Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: Tutejsi filozofowie...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Tutejsi filozofowie...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-01-09 03:36:35

Temat: Re: Tutejsi filozofowie...
Od: "Jerzy Turynski" <j...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam !

Bogdan Szenkaryk <p...@y...legnica.tpsa.pl> napisał
w <3...@y...legnica.tpsa.pl>...

> Nikt nie moze ominac etapu uczenia sie od innych (wiec nie moze byc mowy, ze
> jest w tym cos zlego) - bez tego nie ma psychicznego i intelektualnego rozwoju
> czlowieka. A gdy idzie o filozofie (to szczegolnie trzeba uwypuklic): uczyc sie
> trzeba u wielu mistrzow, nie ograniczajac sie do 'europejskiego zascianka'.
> Dopiero to moze byc podstawa dla wlasnej _pelnej_ syntezy filozoficznej wiedzy
> (przynajmniej na wlasny uzytek). Dla syntezy nie wystarcza posiadanie wiedzy
> pojeciowej. Niezbedna jest jeszcze znajomosc 'korzenia', z ktorego wyrasta
> wiedza pojeciowa i wlasne doswiadczanie jego ('korzenia') istnienia. Bez tego
> mozna co najwyzej zostac 'mistrzem elokwencji', ktory jest obrotny w
> poslugiwaniu sie pojeciami, ale nie uswiadamia sobie (w kazdym momencie), ze
> obraca sie w umownym, wzglednym swiecie pojec, tj. w swiecie umownej wiedzy.

W związku z powyższym mam pytanko: czytałeś moje posty
"O myśleniu cz.I" (i cz.II) ? (1999.11.03 19:28 pl.sci.psychologia)
(Jeżeli nie, a zechcesz je przeczytać, to daj znać, prześlę je na priva.
Bardzo ciekaw byłbym Twojego do nich komentarza...)

Powtórzę z nich mały fragment:
<< Dlatego model wiedzy/niewiedzy można wyobrazić sobie w kształcie
- właśnie super struktury drzewiastej, która wcale nie kończy się
na nas i naszych mózgach/umysłach (w pewnym 'konarze') ale płynnie
rośnie dalej, właśnie w 'drzewach' (pozornie) abstrakcyjnych dziedzin
ludzkiego myślenia (też religii).
W pewnym sensie szkoła uczy tylko 'powierzchni' tego drzewa, jego liści -
wraz ze wszystkimi 'aksjomatami' 'wyciągniętymi' aż na jego powierzchnię
(założenia/prawa podstawowe/aksjomaty nie są uczone ani dłużej, ani
intensywniej od innych 'liści'). Tymczasem istotą drugiego, 'ewolucyjnego'
rodzaju podejścia i faktycznej filozofii jest 'podróż wgłąb', do pnia, aż
do pojęć podstawowych, z których _dawałoby_się_wyprowadzić_całe_'drzewo'_.
(Ten model 'drzewa ewolucji' będzie potrzebny też nieco później)
Szkolny sposób uczenia 'po wierzchu' ma swoje głęboko 'przykre'
konsekwencje - >>
=======================
Oczywiście podobnie jak Ty, (a może nawet znacznie wyraźniej) - i to prawie
od początku mojej bytności na newsach zauważam wielu 'mistrzów elokwencji'
- świetnie znających ... powierzchnię 'drzewa ewolucji' w swoich dziedzinach,
ale _niezdolnych_ do 'podróży' chociażby do troszkę grubszych konarów, nie
mówiąc o pniu (tutejsze przykłady 'elekowentów' tym razem pominę...). Niestety
na podobnych osobowościach wzoruje się zdolna młodzież, zafascynowana 'blaskiem'
takiej kariery (bo prawdziwych nauczycieli szukać ze świecą...) zupełnie nie
mając pojęcia, iż 'mistrzostwo w elokwencji' jest... zaprzeczeniem uprawniania
właściwej nauki.
Nie jest to tylko problem tzw. 'dobrych chęci', ale czegoś znacznie
poważniejszego w ... swoich skutkach. Niezbędnym 'składnikiem' rzeczywistych
uczonych (w odróżnieniu od 'elokwentów') jest coś, co Kant nazywał intuicją,
(cyt. z pamięci: ~ "myślenie bez intuicji jest niewiele warte, podobnie
jak intuicja bez myślenia"), a Einstein wrażliwością:
"Tęsknię za naszymi zażartymi dyskusjami filozoficznymi. Czytając ponownie
Ptolemeusza nie mogłem się powstrzymać od przypominania sobie licznych
argumentów wysuwanych przez współczesnych fizyków, mądrych i subtelnych,
ale pozbawionych wrażliwości" [z listu do M. Solovina]
Oczywiście nie mówiłby i nie pisał (a robił to przy wielu okazjach) o wraż-
liwości w 'kontekście fizyków', gdyby nie uważał jej za _priorytetowy_
element w naukowej pracy fizyka (i naukowej pracy w ogóle) !
Dlatego też Einstein _nienawidził_ 'edukacji na elokwencję' i dawał wyraźnie
temu CAŁE ŻYCIE wyraz:
<< Całe życie zachowa Einstein gorzki żal do takiego systemu nauczania,
który polega na obarczaniu młodego umysłu faktami, nazwiskami i formułkami.
"Nie potrzeba wyższych studiów, żeby się zapoznać z tymi rzeczami, można
je znaleźć w książkach" - powtarzał stale Einstein. Nauczanie powinno
służyć tylko do tego, żeby młodzi ludzie nauczyli się myśleć, żeby zdobyli
potrzebna zaprawę umysłową, której nie może dać żaden podręcznik. >>

Który z nauczycieli jest dzisiaj w stanie, chociażby w przybliżeniu, wyobrazić
sobie taki sposób nauczania, który nie byłby jakimś rodzajem odpytywania
z zawartości podręczników ?

Oczywiście ludzie pozbawieni owej wrażliwości ("elokwenci") zupełnie nie
są w stanie właściwie pojąć powyższego cytatu, i w ogóle tekstów Einsteina
(ani głębi i meritum filozofii... w zasadzie niewyrażalnego w żadnym języku).
Niestety nie jest to jedyny efekt, podstawowym problemem jest to, iż ich
'rozumienie' zagadnień naukowych ma zupełnie inny niż u geniuszy, płytki,
pozbawiony głębi charakter.
W efekcie pozostawieni samym sobie, tzn. oderwani od wyuczonych (by nie
powiedzieć wykutych) 'uznanych' faktów czy schematów postępowania z lite-
ratury bardzo szybko gubią się w samodzielnym wnioskowaniu i idą 'na
manowce'.

Dzisiaj można już powiedzieć, iż owa kantowska intuicja, czy einsteinowska
wrażliwość to ... inteligencja emocjonalna - odpowiedzialna za umiejętność
uchwycenia elementów/pojęć tkwiących u 'normalnych' ludzi w podświadomości.
Tak, geniusze po prostu nie mają, albo mają b. ograniczoną podświadomość,
(którą u 'normalnych' należałoby nazwać raczaj nieświadomością) - dlatego
nie kierują nimi i nie mają wpływu na ich wnioskowanie nieuświadomione
'elementy myśli'. Objawia się to m.in. umiejętnością słuchania (empatia),
i panowaniem nad emocjami - proszę nie mylić z 'grzecznością' - to umiejęt-
ność 'gaszenia' i 'przywoływania' dowolnych emocji 'na zawołanie'.
Połączone IQ i EQ na odpowiednio wysokim poziomie to cecha wszystkich
wielkich uczonych - jeżeli się zna cechy charakterystyczne takiego połączenia
- dość łatwo jest odróżniać teksty wartościowe od jedynie 'elokwentnych',
i to nawet wtedy, kiedy nie dysponuje się szczegółową wiedzą z danej
dziedziny.
Wreszcie chyba najważniejszą oznaką 'dotarcia do pnia' jest pojawianie
się dalekich, interdyscyplinarnych skojarzeń - np. pomiędzy filozofią
a fizyką, ... psychologią a w końcu... religią. Dla 'elokwentów' te
głębokie zależności, podobieństwa i odczucie wyrastania każdej dziedziny
wiedzy ze wspólnej 'gleby'/podstawy są najczęściej w ogóle niewyczuwalne
i niewyobrażalne... co zresztą łatwo jest ... sprawdzić.

Niestety z ową intuicją/wrażliwością jest CORAZ GORZEJ. Powód jest oczywisty -
zabija ją system edukacyjny, którego metody w ogóle nie zmieniły się od
czasów Einsteina, (a wręcz przeciwnie - uległy przyśpieszonemu 'uregułko-
wieniu', wykuwaniu 'na czas' wg. metody 3Z). Jednak _przede_wszystkim_
'ponosi tu winę' przyśpieszenie życia, natłok informacji i coraz bardziej
powszechny, kompletny brak czasu na jej 'przetrawienie' oraz nacisk na
tzw. sukces. (W tym zresztą tkwi podstawowy 'zgrzyt' książki Golemana
o IE - myślenie a myślenie o sukcesie to zuuuupełnie dwie różne rzeczy.)
Po prostu ludzie zupełnie nie dają sobie czasu na myślenie, na poszukiwanie
jakichkolwiek subtelności i próby ich zrozumienia. Chcą mieć 'szybkie',
konkretne recepty na problemy ... dopiero w momencie, gdy te się już pojawią.
(Jest problem - "to dajcie mi fachowca lub książkę z receptą - zapłacę!" -
jak ja to nazywam "filozofia słuchawki telefonu". A taka 'gleba' to wymarzony
teren dla wzrostu różnej maści mechanicznych, bezmyślnych 'elokwentów').
Zaś wszystko to, co 'nie boli' niestety nie wzbudza głębszego zainteresowania...
Dowód widoczny jest wprost na newsach - posty dłuższe niż kilkanaście linijek
należą do rzadkości - ludzie nie są w stanie szerzej rozwinąć żadnej głębszej
myśli (to zbyt męczy?) ani nawet z uwagą przeczytać takich postów, jeżeli
już się z rzadka pojawiają.

Zaś szanowni naukowcy ... traktują w większości naukę jako metodę zarabiania
pieniędzy i zdobywania 'chwały' ... czego prawdziwa nauka _nie_znosi_.
(vide Einstein - "każdy uczony powinien mieć swój zawód szewca")
Niestety jest tak, że pieniądze, tzw. karierę i poklask może przynieść
jedynie 'elokwentyzm', bo prawdziwa nauka przynosi zupełnie coś innego:
_zrozumienie_ i ... samotność wśród głupców (mówię o Einsteinie!).

Pozdrawiam
JeT.

P.S.
Widzę, że najwyraźniej dalej 'jawnie' nie zrozumiałeś podstawowej różnicy
pomiędzy pojęciami a słowami (podobnie zresztą jak np. Wittgenstein i ...
wielu, wielu innych. Powtórzę - na znajomości słów opiera się właśnie
'elokwencja' - a poprawne rozumienie jakiejś rzeczy/sprawy/idei w ogóle
nie potrzebuje jakichkolwiek 'uznanych' słów, bo może być przedstawione
analogiami w dowolnym języku. Dzięki temu b. łatwo wykrywać mistrzów
'elokwencji'...)

> Wszystkiego dobrego. Pinopa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Informacja off-topic
zwariowalam???
wstyd
mała stań się śmiała?
Pytanko

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »