Data: 2006-03-16 00:47:00
Temat: Re: Vonbraun - prośba o opinię
Od: "puciek2" <p...@W...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
eTaTa <e...@p...onet.pl> napisał(a):
news:dv6f4f$c5i$1@news.onet.pl
[...]
> > Nie bardzo rozumiem. Co dokładnie wiesz ?
>
> Coś nie coś, o stymulacji rozwoju mózgu i poszczególnych jego fragmentów.
> O wspomaganiu farmakologicznym i technikami inwazyjnymi. I takie tam różne.
> :-)))
> Ale bez kolosalnej serii badań strach to tknąć.
> Właściwie możnaby zrobić mapę stanu bieżącego, ale informacja o postępach
> w ostatnich latach, jest marna_symboliczna.
> Mało znam też przypadków podobnych. Co się zmieni, bo idę się podszkolić
> w temacie. Uczestnicząc w praktycznych zajęciach.
>
Zosia samosia ?
> > Tu myślę potrzeba speca. Ciekawe KOGO mam na myśli ?
>
> Hmmm... Zakładam, że spece, już się naspecowały :-))
> I potrzeba tu amatora, z zupełnie odmiennym punktem widzenia.
> A spece są potrzebni do poprowadzenia za rączkę, czy choćby
> akceptacji danego działania.
>
Twoje zakłady mogą tu dużo zaszkodzić zwłaszcza jak będzie z nich wychodzić
pretensja. A bez takiego prowadzenia za rączkę nie zajdziesz zbyt daleko jak
sądzę.
> > > Tak mi się wydaje, że ten spokój otoczenia jest ułudą. Którą w ramach
> > > spokojnej egzystencji wszyscy wokół pieszczą.
> >
> > Tu wydaje mi się masz największe pole działania Ett. Raczej nie tam,
> > gdzie wydaje Ci się, że wiesz jak. (IMO)
>
> Ciekawe, na ile można ingerować w czyjąś egzystencję?
> Temat rzeka. Albo krótko i zwięźle.
> Nikt z nas nie urodził się w próżni.
>
A to dziwne, bo jesteśmy nią niemal w 100% wypełnieni. A może pomyliłem z
póżnością ale sam już nie wiem.
> > > Rozbudzić w nim świadomość, że coś z nim jest nie tak, a następnie
> > > nie uzyskać dalszych postępów.
> >
> > 'Nie uzyskać' ?
> > Co byś chciał 'uzyskać' i czy czazsami już na TWOJE z 'tego' dochody nie
> za
> > późno ?
>
> :-))) Napisałem kiedyś....
> Pędząc samochodem zobaczyłem coś na drodze. Ominąłem.
> W ciągu trzech sekund, zanalizowałem przedmiot. Potrzebę usunięcia go z
> drogi.
> Popatrzyłem w lusterko. Wyhamowałem z piskiem opon.
> Kolejnych dziesięć poświęciłem, na zawrócenie. Złapanie przedmiotu.
> Zasyczenie.
> I wskoczenie do rowu, unikając kół tira.
> Syczałem, bo był to... jeż.
>
> Spokojnie wsiadłem do samochodu. Ruszyłem.
> I całą drogę rozmyślałem, jaki jestem porąbany.
>
To dosyć ciekawe, ale chyba zapomniałeś zaznaczyć, że to przerywnik.
> > > Ponieważ stymulację samego rozwoju można uzyskać,
> > > zawisłem na problemie etyczno-społeczno-moralnym.
> > > Co, jeśli mi, z takich, czy innych powodów "zawiśnie" na złym etapie?
> > >
> >
> > 'Tobie zawiśnie' ?
> > Stuknij się w główkę.
> > Podstawową pracę musi tu wykonać rodzina.
>
> No właśnie. Oni już sporą dawkę "wykonawstwa" sobie zaaplikowali,
> a to oznacza, że nie są skłonni dalej sobie aplikować bez perspektywy
> pozytywnego wyniku.
To o czym piszesz do bardziej na czuja, czy bezpośrednio/jasno werbalnie od
rodziców ?
>
> A wynikiem pozytywnym, byłoby usamodzielnienie się w minimalnym stopniu.
> Samodzielne sikanie, jedzenie, chodzenie, itd.
>
A jak nie to koniec 'inwestycji', tylko spłata niechcianego 'zadłużenia' ?
> > To wydaje się być dużym problemem. Na razie może zajmij się tym, co w
> Tobie
> > zostało odnowione przy tym zdarzeniu.
>
> Nie tajemnica.
> Jak Mały był bobasem, matka pozostawiła go z ojcem udając się za Wielką
> Wodę,
> po gotówkę. Ojciec miał ścisły harmonogram działań, który to wypełniał
> skrupulatnie. Jednak do gimnastyki z Małym potrzebne były dodatkowe ręce.
> Więc rodzic wydzwaniał po znajomych prosząc o te 40 minut pomocy.
> Mało kto to wytrzymywał. Mnie np: strasznie to kolidowało z pracą, choć
> jako 'prywaciarz mogłem naginać godziny. Wytrzymałem zaledwie parędziesiąt
> sesji.
> Później skombinowali trochę kasy i jakoś to szło. A mnie przypominając się
> co jakiś
> czas, tłukło po łbie. Ponieważ wyjechali, to ślady się rwały.
> I po latach znajduję, stare małżeństwo. Ustabilizowane. A Młody, mniej
> więcej,
> na tym samym poziomie. Choć po parunastu latach doświadczeń.
> Przy stałej rehabilitacji!
>
> Czyli klasyka. Mogłem coś przez te lata zrobić, a odpuściłem. Sprawa nie
> załatwiona.
Są byćmoże jeszcze inne aspekty. Jak np.
Puszukiwania własnego zaniedbanego rozwoju.
Poszukiwania kogoś kim można by było uzupełnić własną rodzinę vel. 'się
zaopiekować'/'usynowić', zwłaszcza jak go wszyscy o(d)puścili.
itp ...
itnp ... (i tym nie podobne)
> No to, teraz, sobie siedzę i myślę. Jest jak jest. A co da się zrobić?
> Lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza gdy, wszyscy inni odpuścili.
>
Ok, byleby ze świadomością ewentualnego własnego 'upośledzenia'.
> ett
>
>
powodzenia,
puciek.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|