Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wykłady Dalajlamy Re: Wykłady Dalajlamy

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Wykłady Dalajlamy

« poprzedni post następny post »
Data: 2008-12-20 01:36:52
Temat: Re: Wykłady Dalajlamy
Od: Relpp <n...@m...px>
Pokaż wszystkie nagłówki

Dnia 20.12.2008 Ikselka <i...@g...pl> napisał/a:

> Akcja "Lalki" rozgrywa się w latach 1878-79. A Mendelejew przedstawił
> pierwsza wersję swojej tablicy pierwiastkow w 1869, czyli "Lalka" ukazuje
> fascynacje i marzenia naukowców i amatorów dziwnym metalem własnie dosyć
> świeżo, bo 9-10 lat po odkryciu wodoru i ów "metal lżejszy od powietrza"
> nie jest czczą fantazją - fascynacja wodorem byla wtedy już równie wielka,
> jak dziś.

E-e, nie wciskaj mi tu kitu. W lalce bawią się metalami, takimi namacalnymi,
w stanie stały, a nie gazami z właściwościami metali. [1][2] Bajki jak nic,
co więcej wygląda że mylisz z nimi rzeczywistość. ;)

> Wodór jest pierwszy w ogóle w układzie okresowym oraz pierwszy wśród
> Litowców, które sa wszystkie metalami. Charakter (metaliczny czy
> niemetaliczny) wodoru podlegal sporom, jednak nie zmienił on swego miejsca
> w ukł. Mendelejewa, bo jego własciwości (m. in. liczba atomowa) twardo
> mówią za siebie i twardo "siedzi" on wśród metali.

Po pierwsze. Możesz zarzucić linkiem do czegokolwiek wiarygodnego co by
klasyfikowało wodór do litowców?
http://portalwiedzy.onet.pl/61438,,,,litowce,haslo.h
tml - nie wymienia wodoru
http://pl.wikipedia.org/wiki/Metale_alkaliczne - nie wymienia wodoru

Po drugie. Obejrzyj sobie ten układ okresowy, bo tam wodór jest sklasyfikowany
jako niemetal.

Po trzecie. Liczba atomowa nie implikuje bycia/niebycia metalem.

Po czwarte. Myślę że to wszystko wystarcza żeby uznać lalkowy wątek metalu
lżejszego od powietrza jako s-f.

[1]
Pudełko było z blachy, zamknięte w szczególny sposób; Geist po kolei dotykał sztyftów
osadzonych w różnych punktach, od czasu do czasu rzucając na Wokulskiego spojrzenia
gorączkowe i podejrzliwe. Raz nawet zawahał się i zrobił taki ruch, jakby chciał
schować
pudełko; ale opamiętał się, dotknął jeszcze paru szyftów i - wieko odskoczyło.
W tej chwili opanował go nowy atak podejrzliwości. Starzec padł na kanapę, ukrył
pudełko za
siebie i trwożnie spoglądał to na pokój, to na Wokulskiego.
- Głupstwa robię!... - mruczał. - Co za nonsens narażać wszystko dla pierwszego
lepszego z
ulicy...
- Nie ufasz mi pan?... - spytał niemniej wzruszony Wokulski.
- Nikomu nie ufam - mówił zgryźliwie starzec. - Bo jaką mi dać kto może rękojmię?...
Przysięgę czy słowo honoru?... Za stary jestem, aby wierzyć w przysięgi... Tylko
wspólny
interes jako tako zabezpiecza od najpodlejszej zdrady, a i to nie zawsze...
Wokulski wzruszył ramionami i usiadł na krześle.
- Nie zmuszam pana - rzekł - do dzielenia się ze mną twoimi kłopotami. Mam dosyć
własnych. Geist nie spuszczał z niego oka, lecz stopniowo uspakajał się. W końcu
odezwał
się:
- Przysuń się tu do stołu... Spojrzyj, co to jest?
Pokazał mu metalową kulkę ciemnej barwy.
- Zdaje mi się, że to jest metal drukarski.
- Weź w rękę... Wokulski wziął kulkę i aż zdziwił się, tak była ciężka.
- To jest platyna - rzekł.
- Platyna? powtórzył Geist z drwiącym uśmiechem. - Oto masz platynę...
I podał mu tej samej wielkości kulkę platynową. Wokulski przekładał obie z rąk do
rąk;
zdziwienie jego wzrosło.
- To jest chyba ze dwa razy cięższe od platyny?... - szepnął.
- A tak... tak!... - śmiał się Geist. - Nawet jeden z moich przyjaciół akademików
nazwał to
"komprymowaną platyną"... Dobry wyraz, co? na oznaczenie metalu, którego ciężar
gatunkowy wynosi 30,7,... Oni tak zawsze. Ile razy uda im się wynaleźć nazwę dla
nowej
rzeczy, zaraz mówią, że ją wytłumaczyli na zasadzie już poznanych praw natury.
Przepyszne
osły... najmędrsze ze wszystkich, jakimi roi się tak zwana ludzkość... A to znasz? -
dodał.
- No, to jest sztabka szklana - odparł Wokulski.
- Cha! cha!... - śmiał się Geist. - Weź do ręki, przypatrz się... Prawda, że ciekawe
szkło?...
Cięższe od żelaza, z odłamem ziarnistym, wyborny przewodnik ciepła i elektryczności,
pozwala się strugać... Prawda, jak to szkło dobrze udaje metal?... Może chcesz je
rozgrzać
albo kuć młotem?..
Wokulski przetarł oczy. Nie ulega kwestii, że takiego szkła nie widziano na świecie.
- A to?... - spytał Geist pokazując mu inny kawałek metalu.
- To chyba stal...
- Nie sód i nie potas?... - pytał Geist.
- Nie..
- Weźże do rąk tę stal...
Tu już podziw Wokulskiego przeszedł w pewien rodzaj zaniepokojenia: owa rzekoma stal
była lekką jak płatek bibułki.
- Chyba jest pusta w środku?...
- Więc przetnij tę sztabkę, a jeżeli nie masz czym, przyjedź do mnie. Zobaczysz tam
nierównie więcej podobnych osobliwości i będziesz mógł robić z nimi próby, jakie ci
się
podoba. Wokulski oglądał po kolei ów metal cięższy od platyny, drugi metal
przeźroczysty,
trzeci lżejszy od puchu... Dopóki trzymał je w rękach, wydawały mu się rzeczami
najnaturalniejszymi pod słońcem: cóż jest bowiem naturalniejszego aniżeli przedmiot,
który
oddziaływa na zmysły? Lecz gdy oddał próbki Geistowi, ogarniało go zdziwienie i
niedowierzanie, zdziwienie i obawa. Więc znowu oglądał je, kręcił głową, wierzył i
wątpił na
przemian.
- No i cóż? - zapytał Geist.
- Czy pokazywał pan to chemikom?
- Pokazywałem.
- I cóż oni?...
- Obejrzeli, pokiwali głowami i powiedzieli, że to blaga i kuglarstwo, którym poważna
nauka
zajmować się nie może.
- Jak to, więc nawet nie robili prób? - spytał Wokulski.
- Nie. Niektórzy z nich wprost mówili, że mając do wyboru między pogwałceniem "praw
natury" a złudzeniami własnych zmysłów, wolą nie dowierzać zmysłom. I jeszcze
dodawali,
że robienie poważnych doświadczeń z podobnymi kuglarstwami może obłąkać zdrowy
rozsądek i stanowczo wyrzekli się doświadczeń.
- I nie ogłaszasz pan o tym?
- Ani myślę. Owszem, ta bezwładność mózgów daje mi najlepszą gwarancję bezpieczeństwa
tajemnicy moich wynalazków. W przeciwnym razie pochwycono by je, prędzej lub później
odkryto by metodę postępowania i znaleziono by to, czego bym im dać nie chciał...
- Mianowicie?... - przerwał mu Wokulski.
- Znaleziono by metal lżejszy od powietrza - spokojnie odparł Geist.
Wokulski rzucił się na krześle; przez chwilę obaj milczeli.
- Dlaczegóż ukrywasz pan przed ludźmi ów transcendentalny metal? - odezwał się
wreszcie
Wokulski.
- Dla wielu powodów -odparł Geist. - Naprzód chcę, ażeby ten produkt wyszedł tylko z
mojego laboratorium, choćbym nawet nie ja sam go otrzymał. A po wtóre, podobny
materiał,
który zmieni postać świata, nie może stać się własnością tak zwanej dzisiejszej
ludzkości. Już
za wiele nieszczęść mnoży się na ziemi przez nieopatrzne wynalazki.
- Nie rozumiem pana.
- Więc posłuchaj - mówił Geist. - Tak zwana ludzkość, mniej więcej na dziesięć
tysięcy
wołów, baranów, tygrysów i gadów, mających człowiecze formy, posiada ledwie jednego
prawdziwego człowieka. Tak było zawsze, nawet w epoce krzemiennej. Na taką tedy
ludzkość w biegu wieków spadały rozmaite wynalazki. Brąz, żelazo, proch, igła
magnesowa,
druk, machiny parowe i telegrafy elektryczne dostawały się bez żadnego wyboru w ręce
geniuszów i idiotów, ludzi szlachetnych i zbrodniarzy... A jaki tego rezultat?... Oto
ten, że
głupota i występek dostając coraz potężniejsze narzędzia mnożyły się i umacniały,
zamiast
stopniowo ginąć. Ja - ciągnął dalej Geist - nie chcę powtarzać tego błędu i jeżeli
znajdę
ostatecznie metal lżejszy od powietrza, oddam go tylko prawdziwym ludziom. Niech oni
raz
zaopatrzą się w broń na swój wyłączny użytek; niechaj ich rasa mnoży się i rośnie w
potęgę, a
zwierzęta i potwory w ludzkiej postaci niechaj z wolna wyginą. Jeżeli Anglicy mieli
prawo
wypędzić wilków ze swej wyspy, istotny człowiek ma prawo wypędzić z ziemi
przynajmniej
tygrysy ucharakteryzowane na ludzi...
"On ma jednakże tęgiego bzika" - pomyślał Wokulski. Później dodał głośno:
- Cóż więc panu przeszkadza do wykonania tych zamiarów?
- Brak pieniędzy i pomocników. Do ostatecznego odkrycia potrzeba wykonać około ośmiu
tysięcy prób, co, lekko licząc, jednemu człowiekowi zabrałoby dwadzieścia lat pracy.
Ale
czterech ludzi zrobi to samo w ciągu pięciu do sześciu lat...
Wokulski wstał z krzesła i zamyślony, począł chodzić po numerze; Geist nie spuszczał
z
niego oka.
- Przypuśćmy - odezwał się Wokulski - że, ja mógłbym panu dać pieniądze i jednego, a
nawet... dwu pomocników... Lecz gdzie dowód, że pańskie metale nie są jakąś dziwną
mistyfikacją, a pańskie nadzieje złudzeniami?
- Przyjdź do mnie, obejrzyj, co jest, sam zrób kilka doświadczeń, a przekonasz się.
Innego
sposobu nie widzę - odparł Geist.
- I kiedy można by przyjść?...
- Kiedy zechcesz. Daj mi tylko kilkadziesiąt franków, gdyż nie mam za co kupić
potrzebnych
preparatów. A oto mój adres - zakończył Geist podając zabrudzoną notatkę.
Wokulski wręczył mu trzysta franków. Starzec zapakował swoje okazy, zamknął pudełko i
rzekł na odchodne:
- Napisz do mnie list na dzień przed przybyciem. Prawie ciągle siedzę w domu
ocierając
kurze z moich retort!...

[2]
Skończywszy próby Wokulski wyczerpany upadł na fotel; Geist pochował swoje okazy,
zamknął szafę i śmiejąc się zapytał:
- No i cóż: fakt czy złudzenie?
- Nic nie rozumiem - szepnął Wokulski ściskając rękoma skronie - głowa mi pęka!...
Metal
trzy razy lżejszy od wody... niepojęta rzecz!...
- Albo metal o jakie dziesięć procent lżejszy od powietrza, co?...śmiał się Geist. -
Ciężar
gatunkowy obalony... prawa natury podkopane, co?... Cha! cha! Nic z tego wszystkiego.
Prawa natury, o ile je znamy, nawet przy moich metalach pozostaną nietknięte.
Rozszerzą się
tylko nasze pojęcia o własnościach ciał i ich budowie wewnętrznej, no i rozszerzą się
granice
ludzkiej techniki.
- A ciężar gatunkowy? - spytał Wokulski.
- Posłuchaj mnie - przerwał mu Geist - a wnet zrozumiesz, na czym polega istota moich
odkryć, chociaż, pośpieszam dodać, naśladować ich nie potrafisz. Tu nie ma ani cudów,
ani
oszustwa; tu są rzeczy tak proste, że pojąć je mógłby uczeń szkoły elementarnej.
Wziął ze stołu stalowy sześcian i podawszy go Wokulskiemu mówił:
- Oto jest decymetr sześcienny, pełny, odlany ze stali; weź go w rękę, ile waży?
- Z osiem kilogramów...
Podał mu drugi sześcian tej samej wielkości, również stalowy, pytając:
- A ten ile waży?
- No, ten waży z pół kilograma:.. Ale on jest pusty... - odparł Wokulski.
- Doskonale! A ta sześcienna klatka ze stalowego drutu ile waży? - spytał Geist
podając ją
Wokulskiemu.
- Ta waży kilkanaście gramów...
- Otóż widzisz - przerwał Geist. - Mamy trzy sześciany tej samej wielkości i z tego
samego
materiału, które jednak są nierównej wagi. A dlaczego? Gdyż w pełnym sześcianie jest
najwięcej cząstek stali, w pustym mniej, a w drucianym najmniej. Wyobraź więc sobie,
że
udało mi się zamiast pełnych cząstek budować klatkowate cząstki ciał, a zrozumiesz
tajemnicę wynalazku. Polega on na zmianie budowy wewnętrznej materiałów, co nawet dla
dzisiejszej chemii nie jest żadną nowością. Cóż, jakże tam?...
- Kiedy widzę okazy, wierzę - odparł Wokulski - kiedy pana słucham, rozumiem. Ale gdy
wyjdę stąd... Rozłożył ręce w sposób desperacki.
Geist znowu otworzył szafę, poszukał i wydobywszy mały skrawek metalu, barwą
przypominającego mosiądz, podał Wokulskiemu
- Weź sobie to jako amulet przeciw powątpiewaniu o moim rozumie czy prawdomówności.
Ten metal jest około pięciu razy lżejszy od wody, dobrze więc będzie ci przypominał
naszą
znajomość. Przy tym - dodał śmiejąc się - ma on wielką zaletę: nie obawia się żadnych
odczynników chemicznych... Prędzej zniknie, aniżeli zdradzi mój sekret... A teraz idź
już,
panie S i u z ę, odpocznij i namyśl się: co masz zrobić ze sobą?
- Przyjdę tu - szepnął Wokulski.
- O nie! nie zaraz!... - odparł Geist. - Jeszcze nic ukończyłeś swoich rachunków ze
światem; a
że i ja mam na parę lat pieniądze, więc nie nalegam. Przyjdziesz tu, kiedy ci już nic
nie
zostanie z dawnych złudzeń...

P.S. Wybaczcie długość wierszy w cytatach z lalki, nie miałem siły
tego przeformatowywać.
--
Relpp

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
20.12 Ikselka
20.12 Ikselka
20.12 Bluzgacz
20.12 medea
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Senet parts 1-3
Senet parts 1-3
Chess
Chess
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6