Pewnego pięknego dnia, a był(a) to czwartek, 14 kwietnia 2005 11:48
użytkownik sunnypol, sącząc kawkę, wyklepał:

> Moje Drogie,
> Powiedzcie mi prosze jak teraz wygląda trwała. Moje włosy są ni kręcone ni
> proste, a problem jest jak ide do fryzjera bo ciecie jest ciekawe ale
> tylko do 1 mycia. Potem wygląda delikatnie mówiąc na "artystyczny nie
> ład". Zastanawiam sie nad zrobieniem trwałej w dobrym salonie fryzjerskim
> ale trwała kojaży mi sie ze spalonymi włosami i dobrze znanym pudlem na
> głowie... a ja chciałabym mieć naturalnie wyglądające loki lub fale. Czy
> to jest obecnie możliwe? Czy moze powinnam cos innego zrobic niż trwałą?
> Aha - kręcenie na wałkach, lokówka odpada - jestem kompletne beztalencie w
> tej dziedzinie

Ech, jeśli tak Ci się kojarzy trwała, to niestety kolejny dowód na to, że na
co dzień oglądamy rezultaty partackiej, fryzjerskiej roboty. Dobrze
zrobiona trwała nie ma prawa zniszczyć Ci końcówek, spalić włosów i zrobić
pudla (no chyba że chcesz pudla i wybierzesz jakieś mikrowałki :) ). Skąd
to wiem? Ano miałam trwałą pięć razy - mówię _miałam_, bo wczoraj znowu
byłam u fryzjera i ścięłam się na całkiem krótko :D - i ani razu nie miałam
spalonych włosów. Po ostatniej nie mam ani jednej rozdwojonej końcówki! A
sama trwała, zrobiona na początku grudnia, trzymała mi się pięknie do
wczoraj. Zawsze jak chodziłam do fryzjera ścinać włosy po tych trwałych (no
bo w końcu odrosty to raz, a dwa, ile człowiek może chodzić w lokach :) ),
zawsze, za każdym razem fryzjerki wyrażały zdziwienie, że się trzyma, że
włosy zdrowe i kto mi tak pięknie trwałą zrobił. Kto? Moja mama,
romanistka :)
Sekret tkwi w nakręcaniu i nasączaniu włosów płynem. Moja mama zużywa dwa
razy więcej płynu niż fryzjerka, _każde_ pasmo nasącza przed nawinięciem i
po (głowa dosłownie ocieka tym płynem) i nakręcała mi włosy - uwaga - w
najkrótszym wypadku 5 godzin!! Fakt, miałam loki robione dwa razy na włosy
długie (do pasa), trzy razy na pół długie, no ale mimo wszystko, czy
fryzjerka poświęciłaby Ci 5 godzin?
Obserwuję, jak fryzjerki robią trwałą i widzę, że nakręcają szybko,
nasączają niedokładnie. Efekt jest taki, że jedne włosy są proste po
miesiącu, a inne jeszcze się kręcą, końcówki spalone, a do nasady włosa
płyn nie dotarł.
Dobra, i teraz po tym przydługim chrzanieniu przejdę do tego, co chciałam
powiedzieć :)
Po pierwsze, zanim wybierzesz się do salonu, nakręć sobie domowym sposobem
włosy na wałki i sprawdź, jak będziesz wyglądać i jak Ci się włosy będą
układać. Zawsze się można wycofać :)
Po drugie, włosy takie jak Twoje niestety bywają kiepsko podatne na trwałą.
Chodzi o to, że nie wyglądają tak, jakby się chcialo. Wnioskuję z
obserwacji jednej znajomej, ale w jej przypadku fryzjerka się trochę nie
spisała.
Po trzecie, rozważ za i przeciw: trwała rozjaśnia włosy, odrosty są proste i
ciemniejsze, szampony koloryzujące i farby szybciej schodzą z części
polokowanej, inny mają odcień i tak dalej.
Po czwarte, jeśli się jednak zdecydujesz, wybierz bardzo, bardzo sprawdzony
zakład. Zapłacisz pewnie kupę forsy, ale będziesz w miarę pewna efektów :)
Po piąte przyjdź do zakładu z własnym płynem do trwałej. Bardzo dobry jest
Velvet L'Oreala, choć ostatnio moja mama użyła jakiś płyn Joanny (moja
mama, he he, to też Joanna :) ) i loczki trzymały się pięknie.
Po szóste, ja bym Ci jednak odradzała, zwłaszcza jeśli masz włosy półdługie
lub długie. Nawet jeśli porządnie zrobione loczki trzymają się, jak kiedyś
w moim przypadku rok (!!!) na włosach długich, to jednak są te odrosty,
które uniemożliwiają rozsądne ułożenie fryzury. Więcej z tym zabawy, a ja
należę do osób leniwych, które lubią się wysuszyć (albo i nie) i wyjść, a
na głowie mieć ład i porządek :) Rozważ to :)

Krusz.
--
Kruszyna
#GG 3084947
"Primum non stresere..."