiady bo mama
> pracowała. Radziła sobie doskonale ale w jej osobistym przekonaniu miała
> spieprzone dzieciństwo i uważa, że nie ma z niego ani jednego dobrego
> wspomnienia. I choć świtenie szoruje kamienne schody wcale jej się do nie
> przydaje ....
Grunt to jakiś zdroworozsądkowy przykład. Masz takich więcej? :> Nie
wiem, co chcesz udowodnić -- że rodzice powinni latać za dziećmi i
sprzątać, bo inaczej te będą miały spieprzone dzieciństwo? Kazać dziecku
szorować co tydzień kamienne schody to głupota granicząca z sadyzmem,
ale IMO przyczyny spieprzonego dzieciństwa leżą znacznie głębiej, niż w
tym tylko, że matka kazała sprzątać. Ja też sprzątałam całe mieszkanie
odkąd pamiętam, bo moja Mama pracowała -- tyle, że ja nie robiłam tego,
bo mnie zmuszano, a po prostu zdawałam sobie sprawę, że Mamie jest
ciężko i jakaś pomoc się jej ode mnie należy.
Swoją drogą kiedyś w liceum rozpętałam ogromną burzę na fakultecie
biologicznym, podczas dyskusji o lekach. Odważyłam się stwierdzić, że
ludzie ostatnio coraz częściej zamiast zdrowo żyć i zapobiegać chorobom
łykają pigułki i myślą, że to im przedłuży życie, które sami sobie
skracają. Zasugerowałam, że ludzie nie potrzebowaliby wielu leków, gdyby
się zdrowo odżywiali, znajdowali czas na relaks, odreagowywali stres,
zamiast go kumulować... Na to jedna z koleżanek się ogromnie oburzyła,
że niby jak jej matka ma odpoczywać i odreagowywać, skoro rano wstaje i
leci do pracy, potem przychodzi i musi ugotować obiad, posprzątać,
pozmywać itd. Niesamowicie zdumiona zapytałam: "A co ty w tym czasie
robisz? Nie mogłabyś wziać części tego na siebie, żeby matka mogła
odpocząć?" Odpowiedź była taka: "Przecież ja jestem jeszcze dzieckiem!"
Chodziło o 17-letnią pannicę. No, ale ta to na pewno nie miała
spieprzonego dzieciństwa, obawiam się, że przez całe dzieciństwo nie
ruszyła palcem w bucie, żeby matce pomóc.
> Sowa pisze dokładnie i jasno o tym co wiąze się z posiadaniem dzieci i
> porządkiem w domu- moje córeczki właśnie obcięły lalce włosy i choć znaczna
> większość trafiła do kosza pozosytało mi trochę do zrobienia.
To co Ty jeszcze robisz przed kompem?! Leć i sprzątaj po nich, migusiem!
A potem się dziw, że "nie potrafią" wokół siebie dokładnie posprzątać.
Pewnie, że "nie potrafią", bo i po co mają to robić, skoro wystarczy
pokazać, jak baaaaaardzo się nie potrafi nawet wrzucić śmieci do kosza
-- wtedy przyjdzie matka i odwali za nas robotę. LMAO. Kaszycha --
naprawdę uważasz, że Twoje córki nie są w stanie wrzucić lalczynych
włosów do śmietnika, a w wieku 7 lat porządnie wytrzeć stołu ścierką? To
masz bardzo niskie mniemanie o własnych dzieciach, tyle Ci powiem.
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2004-12-20 16:16:35
Temat: Re: Świąteczne porządkiNeokaszycha wrote:
> No tak- lekarza to Ty możesz logistyki uczyć.
Nie lekarza, a TŻ.
>>Z prac domowych to jedynie gotowanie mu odpuszczam, bo faktycznie
>>nie ma zbytniego talentu.
> Do gotowanie na codzień talent niepotrzebny.
Jasne, można wrzucić kostkę Knorra do gorącej wody i już jest obiad. Ale
ja tam wolę bardziej wyszukaną kuchnię.
> Może to własnie stereotyp,
> któremu ulegasz "odpuszczając".
Lubie dobrze zjeść. To nie stereotyp, to widzimisię.
>>Cwane. To jest właśnie to, co ja nazywam wyuczoną bezradnością --
> Taaaaa- wyuczona bezradność u 7 latki, która nie jest w stanie dokładnie
> domyc blatów. Taaaa a jak dziecko skończy roczek to powinno umyc po sobie
> butelkę bo inaczej to jest wyuczona bezradność.... Ależ bzdura.
> Nie zauważyłaś Karolino, że właśnie to iż małe w końcu dzieci SAME za pomocą
> ostrych noży robię sąłatkę świadczy o tym, że nie ma mowy o żadnej
> bezradności? Że chcą to robić, garną się do tego?
To, co im sprawia przyjemność, nie zauważyłaś? Robienie sałatki jest
znacznie bardziej interesujące, niż sprzątanie po robieniu sałatki -- to
jest mało zajmujące, więc to może zrobić matka. Podobnie jak wylizywanie
makutry po świeżo ukręconym kremie jest o niebo lepsze, do mycia tej
makutry, nespa?
> I jeśli myślisz, że one spokojnie wsuwają tę sałatkę a ja sprzątam - to się
> grubo mylisz nie pierwszy raz zresztą. Pokazuję im na czym polega dokłądne
> sprzątniecie. Jednak to,że wiedzą jak zrobić to nie znaczy, że potrafią
> praktycznie wykonać to tak jak ja bym wykonała. Muszą mieć możłiwość i
> przestrzreń aby się nauczyć a to niestety wiąże się z zapaćkaną sosem
> czekoladowym podłogą. Cwany 7 -latek. Gratuluje znajomości psychiki dzieci-
> uważasz, że celowo cygani cwaniaczka aby kto inny odwalił czarną robotę?
> Manipuluje świadomie? Toż to kompletna bzdura.
Gratuluję znajomości psychiki dzieci. Obok jest wątek, dlaczego prawie
pięciolatek sprawdza, na ile może się posunąć wobec matki. Nie raz
widziałam w sklepach scenki, gdzie na oko 3-4-5-letnie dziecko
szantażowało matkę i wymuszało kupno czegośtam poprzez rzucenie się na
ziemię i robienie sceny pełnej wrzasku tak długo, aż zawstydzona matka
spełniała zachciankę. Mogłabym tak jeszcze wymieniać, a TŻ wymieniałby
jeszcze dłużej, bo on się tym zawodowo zajmuje. Ale masz rację, Kaszycho
-- dzieci są durne i naiwne, i co jak co, ale kombinować to na pewno nie
potrafią. Taaak, gratuluję znajomości psychiki dzieci! Twoja znajomość
psychiki dzieci dorównuje mojej znajomości kosmobiologii.
>>>gwarantowane, że nie będzie się dostawało żadnych prac domowych. :> A
>>przecież 7-letnie dziecko nie jest już fajtłapą, pamiętam siebie w tym
>>wieku -- portafiłam porządnie wyszorować całe mieszkanie (no jak rany, to
>>nie fizyka kwantowa, po prostu łapie się ścierkę i sprząta tak długo, aż
>>jest czysto..
> Jestem pod wielkim wrażeniem aczkolwiek szczerze współczuję. Ja tam w wieku
> siedmiu lat spędzałam życie na zabawie i przy ksiązkach, które uwielbiałam.
A ja czas wolny od sprzątania spędzałam zamknięta w ciemnej, wilgotnej
piwnicy, pełnej wygłodniałych szczurów. I pewnie właśnie przez to teraz
mój związek opiera się wyłącznie na seksie. Boże... Cycki mi opadają
ilekroć z Tobą rozmawiam.
> Moim zadaniem bez doskonałej znajomości możliwości dziecka (koncentracja,
> sprawawność manualna itd) - można łatwo przesadzić i zrobić dziecku wielką
> krzywdę. W końcu nie będziesz wymagała aby trzylatek ukroił sobie chleb i
> posmarował masłem- prawda? 7- latek to jeszcze jest dziecko i nie potrafi
> zrobić wszystkiego jak dorosły. Bywają wyjątki- chyle przed Tobą czoła(
> fajny image....) - ale na pewno niedomyty blat to nie jest przejaw lenistwa,
> manipulacji i świadomego zakłamania rzeczywistości. Tego jeszcze 7 latek tez
> zazwyczaj się nie nauczył...
Dobre. 7-latki to najbardziej prawdomówne i pracowite istoty na Ziemi.
Nie kłamią, nie bywają leniwe, nie manipulują dorosłymi... Ty się chyba
dzisiaj uparłaś, żeby mnie doprowadzić do kolki ze śmiechu. A do umycia
blatu stołu to naprawdę trzeba niesamowitej zdolności manualnej. W końcu
wiadomo, że siedmiolatek to pokraka, która dobrze, jeśli się o własne
nogi nie zabije. Ty serio tak o swoich córkach?
>>nie będzie odbarwień i różnicy, między miejscami mytymi często i tymi
>>mytymi rzadko); naprawdę niepojęte jest dla mnie, że można sprzątać tylko
>>dookoła, tam gdzie widać...
>
> Jak nie masz dzieci i psa to możesz rzeczywiście tego nie rozumieć.
Mam dwa psy, jednego wiecznie śliniącego się i zabłoconego owczarka,
drugiego wiecznie gubiącego sierść i czasem sikającego na dywan
terierka. A bywało, że miałam tych psów więcej, bo czasem zajmuję się
szukaniem domów dla porzuconych psów, które natenczas dekuję u siebie.
Jakieś pytania?
> Nie wiem
> czy współczuć Ci czy zazdrościć.
Nudna jesteś z tym swoim współczuciem, które w dodatku z daleka pachnie
nieszczerością. Masz jakieś problemy, że ciągle szukasz kogoś, komu
mogłabyś powspółczuć? Na zasadzie, że jak nie masz na nowe buty, to
szukasz kogoś, kto nie ma nóg? No to powiem Ci, że ja mam nogi i to
całkiem niezłe, obejdę się bez współczucia.
>>Mnie motywuje to, że będzie albo posprzątane, albo brudne. Innej motywacji
>>mi nie trzeba.
>
> Jestes super skoro tak Ci to łatwo przychodzi.
Ja w ogóle jestem super.Tylko mam traumę z dzieciństwa i związek oparty
wyłącznie na seksie. A poza tym -- zieeeew.
Pozdrawiam,
Karola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |