Data: 2006-04-05 16:15:38
Temat: Re: Szkola jakiej nie znacie
Od: "Katja" <k...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ehe, dobry ten przyklad, ciekawe co jeszcze moze wplywac na takie
traktowanie nauczyciela. U mnie w liceum podobne rzeczy jakie ty
opisujesz z lekcji religii zdarzaly sie t y l k o na fizyce. Znaczy
nikt nikogo nie bil, ale wystawianie lawek za okno (to byl parter),
rzucanie kielbasa albo calymi kanapkami w tablice, byly na
porzadku lekcyjnym.
Byla tez grupa nierozrabiajaca, akurat moja, ja osobiscie w jakis
dziwny sposób docenialam starania nauczyciela fizyki, któremu i tak
niestety nic z nauczania nie wychodzilo. Staral sie, ale nic z tego,
fatalnie organizowal czas lekcyjny i w ogóle mu nie szlo.
Pan Rysio byl naszym któryms tam nauczycielem fizyki, jego
poprzednik zas urzadzal z lekcji fizyki swoje sesje terapeutyczne, a
my sluchalismy znudzeni jego opowiesci (na tematy osobiste,
wlacznie z tym co je, z kim mieszka itp.).
Co lepsze pan Rysio mal równiez klopoty w rownoleglej klasie w
której uczyl, tam uczniowie posuwali sie nawet do wysmiewania jego
farbowanej fryzury epitetami "ty lisie farbowany'.
To chyba bylo tak, ze jesli nauczyciel nie potrafil w zaden sposób
zainteresowac klasy materialem lekcyjnym, klasa go nie szanowala. No
i zaczynaly sie dziac dziwne rzeczy - z nudy. U zadnego innego
nauczyciela nie dzialy sie podobne rzeczyjak na fizie, chciaz raz
zdarzyla sie nauczycielka biologii, która wprowadzala prawdziwy
terror - przez to miala posluch, ale wyniki nauczania zadne
(uczniowie sie jej bali, kolejna skrajnosc). Potem sie okazalo,
ze wczesniej uczyla w tym liceum, ale z powodu "zalamania
psychicznego" poszla na dlugie zwolnienie, jakos podczas nauczania
mojej klasy tez "zalamanie'" ja dopadlo i moze tak 'pouczala' tej
biologii 1-1,5 roku, a potem przerwa 2-3 lata.
Pamietam jak moja klasa byla zachwycona 1 lekcja fizyki, gdy inna
nauczycielka przyszla na zastepstwo, bo pan Rysio byl chory. Babka
potrafila tak wypelnic 45 minut, ze nikt z uczniów nie mial czasu
na glupoty. No i to jest chyba ta cala tajemnica zdobywania atencji
na lekcji bez podporzadkowywania sobie kogokolwiek. Moze przyczyny
debilnego zachowania uczniów trzeba szukac blizej, caly czas w
klasie.
Nauczyciel to nie moze byc byle memlo jak moja nauczycielka historii
którego to przedmiotu (jej nie) cala klasa szczerze nienawidzila
(ale ekscesów nie bylo) i wolelibysmy pania historyczke która
dala nam sie poznac na lekcjach WOS-u.
Nauczyciel powinien byc inteligentnym pasjonata, jak Jesus pisze,
powinien znac sie na tym biznesie, zeby uczniowie mogli to kupic -
dla wielu z naszej klasy idealem byla pani Anna Milewicz, która juz
nie uczy j. polskiego, ale mysmy jeszcze mieli to szczescie. Byla
doskonala i robila to w wirtuozyjnym stylu, spokojnie, bez
przebojowosci; wtedy nawet po 2-3 godzinach zajec w cudowny sposób
nikt nie byl zmeczony (przebojowa nauczycielke udalo mi sie
poznac na studiach, jak po 1 godzinie wykladu z chemii ludzie juz
nie mogli i mieli mase wyrw w notatkach i umysle, za to u innego
nauczyciela tez chemii, notatki byly kompletne i wszystkim sie
chcialo zostac na dodatkowych zajeciach oczywiscie z chemii
wieczorem, chemie moglismy chlonac ciagle i jeszcze bylo miejsce
-no ale na studiach jest inaczej, tam sie przychodzi bo sie chce a
nie musi).
Kilka razy osobiscie slyszalam komentarze odnosnie Milewicz typu
"bo ona nie MUSI pracowac", i moze ten fenomen polega wlasnie na
tym, ze nie musiala tylko chciala i to lubila.
Swoich nauczcieli moge podzielic na:
-memly u których sie z nudy spi,
-trrorystów u których sie musi,
-takich co potrafia, ci sa najlepsi
-biedne zuczki u których jedni dostaja kompletnego odpalu, inni
zas udaja z litosci ze korzystaja z lekcji
-przebojowych meczycieli, którzy zmorduja aule nadmiarem
wszystkiego
-kompletnych idiotów którzy zdarzaja sie niestety i niestety juz w
szkole podstawowej zadnych wladzy i autorytetu (tu jest ich
najwiecej, latwo rzadzic dzieciakami nad którymi ma sie
przewage).
Czyli jak nauczyciel jest dobry, to wszystko jest w porzo, jak sie nie
nadaje, to ma pieklo. W innych zawodach ta zasada jakos dziala, ale
w nauczycielskim nie.
Nie nadajesz sie do pracy, to zycie cie zweryfikuje - nauczycielem
zas moglo zostac praktycznie kazde ciele i stad problemy na
lekcjach. Podobno jak nauczyciel sobie nie radzi to zawsze ma jeszcze
autorytet....no i etatu mu nawet wojna nie zabierze.
|