Data: 2015-07-15 22:59:27
Temat: Re: Wygląd a wgląd - Do Iksi i Chirona
Od: Fragi <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 7 Jul 2015 11:35:13 +0200, Ikselka napisał(a):
> Dnia Tue, 7 Jul 2015 11:28:12 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Mon, 6 Jul 2015 18:34:07 +0200, Fragi napisał(a):
>>
>>> Nie wiem, dlaczego tak to odebrałaś.
>>> Moje pytanie było jedynie reakcją na Twoje wątpliwości dotyczące cierpienia
>>> zwierząt i roślin - kto/co bardziej cierpi. Chciałam po prostu poznać Twoje
>>> stanowisko dotyczące kwestii cierpienia zwierząt futerkowych. Czy również
>>> nie wiesz, czy cierpią, czy nie wiesz na ile bardziej cierpią od roślin czy
>>> np. krów i dlatego nosisz futra, czy może wiesz, że bardzo cierpią, ale
>>> futra nosisz, bo lubisz, czy, jak twierdzisz, musisz... Podobnie jak
>>> lubisz/musisz jeść mięso.
>>
>> Cierpią jedne i drugie, to pewne. Nie można ocenić, które i na ile
>> bardziej, bo każe na swoją NAJWYŻSZĄ miarę - dla każdego z nich JEGO
>> cierpienie jest najwyższe, bo innego ono nie zna.
>> Jednak Bóg wraz z darem życia dał mi też obowiązek jego chronienia, więc
>> korzystam z futer, jem mięso i rośliny. Albowiem i jedne, i drugie, też Bóg
>> mi dał, ba, taką mnie stworzył, że MUSZĘ jeść jedne i drugie.
>> A że łączy się z tym ich cierpienie, to cóż, zakładam, że On to przewidział
>> i nie jest moją rzeczą to "przewalcowywać" i stwarzać do swej "walki"
>> wydumane teorie.
>> Zwierzęta są poddane człowiekowi.
>> Jednak na fali współczucia dla nich nie można mylić KONIECZNOŚCI tego
>> poddania ze znęcaniem się - znęcania się nad zwierzętami nie toleruję, o
>> ile tylko mam na to jakikolwiek wpływ.
>>
>>>>
>>>> kosztem zwyczajnej życiowej
>>>> racjonalności. Tak więc jedzenie mięsa jest dla TYPOWEGO, normalnego,
>>>> zdrowego (i chcącego takim pozostać) człowieka koniecznością,
>>>>
>>> Wg Ciebie i wszystkich zjadaczy mięsa zapewne tak. I ok.
>>> Jednak konieczność koniecznością, ale nie powiesz mi chyba, że nie lubisz
>>> mięsa, hę? Jesz, bo lubisz i chcesz je jeść :)
>>
>> Kiedy MUSZĘ jeść i kiedy mam wybór, wybieram mięso.
>> Nie jem, kiedy nie muszę.
>> A właściwie - kiedy NIE MUSZĘ jeść, to najczęściej znęcam się nad roślinami
>> (owoce, słodycze) 33333-]
>>
>>> Sprawia Ci to przyjemność.
>>> Dosmaczasz, przyprawiasz, wybierasz, przebierasz, więc nie jest to tylko
>>> konieczność :) Ale nie tego chciałam się od Ciebie dowiedzieć, bowiem
>>> Twoje stanowisko odnośnie jedzenia mięsa znam.
>>
>> OK.
>>
>>>>
>>>> a ponieważ
>>>> warunki do polowań oraz gatunki dziko niegdyś żyjace w Europie jakoś dawno
>>>> już zanikły, no to muszę jeść mięso hodowlane; ubranie, zwłaszcza zimą, też
>>>> jest mi nieodzowne (może innym nie, ale mi tak, bo marznę), a tak się
>>>> składa, że futro ze zwierza jest do celów ociepleniowych najlepsze, przy
>>>> czym "syntetyki" tylko w propagandzie są takie "zdrowiuśkie", bo spróbuj je
>>>> zutylizować bez szkody dla siebie/mnie/ludzkosci i przyrody.
>>>> Tak więc jem hodowlane mięcho, futer naturalnych (tyż hodowlane) staram się
>>>> nosić jak najmniej, jednakoż potrzebuję ich konkretną ilość do okrycia mych
>>>> nienajdrobniejszych, ale i nienajpotężniejszych członków...
>>>>
>>>> Więc wiesz, Fra, wszystko wolno, ale z umiarem
>>>>
>>> Tak, wszystko wolno. Nikt nikomu niczego na tym świecie nie zabrania :) Na
>>> szczęście jednak też i do niczego nie zmusza :)
>>
>> W kwestii zmuszania kogoś do jedzenia czegoś - raczej nie występuje w
>> świecie to zjawisko, a jedynie BRAK tego jedzenia jest powszechnym
>> problemem...
>>
>>>>
>>>> - a niech Cię te Twoje
>>>> syntetyki tak nie rajcują,
>>>>
>>> Po pierwsze na syntetyki nie mam wyłączności, więc jakie tam one moje :)
>>> Po drugie inne rzeczy mnie rajcują.
>>> Po trzecie nie wiesz, u której z nas więcej syntetyków w domu. Może u
>>> Ciebie? :)
>>
>> Trudno to ocenić. U mnie pewnie sporo, jak u każdego, bo nie mieszkamy w
>> jaskiniach. Na pewno noszę mało syntetyków, na pewno dom mam zbudowany ze
>> zdrowego materiału - ceramiki - ale co tam w innych rzeczach piszczy,
>> cóż...
>>
>>>>
>>>> bo tak czy inaczej Twoi (lub co gorsza moi)
>>>>
>>> Mhm... Co gorsza Twoi...
>>>>
>>>> potomkowie będą z nich mieć kiedyś nielichy kłopot (ach, te dioksyny...) w
>>>> imię Twej (nieświadomej fatalnych skutków) litości nad zwierzątkami...
>>>> 33333-|
>>>>
>>> Rozmywasz temat. Nie rozmawiałyśmy bowiem na tematy ekologiczne, a na temat
>>> cierpienia... Ale czasami prosta odpowiedź bywa najtrudniejsza...
>>>
>>
>> Ale dla mnie to nie jest w ogóle temat do rozpatrywania - cierpią WSZYSTKIE
>> żywe istoty.
>
> ...lecz pomimo to właśnie w obronie mojego życia prowadzę także walkę
> otwartą i fanatyczną - np chodząc do dentysty, zażywając antybiotyki,
> piorąc ubrania, czyszcząc i dezynfekując WC, odkażając klimę w samochodzie.
> Chcesz powiedzieć, że bakterie nie cierpią? czy może cierpią, ale
> konieczność ich zabijania jest jakaś (i na podstawie czego) wyższa, niż
> jedzene mięsa/roślin? 333333-]
>
Być może żyją na tym świecie ludzie, którzy popadają w takie skrajności i
absurdy i rozpatrują na co dzień tego typu kwestie przeżywając dylematy.
"Umyć WC czy ratować bakterie...?" Nie o tym jednak była tu mowa.
Odnoszę wrażenie, jakbyś chciała się tu z czegoś 'tłumaczyć' [przed samą
sobą chyba, bo przede mną naprawdę nie musisz, bo i z czego :)]
A ja tylko przypomnę Twoje zdanie, od którego zaczęła się ta rozmowa:
"(...) od kiedy to zobaczyłam, moja dusza nie ma spokoju". Rozmowa
dotyczyła _zwierząt_ i ich cierpienia... Moja dusza też nie ma spokoju,
dlatego też w moim przypadku nie kończy się na samym stwierdzeniu tego
faktu. Ale myślę, że temat i tak już wyczerpałyśmy :)
--
Pozdrawiam,
M.
|