« poprzedni wątek | następny wątek » |
261. Data: 2007-09-28 00:25:55
Temat: Re: Trening umysłu
Użytkownik "michal" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fdhf48$2qe$1@inews.gazeta.pl...
>
> Użytkownik "Sky" napisał w wiadomości:
> ...
> >> Zawsze musisz przesadzić? Nie ma nic nierealnego w "staraniu się" mówić
> >> prawdę. To nie jest tożsame z "niepozwalaniem sobie". Przeciwieństwem
do
> >> takiej postawy byłoby "starajmy się mówić nieprawdę!" ;)
> >> Jestem psychicznie zdrowy i potrafię konfabulować! Spokojnie! ;D
>
> > "Nie ma zdrowych psychicznie
> > są tylko jeszcze niezdiagnozowani" ;P
>
> > "Po czym poznać chorego psychicznie?
> > Że uważa się za zdrowego..." ;D
>
> No tak. Prawda. To ja tylko uważam się za zdrowego psychicznie. Inaczej
bym
> zwariował! ;D
>
Zaiste! Wielkim jest szaleństwo Twoje! ;P
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
262. Data: 2007-09-28 00:29:53
Temat: Re: Trening umysłu
Użytkownik "michal" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fdhfb0$374$1@inews.gazeta.pl...
>
> Użytkownik "Sky" napisał w wiadomości:
> >> >> >> Tyle, że ja mam miodek, a Ty nie. Należy spełniać marzenia!
> >> >> > pewnego "miodku" jednak jeszcze nie masz
> >> >> A tak poważnie - jakiego?
>
> >> > wskazówka:
> >> > gdybyś miała
> >> > nie zapytałabyś
>
> >> Niektórzy mają w uszach. ;P
>
> > Nie było mowy o wosku! ;)
> > Ty to jeszcze więcej masz
> > lekcji z pszczelarstwa
> > do odrobienia ;P
>
> Nie miałem tego przedmiotu. Ja tylko widzę słoik, w środku miód, płacę i
> oddalam się. ;)
Płacisz za sam widok?! ;)
> No i uszy myję. ;P
Ja nie muszę. Pozwalam
woskowi spływać po włoskach
które mi tam rosną... ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
263. Data: 2007-09-28 00:32:16
Temat: Re: Trening umysłu
Użytkownik "michal" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fdhf49$2qe$3@inews.gazeta.pl...
>
> Użytkownik "Sky" napisał w wiadomości:
> ...
> >> >> >> > Kobry hipnotyzujemy ruchem fleta
> >> >> >> > żmijom rzucamy szczury na pożarcie
> >> >> >> > samice grzechotnika omijamy z daleka
> >> >> >> > co mozliwiają ich odstraszające odgłosy
> >> >> >> Nie mieszkałbym w zoo, znalazłbym sobie skromne terrarium... ;D
> >> >> > Na bezludną wyspę z wybraną samicą? ;P
> >> >> Jesteś egoistycznym monogamistą! ;DDD
> >> > Lustereczko prawdę ci powie ;P
> >> Pewnie nie uwierzysz, ale nawet nie wiem, jak wyglądam! ;D
>
> > Ożesz! To w pomieszczeniu bez szkieł cię trzymają?! ;P
> > Wyłacz monitor i się przejrzyj [o ile nie masz powłoki antyrefleksyjnej]
> > ;)
>
> E, nie! Możliwości mam! ;)
>
To jakaś forma ascezy? W klasztorach tak ponoć mają ;)
A jak sprawdzasz czy uszy dobrze z woskowin wymyłeś?
Pytasz rodziców/żony/kumpli w akademiku etc...? ;P
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
264. Data: 2007-09-28 06:00:34
Temat: Re: Trening umysłumichal pisze:
>
> Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości :
>
> [...]
>
>>> Tak. Bezinteresowność w pomaganiu, to jest prawdziwe pomaganie komuś.
>>> Inne pomagania są pomaganiem przede wszystkim sobie.
>
>> Trudno u ludzi o całkowitą bezinteresowność. Zawsze ma się jakiś
>> interes. W najprostszym przypadku - polepszenie sobie samopoczucia.
>
> Akurat polepszenie samopoczucia, to najmniejsze "zło" uboczne. Mozna się
> jeszcze tym samopoczuciem podzielić. :)
>
>> Nie sądzę, aby akurat pani Anna była godna porównania z Matką Teresą...
>
> Zawsze ktoś jest lepszy od innych. :)
Tak, tylko Matka teresa nie szukała poklasku w telewizji. Szkoda jej
było na to czasu. A Aktorka - szuka.
>> Ona jest przede wszystkim aktorką. Nie ma bezinteresownego aktora na
>> bożym świecie. Aktorstwo towarzyszy im na każdym kroku. Akcje
>> charytatywne - to też gra. Oni sami zapominają, kim są, bo dawno sobą
>> nie byli. Dlatego z taka rezerwą podchodzę akurat do tej działalności,
>> choć widzę także jej pozytywne aspekty i efekty.
>
> Ja jestem przekonany, Ikselko, że każdy aktor jest inny prywatnie. Jeden
> będzie swołoczem, a drugi samarytaninem.
Tak, zależy, kogo gra, na kogo się kreuje. Dużo przebywałam kiedyś w tym
środowisku, z racji pewnej znajomości bliskiej teatrowi. Napatrzyłam się
i to potwierdziło moje wcześniejsze=aktualne sądy :-)
> Nie można sądzić, że aktor
> wszystko udaje.
Nie, może kochać, czuć smak kawy, przeżywać uniesienia miłosne, ale na
zewnątrz ciągle się kreuje, nie tylko na scenie.
> W ten sposób możnaby powiedzieć, że każdy ginekolog to
> świnia, każdy trener naszych Złotek to erotoman, psychiatra to psychol,
> a pan od wf-u to pedofil.
To za daleko posunięte uogólnienie. Weź pod uwagę, że aktorstwo to
szczególny przypadek prostytucji, a może najgorszy: prostytuowanie się i
ciałem, i duszą. Jeśli aktor tego nie robi, nigdy nie będzie dobrym
aktorem. Dlatego ci dobrzy - już nie wiedza, kim są tak naprawdę, bo gra
zajmuje im większość życia.
Powiedz, skąd się np. bierze u aktorów takie nasilenie rozwodów,
romansów, skandali?
I żeby nie było: w tym przypadku TA prostytucja nie budzi mego
zgorszenia, bo służy warsztatowi i rozwojowi kultury. Ale jednak to
prostytucja.
> Wracając do aktorstwa to jestem nawet przekonany, że to oni właśnie
> potrafią odróżnić, kiedy grają, a kiedy są sobą - poniewasz dobrze znają
> swój warsztat, którym sie posługują. Osoby nie zajmujące się kreowaniem
> ról zawodowo, kreują się na kogoś codziennie i nawet tego nie zauważają. ;)
>
>>>> Tak. Ale sa tacy ludzie. Ludzie anioly...
>
>>> Jest ich całkiem sporo.
>
>> Tak. Tylko tak się składa, że przeważnie to osoby nie obciążone (to
>> brzydkie słowo, ale w tej sytuacji roboczo wymowne) rodziną=dziećmi i
>> związanymi z tym obowiązkami. Nie żeby rodzina była przeszkodą, ale...
>> np. frustracje z powodu nibyokradania bliskich z własnych sił i
>> poświęcenia są Aniołom obce...
>
> No nie pasuje mi taki obraz. Nie wydaje mi się, żeby ludzie o dużym
> stopniu współczuwania to byli tylko ci nieobciążeni. Są przecież ludzie
> z rodzinami, co pomagają sąsiadce.
I nie tylko!
Ja! :-)
> Są ludzie, którzy do własnej gromadki
> dokładaja jeszcze adoptowane dzieci... To od charakteru człowieka i jego
> stosunku do ludzi zależy. Reszta jest do przezwyciężenia.
Ale oni nie ładują się w wielkie akcje, o tym pisałam! Liczą zamiary na
siły, a nie odwrotnie, jak Dymna. Nie rozbudzaja zbędnych nadziei, bo
biorą odpowiedzialność "jeden do jednego".
Branie odpowiedzialności za tłum potrzebujących to nieodpowiedzialność.
Matematycznie traktując - analogia do odpowiedzialności zbiorowej, która
jest też zawsze żadna.
> ...
>>>>> :) Czyli jednak wierzysz, ze tacy istnieja. Ciesze sie :)
>>>> Ja wierze w istnienie takich ludzi, znam takich i bardzo ich cenie.
>
>>> A będzie jescze więcej. ;)
>> Ja też ich cenię, jednak zawsze będę ich uważała za swego rodzaju
>> nawiedzonych - tu w dobrym sensie, ale jednak... zawsze poza normą.
>
> Bycie poza normą w dobrym sensie, to cnota. :D
Jak nie, jak tak? :-)
>
>> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Jednak dla mnie,
>> matematyka z wykształcenia, w obliczu wszelkich wątpliwości sens ma
>> to, co da się uzasadnić statystycznie: gdyby każdy szczęśliwy pomógł
>> jednemu nieszczęśliwemu, nie byłoby już nieszczęśliwych, głodnych,
>> biednych, bo ufam, że jednak więcej jest na świecie szczęśliwych
>> ludzi, niż...
>
> Ja sparafrazowałbym tę tezę do: Więcej ludzi jest na świecie, którzy nie
> wiedzą, że są szczęśliwi... ;)
Toż mówię - w wątku o szczęściu, że jak sobie każdy od życia odliczy to,
co ma, a mieć nie musi, to mu zostanie...
>
>> Jeśli jednak pomagają tylko jednostki, sprawa statystycznie jest
>> beznadziejna. Ale - tylko jednostki stać na pomaganie permanentne. To
>> piękni ludzie - w większości, bo tu pomijam szereg osób organizujących
>> np. fundacje dla stworzenia płatnych etatów dla siebie i rodziny.
>
>> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Sama też pomagam. Jednak
>> nie ważę się na wielkie akcje. Wielkie akcje ściągają tłumy
>> potrzebujących, a ja, jako człowiek odpowiedzialny, nie wiedziałabym,
>> kogo mam wybrać. Ciekawe, jak robi to pani Anna Dymna, to właściwie
>> mnie najbardziej zastanawia w tym wszystkim...
>
> Rozumienie potrzeb ludzi upośledzonych. Zdolność (może wypracowana)
> widzenia rozwiązań tam, gdzie inni widzą przeszkody, beznadzieję i
> niemoc. Także świadomość, że statystycznie, jak słusznie zauważyłaś,
> ludzi obdarzonych taka wizją jest niewiele. To staje się motywacją i
> daje siłę. Widoczne efekty tę siłę potęgują.
Ale to ciągle nie są kryteria wyboru konkretnego przypadku "do pomocy".
Obawiam się, że gra tu rolę tylko i wyłącznie medialność pani Dymnej,
branie pod uwagę, co ciekawiej będzie wyglądało przed kamerą, co
bardziej wpłynie na oglądalność - niestety...
--
XL wiosenna
====================================================
==========================
Chwilami jestem tu:
http://groups.google.pl/groups/profile?enc_user=eJTu
XQ0AAACUGFDz9PzxwnRUed8hFQkm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
265. Data: 2007-09-28 06:02:23
Temat: Re: ludzie naprawde wierz? w piek3o, s?d i szatana...
Użytkownik "Marek Krużel" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fdh7vq$miq$23@news.onet.pl...
> Dnia Thu, 27 Sep 2007 23:23:52 +0200, Vicky napisze:
>
>>> cały czas było o tym samym z dygresją nt. kodowania
>>
>> Miało być o egzorcyzmach ....
>
> toż cały czas odprawiam...
Aha, no to powodzenia :>
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
266. Data: 2007-09-28 06:04:44
Temat: Re: Trening umysłumichal pisze:
>
> Użytkownik "Sky" napisał w wiadomości :
>
>>> > "Nie ma zdrowych psychicznie
>>> > są tylko jeszcze niezdiagnozowani" ;P
>
>>> > "Po czym poznać chorego psychicznie?
>>> > Że uważa się za zdrowego..." ;D
>
>>> Zdrowy - chory psychicznie... A któż to stwierdził, co jest normą, a co
>>> chorobą? Zawsze się nad tym zastanawiam.
>>> Może zdrowie psychiczne to ta bolesna wrażliwość... A nam już skóra tak
>>> zgrubiała, że dziwią nas nadwrażliwcy.
>
>> Każdy długo innych czyni normą dla siebie
>> Czasem [potem] chce być normą dla innych
>> Niektórym udaje się siebie uważać
>> za normę dla nich samych
>> Bardzo niewielu dostrzega że normy to...
>
>> [Nad]wrażliwość to brak przyzwyczajenia
>> do własnej skali tymczasowego odczuwania
>> przyzwyczajenie do niej co oczywiste
>> łagodzi objawy
>
> Sorry, Gdybym o tej porze nie był już taki śpiący i stawiałbyś
> przecinki, to pewnie bym ten rebus odszyfrował... ;(
> Dobranoc
Sky już tak ma. No co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz!
:-)
--
XL wiosenna
====================================================
==========================
Chwilami jestem tu:
http://groups.google.pl/groups/profile?enc_user=eJTu
XQ0AAACUGFDz9PzxwnRUed8hFQkm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
267. Data: 2007-09-28 12:23:29
Temat: Re: Trening umysłu
Użytkownik "Sky" :
>> >> >> >> > Kobry hipnotyzujemy ruchem fleta
>> >> >> >> > żmijom rzucamy szczury na pożarcie
>> >> >> >> > samice grzechotnika omijamy z daleka
>> >> >> >> > co mozliwiają ich odstraszające odgłosy
>> >> >> >> Nie mieszkałbym w zoo, znalazłbym sobie skromne terrarium... ;D
>> >> >> > Na bezludną wyspę z wybraną samicą? ;P
>> >> >> Jesteś egoistycznym monogamistą! ;DDD
>> >> > Lustereczko prawdę ci powie ;P
>> >> Pewnie nie uwierzysz, ale nawet nie wiem, jak wyglądam! ;D
>> > Ożesz! To w pomieszczeniu bez szkieł cię trzymają?! ;P
>> > Wyłacz monitor i się przejrzyj [o ile nie masz powłoki
>> > antyrefleksyjnej]
>> > ;)
>> E, nie! Możliwości mam! ;)
> To jakaś forma ascezy?
Motywu mi brak? ;(
W klasztorach tak ponoć mają ;)
Mam kwalifikację wobec tego.
> A jak sprawdzasz czy uszy dobrze z woskowin wymyłeś?
> Pytasz rodziców/żony/kumpli w akademiku etc...? ;P
Palcem sprawdzam. A Ty w lustrze? ;DDDDDDDDDD
No to jest tak, jak myślałem! ;P
Ups, przepraszam! Może nie masz małżowin? (:)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
268. Data: 2007-09-28 12:38:25
Temat: Re: Trening umysłuUżytkownik "Sky" napisał w wiadomości:
>> >> >> >> Tyle, że ja mam miodek, a Ty nie. Należy spełniać marzenia!
>> >> >> > pewnego "miodku" jednak jeszcze nie masz
>> >> >> A tak poważnie - jakiego?
>> >> > wskazówka:
>> >> > gdybyś miała
>> >> > nie zapytałabyś
>> >> Niektórzy mają w uszach. ;P
>> > Nie było mowy o wosku! ;)
>> > Ty to jeszcze więcej masz
>> > lekcji z pszczelarstwa
>> > do odrobienia ;P
>> Nie miałem tego przedmiotu. Ja tylko widzę słoik, w środku miód, płacę i
>> oddalam się. ;)
> Płacisz za sam widok?! ;)
To był skrót myślowy.
Oddalam się ze słoikiem! :) Pełnym miodu! :)
>> No i uszy myję. ;P
> Ja nie muszę. Pozwalam
> woskowi spływać po włoskach
> które mi tam rosną... ;)
Wiem. Widziałem, jak to robią. To się najpierw łapą obciera te włoski, a
potem tę samą łapę liże. ;P
Takie łapówkarstwo i lizusostwo... ;)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
269. Data: 2007-09-28 13:14:59
Temat: Re: Trening umysłu
Użytkownik "Ikselka"napisał w wiadomości:
[...]
>>>> Tak. Bezinteresowność w pomaganiu, to jest prawdziwe pomaganie komuś.
>>>> Inne pomagania są pomaganiem przede wszystkim sobie.
>>> Trudno u ludzi o całkowitą bezinteresowność. Zawsze ma się jakiś
>>> interes. W najprostszym przypadku - polepszenie sobie samopoczucia.
>> Akurat polepszenie samopoczucia, to najmniejsze "zło" uboczne. Mozna się
>> jeszcze tym samopoczuciem podzielić. :)
>>> Nie sądzę, aby akurat pani Anna była godna porównania z Matką Teresą...
>> Zawsze ktoś jest lepszy od innych. :)
> Tak, tylko Matka teresa nie szukała poklasku w telewizji. Szkoda jej było
> na to czasu. A Aktorka - szuka.
Ty widzisz w tym szukanie poklasku, a ja widzę szukanie wsparcia w
pokrywaniu kosztów na pomocne działanie i pokazywanie istniejącego problemu
szerokiej rzeszy ludzi dobrej woli, którzy mogą pomóc, a nie wiedzą komu
mogliby.
Matka Teresa szukała go w inny sposób, ale także korzystała ze wsparcia.
>>> Ona jest przede wszystkim aktorką. Nie ma bezinteresownego aktora na
>>> bożym świecie. Aktorstwo towarzyszy im na każdym kroku. Akcje
>>> charytatywne - to też gra. Oni sami zapominają, kim są, bo dawno sobą
>>> nie byli. Dlatego z taka rezerwą podchodzę akurat do tej działalności,
>>> choć widzę także jej pozytywne aspekty i efekty.
>> Ja jestem przekonany, Ikselko, że każdy aktor jest inny prywatnie. Jeden
>> będzie swołoczem, a drugi samarytaninem.
> Tak, zależy, kogo gra, na kogo się kreuje. Dużo przebywałam kiedyś w tym
> środowisku, z racji pewnej znajomości bliskiej teatrowi. Napatrzyłam się i
> to potwierdziło moje wcześniejsze=aktualne sądy :-)
I tak są subiektywne... ;)
>> Nie można sądzić, że aktor wszystko udaje.
> Nie, może kochać, czuć smak kawy, przeżywać uniesienia miłosne, ale na
> zewnątrz ciągle się kreuje, nie tylko na scenie.
W to właśnie nie wierzę. :)
>> W ten sposób możnaby powiedzieć, że każdy ginekolog to świnia, każdy
>> trener naszych Złotek to erotoman, psychiatra to psychol, a pan od wf-u
>> to pedofil.
> To za daleko posunięte uogólnienie. Weź pod uwagę, że aktorstwo to
> szczególny przypadek prostytucji, a może najgorszy: prostytuowanie się i
> ciałem, i duszą. Jeśli aktor tego nie robi, nigdy nie będzie dobrym
> aktorem. Dlatego ci dobrzy - już nie wiedza, kim są tak naprawdę, bo gra
> zajmuje im większość życia.
Sorry, ale teraz to już przesadziłaś! Każdy artysta musiałby być
prostytutką, jako że daje innym siebie i chętnie bierze pieniądze za swoje
dzieła.
Podobnie brzmiące byłoby twierdzenie, że każda żona, która nie pracuje,
sprzedaje się mężowi za utrzymanie domu. :)
> Powiedz, skąd się np. bierze u aktorów takie nasilenie rozwodów, romansów,
> skandali?
Większa wrazliwość, moja droga, większa wrażliwość. Dlatego nie każdy może
być aktorem. :)
> I żeby nie było: w tym przypadku TA prostytucja nie budzi mego zgorszenia,
> bo służy warsztatowi i rozwojowi kultury. Ale jednak to prostytucja.
Zamykam oczy nie mogąc tego czytać!... ')
>> Wracając do aktorstwa to jestem nawet przekonany, że to oni właśnie
>> potrafią odróżnić, kiedy grają, a kiedy są sobą - poniewasz dobrze znają
>> swój warsztat, którym sie posługują. Osoby nie zajmujące się kreowaniem
>> ról zawodowo, kreują się na kogoś codziennie i nawet tego nie zauważają.
>> ;)
>>>>> Tak. Ale sa tacy ludzie. Ludzie anioly...
>>>> Jest ich całkiem sporo.
>>> Tak. Tylko tak się składa, że przeważnie to osoby nie obciążone (to
>>> brzydkie słowo, ale w tej sytuacji roboczo wymowne) rodziną=dziećmi i
>>> związanymi z tym obowiązkami. Nie żeby rodzina była przeszkodą, ale...
>>> np. frustracje z powodu nibyokradania bliskich z własnych sił i
>>> poświęcenia są Aniołom obce...
>> No nie pasuje mi taki obraz. Nie wydaje mi się, żeby ludzie o dużym
>> stopniu współczuwania to byli tylko ci nieobciążeni. Są przecież ludzie z
>> rodzinami, co pomagają sąsiadce.
> I nie tylko!
> Ja! :-)
>> Są ludzie, którzy do własnej gromadki dokładaja jeszcze adoptowane
>> dzieci... To od charakteru człowieka i jego stosunku do ludzi zależy.
>> Reszta jest do przezwyciężenia.
> Ale oni nie ładują się w wielkie akcje, o tym pisałam! Liczą zamiary na
> siły, a nie odwrotnie, jak Dymna. Nie rozbudzaja zbędnych nadziei, bo
> biorą odpowiedzialność "jeden do jednego".
Dlaczego ucapiłaś się tej biednej Dymnej!
Przecież historia zna wielu ludzi, którzy poświęcili się w całości dla
innych, bo mieli presję, żeby pomagać możliwie wszystkim, komu uważają, że
są w stanie. Zeby już daleko nie szukać: Kotański, Jan Paweł II, Owsiak...
Jedni czuja sie lepiej w wielkich przedsięwzięciach, inni w lokalnych małych
przypadkach. I jednym i drugim chwała za to! :)
> Branie odpowiedzialności za tłum potrzebujących to nieodpowiedzialność.
> Matematycznie traktując - analogia do odpowiedzialności zbiorowej, która
> jest też zawsze żadna.
Nie rozumiem, jak można mniemać, że pomagając szkodzi się. Nawet jak się nie
uda, to lepiej było próbować niż zaniechać.
Nadzieja nie zabija. Chociaż wg Ciebie zdaje się, że tak.... ;)
>>>>>> :) Czyli jednak wierzysz, ze tacy istnieja. Ciesze sie :)
>>>>> Ja wierze w istnienie takich ludzi, znam takich i bardzo ich cenie.
>>>> A będzie jescze więcej. ;)
>>> Ja też ich cenię, jednak zawsze będę ich uważała za swego rodzaju
>>> nawiedzonych - tu w dobrym sensie, ale jednak... zawsze poza normą.
>> Bycie poza normą w dobrym sensie, to cnota. :D
> Jak nie, jak tak? :-)
>>> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Jednak dla mnie,
>>> matematyka z wykształcenia, w obliczu wszelkich wątpliwości sens ma to,
>>> co da się uzasadnić statystycznie: gdyby każdy szczęśliwy pomógł jednemu
>>> nieszczęśliwemu, nie byłoby już nieszczęśliwych, głodnych, biednych, bo
>>> ufam, że jednak więcej jest na świecie szczęśliwych ludzi, niż...
>> Ja sparafrazowałbym tę tezę do: Więcej ludzi jest na świecie, którzy nie
>> wiedzą, że są szczęśliwi... ;)
> Toż mówię - w wątku o szczęściu, że jak sobie każdy od życia odliczy to,
> co ma, a mieć nie musi, to mu zostanie...
Jak w banku! :)
>>> Jeśli jednak pomagają tylko jednostki, sprawa statystycznie jest
>>> beznadziejna. Ale - tylko jednostki stać na pomaganie permanentne. To
>>> piękni ludzie - w większości, bo tu pomijam szereg osób organizujących
>>> np. fundacje dla stworzenia płatnych etatów dla siebie i rodziny.
>>> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Sama też pomagam. Jednak
>>> nie ważę się na wielkie akcje. Wielkie akcje ściągają tłumy
>>> potrzebujących, a ja, jako człowiek odpowiedzialny, nie wiedziałabym,
>>> kogo mam wybrać. Ciekawe, jak robi to pani Anna Dymna, to właściwie mnie
>>> najbardziej zastanawia w tym wszystkim...
>> Rozumienie potrzeb ludzi upośledzonych. Zdolność (może wypracowana)
>> widzenia rozwiązań tam, gdzie inni widzą przeszkody, beznadzieję i
>> niemoc. Także świadomość, że statystycznie, jak słusznie zauważyłaś,
>> ludzi obdarzonych taka wizją jest niewiele. To staje się motywacją i daje
>> siłę. Widoczne efekty tę siłę potęgują.
> Ale to ciągle nie są kryteria wyboru konkretnego przypadku "do pomocy".
> Obawiam się, że gra tu rolę tylko i wyłącznie medialność pani Dymnej,
> branie pod uwagę, co ciekawiej będzie wyglądało przed kamerą, co bardziej
> wpłynie na oglądalność - niestety...
Przy dobrej organizacji nie ma osób pozostawionych bez pomocy. Angażowanie w
pomoc inne osoby, wykorzystywanie pomysłów innych osob, informowanie,
ogłaszanie (tv, prasa), wykorzystywanie chęci niesienia pomocy od osób,
które takiej pomocy doświadzyły i w ten sposób odwdzięczają się światu:
pomagaja innym, bo cos odkryli w sobie, coś się w nich zapaliło...
;)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
270. Data: 2007-09-28 13:46:34
Temat: Re: Trening umysłuOn 27 Wrz, 17:17, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
> michal pisze:
>
> > Użytkownik "Fragile" napisał w wiadomości:
>
> > [...]
>
> > Każdy z nas jakoś ten świat widzi i ma określone o nim wyobrażenie. Kto
> > ma rację, jeszcze się okaże. Nie wydaje mi się, żeby to była kwestia
> > "rozumienia" czegoś. To kwestia doświadczeń i wpływu naszych
> > autorytetów. Ale także naszych wyborów w peszałości. Nie sprzeczajcie
> > się dziewczyny o światopogląd, wystarczy, że je sobie wymienimy... ;)
>
> >>> > Nie mozemy pomoc calemu swiatu, ale czy to oznacza, ze mamy nie
> >>> > pomagac tym, ktorzy sa obok nas, jesli tylko jestesmy w stanie im
> >>> > pomoc?
>
> >>> Pomagać - tak. Ale permanentnie. To trudne.
>
> >> Oczywiscie. Ale wykonalne. To kwestia wyboru, ale przede wszystkim
> >> osobowosci i stylu zycia danej osoby. Nikt nie powiedzial, ze to
> >> latwe. Jednak niektorych trudnosci z tym zwiazane wcale nie
> >> odstraszaja. Ba, wrecz ich nie zauwazaja. Bo wiesz, w chwili gdy
> >> zaczynasz zauwazac tylko trudnosci, i gdy to one przwazaja nad
> >> uczuciem radosci z tego, ze komus pomagasz, to wszystko traci sens.
> >> Czlowiek staje sie zgorzknialy, zyje w poczuciu ciezkiego obowiazku, i
> >> czasto gesto uwaza sie za Bog wie kogo, oczekuje podziekowan i
> >> oklaskow. A nie o to chodzi. Przynajmniej ja tak uwazam... Pomagac w
> >> ciszy i z lagdnoscia, niczego w zamian nie oczekujac... I tylko wtedy,
> >> gdy jest to zgdone z glosem naszego serca, nigdy na pokaz i nigdy na
> >> sile czy wbrew sobie.
>
> > Tak. Bezinteresowność w pomaganiu, to jest prawdziwe pomaganie komuś.
> > Inne pomagania są pomaganiem przede wszystkim sobie.
>
> Trudno u ludzi o całkowitą bezinteresowność. Zawsze ma się jakiś
> interes. W najprostszym przypadku - polepszenie sobie samopoczucia.
>
Powtorze - wierze w bezinteresowne pomaganie, i wiem, ze ludzie
pomagający bezinteresownie istnieja.
Polepszanie sobie samopoczucia poprzez pomaganie innym to już egoizm.
>
>Nie
> sądzę, aby akurat pani Anna była godna porównania z Matką Teresą...
>
Ktos tu kogos porownuje??
Anna Dymna nie jest Matka Teresa, Matka Teresa nie była Anna Dymna.
Teraz jasne?
I wcale nie oznacza to, ze Anna Dymna jest gorszym człowiekiem od
Matki Teresy. Zostaw ocenianie Bogu :)
>
> Ona jest przede wszystkim aktorką. Nie ma bezinteresownego aktora na
> bożym świecie. Aktorstwo towarzyszy im na każdym kroku. Akcje
> charytatywne - to też gra. Oni sami zapominają, kim są, bo dawno sobą
> nie byli.
>
???? Moim zdaniem piszesz bzdury :)
>
>Dlatego z taka rezerwą podchodzę akurat do tej działalności,
> choć widzę także jej pozytywne aspekty i efekty.
>
> >>> Rzadko kogo na to stać -
>
> >> Tak. Ale sa tacy ludzie. Ludzie anioly...
>
> > Jest ich całkiem sporo.
>
> Tak. Tylko tak się składa, że przeważnie to osoby nie obciążone (to
> brzydkie słowo, ale w tej sytuacji roboczo wymowne) rodziną=dziećmi i
> związanymi z tym obowiązkami. Nie żeby rodzina była przeszkodą, ale...
> np. frustracje z powodu nibyokradania bliskich z własnych sił i
> poświęcenia są Aniołom obce...
>
Oj, calkowicie sie nie zgadzam. Nie mozna w ten sposob uogolniac.
Na prawdziwa pomoc stac w wiekszosci przypadkow ludzi, ktorzy sami
zostali ciezko doswiadczeni przez los..., ludzi naprawde
'obciazonych' (obrzydliwe slowo wybralas), i to nie tylko obowiazkami,
ale czesto rowniez cierpieniem, czesto brakiem srodkow do zycia... Sa
to jednak ludzie zdolni do wielkich czynow, ludzie wrazliwi i
odpowiedzialni... Swiadomi siebie i innych. Tym ludziom jest
wystarczajaco ciezko (nie chce oceniac, ale wydaje mi sie, ze
nieporownywalnie ciezej niz Tobie)... Jednak pomagaja. Nie
zastanawiaja sie nad trudnosciami. I jakos wszystko moga pogodzic... I
nie obnosza sie z tym...
>
> >> >> nawet mojego wiekiego serca (!) nie - zdaję sobie z tego sprawę, to
> >> się
> >> >> nazywa odpowiedzialność.
> >> >> Wiesz, to jest jak z dokarmianiem ptaków: jak raz zaczniesz, a jednego
> >> >> dnia zapomnisz, to ptak zużyje ostatnie siły na dolecenie do
> >> karmnika, >> a
> >> >> w momencie gdy zastaje go pustym, pada z głodu i zmęczenia, bo liczył
> >> >> ostatnią nadzieją na pomoc i sił brakło na szukanie innej. Ktoś mi to
> >> >> kiedyś powiedział i od tej pory nie dokarmiam ptaków... Zostawiam to
> >> >> ludziom megakonsekwentnym.
>
> >>> :) Czyli jednak wierzysz, ze tacy istnieja. Ciesze sie :)
>
> >> Ja wierze w istnienie takich ludzi, znam takich i bardzo ich cenie.
>
> > A będzie jescze więcej. ;)
>
> Ja też ich cenię, jednak zawsze będę ich uważała za swego rodzaju
> nawiedzonych - tu w dobrym sensie, ale jednak... zawsze poza normą.
>
> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Jednak dla mnie,
> matematyka z wykształcenia, w obliczu wszelkich wątpliwości sens ma to,
> co da się uzasadnić statystycznie: gdyby każdy szczęśliwy pomógł jednemu
> nieszczęśliwemu, nie byłoby już nieszczęśliwych, głodnych, biednych, bo
> ufam, że jednak więcej jest na świecie szczęśliwych ludzi, niż...
>
Moze dlatego tak sie roznimy... Ja jestem humanistka, dusza
artstyczna, osoba niezywkle wrazliwa... Chyba się na tej płaszczyźnie
nie zrozumiemy...
>
> Jeśli jednak pomagają tylko jednostki, sprawa statystycznie jest
> beznadziejna.
>
Aha... Czyli lepiej nie pomagac, nie dac przyslowiowej kromki chleba
bezdomnemu, bo statystycznie nic to nie zmieni, bo statystycznie i tak
jest beznadziejnie... No daj spokoj...
>
>Ale - tylko jednostki stać na pomaganie permanentne. To
> piękni ludzie - w większości,
>[...]
>
No wlasnie. Ale sa tacy ludzie...
Poza tym, nie do konca sie tu zgadzam z Twoim rozumieniem slowa
'permanentne'. Dla mnie permanantny, to staly sposob na zycie. Ktos
inaczej nie umie. Pomaga z potrzeby serca. Zawsze pomaga, poniewaz
zawsze widzi tych potrzebujacych. Po prostu widzi wiecej od innych.
Może to taki dar? Umiejętność szerszego patrzenia na swiat...Natomiast
nie zawsze pomaga jednej i tej samej osobie/om (jak Ty to pojmujesz).
Czasami zdarza sie, ze spotykasz kogos tylko raz w zyciu, tylko raz
masz szanse mu pomoc. Ta 'kromka chleba' (wstaw tu sobie co chcesz -
slowo pocieszenia, iskierka nadziei, 2 zl czy posilek) pomoze mu
przezyc jeden dzien, a nastepnego dnia mozesz juz go nie zobaczyc...
Czy nie nalezy mu pomoc? Czy nalezy pomagac tylko wtedy, kiedy wiesz
ze tej osobie bedziesz mogla pomagac permanentnie przez cale zycie??
>
> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Sama też pomagam.
>
Dlaczego o tym piszesz? Dlaczego sie po raz kolejny tlumaczysz/
usprawiedliwiasz, ze tez pomagasz?
Jesli sie z tym obnosisz, piszesz o tym, a nie czynisz tego w ciszy,
nie jest to juz prawdziwe, bezinteresowne pomaganie z potrzeby
serca... Masz w tym swoj interes...
>
>Jednak
> nie ważę się na wielkie akcje.
>
Niech waza sie tylko odpowiedzialni i wrazliwi...
>
>Wielkie akcje ściągają tłumy
> potrzebujących, a ja, jako człowiek odpowiedzialny, nie wiedziałabym,
> kogo mam wybrać. Ciekawe, jak robi to pani Anna Dymna, to właściwie mnie
> najbardziej zastanawia w tym wszystkim...
>
Po prostu bys chyba tak nie umiala. To, ze czyjegos postepowania nie
rozumiesz, czy nie potrfilabys tak samo sie zachowac, nie oznacza, ze
jest to postepowanie zle. I nie nam oceniac innych... Zostawmy to Temu
na gorze... Tym bardziej, jesli nie znamy szczegolow...
Ja bardzo cenie ludzi, którzy sa w stanie przywołać uśmiech na twarzy
drugiego człowieka, dac mu nadzieje, ofiarowac mu chwile swojego
czasu, zainteresowanie, zrozumienie, zwykla rozmowe... I nikt mi nie
wmowi, ze to nie jest rodzaj pomocy. To jest najwieksza pomoc. A
najwiesza nagroda jest uśmiech chorego dziecka. Dymna ten uśmiech
potrafi wywołać. I tyle na temat Anny Dymnej.
--
Fragile
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |