Data: 2007-09-28 22:00:39
Temat: Re: Trening umysłu
Od: Ikselka <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
michal pisze:
>
> Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości :
>
>>> Ty widzisz w tym szukanie poklasku, a ja widzę szukanie wsparcia w
>>> pokrywaniu kosztów na pomocne działanie i pokazywanie istniejącego
>>> problemu szerokiej rzeszy ludzi dobrej woli, którzy mogą pomóc, a nie
>>> wiedzą komu mogliby.
>
>> Wiedzą, wiedzą: dla chcącego...
>
> Bez mediów nie wiedziałabyś nawet, co Dymna robi.
Ale czemu o Dymnej? Powiem szczerze, że mało mnie zajmuje jej
działalność. Ot, jedna z komet na niebie. Epizod.
Ja wiem, komu mam pomagać :-) Bez mediów.
Mam blisko do potrzebujących, jak każdy z nas - czasem dwa kroki. Trzeba
tylko mieć oczy, bo oni rzadko proszą - mają dumę.
>
>> To nie jest kwetia Twojej wiary, oni po prostu tacy sa.
>
> No to mamy swoje subiektywizmy czy nie? ;))
Mamy :-)
I obiektywizmy: aktorzy to... nieźli aktorzy :-D
>> Wybacz, ale małżeństwa w to nie mieszaj. To związek biologiczny. Dla
>> wielu - też emocjonalny i religijny. Ekonomiczny - na końcu.
>> Poza tym - nie sprzedaje się, lecz oddaje drugiemu. Nie myśl, że
>> uderzasz w moją czułą strunę. Na zimno Ci powiem, że jako niepracująca
>> żona dałam mojemu mężowi więcej, niż zdołałby kupić za wszystkie jego
>> pieniądze - wliczając w to tylko dzieci, to już starczy :-)
>
> Nie bierz tego, co napisałem, do siebie.
Ani myślę! Gdybym tak pomyślała, dostałbyś po łapach ;-P
> Ja właśnie tak uważam, że
> ludzie dają siebie innym ludziom, ale nie tylko w małżeństwach. Można
> dawać coś bezpośrednio społeczeństwu
He he - np. politycy?
;-P
Dawanie siebie wszystkim to żadne dawanie.
Dawanie wszystkiego jednemu - to już brzmi lepiej, co?
:-P
> i można jednej, dwóm i grupom osób.
> I nie chciałbym się tutaj dopatrywać forsowania jakichś partykularnych
> interesów, "bo są aktorami, bo są politykami czy reprezentują
> jakiekolwiek grupy zawodowo-hobbystyczne. Każdy z nich może być tym
> aniołem i każdy może być hohsztaplerem. To nie pomiędzy grupami
> zawodowymi biegnie linia podziału.
Jasne, tylko między predyspozycjami.
Aktorstwo - to predyspozycja, w dodatku bardzo podobna do prostytucji.
Ale - zostawiam to już. Pal sześć aktorstwo, prostytucję. Nazwijmy to
teraz manipulacją emocjami. Lepiej? Chyba nie, zważywszy chwilowość
ludzkich emocji (nie uczuć - nie mylić z uczuciami).
>
>>>> Powiedz, skąd się np. bierze u aktorów takie nasilenie rozwodów,
>>>> romansów, skandali?
>
>>> Większa wrazliwość, moja droga, większa wrażliwość. Dlatego nie każdy
>>> może być aktorem. :)
>
>> Raczej mniejsza. Mylenie rzeczywistości z fantazją. Jak dzieci i gry
>> komputerowe - "zabij go, zabij!" - i co, nic się przecież nie dzieje!
>> Przenieśmy to w rzeczywistość! I - mamy rozwód, zdrady, skandale.
>
> Nie masz przypadkiem jakiejś obsesji na punkcie środowiska aktorskiego? :)
Przeciwnie. Kocham aktorów, wielu, wielu. Za ich wspaniałą prostytucję
(no, musiałam, sam wywołaleś) :-)
>>>> I żeby nie było: w tym przypadku TA prostytucja nie budzi mego
>>>> zgorszenia, bo służy warsztatowi i rozwojowi kultury. Ale jednak to
>>>> prostytucja.
>
>>> Zamykam oczy nie mogąc tego czytać!... ')
>
>> Najwyraźniej słowo "prostytucja" kojarzy Ci się tylko ze sprzedajną
>> miłością :-)
>> Prostytucja nie musi gorszyć! - pozostając prostytucją w swej istocie.
>
> Nie znasz innych określeń, tylko musisz użyć słowa pejoratywnego?
Tak Cię to razi? Pejoratywne? Przecież córy Koryntu nie były raczej
nizinami moralnymi?
A kurtyzany? A gejsze? Hmmm, czy Ty aby nie masz przed oczami jedynie
obrazu naszej polskiej przydrożnej żałości?
> Nazywajmy rzeczy po imieniu, a nie dzielmy prostytucję na złą i dobrą.
> Taką mam propozycję... żebym nie musiał zgadywać, czy Ty chcesz aktorów
> obrazić, czy podziwiać... ;)
Podziwiać obrażając, rozdrapując rany zasypywać je pocałunkami ;-)
Bo to bestie są ludzkie, z nimi źle, bez nich jeszcze gorzej.
Kocham teatr, ale nie bezkrytycznie. Tworzą go jednak tylko ludzie, a
wielu z nich na tyle "odwala", że chcą być kimś(czymś?) więcej...
>>>>> Wracając do aktorstwa to jestem nawet przekonany, że to oni właśnie
>>>>> potrafią odróżnić, kiedy grają, a kiedy są sobą - poniewasz dobrze
>>>>> znają swój warsztat, którym sie posługują.
>
>> Tak dobrze, że nie chce im sie wracać "w siebie", bo szkoda czasu i
>> energii na te powroty, można wypaść z wprawy :-)
>
> Z wypowiedzi znanych aktorów pamiętam zupełnie inne opisy relacji i
> zależności na linii praca - życie prywatne.
Dobrze , że piszesz "z wypowiedzi aktorów" :-)
K r e a c j a.
> Zresztą w innych profesjach
> też wielu ludzi wyraźnie odmiennie spędza czas w pracy i w domu.
Nie o to chodzi. Ja w szkole też byłam inna, niż w domu. Jednak w szkole
nie czułam się matką, kucharką, ogrodniczką, muzykiem...
W domu zaś - przestawałam natychmiast być nauczycielem.
O to mi chodzi cały czas.
A oni - grają w domu, grają w teatrze, grają nawet na własnym
pogrzebie... lub co gorsza - reżyserują :-)
> Dobrze
> na zdrowie psychiczne działają przeciwieństwa i dystans między jednym a
> drugim.
Otóż to, otóż to. Aktorzy go nie mają (oczywiście poza nielicznymi
jednostkami potwierdzającymi tylko regułę).
>> Co do "całości poświęcenia" pozostałych osób, które wymieniasz,
>> dyskutowałabym długo, nie umniejszając jednak wcale ich pozytywnego
>> znaczenia.
>
> Nastawiasz się na ujemne skutki uboczne w działanu pasjonatów. A to
> przesłania ich dokonania.
Nie przesłania, lecz podkreśla. Nie widzisz tego? Oczywiście te
dokonania, które stały się faktem bezspornym, pomimo wielu niebezpieczeństw.
> Ja nie lubię szukać dziur w całym. Nie ma to
> dla mnie większego sensu.
Nie szukam dziur. Ale i nie gloryfikuję. Przecież nikt z "aniołów" tego
nie oczekuje, co?
;-)
> Tym bardziej, że o jakichś spektakularnych
> nieszczęściach wynikających z działalności tych i podobnych osób chyba
> nie słyszałem.
MEDIA Ci nie powiedziały. Ale to nie znaczy, że gdzies tam jakiś chory
człowiek nie załamał się z tego powodu, że go nie zakwalifikowali do
programu pomocy. Lub że po programie sponsor nie wstrzymał po cichutku
subwencji.
Po prostu wiesz/wiemy to, co nam media podają, zrozum to wreszcie. To
informacja względna.
> Bo wybacz, ale Twoja teza o rozbudzeniu niespełnionych nadziei nijak się
> nie ma do nieszczęść wszelakich.
Do wszelakich nie, ale pewno do wielu ma się.
>
>>>> Branie odpowiedzialności za tłum potrzebujących to
>>>> nieodpowiedzialność. Matematycznie traktując - analogia do
>>>> odpowiedzialności zbiorowej, która jest też zawsze żadna.
>
>>> Nie rozumiem, jak można mniemać, że pomagając szkodzi się.
>
>> Nie mniemam tak! Tak to zrozumiałeś? Ja rozgraniczam aspekty pomocy.
>> Rozważam je. Biorę pod uwagę. Ważę. Myślę, czy stać mnie na konkretną
>> formę pomocy, obliczam.
>
> A oni się nie chrzanią, tylko biorą byka za rogi. Resztę rozpatruja już
> w praniu.
I szczęśliwym trafem okazuje się zawsze, że to właśnie im się udaje
doprać do końca? czy to nie dziwne?
Media.
> I tym oni różnią się od nas, którzy się zastanawiamy, ważymy,
> obliczamy... o psia mać! umarł ktoś! a ja chciałem mu pomóc, nie zdążyłem!
> Spieszmy się kochać ludzi.... :)
"Śpiesz się powoli" - stare rzymskie (?) powiedzenie. Do pomagania też
trzeba się przygotować, bo na hurra - to można sobie na nartach
pozjeżdżać, a i to groźne w skutkach.
>>> Nawet jak się nie uda, to lepiej było próbować niż zaniechać.
>
>> Nawet jak się zawiedzie czyjąś nadzieje?
>
> Oczywiście że tak. Po trzykroć tak. Dlaczego obawiasz się niespełnionych
> nadziei, skoro da Ci nawet dwie minuty radości z życia więcej. Tylko.
Ale to nie mnie ma dać coś więcej - chyba?
>
>>> Nadzieja nie zabija. Chociaż wg Ciebie zdaje się, że tak.... ;)
>
>> Zawiedziona nadzieja zabija.
>
> Chyba tylko frustratów. Jeżeli coś kogoś zabija, to prędzej świadomość
> własnego nieudacznictwa, prześladowcza mania lub jakieś inne kłopoty z
> własna psychiką ale na pewno nie nadzieja, która się nie spełniła.
Tak. Wyobraź sobie, że obiecano Ci operację ratującą życie, a sponsor po
programie TV się wycofał, bo reklamie stało się zadość...
Albo po prostu umarł. Takie rzeczy się zdarzają, ale o nich się nie
trąbi. Środowisko dziennikarskie też troszkę znam...
>>>> Ale to ciągle nie są kryteria wyboru konkretnego przypadku "do
>>>> pomocy". Obawiam się, że gra tu rolę tylko i wyłącznie medialność
>>>> pani Dymnej, branie pod uwagę, co ciekawiej będzie wyglądało przed
>>>> kamerą, co bardziej wpłynie na oglądalność - niestety...
>
>>> Przy dobrej organizacji nie ma osób pozostawionych bez pomocy.
>
>> Cała Afryka czeka na dobrą organizację...
>> Dzieci w Ameryce Łacińskiej też czekają.
>> Tysiące bezdomnych w Polsce też...
>
> Więc czemu chcesz umniejszać osiągnięcia tych, których jest zbyt mało?
Gdzie je umniejszam???
Ja tylko ich nie gloryfikuję. Przecież ma być cisza na temat, tak?
Przecież liczą się tylko czyny?
Nie będę piała z zachwytu nad kimś, kto czyni dobro, bo inaczej nie
potrafi. A jeśli czyni dobro, żeby nad nim z tego powodu piać, to...?
>
>>> Angażowanie w pomoc inne osoby, wykorzystywanie pomysłów innych osob,
>>> informowanie, ogłaszanie (tv, prasa), wykorzystywanie chęci niesienia
>>> pomocy od osób, które takiej pomocy doświadzyły i w ten sposób
>>> odwdzięczają się światu: pomagaja innym, bo cos odkryli w sobie, coś
>>> się w nich zapaliło...
>
>> Byleby tylko zabawa nie polegała na podobaniu się sobie.
>
> XLko, błagam Cię, strząśnij z siebie te czarne okulary! ;DDDD
Czarne? Zerówki - ani nie powiększające, ani nie pomniejszające, i
wyobraź sobie - ciągle tęczowe (no, może ze złotawym antyrefleksem) :-P
> Nawet, jak ktoś pomaga innym skutecznie, bo ma wielkie parcie na szkło -
> to i tak czyni bardzo wiele. :)
No to - niech czyni i nie patrzy, czy inni robią to samo, niech ćwiczy
się w permanentności na nieskończenie długiej drodze :-)
Dlaczego aktorów-samarytan tak strasznie interesuje, aby być widzianym?
Ileż znam osób anonimowych, co oddają ten grosz ostatni i te siły gasnące...
--
XL wiosenna
====================================================
==========================
Chwilami jestem tu:
http://groups.google.pl/groups/profile?enc_user=eJTu
XQ0AAACUGFDz9PzxwnRUed8hFQkm
|