Data: 2010-09-27 20:14:29
Temat: Re: Wątek.
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 27 Sep 2010 22:09:21 +0200, Paulinka napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Sun, 26 Sep 2010 23:32:27 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>
>>> Napisz może w końcu co _konkretnie_ jest w tym spotkaniu nie tak?(...)
>>
>> Nie da się konkretnie. Tu chodzi o całą skomplikowaną i delikatną warstwę
>> moralną i grę na uczuciach osób, u których jeśli takich uczuć nie
>> podejrzewasz, to tylko z powodu własnego egoizmu, niewychowania,
>> bezproblemowości, rozpuszczenia, niewrażliwości, niewiedzy, innych? - nie
>> wiem. Nie chodzi o żadne ich posądzeniaCiebie o zbiorowy seks czy chęć
>> przygody.
>> Chodzi też o to, jaki jest/będzie koszt Twojej decyzji dla Twoich relacji z
>> mężem, a jaki jest koszt decyzji zapraszającego. Tj kto i jakie koszty
>> ponosi, kto więcej, kto mniej, kto żadnych.
>> Może zatem spróbuj się pobawić, to coś zrozumiesz.
>>
>> Psychozabawa dydaktyczna (ku jasności):
>
> /ciach/
>
>> Ja tu nie oczekuję Twego oświadczenia o wyborze, bo w tej sprawie NIGDY nie
>> będziesz PUBLICZNIE szczera. To możesz zrobić tylko WEWNĄTRZ, ale powiem
>> Ci, co naprawdę wybierzesz z podanych:
>
> Żadna z tych odpowiedzi nie byłaby prawdziwa w moim przypadku, z tej
> prostej przyczyny,
> że mój tż nie udziela się towarzysko.
> Gdyby jednak zdarzyła sie taka sytuacja, jak w Twojej psychozabawie, to
> nie ma takiej możliwości, żebym nic wcześniej nie wiedziała o sytuacji
> koleżanki i była zaskoczona pomysłem tż-ta.
> Żeby nie być gołosłowną, tż ma w pracy samotną matkę, której w różny
> sposób pomaga. Nie znam tej dziewczyny osobiście.
Ale ona go zaprasza na wieczór towarzyski? czy tylko prosi o naprawę kranu?
> Pomagają jej też inni
> koledzy z pracy. Podwozi koleżanki z pracy, jak któraś potrzebuje. Mamy
> też sąsiadkę samotną matkę, do której czasem chodzi naprawić jej
> komputer albo pomóc w jakiś drobnych naprawach.
> Jakim to się odbywa kosztem dla naszego związku? Żadnym.
Bo nie musi. Ale może.
> Jeżeli chciałabyś usłyszeć, czy jestem o niego zazdrosna, to oczywiście,
> ze jestem, ale jest to uczucie irracjonalne, bo naprawdę nie mam
> najmniejszego powodu, żeby być. Myślę, ze to jest taka zdrowa zazdrość,
> która świadczy wyłącznie o tym, ze mi na nim bardzo zależy.
Jednak kiedy sąsiadka zaprosi męża na wino, to już nie będzie taka zdrowa
ta zazdrość?
|