Data: 2003-01-23 11:44:08
Temat: Re: Wizerunek kontra wnetrze czlowieka [moze NTG i do tego dlugie]
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"FX" w news:b0mqq0$afj$1@news.onet.pl napisał(a):
>
> "Jak Cie widza - tak Cie pisza"...
" Zanim przejdziemy do szczegółów metody warto się zastanowić: jak to
działa? Jak na podstawie wyglądu, a mówiąc w skrócie - ubrania, można
określić mocne i słabe strony jego właściciela? Przecież nie suknia... A
jednak od zarania dziejów oceniano ludzi według ich wyglądu. Na tym
zresztą bazują zachodni dyktatorzy mody, którzy niepodzielnie rządzą
niezliczonymi rzeszami kobiet uzależnionych od metki ze sławnym
nazwiskiem. Chociaż to szaleństwo na szczęście nie ogarnęło jeszcze
naszego kraju, pamiętajmy, że i w Polsce mówiono: "poznać pana po
cholewach". A cholewka buta, jak wiadomo, może być czysta i błyszcząca lub
brudna i zaniedbana, elegancka lub stara i zniszczona, wykonana z cielęcej
skórki lub z taniego skaju, twarda i gruba lub miękka i delikatna.
Spójrzmy, ile można powiedzieć o człowieku wyłącznie na podstawie cholewki
jego buta. Już wiadomo czy jest zadbany, czy brudas, bogaty czy
niezamożny, praktyczny czy elegant.
Nietrudno także zauważyć, że to w co się ubieramy, ma wpływ na nasze
samopoczucie. Kiedy jesteśmy rozdrażnieni, podświadomie szukamy rzeczy o
uspokajającym, na przykład fioletowym odcieniu. Kiedy brakuje nam energii
do działania otaczamy się pobudzającą czerwienią. Kiedy chcemy sobie
poprawić samopoczucie (dotyczy to zwłaszcza pań), wkładamy na siebie coś
nowego, eleganckiego. W wytwornej sukni lub smokingu czujemy się piękni i
wspaniali lub wręcz przeciwnie: jest nam duszno, ciężko i sztucznie. W
szlafroku lub dresie natomiast czujemy się wyluzowani i swobodni.
Skoro wiemy, że to co mamy na sobie, wpływa na nasz nastrój, przyjmijmy,
że to działa także w drugą stronę. To nasze wewnętrzne problemy, dramaty,
potrzeby kształtują sposób ubierania się. To one dyktują, co na siebie
włożymy dzisiejszego dnia. Mogę to również określić inaczej: to, co mamy
na sobie, pokazuje, co dręczy nas wewnątrz. Jeśli na przykład czuję się
napięta i ubieram na siebie fioletową koszulę, bo w podręcznikach do
chromoterapii, czyli leczenia kolorami, wyczytałam, że fiolet uspokaja, to
tak naprawdę chcę chociaż trochę oderwać się od rzeczywistości, od tych
wszystkich przyziemnych spraw i kłopotów, które tak bardzo dały mi się we
znaki. Marzę o chwili ciszy, o czymś poza naszą męczącą ziemską
egzystencją. Może jakaś krótka medytacja, może modlitwa, może jakieś
czary-mary, dzięki którym rozwieją się nękające w pracy problemy, kłótnie
z bliskimi, utarczki ze złośliwym sąsiadem. Proszę wierzyć, że można
wysnuć o nas opowieść na podstawie kolorów, fasonów, wzorów odzieży, którą
zakładamy na siebie. Wybierając taką a nie inną sukienkę czy koszulę,
mówimy: ten kolor lubię, w tym fasonie dobrze się czuję, to mi odpowiada.
Innymi słowy, np. potrzebuję fioletu, potrzebuję ukojenia, potrzebuję
oderwania się od szarej rzeczywistości, bo zmęczyły mnie codzienne
kłopoty.
Ważnym elementem analizy jest pierwsze wrażenie, jakie robi na nas dana
osoba. Spróbujmy najpierw popatrzeć na całą sylwetkę i określić czy jest
ona schludna, zadbana, elegancka, harmonijna czy może całkiem przeciwnie.
Nieharmonijne zestawienie kolorów czy faktury materiałów bez wątpienia
szybko rzuci się w oczy i mimowolnie wyczujemy u takiej osoby wewnętrzne
rozchwianie i wyraźne nasilenie problemów. Jakie to problemy, będziemy
mogli ocenić na podstawie barwy odzieży, rodzaju tkaniny i innych
szczegółów.
Ogólny wygląd człowieka mówi bardzo dużo o tym, jaka ta osoba jest w
rzeczywistości. Nie bez przyczyny, kiedy idziemy na ważne spotkanie, na
przykład poznać przyszłych teściów albo ubiegać się o dobrą posadę,
ubieramy się szczególnie starannie. Po co, skoro nie suknia zdobi
człowieka? Otóż dlatego, że doskonale zdajemy sobie sprawę z niewerbalnego
języka naszego wyglądu.
Kiedy zależy nam na tym, aby zrobić dobre wrażenie ubieramy się elegancko,
co ma w naszym odczuciu przekazać odbiorcy: jestem zadbany, mam dobry gust
i zabezpieczenie materialne. Jednocześnie uśmiechamy się uprzejmie i
heroicznie zwalczamy potrzebę ziewania, co ma na celu wysłanie kolejnej
informacji: jestem miły i kulturalny. Nasze ruchy są wyważone i powolne,
co ma przekazać odbiorcy: jestem opanowany i spokojny, a więc godny
zaufania. Jeśli kobieta założy na siebie całą rodową biżuterię, to wysyła
sygnał: jestem bardzo bogata i pochodzę z dobrej rodziny. Mężczyzna może
pochwalić się telefonem komórkowym lub złotym Rolexem, co ma oznaczać:
jestem zamożnym biznesmenem, radzę sobie w życiu doskonale. Oczywiście
wszystkie te rekwizyty, podobnie jak garnitur czy suknię, możemy
wypożyczyć i w rzeczywistości jesteśmy raczej zadłużeni u sąsiadów niż
zabezpieczeni materialnie, ale nie o to przecież chodzi. Liczy się
wrażenie, jakie chcemy wywrzeć na przyszłym szefie lub teściach. Nie
suknia zdobi człowieka, a jednak to od tej "sukni" może zależeć nasza
przyszłość uczuciowa czy zawodowa.
O wiele trudniej przyjdzie nas oszukać komuś, kogo widujemy w codziennych,
domowych szatkach. Powszednie zwykłe ubranie pokazuje człowieka takim,
jakim jest naprawdę. To nie maska założona w celu zjednania sobie ważnej
osoby, ale prawdziwa postać. Są ludzie, którzy po przyjściu z pracy
natychmiast przebierają się po domowemu. Najczęściej w porozciągany dres
lub wypłowiały szlafrok. Proszę nie wierzyć, że robią to w celu
uchronienia ubrania przed zabrudzeniem lub dla swobody ruchów, żeby można
było na przykład wygodnie ułożyć się na tapczanie przed telewizorem.
Wygoda jest tylko wymówką, za którą kryją się prawdziwe motywy tej
przebieranki. Może brak szacunku dla domowników: "nie zależy mi na tobie
ani na twoich uczuciach, możesz sobie o mnie myśleć co ci się podoba". A
może ta osoba czuje się dokładnie tak, jak wygląda jej znoszony szlafrok i
rozdeptane kapcie, może chce taka być dla swoich najbliższych? Czy podomka
nie kojarzy nam się z chorobą, ze szpitalem, z kimś słabszym wymagającym
opieki? Może ten strój nie jest niczym innym, jak wołaniem o troskę, o
usłużenie, podanie herbaty czy kawy?
Zupełnie inaczej przemówi lekka sportowa bluza i zgrabne dżinsy lub czysty
i ładny dres o żywych kolorach. Szczególnie jeśli założy ją osoba, która z
racji swojego zawodu zmuszona jest do spędzenia kilkunastu godzin w
służbowym uniformie. Zamiana garnituru z krawatem, obowiązkowej garsonki
czy też kolejowego mundurka na ładną flanelową koszulę i spodnie jest
formą uwolnienia się z pewnych wymuszonych pracą struktur i analiza tej
odzieży jest bardziej odpowiednia niż ocenianie prążków na służbowym
krawacie.
Jeśli jednak jest to porozciągany brudny dres i rozdeptane kapcie, to
wówczas w środku drzemie niechluj, któremu tak naprawdę nie zależy na
własnym wyglądzie. Nie zależy mu też na opinii najbliższego otoczenia.
Żona i dzieci to dla niego coś gorszego od szefa, czy koleżanki z pracy.
Warto się przyjrzeć, jak taki człowiek reaguje w chwili nieoczekiwanej
wizyty. Kogo przyjmuje w poplamionych ciuchach, a dla kogo w panice chowa
się w łazience i przebiera w czyste rzeczy. Osobnik ten pokaże jak
zgrabnie podzielił ludzi na lepszych i gorszych. A co z tego wynika
dowiemy się po bardziej szczegółowej analizie.
Metoda Tarczyńskiego jest też sposobem na zrozumienie tego, co dzieje się
na świecie, jakim naciskom podlega obecnie młodzież i co jest dla młodych
ludzi najtrudniejsze. Wystarczy zastanowić się nad tym, jak ubierają się
nastolatki, jakie wymyślają sobie fryzury i ozdoby, jakie noszą buty, aby
zrozumieć, co ich najbardziej boli. Po zapoznaniu się z analizą z wyglądu
spróbujmy sami wyciągnąć wnioski. Mogą być zaskakujące."
pozdrawiam
--
Greg
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
|