Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wychodzą - brawo! :-)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wychodzą - brawo! :-)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 213


« poprzedni wątek następny wątek »

111. Data: 2016-06-29 17:15:38

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 14:07, zażółcony pisze:
> Nie do końca się chyba zrozumieliśmy, więc będę miał trochę pytań, ale
> teraz no time ;)
> Mnie konkretnie chodziło o to, że z moich rozważań wynika to, że
> istnienie niekodujacego DNA pomiędzy kodującym zmniejsza
> prawdopodobieństwo cięcia przez crossing over 'przez gen'.

Ale gen to sprawa umowna, to fragment DNA czy odcinek kwasu nukleinowego.
Co rozumiesz przez "cięcie przez gen"?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Intron
https://pl.wikipedia.org/wiki/Splicing

> To powinno zaś sprawić, że mniejsza jest mutagenność
> samego crossingu,

A crossing-over jest mutagenny? Przecież nie żyjemy wśród samych mutantów ;)
Bez crossing-over żylibyśmy wśród klonów :)

> jeśli założyć, że chromosomy mają mnóstwo
> drobnych przesunięć. Nie mówię nic o innych czynnikach mutagennych.
> Ani nie chodzi też o ocenę 'moralną'/'utylitarną' samej mutacji. To
> rozważania 'ilościowe' czyli dotyczące zmniejszenia prawdopodobieństwa.

Zmniejszenia prawdopodobieństwa mutacji czy prawdopodobieństwa cięcia
"przez gen"?

> Gdyby nie było buforów, to każda insercja/delecja w nić
> powodowałaby w konsekwencji kolejne insercje/delecje przy kolejnej
> wymianie

Dlaczego przy kolejnej wymianie? Przecież wystąpienie mutacji
(insercji/delecji) nie implikuje, że przy kolejnej wymianie znowu
nastąpi mutacja genowa.
Mutację można dziedziczyć, ale to już całkiem bez związku..

> - i to zawsze wprost w dna kodujące. A tak chyba nie jest -
> punkt równowagi jest przesunięty w kierunku 'nie każda'.
> Gdyby nie było tej otoczki niekodującej mielibyśmy chyba
> do czynienia z dużo większym wzrostem mutagenności crossingu
> przy wzroście odmienności genetycznej organizmów.

Hmmm... to, że "otoczka" niekodująca w genie nie koduje, nie znaczy, że
nie bierze udziału w mutacji.
Zmutowany fragment zawiera zarówno eksony jak i introny...
Więc tak naprawdę się pogubiłem czego prawdopodobieństwo chcesz liczyć?

Albo znowu nie zrozumiałem o co pytasz, albo przerasta mnie to co
piszesz, więc lepiej zmień grupę na właściwszą ;)

Pozdrawiam
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


112. Data: 2016-06-29 18:40:55

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: zażółcony <r...@c...op.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 17:15, Kviat pisze:
> W dniu 2016-06-29 o 14:07, zażółcony pisze:
>> Nie do końca się chyba zrozumieliśmy, więc będę miał trochę pytań, ale
>> teraz no time ;)
>> Mnie konkretnie chodziło o to, że z moich rozważań wynika to, że
>> istnienie niekodujacego DNA pomiędzy kodującym zmniejsza
>> prawdopodobieństwo cięcia przez crossing over 'przez gen'.
>
> Ale gen to sprawa umowna, to fragment DNA czy odcinek kwasu nukleinowego.
> Co rozumiesz przez "cięcie przez gen"?
> https://pl.wikipedia.org/wiki/Intron
> https://pl.wikipedia.org/wiki/Splicing
...
> Albo znowu nie zrozumiałem o co pytasz, albo przerasta mnie to co
> piszesz, więc lepiej zmień grupę na właściwszą ;)

Ok, ok. Widzę, ze miałem zbyt uproszczony obraz sytuacji, tzn.
myślałem, że w DNA mamy mamy prosty start i stop dla każdego genu,
przekładany bezpośrednio na RNA z ew. drobnymi korektami, a tu widzę
że te "drobne korekty" to osobny mechanizm, który właściwie buduje
RNA z małych klocków. Będę musiał mocno przeczytać i przemyśleć
to co zdołam zrozumieć :)

BTW. Tak czy siak, wydaje mi się, że dalej aktualna będzie moja teza.
Tzn. jeśli mamy dwa różne chromosomy rozwinięte powiedzmy do postaci
linii to raczej chyba nie możemy oczekiwać, że granice między intronami
i eksonami będą przebiegać dokładnie w tych samych punktach. Nie będzie
sytuacji w której i jedna i druga nić mają tę samą strukturę foremek
na różne warianty eksonów i intronów i swobodnie można wymieniać
między nimi informację. Będą zbliżone, ale nie dokładne. Mówię o DNA
organizmów złożonych, gdzie, jak sądzę, introny są generalnie znacznie
dłuższe niż eksony.
Wracając do mojej pierwotnej myśli, crossing over ma większe szanse
rozciąć intron niż ekson, a eksony są wymieniane miedzy chromosomami(?)
najczęściej w postaci nienaruszonej. Może się jednak zdarzyć, że
dojdzie do rozcięcia eksonu i przeniesienia go na drugą nić w postaci
częściowej, gdzie ma małe szanse spasować się z analogicznie rozciętą
połówką eksonu z drugiej nici. Ekson z dużym prawdopodobieństwem
będzie przesunięty. Czy to co mówię ma sens ? W tym sensie
myślę, że crossing over jest mutagenny - czasem trafia w środek eksonów
zupełnie je zmieniając, dlatego, że gdzieś kiedyś w przeszłości
w intronach otaczających w jednym chromosomie doszło do insercji/delecji
a w drugim nie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


113. Data: 2016-06-29 21:15:18

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: LeoTar <L...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

zażółcony pisze:
> W dniu 2016-06-29 o 12:40, LeoTar pisze:
>> zażółcony pisze:

>>> Pozwoliłem sobie sporo wyciąć, żeby nie robić chaosu. Nie wiem
>>> do końca do czego zmierzasz, ale zwróciłbym tu uwagę na jedną
>>> dodatkową rzecz: zakłócenia o których mówisz, mogą być
>>> 'prastare'. Pewnie nie jest to jasne, ale chodzi mi o to, że
>>> warto pamiętać o tym, iż punkt w czasie w którym powstaje
>>> zakłócenie może być bardzo oddalony w czasie od ekspresji skutków
>>> w fenotypie. I tu trochę trudniej znaleźć analogię do systemów
>>> operacyjnych. [...]

>> Czy ktoś kiedyś widział pod mikroskopem co się dzieje z informacją
>> tzw. genetyczną, czy też są to tylko wydumane modele i hipotezy,
>> które są 'rozpoznawane' pośrednio za pomocą metod opracowanych po
>> to by potwierdzić ich prawdziwość? Oprócz poznania za pomocą
>> naszych zmysłów wszelkie inne metody to metody pośrednie a więc
>> wydumane. Nie muszą więc być wcale obiektywne gdyż podążają za
>> przyjętym paradygmatem.

> Nie bardzo rozumiem Twoje wątpliwości. Crossing over to akurat
> podstawy, poznane już dziesięciolecia temu. To głównie on sprawia, że
> dzieci tych samych rodziców nie są do siebie podobne jak bliźniaki
> jednojajowe. W przybliżeniu można rzec, że bez crossing over'u nie
> byłoby takiej mozaiki cech obydwu rodziców na poziomie genów, a
> jedynie mozaika na poziomie całych zestawów chromosomów. Nie zaszła
> by ewolucja taka, jaką znamy. Nie obserwowalibyśmy bowiem takiej
> różnorodności potomstwa.

Jakie podstawy? Skoro nie jesteśmy w stanie świadomie oddziaływać na
proces tworzenia to znaczy, że nie znamy tych podstaw gdyż w dalszym
ciągu działamy 'na oślep'. A co do ewolucji to miała ona miejsce zanim
Darwin wymyślił jej model, który jest zresztą ściśle powiązany z
Marksowskim materializmem społecznym (a więc z biologizmem).


> Myślę, że warto, żebyś się temu przyjrzał, bo znajomość tego
> mechanizmu ma hmm... delikatnie mówiąc, 'spore' znaczenie dla
> głębszego rozumienia skutków np. kazirodztwa.

Wiesz, że w gadulstwie, które uprawiają genetycy można ukryć wszystko,
bezsens również. Genetyka i fizyka kwantowa mają ze sobą tyle wspólnego,
że są 'zrozumiałe' tylko dla wybrańców, którzy nauczyli się regułek i
wprawdzie sensownie niczego wytłumaczyć nie potrafią ale robią wokół
siebie wiele hałasu. :-)


>> Warto byłoby go zapytać, ale czy zechce rozmawiać uczciwie i bez
>> uprzedzeń?

> Wiesz, czasami trzeba wybierać: wiedza albo małostkowe wytykanie
> innym małostkowości. W każdym bądź razie ja bym się skupił na wiedzy,
> a nie na uprzedzeniach dyskutanta. Oczywiście każdy ma jakieś granice
> tolerancji.

Ustawianie granic oznacza, że nie chcesz dyskusji o wszystkim albo
obawiasz się, że nie masz wystarczają co silnych argumentów by nimi
przekonać interlokutora. Ja nie stawiam żadnych ograniczeń dla zakresu
dyskusji i nie akceptuję tzw. tolerancji, która oznacza dopuszczalność
niedomówień. A niedomówienie pozostawia pewien przedział dla manipulacji
czyli... potencjalnie dla oszustwa.


>>> Ok, ok. Stawiasz na rozwój, łamanie tabu itp itd. To wszystko
>>> jasne, ale to jest tylko jedna strona medalu. Drugą stroną medalu
>>> są po prostu "ordynarne", nie znoszące dyskusji BŁĘDY.
>>> Uszkodzenia. Wracam do dziecka moich znajomych: z łamliwością
>>> kości się nie dyskutuje. Nie mają tu żadnego sensu dyskusje o
>>> 'psychicznych truciznach' przodków. Rozumiesz, na co kładę
>>> nacisk?

>> Nie, nie rozumiem. Moja teza jest prosta: wszelkie zaburzenia w
>> funkcjonowaniu organizmu (odchylenia od wartości oczekiwanej) są
>> spowodowane przez zaburzenia psychiczne, które są wywoływane w
>> sposób niekontrolowany przez wirusa umysłu czyli przez ZAKAZ.

> ... odniosę się do tego dalej ... Wybrałem takie coś:


>> Popadając w jakąkolwiek niepełnosprawność dziecko chce
>> nieświadomie zasygnalizować rodzicowi, że działa on niewłaściwie i
>> że ucieczka w niepełnosprawność jest dla dziecka poszukiwaniem
>> azylu przed agresją rodzica. Niepełnosprawność dziecka jest
>> formą... oszustwa ...

> ... nie rozumiem. Ale że co chcesz powiedzieć, że zespół Downa
> (Twojego syna konkretnie) to jakieś oszustwo? Nie klei mi się to
> wszystko, kiedy odnoszę to bezpośrednio do Twojej sytuacji
> rodzinnej.

Tak, uważam niepełnosprawność u mojego syna za ni mniej ni więcej ale
zbudowany przez niego mechanizm obronny, którego budowę rozpoczął on w
momencie poczęcia i który rozbudowywał przez cały okres życia płodowego.
Bo nieuświadamiana agresja matki nie była zjawiskiem chwilowym lecz
utrwalanym przez całe jej życie. Już wcześniejsza ciąża mojej żony,
czyli córka była ciążą wysokiego ryzyka z powodu ogromnej ilości wód
płodowych i ryzyka, że córka urodzi się z wodogłowiem jak przepowiadali
lekarze. Ale na szczęście córka urodziła się zdrowa tyle tylko, że był
problem z porodem, gdyż lekarze bali się ciąć (ze względu na wielkość
brzucha i dosłownie 'zważoną' i popękaną skórę brzucha żony. Wyglądało
na to, jakby żona w ogóle nie chciała mieć dziecka a jeżeli już się
urodzi to miałoby służyć realizacji jakiegoś ukrytego celu. Tak jakby w
reakcjach fizjologicznych chciała objawić swoją wrogość i niechęć do
dziecka.


> Więc może wyjdźmy poza to jeszcze i weźmy tę moją znajomą i jej
> córkę. Wrodzona łamliwość kości. Uszkodzenie genów uczestniczących w
> przyswajaniu przez organizm wapnia. Te geny nie działają już od
> początku życia płodowego - co sprawia, że dziecko nie jest w stanie
> się normalnie nawet urodzić, bo pękają mu kości. Czy ta sytuacja jest
> spowodowana jakimś wirusem umysłu? Jakimkolwiek ukierunkowanym
> działaniem dziecka?

Nie przeczytałeś uważnie tego co napisałem. Zniekształcanie informacji
tzw. genetycznej występuje najintensywniej właśnie w pierwszych chwilach
po zapłodnieniu ze względu na największą gęstość trucizn w odniesieniu
do masy płodu bo płód ma wówczas najmniejszą masę przy tej samej ilości
toksyn. Dlatego też wówczas potencjalne możliwości mutacji są największe.


> Imo żeby tu znaleźć jakąś przyczynę w świadomości to jedynym wyjściem
> są teorie reinkarnacji lub 'Bóg tak chciał'. Jeśli chodzi Ci o taką
> przyczynowość, to mów wprost: wierzę w reinkarnację albo: wierzę, ze
> Bóg chciał, by ta dziewczynka się połamała a mój syn urodził z
> zespołem Downa.

Tak, Stwórca jest tak bardzo zdeterminowany w swym dążeniu do
samopoznania, że jest w stanie poświęcić wiele istnień oraz jest w
stanie wykonać wiele doświadczeń aby w końcu powstała Świadoma kopia
Jego samego. Kopia, która nie tyle uwierzy co sam doświadczy swoich
nieskończonych możliwości s(t)wórczych. Zaniknie determinizm a ta
ostatnia emanacja Stwórcy, czyli Świadomy Człowiek przestanie tworzyć na
oślep lecz będzie tworzył wyłącznie celowo korzystając z Wolnej Woli.
Skończy się bezsens istnienia, którym ogarnięta jest zachodnia
'cywilizacja śmierci' ale też znikną wschodnie systemy duchowe, w
których celem jest spokój umysłu i ciała osiągany przez nie-działanie.
Nie-działanie bez osiągnięcia Pełni Świadomości jest zgodą na stopniową
śmierć a więc aktem autoagresji.


--
LeoTar

Świat według LeoTar'a @ http://leotar.net/
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud
Anarchia matką ładu - Piotr Kropotkin

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


114. Data: 2016-06-29 21:18:57

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 18:40, zażółcony pisze:
>

> Wracając do mojej pierwotnej myśli, crossing over ma większe szanse
> rozciąć intron niż ekson,

Ale mechanizm crossing-over to nazwa całego procesu. To nie on powoduje
mutacje.
Powtórzę: gdyby tak było, to żylibyśmy wśród samych mutantów.

> Może się jednak zdarzyć, że
> dojdzie do rozcięcia eksonu i przeniesienia go na drugą nić w postaci
> częściowej, gdzie ma małe szanse spasować się z analogicznie rozciętą
> połówką eksonu z drugiej nici. Ekson z dużym prawdopodobieństwem
> będzie przesunięty.

Mam wrażenie, że patrzysz na to jak na schematyczne obrazki z
podręcznika biologii.
A my tu rozmawiamy o związkach chemicznych.
Dlatego nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc "crossing over
'przez gen'" i dlaczego to ma być mutogenne?

Uporządkujmy:
Genom składa się z różnych typów sekwencji (u człowieka łącznie ok. 2
metry), a "podział" (czyli sekwencjonowanie) na geny jest czysto umowny.
Umówiono się, że te sekwencje (odcinki), które zostały zidentyfikowane
jako robiące "coś" (kodują białka) uznano jako "znane" :) i nazwano je
genami, a pozostałe ciągi nukleotydów jako "śmieciowe DNA" bo nie
wiadomo co robią (ale wiadomo coraz więcej).

Tu masz obrazek na str. 5 w ujęciu procentowym:
http://www.chemiabioorganiczna.polsl.pl/studenci/mat
erialystudenci/7-Organizacja_genomu_i_sekw.pdf

(to jest rozkład procentowy, a nie jak te sekwencje są rozmieszczone w
genomie)

W genie (czyli w tych sekwencjach poznanych) część sekwencji bierze
udział w kodowaniu białka (eksony), a część te eksony rozdziela (introny).
Tyle że (co możesz również wyczytać w tej pracy) intron może zawierać
inne geny... czyli masz geny w genie.

W procesie crossing-over biorą udział nie tylko geny.

Wracając do sedna, pisanie o "rozcięciu" genu, a zawężając, intronu w
genie, może być tak że "rozcinając" intron rozcinasz gen.

Więc nadal nie bardzo wiem co masz na myśli pisząc, że crossing-over
'przez gen' jest mutogenny :)
Patrząc na pozostałą część genomu, tę większą część, musiałbyś dojść do
wniosku, że bardziej mutogenne jest rozcinanie pozostałej części, bo
jest jej więcej ;)
Bo przecież nie tylko część sekwencji nazwanych genami ulega rozcięciu i
mutacjom. A tam ani genów, ani eksonów, ani intronów ;)

> Czy to co mówię ma sens ? W tym sensie
> myślę, że crossing over jest mutagenny - czasem trafia w środek eksonów
> zupełnie je zmieniając,

To nie jest tak, że sobie "trafia". To proces chemiczny. Jeżeli jakieś
wiązanie łańcucha ma się rozpaść (przeciąć), to gdy proces przebiega
prawidłowo, rozpada się tam gdzie powinien. Ewolucja o to zadbała :)
I sam fakt "przecięcia" sekwencji w takim, a nie innym miejscu nie
wpływa na powstanie, bądź nie mutacji. Crosing-over:
przecięcie->rekombinacja. Proces.

Ale świat nie jest idealny :)

Dopiero _zmiana_ sekwencji w genie powoduje mutację (genową w przypadku
genu). Czyli powstaje inny wariant tego genu.
Zmiana takiej sekwencji może wystąpić samoistnie albo przez czynniki
zewnętrzne, o czym pisałem.

Łączenie samoistnej mutacji z crossingiem (jako przyczyny) to dla mnie
zbyt odważna teza, ale weź lepiej dopytaj na właściwej grupie, albo
poszukaj jakichś prac o tym i się ze mną podziel, bo od dawna nie jestem
na bieżąco ;)

Pozdrawiam
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


115. Data: 2016-06-29 21:25:23

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 21:18, Kviat pisze:
>
> Mam wrażenie, że patrzysz na to jak na schematyczne obrazki z
> podręcznika biologii.

Ehhh... dopiero teraz widzę jak to zabrzmiało. Nie miałem nic złego na
myśli i w razie co przepraszam.

Pozdrawiam
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


116. Data: 2016-06-29 21:29:55

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 21:18, Kviat pisze:
> Łączenie samoistnej mutacji z crossingiem (jako przyczyny) to dla mnie
> zbyt odważna teza,

Zapomniałem dopisać.
Proces crossing-over zawiera w sobie również mechanizmy naprawcze, więc
tym bardzie taka teza wydaje mi się podejrzana...

Pozdrawiam
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


117. Data: 2016-06-30 09:13:09

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: zażółcony <r...@c...op.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 21:15, LeoTar pisze:

> Wiesz, że w gadulstwie, które uprawiają genetycy można ukryć wszystko,
> bezsens również. Genetyka i fizyka kwantowa mają ze sobą tyle wspólnego,
> że są 'zrozumiałe' tylko dla wybrańców, którzy nauczyli się regułek i
> wprawdzie sensownie niczego wytłumaczyć nie potrafią ale robią wokół
> siebie wiele hałasu. :-)

Gadulstwo, powiadasz ... Tak, gadulstwo zamiast wiedzy to jest
jakiś problem. Ale chyba nie wskazywałbym tu akurat genetyków
jako szczególnie obciążonych ...

Ty wybierasz, co jest gadulstwem, co wiedzą. Czasem warto się przyjrzeć
krytycznie temu, co się samemu oferuje, zanim się będzie marudzić na
innych :)

>>> Warto byłoby go zapytać, ale czy zechce rozmawiać uczciwie i bez
>>> uprzedzeń?
>
>> Wiesz, czasami trzeba wybierać: wiedza albo małostkowe wytykanie
>> innym małostkowości. W każdym bądź razie ja bym się skupił na wiedzy,
>> a nie na uprzedzeniach dyskutanta. Oczywiście każdy ma jakieś granice
>> tolerancji.
>
> Ustawianie granic oznacza, że nie chcesz dyskusji o wszystkim albo
> obawiasz się, że nie masz wystarczają co silnych argumentów by nimi
> przekonać interlokutora. Ja nie stawiam żadnych ograniczeń dla zakresu
Może punktem wyjścia do dyskusji nie powinna być przekonywania
interlokutorów. Ja np. staram się wchodzić w dyskusje z celem
poznania czegoś.

>> ... nie rozumiem. Ale że co chcesz powiedzieć, że zespół Downa
>> (Twojego syna konkretnie) to jakieś oszustwo? Nie klei mi się to
>> wszystko, kiedy odnoszę to bezpośrednio do Twojej sytuacji
>> rodzinnej.
>
> Tak, uważam niepełnosprawność u mojego syna za ni mniej ni więcej ale
> zbudowany przez niego mechanizm obronny, którego budowę rozpoczął on w
> momencie poczęcia i który rozbudowywał przez cały okres życia płodowego.
> Bo nieuświadamiana agresja matki nie była zjawiskiem chwilowym lecz
> utrwalanym przez całe jej życie. Już wcześniejsza ciąża mojej żony,
> czyli córka była ciążą wysokiego ryzyka z powodu ogromnej ilości wód
> płodowych i ryzyka, że córka urodzi się z wodogłowiem jak przepowiadali
> lekarze. Ale na szczęście córka urodziła się zdrowa tyle tylko, że był
> problem z porodem, gdyż lekarze bali się ciąć (ze względu na wielkość
> brzucha i dosłownie 'zważoną' i popękaną skórę brzucha żony. Wyglądało
> na to, jakby żona w ogóle nie chciała mieć dziecka a jeżeli już się
> urodzi to miałoby służyć realizacji jakiegoś ukrytego celu. Tak jakby w
> reakcjach fizjologicznych chciała objawić swoją wrogość i niechęć do
> dziecka.
>
>
>> Więc może wyjdźmy poza to jeszcze i weźmy tę moją znajomą i jej
>> córkę. Wrodzona łamliwość kości. Uszkodzenie genów uczestniczących w
>> przyswajaniu przez organizm wapnia. Te geny nie działają już od
>> początku życia płodowego - co sprawia, że dziecko nie jest w stanie
>> się normalnie nawet urodzić, bo pękają mu kości. Czy ta sytuacja jest
>> spowodowana jakimś wirusem umysłu? Jakimkolwiek ukierunkowanym
>> działaniem dziecka?
>
> Nie przeczytałeś uważnie tego co napisałem. Zniekształcanie informacji
> tzw. genetycznej występuje najintensywniej właśnie w pierwszych chwilach
> po zapłodnieniu ze względu na największą gęstość trucizn w odniesieniu
> do masy płodu bo płód ma wówczas najmniejszą masę przy tej samej ilości
> toksyn. Dlatego też wówczas potencjalne możliwości mutacji są największe.

Ok, przeczytałem i na tym chyba kończę dyskusję.
Nie jesteś pierwszą osobą, którą narodziny niepełnosprawnego dziecka
jakby trochę przerosły. To chyba przerasta każdego. Ale żeby zaraz
zrzucać całą winę na kobietę i jej 'trucizny' ...
Twoje generalizacje są tak grubymi nićmi szyte, że na razie kończę
dyskusję, bo nic sensownego chyba nie jestem w stanie tu powiedzieć.

>> Imo żeby tu znaleźć jakąś przyczynę w świadomości to jedynym wyjściem
>> są teorie reinkarnacji lub 'Bóg tak chciał'. Jeśli chodzi Ci o taką
>> przyczynowość, to mów wprost: wierzę w reinkarnację albo: wierzę, ze
>> Bóg chciał, by ta dziewczynka się połamała a mój syn urodził z
>> zespołem Downa.
>
> Tak, Stwórca jest tak bardzo zdeterminowany w swym dążeniu do
> samopoznania, że jest w stanie poświęcić wiele istnień oraz jest w
> stanie wykonać wiele doświadczeń aby w końcu powstała Świadoma kopia
> Jego samego. Kopia, która nie tyle uwierzy co sam doświadczy swoich
> nieskończonych możliwości s(t)wórczych. Zaniknie determinizm a ta
> ostatnia emanacja Stwórcy, czyli Świadomy Człowiek przestanie tworzyć na
> oślep lecz będzie tworzył wyłącznie celowo korzystając z Wolnej Woli.
> Skończy się bezsens istnienia, którym ogarnięta jest zachodnia
> 'cywilizacja śmierci' ale też znikną wschodnie systemy duchowe, w
> których celem jest spokój umysłu i ciała osiągany przez nie-działanie.
> Nie-działanie bez osiągnięcia Pełni Świadomości jest zgodą na stopniową
> śmierć a więc aktem autoagresji.

I dlatego właśnie lubię buddyzm. Buddyzm nie daje mi szansy
na tworzenie takich opowieści o Twórcy i jego odpowiedzialności.
To oddala od dyskusji o rzeczywistej odpowiedzialności ludzi
za to co się wokół nich dzieje oraz o tym, za co odpowiedzialni
nie są, ale i tak muszą z tym żyć.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


118. Data: 2016-06-30 09:19:36

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: zażółcony <r...@c...op.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2016-06-29 o 21:25, Kviat pisze:
> W dniu 2016-06-29 o 21:18, Kviat pisze:
>>
>> Mam wrażenie, że patrzysz na to jak na schematyczne obrazki z
>> podręcznika biologii.
>
> Ehhh... dopiero teraz widzę jak to zabrzmiało. Nie miałem nic złego na
> myśli i w razie co przepraszam.

Spoko, no problemo. Wiesz o niebo więcej niż ja, więc ...
Widzę, że 'mutogenne' inaczej rozumieliśmy.
Ja rozumowałem w sensie takim, że mutacja tworzy coś zupełnie nowego.
Tworzy jakiś nowy rodzaj eksonu, czyli czegoś kodującego.
Ale ok, nie ma sensu tego drążyć. O crossing overze też dużo nie
wiem, myślałem, że miejsca cięć są zupełnie przypadkowe,
ale to były tylko moje takie tam wyobrażenia :)
Dzięki za wyjaśnienia.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


119. Data: 2016-06-30 11:20:41

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 30 Jun 2016 09:13:09 +0200, zażółcony napisał(a):

> I dlatego właśnie lubię buddyzm. Buddyzm nie daje mi szansy
> na tworzenie takich opowieści o Twórcy i jego odpowiedzialności.

...ani o własnej zwłaszcza, c,nie?
:->

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


120. Data: 2016-06-30 11:27:53

Temat: Re: Wychodzą - brawo! :-)
Od: pinokio <p...@n...adres.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 30.06.2016 o 09:13, zażółcony pisze:
> I dlatego właśnie lubię buddyzm. Buddyzm nie daje mi szansy
> na tworzenie takich opowieści o Twórcy i jego odpowiedzialności.
> To oddala od dyskusji o rzeczywistej odpowiedzialności ludzi
> za to co się wokół nich dzieje oraz o tym, za co odpowiedzialni
> nie są, ale i tak muszą z tym żyć.

Buddyzm jest dla buddystów taką dogmatyczną religią ze "świętymi
księgami" zwłaszcza u takich dogmatyków jak Krzewicki.
A Budda Siakjamuni nie był taki głupi, napisał:
------------
Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas
obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu
ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu,
że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec
albo kapłan lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie
wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w
wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie
zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do
tego, co przynosi powodzenie wam i innym.
-----------
a tymczasem Buddyści traktują wszystko co powiedział Budda jako święte,
twierdzą że buddyzm jest lepszy od chrześcijaństwa bo starszy.
Wierzą w "święte pisma"
Anthony de Mello napisał:
KOT PEWNEGO GURU
- Co wieczór, gdy guru zasiadał do odprawiania nabożeństwa, łaził
tamtędy kot należący do aśramu, rozpraszając wiernych. Dlatego guru
polecił, by kota związywać podczas nabożeństwa. Długo po śmierci guru
nadal związywano kota w czasie wieczornego nabożeństwa, a gdy kot w
końcu umarł, sprowadzono do aśramu innego kota, aby móc go związywać w
czasie wieczornego nabożeństwa. Wieki później uczniowie guru pisali
wielce uczone traktaty o istotnej roli kota w należytym odprawianiu
nabożeństwa.

Jaka rada? Ktoś powiedział "zabij buddę".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 20 ... 22


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Granica przebiega w poprzek
Czy trup czuje ból?
DO XL
Światowe dni zabobonu
Ktoś ma jeszcze złudzenia?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »