Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "michal" <6...@g...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Trening umysłu
Date: Sat, 29 Sep 2007 01:32:50 +0200
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 325
Message-ID: <fdk2v4$4p7$1@inews.gazeta.pl>
References: <fdavnd$oq8$1@news.onet.pl><fdb33h$3jt$1@news.onet.pl>
<fdb6ec$69s$1@atlantis.news.tpi.pl> <fdbbu0$cbl$1@inews.gazeta.pl>
<fdbrjb$j2s$1@inews.gazeta.pl> <fdbs6f$lh1$1@inews.gazeta.pl>
<fdbt4m$pah$1@inews.gazeta.pl> <fdbvh5$60k$1@inews.gazeta.pl>
<fdd2kj$cj9$1@inews.gazeta.pl> <fdd2p8$oue$1@atlantis.news.tpi.pl>
<fdemge$4rh$1@inews.gazeta.pl> <fdfgas$1bl$3@nemesis.news.tpi.pl>
<fdfqea$jd4$1@inews.gazeta.pl> <fdfr9v$r6s$1@atlantis.news.tpi.pl>
<1...@5...googlegroups.com>
<fdg08q$cpo$5@nemesis.news.tpi.pl>
<1...@n...googlegroups.com>
<fdg1hj$gm2$1@nemesis.news.tpi.pl>
<1...@5...googlegroups.com>
<fdgevc$h23$1@inews.gazeta.pl> <fdghn5$2h2$1@atlantis.news.tpi.pl>
<fdheci$qa$1@inews.gazeta.pl> <fdi5n6$7a3$1@nemesis.news.tpi.pl>
<fdiuog$mf8$1@inews.gazeta.pl> <fdj8ss$8av$1@nemesis.news.tpi.pl>
<fdjqfj$8ee$1@inews.gazeta.pl> <fdjtvf$9gp$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: nat-mi2-1.aster.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=response
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1191022373 4903 212.76.37.190 (28 Sep 2007 23:32:53 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 28 Sep 2007 23:32:53 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.3138
X-Priority: 3
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.3138
X-User: 6michal9
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:381716
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>>>> Ty widzisz w tym szukanie poklasku, a ja widzę szukanie wsparcia w
>>>> pokrywaniu kosztów na pomocne działanie i pokazywanie istniejącego
>>>> problemu szerokiej rzeszy ludzi dobrej woli, którzy mogą pomóc, a nie
>>>> wiedzą komu mogliby.
>>> Wiedzą, wiedzą: dla chcącego...
>> Bez mediów nie wiedziałabyś nawet, co Dymna robi.
> Ale czemu o Dymnej? Powiem szczerze, że mało mnie zajmuje jej działalność.
> Ot, jedna z komet na niebie. Epizod.
Ja nie chę o Dymnej tylko o tv, o której masz zdanie, że jest środkiem do
poklasku.
> Ja wiem, komu mam pomagać :-) Bez mediów.
Jednak innych mogą inspirować środki masowego przekazu. :) Bo Ty jedna, to
jednak mało...
> Mam blisko do potrzebujących, jak każdy z nas - czasem dwa kroki. Trzeba
> tylko mieć oczy, bo oni rzadko proszą - mają dumę.
Dotykasz teraz jeszcze innego problemu: Nie wszyscy chcą dać sobie pomóc...
:)
>>> To nie jest kwetia Twojej wiary, oni po prostu tacy sa.
>> No to mamy swoje subiektywizmy czy nie? ;))
> Mamy :-)
> I obiektywizmy: aktorzy to... nieźli aktorzy :-D
Ale niektórzy też są do dupy! ;DDDD
>>> Wybacz, ale małżeństwa w to nie mieszaj. To związek biologiczny. Dla
>>> wielu - też emocjonalny i religijny. Ekonomiczny - na końcu.
>>> Poza tym - nie sprzedaje się, lecz oddaje drugiemu. Nie myśl, że
>>> uderzasz w moją czułą strunę. Na zimno Ci powiem, że jako niepracująca
>>> żona dałam mojemu mężowi więcej, niż zdołałby kupić za wszystkie jego
>>> pieniądze - wliczając w to tylko dzieci, to już starczy :-)
>> Nie bierz tego, co napisałem, do siebie.
> Ani myślę! Gdybym tak pomyślała, dostałbyś po łapach ;-P
Łał! ;)
>> Ja właśnie tak uważam, że ludzie dają siebie innym ludziom, ale nie tylko
>> w małżeństwach. Można dawać coś bezpośrednio społeczeństwu
> He he - np. politycy?
> ;-P
No. Moja wnunia dostaje becikowe właśnie! Dzięki Giertusiowi... ;DDD
> Dawanie siebie wszystkim to żadne dawanie.
> Dawanie wszystkiego jednemu - to już brzmi lepiej, co?
> :-P
Lepiej. Ale jeszcze lepiej, jak by udało się siebie podzielić na... kilka.
;)
>> i można jednej, dwóm i grupom osób. I nie chciałbym się tutaj dopatrywać
>> forsowania jakichś partykularnych interesów, "bo są aktorami, bo są
>> politykami czy reprezentują jakiekolwiek grupy zawodowo-hobbystyczne.
>> Każdy z nich może być tym aniołem i każdy może być hohsztaplerem. To nie
>> pomiędzy grupami zawodowymi biegnie linia podziału.
> Jasne, tylko między predyspozycjami.
> Aktorstwo - to predyspozycja, w dodatku bardzo podobna do prostytucji.
> Ale - zostawiam to już. Pal sześć aktorstwo, prostytucję. Nazwijmy to
> teraz manipulacją emocjami. Lepiej? Chyba nie, zważywszy chwilowość
> ludzkich emocji (nie uczuć - nie mylić z uczuciami).
Spróbuj jeszcze ładniej... ;)
>>>>> Powiedz, skąd się np. bierze u aktorów takie nasilenie rozwodów,
>>>>> romansów, skandali?
>>>> Większa wrazliwość, moja droga, większa wrażliwość. Dlatego nie każdy
>>>> może być aktorem. :)
>>> Raczej mniejsza. Mylenie rzeczywistości z fantazją. Jak dzieci i gry
>>> komputerowe - "zabij go, zabij!" - i co, nic się przecież nie dzieje!
>>> Przenieśmy to w rzeczywistość! I - mamy rozwód, zdrady, skandale.
>> Nie masz przypadkiem jakiejś obsesji na punkcie środowiska aktorskiego?
>> :)
>
> Przeciwnie. Kocham aktorów, wielu, wielu. Za ich wspaniałą prostytucję
> (no, musiałam, sam wywołaleś) :-)
Jesteś perwersyjna! ;)
>>>>> I żeby nie było: w tym przypadku TA prostytucja nie budzi mego
>>>>> zgorszenia, bo służy warsztatowi i rozwojowi kultury. Ale jednak to
>>>>> prostytucja.
>>>> Zamykam oczy nie mogąc tego czytać!... ')
>>> Najwyraźniej słowo "prostytucja" kojarzy Ci się tylko ze sprzedajną
>>> miłością :-)
>>> Prostytucja nie musi gorszyć! - pozostając prostytucją w swej istocie.
>>
>> Nie znasz innych określeń, tylko musisz użyć słowa pejoratywnego?
>
> Tak Cię to razi? Pejoratywne? Przecież córy Koryntu nie były raczej
> nizinami moralnymi?
> A kurtyzany? A gejsze? Hmmm, czy Ty aby nie masz przed oczami jedynie
> obrazu naszej polskiej przydrożnej żałości?
>
>
>> Nazywajmy rzeczy po imieniu, a nie dzielmy prostytucję na złą i dobrą.
>> Taką mam propozycję... żebym nie musiał zgadywać, czy Ty chcesz aktorów
>> obrazić, czy podziwiać... ;)
> Podziwiać obrażając, rozdrapując rany zasypywać je pocałunkami ;-)
> Bo to bestie są ludzkie, z nimi źle, bez nich jeszcze gorzej.
> Kocham teatr, ale nie bezkrytycznie. Tworzą go jednak tylko ludzie, a
> wielu z nich na tyle "odwala", że chcą być kimś(czymś?) więcej...
Tak to niejednemu odwala. Mnie także. Też chciałbym być czymś wicej.
>>>>>> Wracając do aktorstwa to jestem nawet przekonany, że to oni właśnie
>>>>>> potrafią odróżnić, kiedy grają, a kiedy są sobą - poniewasz dobrze
>>>>>> znają swój warsztat, którym sie posługują.
>>> Tak dobrze, że nie chce im sie wracać "w siebie", bo szkoda czasu i
>>> energii na te powroty, można wypaść z wprawy :-)
>> Z wypowiedzi znanych aktorów pamiętam zupełnie inne opisy relacji i
>> zależności na linii praca - życie prywatne.
> Dobrze , że piszesz "z wypowiedzi aktorów" :-)
> K r e a c j a.
Na czwórce emitowane są fragmenty wykładów - rozmów znanych aktorów ze
studentami. Takie warsztaty studyjne. Bardzo dużo mówia o sobie. To bardziej
nauka o aktorstwie i roli aktora w społeczeństwie niż kreacja.
>> Zresztą w innych profesjach też wielu ludzi wyraźnie odmiennie spędza
>> czas w pracy i w domu.
> Nie o to chodzi. Ja w szkole też byłam inna, niż w domu. Jednak w szkole
> nie czułam się matką, kucharką, ogrodniczką, muzykiem...
> W domu zaś - przestawałam natychmiast być nauczycielem.
> O to mi chodzi cały czas.
> A oni - grają w domu, grają w teatrze, grają nawet na własnym pogrzebie...
> lub co gorsza - reżyserują :-)
No, pisałem już, że z tym się nie zgadzam. ;)
>> Dobrze na zdrowie psychiczne działają przeciwieństwa i dystans między
>> jednym a drugim.
> Otóż to, otóż to. Aktorzy go nie mają (oczywiście poza nielicznymi
> jednostkami potwierdzającymi tylko regułę).
Niet, niet oraz niet! ;)
>>> Co do "całości poświęcenia" pozostałych osób, które wymieniasz,
>>> dyskutowałabym długo, nie umniejszając jednak wcale ich pozytywnego
>>> znaczenia.
>> Nastawiasz się na ujemne skutki uboczne w działanu pasjonatów. A to
>> przesłania ich dokonania.
> Nie przesłania, lecz podkreśla. Nie widzisz tego? Oczywiście te dokonania,
> które stały się faktem bezspornym, pomimo wielu niebezpieczeństw.
>> Ja nie lubię szukać dziur w całym. Nie ma to dla mnie większego sensu.
> Nie szukam dziur. Ale i nie gloryfikuję. Przecież nikt z "aniołów" tego
> nie oczekuje, co?
> ;-)
Może nie oczekuje, ale należy im się mimo to uznanie.
>> Tym bardziej, że o jakichś spektakularnych nieszczęściach wynikających z
>> działalności tych i podobnych osób chyba nie słyszałem.
> MEDIA Ci nie powiedziały. Ale to nie znaczy, że gdzies tam jakiś chory
> człowiek nie załamał się z tego powodu, że go nie zakwalifikowali do
> programu pomocy. Lub że po programie sponsor nie wstrzymał po cichutku
> subwencji.
To zgadujesz po prostu, że tacy są... ;D
> Po prostu wiesz/wiemy to, co nam media podają, zrozum to wreszcie. To
> informacja względna.
Zgoda, ale nie ma sensu dopisywac sobie samemu resztę. ;)
>> Bo wybacz, ale Twoja teza o rozbudzeniu niespełnionych nadziei nijak się
>> nie ma do nieszczęść wszelakich.
> Do wszelakich nie, ale pewno do wielu ma się.
Uważaaaaj, bo Cię o przykład poproszę! ;) Tylko nie o tym ptaszku, co do
karmika niepotrzebnie leciał. ;)
>>>>> Branie odpowiedzialności za tłum potrzebujących to
>>>>> nieodpowiedzialność. Matematycznie traktując - analogia do
>>>>> odpowiedzialności zbiorowej, która jest też zawsze żadna.
>>>> Nie rozumiem, jak można mniemać, że pomagając szkodzi się.
>>> Nie mniemam tak! Tak to zrozumiałeś? Ja rozgraniczam aspekty pomocy.
>>> Rozważam je. Biorę pod uwagę. Ważę. Myślę, czy stać mnie na konkretną
>>> formę pomocy, obliczam.
>> A oni się nie chrzanią, tylko biorą byka za rogi. Resztę rozpatruja już w
>> praniu.
> I szczęśliwym trafem okazuje się zawsze, że to właśnie im się udaje doprać
> do końca? czy to nie dziwne?
> Media.
Nie media, tylko oni działali, a my jeszcze czekamy.
>> I tym oni różnią się od nas, którzy się zastanawiamy, ważymy,
>> obliczamy... o psia mać! umarł ktoś! a ja chciałem mu pomóc, nie
>> zdążyłem!
>> Spieszmy się kochać ludzi.... :)
> "Śpiesz się powoli" - stare rzymskie (?) powiedzenie. Do pomagania też
> trzeba się przygotować, bo na hurra - to można sobie na nartach
> pozjeżdżać, a i to groźne w skutkach.
Może jednak uzależnijmy te przysłowia od konkretnych sytuacji. Spróbuj się
spieszyć powoli na bieżni. Albo w zespole medycznym pogotowia ratunkowego.
;)
>>>> Nawet jak się nie uda, to lepiej było próbować niż zaniechać.
>>> Nawet jak się zawiedzie czyjąś nadzieje?
>> Oczywiście że tak. Po trzykroć tak. Dlaczego obawiasz się niespełnionych
>> nadziei, skoro da Ci nawet dwie minuty radości z życia więcej. Tylko.
> Ale to nie mnie ma dać coś więcej - chyba?
Ranyboskie! Mówię, dlaczego powinnaś nie bać się nadziei tych
niespełnionych. ;D
>>>> Nadzieja nie zabija. Chociaż wg Ciebie zdaje się, że tak.... ;)
>>> Zawiedziona nadzieja zabija.
>> Chyba tylko frustratów. Jeżeli coś kogoś zabija, to prędzej świadomość
>> własnego nieudacznictwa, prześladowcza mania lub jakieś inne kłopoty z
>> własna psychiką ale na pewno nie nadzieja, która się nie spełniła.
> Tak. Wyobraź sobie, że obiecano Ci operację ratującą życie, a sponsor po
> programie TV się wycofał, bo reklamie stało się zadość...
> Albo po prostu umarł. Takie rzeczy się zdarzają, ale o nich się nie trąbi.
> Środowisko dziennikarskie też troszkę znam...
I co się zmienia? Spróbujmy porachować, Pani Psorko! Jeśli sponsora nie
byłoby od początku, to facet by umarł. Jeśli sponsor się wycofał, to facet
umarł po dawce ożywczej nadziei. Jaką poniósł stratę z powodu działania
sponsora? ;)
>>>>> Ale to ciągle nie są kryteria wyboru konkretnego przypadku "do
>>>>> pomocy". Obawiam się, że gra tu rolę tylko i wyłącznie medialność pani
>>>>> Dymnej, branie pod uwagę, co ciekawiej będzie wyglądało przed kamerą,
>>>>> co bardziej wpłynie na oglądalność - niestety...
>>>> Przy dobrej organizacji nie ma osób pozostawionych bez pomocy.
>>> Cała Afryka czeka na dobrą organizację...
>>> Dzieci w Ameryce Łacińskiej też czekają.
>>> Tysiące bezdomnych w Polsce też...
>> Więc czemu chcesz umniejszać osiągnięcia tych, których jest zbyt mało?
> Gdzie je umniejszam???
> Ja tylko ich nie gloryfikuję. Przecież ma być cisza na temat, tak?
> Przecież liczą się tylko czyny?
> Nie będę piała z zachwytu nad kimś, kto czyni dobro, bo inaczej nie
> potrafi. A jeśli czyni dobro, żeby nad nim z tego powodu piać, to...?
Proszę bardzo! Ja ich podziwiam i im zazdroszczę. Chiałbym być taki, jak
oni. :(
>>>> Angażowanie w pomoc inne osoby, wykorzystywanie pomysłów innych osob,
>>>> informowanie, ogłaszanie (tv, prasa), wykorzystywanie chęci niesienia
>>>> pomocy od osób, które takiej pomocy doświadzyły i w ten sposób
>>>> odwdzięczają się światu: pomagaja innym, bo cos odkryli w sobie, coś
>>>> się w nich zapaliło...
>>> Byleby tylko zabawa nie polegała na podobaniu się sobie.
>> XLko, błagam Cię, strząśnij z siebie te czarne okulary! ;DDDD
> Czarne? Zerówki - ani nie powiększające, ani nie pomniejszające, i wyobraź
> sobie - ciągle tęczowe (no, może ze złotawym antyrefleksem) :-P
Ja mam optyczne różowe. ;D
>> Nawet, jak ktoś pomaga innym skutecznie, bo ma wielkie parcie na szkło -
>> to i tak czyni bardzo wiele. :)
> No to - niech czyni i nie patrzy, czy inni robią to samo, niech ćwiczy się
> w permanentności na nieskończenie długiej drodze :-)
> Dlaczego aktorów-samarytan tak strasznie interesuje, aby być widzianym?
Niech zgadnę... Bo się kreują?
Przecież kamera i mikrofon, to ich żywioł i narzędzie! A co to za aktor, co
nie zaprzyjaźnił się z kamerą?! ;DDD
> Ileż znam osób anonimowych, co oddają ten grosz ostatni i te siły
> gasnące...
No, nie są tak niewidoczni, skoro ich zauważyłaś...
--
pozdrawiam
michał
|